Przejdź do treści

„Gdy mam dzień, że nie dostanę maila z prośbą o pomoc przy powikłaniu, to jestem zdziwiony” – przyznaje dr Marek Wasiluk, specjalista medycyny estetycznej

Dr Marek Wasiluk
Dr n. med. Marek Wasiluk / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Martwica tkanek, ropień czy utrata wzroku w oku – to najbardziej ekstremalne, ale coraz częstsze powikłania po źle przeprowadzonych zabiegach estetycznych. – Zabiegi medycyny estetycznej zaczęły wykonywać osoby słabo lub niewykwalifikowane. To jest jak robienie obiadu z przepisu bez znajomości składników albo montowanie samochodu na taśmie wyłącznie na podstawie instrukcji – mówi dr Marek Wasiluk, specjalista medycyny estetycznej.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Już w 2018 roku pisał pan na swoim blogu o pladze powikłań po kwasie hialuronowym. Jak sytuacja zmieniła się od tamtego czasu?

Dr Marek Wasiluk: Według mnie jest niestety coraz gorzej i pojawiają się coraz gorsze powikłania – również takie, które teoretycznie nie mają prawa się pojawić.

Z czego pana zdaniem może to wynikać?

Przede wszystkim z pandemii. Dość łatwo to wytłumaczyć. Rynek medycyny estetycznej to jedna z branż, które w pandemii ucierpiały najbardziej. Wiele gabinetów czasowo zamykano, niektóre nie przetrwały. Teoretycznie liczba powikłań powinna się więc zmniejszyć, ale stało się inaczej. Dlaczego? Bo w wielu miejscach próbowano „na siłę” wykonać zabiegi u pacjentów, którzy już się pojawili. Bez brania pod uwagę, czy pacjent ma wskazania do danego zabiegu, czy w jego przypadku będzie to bezpieczne, bez odpowiedniej diagnostyki czy rozwagi.

Muszę w tym miejscu wytłumaczyć, że powikłania możemy podzielić na cztery grupy: powikłania związane z techniką, czyli źle wykonanym zabiegiem; powikłania wynikające z zastosowania niewłaściwego preparatu; powikłania łączące jedno i drugie, czyli złą technikę ze złym preparatem, oraz powikłania związane z nieodpowiednią kwalifikacją pacjenta. W 2018 roku było relatywnie dużo powikłań związanych ze złą techniką. Później nieco się to uspokoiło. Wydawało mi się, że wszyscy już wiedzą, jak wykonywać – przynajmniej te prostsze zabiegi – bezpiecznie. Niestety. Zaczęło przybywać pacjentów, którym podano preparat słabej jakości albo doszło do niewłaściwej kwalifikacji do zabiegu, tzn. pacjent miał przeprowadzony zabieg, choć z punktu widzenia medycznego nie powinien być do niego zakwalifikowany, a dodatkowo technika wykonania była nieodpowiednia.

W pandemii powstało podziemie przemysłu beauty?

Ująłbym to inaczej. Przede wszystkim zabiegi medycyny estetycznej zaczęły wykonywać osoby słabo lub niewykwalifikowane, które nie mają odpowiedniej wiedzy. Często są tylko po kursie. A to jest jak robienie obiadu z przepisu bez znajomości składników albo montowanie samochodu na taśmie wyłącznie na podstawie instrukcji. Jeszcze parę lat temu, kiedy ktoś nie był pewny, czy zabieg jest dla danego pacjenta bezpieczny, zwykle się wycofywał. Teraz klienta chce się zdobyć za wszelką cenę i stąd częstość powikłań. Co ciekawe, takie podejście wynika często nie tylko z chęci zysku, ale kompletnej niewiedzy prowadzącej do nonszalancji. Bo jak ktoś nie ma wiedzy, to nie ma jak rzetelnie zakwalifikować pacjenta i wykonać bezpiecznie zabieg. Nie potrafi ocenić ryzyka. Przypomina mi to zachowanie mojego synka, gdy miał 4 lata: podjeżdżał rowerkiem do ulicy, unosił rączkę jak policjant i w jego główce taki gest oznaczał, że samochody muszą się zatrzymać, a on może wjechać na jezdnię. Kolejnym problemem jest namawianie pacjenta do kilku różnych zabiegów podczas jednej wizyty. Tymczasem nie wszystko można robić jednocześnie!

Rynek medycyny estetycznej to jedna z branż, które w pandemii ucierpiały najbardziej. Wiele gabinetów czasowo zamykano, niektóre nie przetrwały. Teoretycznie liczba powikłań powinna się więc zmniejszyć, ale stało się inaczej

Jakie bywają różnice w cenie?

Różnica w cenie lasera tego samego typu a różnej jakości czasami potrafi być dziesięciokrotna! I to nie jest tak, że ten najdroższy ma najlepszy marketing i dlatego tyle kosztuje. Cena zwykle odpowiada jakości. Na polskim rynku jest ponad 80 rodzajów kwasu hialuronowego i znowu różnica między najtańszym a najdroższym preparatem to jakieś 5–6 razy! Gorzej, gdy pacjenci się na to „łapią” i myślą: tutaj mam usta za tyle, tam zrobię sobie inny zabieg za pół ceny itp. Osoby niekompetentne próbują wmówić pacjentom, że medycyna estetyczna jest miła, prosta, przyjemna i – co najważniejsze – superbezpieczna, nic nie można popsuć. I że zabiegi zawsze są odwracalne, a wszystko, co ewentualnie pójdzie nie tak, można naprawić, tak jak z daniem w restauracji: w ostateczności będziemy mieć niestrawność czy biegunkę przez kilka godzin. Słyszałem wręcz opinię, że medycyna estetyczna jest bezpieczniejsza niż kosmetologia!

Kiedyś zadzwoniła do mnie znajoma, która dostała zaproszenie na skorzystanie z lasera. Chciała się mnie poradzić, czy powinna tam pójść. Powiedziałem jej, żeby zapytała, jaki jest to laser. Zapytała. Okazało się, że ablacyjny, czyli mocno inwazyjny. Odparłem, że w porządku, poradziłem jednak znajomej, by zapytała jeszcze, kto wykona zabieg. Gdy zaczęła wypytywać, usłyszała: „a co się pani przejmuje, przecież to tylko laser”. Takie swobodne podejście do zabiegów medycyny estetycznej jest teraz bardzo promowane. Tymczasem większość zabiegów jest inwazyjnych.

Nie jest to wszystko prawnie uregulowane?

Życie za tym nie nadążyło. Większość urządzeń i preparatów stosowanych w medycynie estetycznej to wyroby medyczne. Wymogi i standardy regulacyjne co do wyrobów medycznych są mało wymagające, dopiero teraz wdrażane są odpowiednich przepisy. Teoretycznie producent wytwarzający urządzenia czy np. kwas hialuronowy do gabinetów estetycznych powinien mieć odpowiedni certyfikat jakości, ale taki certyfikat jest wydawany raz na kilka lat, a co się dzieje pomiędzy – nie jest to w praktyce monitorowane. Najbardziej przerażające jest jednak to, że bardzo często nikt nie ponosi odpowiedzialności za źle wykonany zabieg. Jakiś czas temu wypowiadałem się jako ekspert w materiale telewizyjnym o powikłaniach. Bohaterka reportażu parę lat temu miała źle przeprowadzony zabieg. Telewizja chciała porozmawiać z kobietą, która go wykonała. Okazało się, że pracuje już w innym gabinecie, swoją drogą w ekskluzywnym budynku. Reporterzy poszli tam z kamerą i powiedzieli, że chcieliby porozmawiać. Usłyszeli, że nie ma problemu, tylko mieli wrócić za pół godziny, bo ta kobieta miała akurat pacjentkę. Kiedy wrócili, okazało się, że drzwi są zamknięte, a szyldy zdjęte. W ciągu pół godziny gabinet zniknął.

Medycyna estetyczna

Słyszałam o robieniu sobie różnych zabiegów w gronie znajomych na tzw. domówkach.

Tak. Modne są też mobilne gabinety – niektórzy „eksperci” jeżdżą po Polsce i potem pacjent nawet nie wie, kto robił mu dany zabieg! Zatem znowu nikt za nic nie ponosi odpowiedzialności. Biznes to biznes, nie ma skrupułów. Mało tego. Nie dość, że na rynku są podróbki preparatów, to jeszcze bywają też podróbki certyfikatów. To wszystko tłumaczy różnicę w cenie. Chciałabym w tym miejscu zauważyć jedną ważną rzecz. Praktycznie nie ma problemów z jednym tylko produktem.

Jakim?

Toksyną botulinową, czyli botoksem. Dlaczego? Bo to jest lek, produkcja i obrót nim podlegają ścisłym regulacjom oraz kontrolom. Zgodnie z prawem podać go może tylko lekarz, nie kosmetyczka czy osoba po kursie. Natomiast przy kwasie hialuronowym, laserze czy HIFU, które jest urządzeniem liftingującym wykorzystującym ultradźwięki, prawnie nie ma do końca jasnych wytycznych. Ale to przekłada się na to, że po botoksie powikłania właściwie nie występują – albo bardzo rzadko. Oczywiście żaden lekarz nie powie, że medycyna estetyczna jest w 100 proc. bezpieczna, bo nie jest, jak żadna gałąź medycyny, mówimy jednak o powikłaniach, które nie miały prawa się zdarzyć, a których jest ogromna ilość. Z mojego doświadczenia i statystyki wynika, że 90 proc. powikłań po zabiegach estetycznych ma miejsce, gdy zabieg przeprowadzała osoba niebędąca lekarzem.

Jaki był najbardziej ekstremalny przypadek powikłań, z jakim pan się zetknął?

Ekstremalne powikłanie, które do mnie dotarło i nie dało się go niestety skorygować, było takie, że pacjentka utraciła wzrok w jednym oku.

Co to był za zabieg?!

Wypełnienie twarzy kwasem hialuronowym przez osobę niebędącą lekarzem. Pacjentka zignorowała symptomy powikłań, osoba wykonująca zabieg również; pacjentka czekała zbyt długo, a gdy zgłosiła się po pomoc, było już za późno.

Robienie sobie zabiegów w mobilnych gabinetach czy w domu, na „domówkach”, jest po prostu nieodpowiedzialne. Przecież raczej nikt nie kupiłby mięsa ze straganu, który się pojawił nagle na chodniku, z brudnym stołem, słońcem świecącym na mięso, kurzem i pyłem nanoszonym przez wiatr oraz z muchami

Wcześniej wspomniał pan o pacjentce z rozwijającą się martwicą na czole po zastosowaniu wypełniacza.

Tak. Niestety przypadki martwicy jako powikłania po zabiegu estetycznym miewam ostatnio regularnie. Kiedyś zdarzało się to raz na 2 lata, a ostatnio miałem aż 4 takie przypadki przez 2 miesiące. To jest szokujące i przerażające. Czasem uda się szybko zareagować i szkoda okazuje się niewielka, a czasem powstaje potężna blizna lub jeszcze większy uszczerbek na zdrowiu. Dlatego podkreślam, że kwas hialuronowy to nie jest zabawka. Przyjmowałem pacjentki po mezoterapii wykonanej w innym gabinecie, które na biuście miały guzki po każdym wkłuciu i te guzki nie znikały przez rok. Pamiętam też pacjentkę, której po podaniu kwasu zrobił się potężny ropień – usunąłem jej 2–3 ml rop. Teraz gdy mam dzień, że nie dostanę maila z prośbą o pomoc przy powikłaniu, to jestem zdziwiony.

Nie każdą szkodę udaje się naprawić?

Niestety nie. Pacjenci muszą mieć świadomość, że w przypadku niewłaściwie wykonanego zabiegu czy słabej jakości preparatu powikłania nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Korygowanie nie jest proste. Nie wspominając o tym, ile stresu kosztuje pacjentów walka z powikłaniami. Często trzeba przyjmować bardzo silne leki, poświęcić czas na leczenie, a koszty korygowania często przewyższają cenę okazyjnego zabiegu. Przyznam jednak, że wciąż zaskakuje mnie postawa pacjentów, którzy idą w podejrzanie miejsca i wierzą w superokazje albo nie wiedzą nawet, kto zrobił im zabieg! Bo gdy coś pójdzie nie tak, to pacjentowi ciężko będzie cokolwiek wyegzekwować. W 2018 roku na swojej stronie pisałem o liftingu metodą HIFU. Wiele osób uważa go za cudowny zabieg dający rewelacyjny efekty, niestety HIFU może powodować szereg powikłań. To zabieg inwazyjny, który jeśli zostanie źle wykonany, może dawać odwrotny efekt, tzn. spowodować, że skóra twarzy zamiast zostać uniesiona, opadnie.

Co po wykonanym zabiegu estetycznym powinno nas zaniepokoić i kiedy należy zareagować?

Jeśli COKOLWIEK nas zaniepokoi, poczujemy po zabiegu, że coś jest nie tak, powinniśmy zareagować natychmiast! Tylko przestrzegam: w 99 proc. przypadków nie należy wracać do tego samego miejsca, w którym wykonano zabieg w okazyjnej cenie, bo tam można usłyszeć, że tak ma być, wszystko z czasem się zagoi, proszę rozmasować obrzęk i poczekać tydzień lub dwa itd. Wynika to z kilku rzeczy. Przede wszystkim z braku wiedzy, narzędzi i doświadczenia ogólnomedycznego, żeby rozpoznać rozwijające się powikłanie. Ale też niekompetentna osoba wykonująca zabieg nie ma jak zaproponować leczenia: nie jest lekarzem, nie zna się na leczeniu, nie ma prawa wystawić recepty. Oczywiście po niektórych zabiegach np. obrzęk jest czymś normalnym, ale nie po wszystkich i nie każdego rodzaju obrzęk. Zaufany lekarz nas o tym uprzedzi. I pamiętajmy, że czas naprawdę jest najważniejszy. Jeśli ktoś podczas źle wykonanego zabiegu zatka kwasem hialuronowym naczynie, a my zareagujemy w ciągu doby czy dwóch, to oprócz silnego pieczenia, dyskomfortu oraz zaczerwienienia i wdrożenia agresywnego leczenia ogólnomedycznego, z reguły udaje się to rozwiązać bez trwałych śladów w postaci blizn. Ale jeśli poczekamy 3 dni, to sytuacja może zrobić się groźna. Nie należy się bać ani wstydzić! I chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz.

Jaką?

Robienie sobie zabiegów w mobilnych gabinetach czy w domu, na „domówkach”, jest po prostu nieodpowiedzialne. Przecież raczej nikt nie kupiłby mięsa ze straganu, który się pojawił nagle na chodniku, z brudnym stołem, słońcem świecącym na mięso, kurzem i pyłem nanoszonym przez wiatr oraz z muchami. Pamiętajmy wreszcie, że medycyna estetyczna to, jak wskazuje nazwa, MEDYCYNA. Od lekarzy wymagamy wiedzy i doświadczenia, samo ukończenie przez kogoś kursu, czasem jednodniowego, to trochę mało, prawda?


Dr Marek Wasiluk ‒ specjalista medycyny estetycznej. Jako pierwszy i jedyny Polak ukończył studia MSC in Aesthetic Medicine (studia magisterskie, medycyna estetyczna) w szkole Barts and The London School of Medicine and Dentistry na prestiżowym uniwersytecie Queen Mary University of London. Od 2009 r. profesjonalnie zajmuje się tematyką medycyny estetycznej. Autor eksperckiego bloga  www.marekwasiluk.pl i książki „Medycyna estetyczna bez tajemnic”. Pasjonat laseroterapii i nowoczesnych urządzeń estetycznych oraz nowoczesnych rozwiązań medycznych mających zastosowanie w medycynie estetycznej. Zwolennik skutecznych, ale naturalnych metod odmładzania, łączenia różnych metod w celu wydobywania synergii w zabiegach odmładzających twarz i ciało, holistycznie zajmujący się problematyką medycyny estetycznej. Ekspert w leczeniu powikłań po zabiegach medycyny estetycznej i kosmetologii.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.