Przejdź do treści

Zakochanie czy pożądanie? Mózg zwodzi nasz umysł, nie tylko w dniu walentynek

Zakochanie czy pożądanie? Mózg zwodzi nasz umysł, nie tylko w dniu walentynek Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Umawiacie się raz, drugi. W brzuchu motyle, spojrzenie nieobecne, serce wali jak oszalałe. Zakochanie? Być może. Ale niekoniecznie. Może mózg po prostu zwodzi umysł. Bo mózg lubi uczucie pożądania. I uwielbia przyjemność, czyli… seks. Więc kusi.

Ewolucyjne okablowanie mózgu

Gdy po raz pierwszy widzisz osobę, z którą potencjalnie mógłbyś spędzić życie, w mgnieniu oka dokonujesz analizy jej przydatności. Ale robisz to nieświadomie. Byś mógł się zakochać, najpierw twój mózg musi mieć pewność, że ta osoba jest ci potrzebna. Brzmi fatalnie? Bez paniki, to po prostu ewolucyjne przystosowanie, bez którego ludzkość nie miałaby szans przetrwać.

całująca się para

Już miliony lat temu zaczęło się kodowanie najlepszych wzorców genetycznych, które zwyciężyły w ewolucyjnym wyścigu. Są to wzorce wszelakie, ale raczej wspólne dla nas wszystkich. Właśnie na ich podstawie błyskawicznie i nieświadomie analizujemy sylwetkę, kształt twarzy, głos i zapach. Wszystko po to, by wybrać biologicznie najzdrowszą osobę. To znaczy taką, z którą prawdopodobieństwo spłodzenia zdrowego potomstwa jest największe. Według teorii inwestycji rodzicielskiej amerykańskiego socjologa Roberta Triversa kobieta szuka opiekuńczego mężczyzny, a mężczyzna kobiecych kobiet – jeśli brać pod uwagę… stosunek obwodu bioder do talii.

Bo w ewolucji chodzi tylko o przetrwanie najlepszych, czyli prosty, znany od lat, dobór naturalny Darwina. Nawet kolor czerwony nie bez powodu jest kolorem miłości. To ewolucyjny cynk o naszej płodności i gotowości do podjęcia interakcji z partnerem. Dlatego wciąż o tym, w kim się zakochujemy, decydują neurobiologicznie stare skrypty drzemiące w naszych nowoczesnych mózgach. Przychodzimy z nimi na świat, ale one sobie spokojnie czekają. Budzą się dopiero w okresie dojrzewania. Wtedy wybucha neurochemiczny eliksir mózgu, który zapewnia nam feerię miłosnych barw, ale także wpływa na wybór potencjalnie dobrego partnera.

Kwestia wyboru

Na podstawie czterech, tutaj najważniejszych, chemicznych przekaźników informacji w mózgu określono cztery ogólne typy osobowościowe, niezależne od płci. Osoby z przewagą dopaminy są kreatywnymi poszukiwaczami. Za społecznie przystosowanych budowniczych relacji uznaje się osoby z przewagą serotoniny. Wysoki poziom estrogenów cechuje negocjatorów, a wysoki poziom testosteronu określa typ dyrektora. Helen Fisher, profesor antropologii z Uniwersytetu Rutgersa, dla portalu Chemistry.com stworzyła test złożony z 56 pytań, w podziale po 14 pytań na każdy typ osobowościowy. Jego celem było określenie wpływu typu osobowościowego, a więc danego neuroprzekaźnika, na wybór partnera. Po analizie wyników okazało się, że poszukiwacze najczęściej celują w podobnych sobie, a więc także w poszukiwaczy. Tak samo u budowniczych. Natomiast negocjatorzy szukają dyrektorów i odwrotnie.

Co warto, a czego nie warto robić przed pierwszym/jedynym razem

Ale sprawa zakochania i doboru partnera oczywiście nie jest taka prosta jak rozwiązanie testu, bo wraz z rozwojem mózgu człowieka rozwijał się także jego umysł. Człowiek tworzył nowe wartości i precyzował potrzeby. Zatem oprócz czystej biologii głos zabierają także inne wzorce społeczno-kulturowe, jak środowisko ekonomiczne, wykształcenie czy religijność, oraz kwestie psychologiczne, jak życiowe priorytety, inteligencja czy etyka. Czyli wszystko to, co może doprowadzić do poczucia szczęścia w kontekście osobistego wyboru partnera lub partnerki. Ach i – oczywiście – jeszcze ten przedziwny miłosny zbieg okoliczności, kiedy się spotkaliście.

Biochemiczny koktajl, szczypta kultury, szczęśliwy traf. Czy w takim razie zakochanie aż tak łatwo przewidzieć? Szczęśliwie nie. Za to z powodzeniem można stwierdzić, w kim na pewno się… nie zakochamy. Matka natura czuwa.

Pułapki miłości

No właśnie – nie zakochamy się, bo ewolucji chodzi o coś zupełnie innego. Bywa, że sami nie wiemy o co. A gdy nie wiadomo o co, to zawsze chodzi o… seks! Tak, seks! Mózg uruchamia wszystkie mechanizmy potrzebne do zdobycia partnera. I tak się dzieje – zdobywamy. Jesteśmy razem, jest pięknie, tylko… po pewnym czasie magia pryska i cały romantyzm bierze w łeb. Myślimy: czy to na pewno było zakochanie? Być może nie było. Feromony się ulotniły, rozszerzone źrenice okazały się tylko efektem erotycznej fascynacji, a inne sprawy wydają się teraz ważniejsze niż czas spędzany z partnerem. Bo pożądanie nie zawsze idzie w parze z zakochaniem. Mózg do ewolucyjnego spełnienia nie potrzebuje zakochania. Poza tym seks dla mózgu oznacza życiodajną przyjemność.

Dlatego też mózg czasem nas zwodzi, podchodzi, a wręcz oszukuje. Po prostu czasem potrzebuje seksu, bo podczas seksu znacznie podnosi się poziom endorfin – hormonów szczęścia. Wydziela się ich tak dużo, że są w stanie uśmierzyć ból i poprawić humor. A szczęśliwy mózg działa po prostu lepiej. On sam dba o kondycję naszego umysłu, wplątując nas w energetyczny romans. A w odpowiedzialnym seksie nie ma przecież nic złego. W końcu, jak twierdzi Rollo May – amerykański psycholog i psychoterapeuta – to dynamiczna natura człowieka, od której zaczyna się społeczeństwo, gdzie nie zawsze trzeba być zakochanym…

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: