Przejdź do treści

Czym jest tzw. luka w orgazmie? Wyjaśnia Martyna Kaczmarek

Luka w orgazmie / unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Zaledwie nieco ponad 50 lat temu opublikowano badania naukowe stwierdzające fakt na temat orgazmu u osób z cipk*mi” – pisze aktywistka Martyna Kaczmarek w swoim poście na Instagramie. Ekspertka jednak dodaje, że luka w przyjemności, luka w orgazmie istnieje. O co chodzi? 

Luka w orgazmie

„Wierzę w to, że nasza seksualność jest ważna. Dlatego napisałam ten post. Nie odpuszczajmy własnej przyjemności, szukajmy jej, jeśli tylko chcemy” – pisze Martyna Kaczmarek na swoim profilu na Instagramie.

Aktywistka (już po raz kolejny) edukuje swoich obserwatorów oraz obserwatorki na Instagramie. Tym razem ekspertka postanowiła wyjaśnić pojęcie „luki w orgazmie„.

„’Luka w orgazmie’ lub 'luka w przyjemności’ to zjawisko społeczne nawiązujące do średniej dysproporcji pomiędzy cispłciowymi, heteroseksualnymi kobietami i mężczyznami w sferze osiągania satysfakcji seksualnej (orgazmu) podczas seksu” – wyjaśnia Martyna Kaczmarek.

I dodaje, że w badaniu ponad 50 tys. osób, naukowcy poprosili heteroseksualnych mężczyzn i kobiety o informację, czy osiągnęli orgazm podczas seksu w ciągu ostatniego miesiąca.

Jak wynika z ich odpowiedzi, 95 proc. mężczyzn i (tylko!) 65 proc. kobiet osiągnęło orgazm w ciągu ostatniego miesiąca.

Gdy o to samo, czyli o osiągnięcie orgazmu w ostatnim miesiącu, zapytano osoby homoseksualne, twierdząco odpowiedziało 89 proc. mężczyzn i 86 proc. kobiet.

Przyczyny luki w orgazmie

Brak zrozumienia kobiecego orgazmu

Jak wyjaśnia Martyna Kaczmarek w swoim poście na Instagramie, w okresie średniowiecza panowało błędne przekonanie, że kobieta może zajść w ciążę tylko w trakcie orgazmu.

„Niestety, niosło to za sobą dramatyczne konsekwencje. Powstało prawo, na podstawie którego, jeśli kobieta zaszła w ciążę po domniemanym gwałcie, można było uznać, że nie doszło do gwałtu, ponieważ oznaczało to, że w trakcie kobieta doznała orgazmu. Jeszcze w roku 1814 Samuel Farr w swoim podręczniku 'Elementy medycyny sądowej’ pisze:  'Bez doświadczenia przyjemności zapłodnienie nie jest możliwe'” – dodaje.

W XIX wieku z kolei orgazm był… przepisywany przez lekarzy w leczeniu 'histerii”. Gdy kobieta w Anglii skarżyła się na rozdrażnienie, ból głowy czy ataki złości, diagnoza była oczywista, a leczeniem był orgazm, zwany wtedy histerycznym paroksyzmem.

„Lekarze 'leczyli’ kobiety, doprowadzając je do orgazmu za pomocą dłoni lub pierwszych wibratorów, które powstały w odpowiedzi na ten 'problem’. To wszystko miało miejsce jeszcze 120 lat temu” – wyjaśnia Martyna Kaczmarek.

I dalej pisze, że przed 1966 rokiem powszechną wiedzą nie był fakt, że kobieta podczas seksu może również doświadczać przyjemności. Sądzono, że przyjemności i orgazmu może doświadczać tylko mężczyzna, a zadaniem kobiety jest pomoc mężczyźnie w jej osiągnięciu i potem urodzenie potomka.

„Virginia Eshelman Johnson, urodzona w 1925 r., była asystentką doktora Williama Mastersa, a później jego partnerką w badaniach nad seksualnością człowieka. W 1966 roku i w 1970 roku obaliła ten pogląd, publikując wyniki badań.

Naukowiec i naukowczyni określili też to, w jaki sposób mężczyzna może wpływać na przyjemność kobiety i odwrotnie. Dzięki tej pracy kobiety zyskały większą i powszechną wiedzę na temat własnego ciała i prawo do zabiegania o własną przyjemność, co było kolejnym niezwykle ważnym etapem zarówno dla nauki, jak i dla feminizmu” – pisze aktywistka.

Brak wiedzy na temat kobiecej anatomii

Jak pisze Martyna Kaczmarek, według badania przeprowadzonego przez North American Society for Pediatric and Adolescent Gynecology, aż 44 proc. mężczyzn z college’u nie potrafiło zidentyfikować łechtaczki, a liczba ta przypadkowo (i podejrzanie) przypomina odsetek, które nie osiągały orgazmów.

„Jednak nie tylko mężczyźni nie są ekspertami w dziedzinie anatomii żeńskich narządów płciowych. Zaskakującej liczbie kobiet brakuje też tej wiedzy. W tym badaniu 29 proc. kobiet w wieku studenckim również nie potrafiło zidentyfikować łechtaczki” – dodaje aktywistka.

Laurie Mintz, która jest naukowczynią zajmującą się badaniem luki w orgazmie, stwierdza, że główną przyczyną tej nierówności jest „nasza kulturowa nieznajomość łechtaczki” oraz fakt, że rozpowszechnione jest „błędne etykietowanie kobiecych narządów płciowych przez jedną część (pochwę), która daje mężczyznom, ale nie kobietom, wiarygodne orgazmy”.

„Łechtaczka posiada 8 tys. (dwa razy więcej niż penis!) zakończeń nerwowych i współpracuje z 15 tys. zakończeń znajdujących się w obszarze miednicy. Trudno wyobrazić sobie narząd lepiej przystosowany do dostarczania przyjemności. Orgasm gap nie wynika zatem z uwarunkowań biologicznych. Jest wynikiem natury społeczno-kulturowej” – czytamy w poście Kaczmarek.

„Normalny”, „prawidłowy” seks

„W latach 70. XX wieku Shere Hite w swoim badaniu 'The Hite Report On Female Sexuality’ udowodniła, że 95 proc. badanych przez nią kobiet regularnie i z łatwością doświadcza orgazmu podczas masturbacji. 2/3 z nich nie szczytuje jednak podczas tak zwanego 'normalnego’ (czytaj: waginalnego) stosunku” – czytamy.

Kaczmarek cytuje Codziennik Feministyczny:

„Orgazm w trakcie penetracji waginalnej jest wyjątkiem, a nie regułą. Wbrew temu, co widzimy w mainstreamowym porno, szanse na niego przy samej penetracji są niewielkie. Osoby z ci*ką doświadczają orgazmu głównie dzięki stymulacji łechtaczki, a nie pochwy. Potwierdza to badanie przeprowadzone przez Sabine Grusser-Sinopoli, które wykazało, że 76 proc. kobiet nie osiąga orgazmu podczas samej penetracji”

Martyna Kaczmarek – kim jest?

Martyna Kaczmarek to feministka oraz promotorka idei ciałopozytywności i siostrzeństwa, autorka profilu na Instagramie @martynakaczmarek. Mierzy się na nim ze stereotypami na temat feministek i feminizmu, dyskryminacją oraz body shamingiem. Jej konto na Instagramie obserwuje ponad 130 osób.

„Opowiadam o tym, dlaczego potrzebujeMY feminizmu. Walczę o równe szanse i prawa” – tak siebie sama opisuje.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: