Przejdź do treści

Maja Kotala: „Zaczęły znikać z zajęć. Dopiero później dowiedziałam się, że to przez okres”

Maja Kotala - projektantka mody, założycielka
Maja Kotala - założycielka programu edukacyjnego Sewing Together, którego celem jest pomoc kobietom w Afryce Wschodniej / Zdjęcie: Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Mówimy o milionach kobiet, które przez brak dostępu do środków higienicznych nie mogą chodzić do szkoły czy pracy. Wykorzystują liście, piasek, pióra, kawałki materacy. Dzielą się brudnymi podpaskami. Historie moich studentek obudziły we mnie silną potrzebę działania – mówi polska projektantka Maja Kotala, która walczy w Kenii z problemem ubóstwa menstruacyjnego. W kraju, gdzie podpaska jest luksusem, a edukacja przywilejem mężczyzn, Maja założyła szkołę dla dziewcząt Sewing Together, zorganizowała Rajd Wiktoria, przeszkoliła tysiące kobiet, by zapewnić im komfort i godną menstruację.

 

Marta Dragan: Studiowałaś projektowanie mody w Sydney, pracowałaś w Paryżu. Mogłabyś dziś tworzyć dla najlepszych domów mody, a ty postawiłaś na filantropię. Co o tym zadecydowało?

Maja Kotala: Od zawsze kierowałam się intuicją, to ona prowadziła mnie przez życie i pomagała podejmować decyzje w trudnych momentach. Problemy z wizą, rozstanie i upadek mojej marki skłoniły mnie do wyjazdu z Sydney. Kolejnym przystankiem była Francja, gdzie przez sześć lat pracowałam przy projektach modowych, kursując między Paryżem a Nowym Jorkiem. Żyłam życiem, które dla wielu mogło wyglądać jak spełnienie marzeń, ale w 2018 roku poczułam, że to już za mało. Brakowało mi głębszego sensu, czegoś więcej niż kolejny projekt, kolejny wyjazd, kolejna kampania. Ucieczką w takich momentach zawsze były podróże – zwiedziłam sporą część Azji, a potem w naturalny sposób skierowałam się ku Afryce. Nie chciałam jednak tam lecieć jako turystka.

Oczywistym krokiem wydawał mi się wolontariat, ale wiedziałam, że nie mam predyspozycji do pracy z dziećmi, nie wybuduję studni czy domu – czyli tego, co stereotypowo kojarzymy z pomocą w Afryce. Zaczęłam więc zastanawiać się, co ja mogę dać drugiemu człowiekowi, co będzie autentyczne i w pełni moje. Tak powstało Sewing Together – projekt, który na początku wcale nie skupiał się na projektowaniu ubrań, ale na dzieleniu się wieloletnią wiedzą z branży mody, by wspierać lokalne marki w Afryce Wschodniej.

Dziś, cztery lata później, mieszkasz w Kenii i działasz na rzecz lokalnej społeczności. Jak z twojej perspektywy wygląda obecnie poziom społecznej świadomości w zakresie edukacji seksualnej?

Menstruacja często postrzegana jest jako coś w pełni zależnego od Boga: „jeśli Bóg chce, to mamy okres, jeśli nie, to nie”. Nie istnieje świadomość biologicznego cyklu, jego powtarzalności. Dlatego nasze zajęcia edukacyjne zawsze zaczynamy od podstaw: jak działa ciało kobiety, co się dzieje z komórką jajową, jak wygląda cykl miesiączkowy. Staramy się to robić z ogromnym szacunkiem dla lokalnych wierzeń, nie podważając religii, ale pokazując, że owszem, Bóg daje nam ten dar, ale dał nam również ciało, które ma swoją biologię. To pozwala nam otworzyć przestrzeń na rozmowę bez konfrontacji, bez narażania się na odrzucenie lub nieporozumienia, które mogłyby naszą edukację zablokować.

Widzę powolne zmiany. Podczas zajęć w szkołach spora część dzieci wymienia już nazwy żeńskich narządów płciowych. I to ogromny krok naprzód! Mam poczucie, że tabu wokół edukacji seksualnej stopniowo się zmniejsza, choć wciąż potrzeba czasu, by nastąpiła prawdziwa kobieca rewolucja.

Kenia jest pod względem świadomości kobiecej jakieś 50 lat za Polską. Ale przecież jeśli spojrzymy na historie naszych matek czy babć, to bardzo przypominają one to, co dziś przeżywają kenijskie kobiety, więc te zmiany też zachodziły powoli. Cieszę się, że kobiety, zarówno tam, jak i w naszym kraju, wychodzą na ulice, mówią głośno „nie” przemocy, patriarchatowi, nierówności. Ale trzeba też uczciwie powiedzieć, że nie wszystkie kobiety chcą zmiany.

To znaczy?

Mam wrażenie, że są trzy grupy kobiet. Pierwsza – ta świadoma, która chce walczyć o zmianę i światło dla innych. Druga – również świadoma, ale akceptująca patriarchalny system, bo czuje się w nim bezpieczna, bo nie musi pracować, bo „tak jest łatwiej”. I trzecia – kobiety nieświadome, które nie wiedzą, że mają wybór. Z tą środkową grupą raczej nie wygramy, bo przekonania są zbyt głęboko zakorzenione, ale możemy działać wobec tej trzeciej: edukować, uświadamiać, pokazywać, że mają prawo wiedzieć i decydować. Na tym właśnie się skupiam. Wierzę, że kobiety mogą się wspierać, inspirować i uczyć nawzajem, i że ta zmiana – jeśli ma nadejść – musi dokonać się z szacunkiem, a nie siłą.

Czy lokalne samorządy próbują zmniejszyć skalę ubóstwa menstruacyjnego?

Rząd kenijski zaczyna mówić o ubóstwie menstruacyjnym, teoretycznie miały pojawić się darmowe środki higieniczne w szkołach, ale w praktyce to się nie wydarzyło. Zdarzają się symboliczne gesty – jak w zeszłym roku, gdy jedna z posłanek założyła biały garnitur i polała się czerwoną farbą, by zwrócić uwagę na problem. To było mocne i ważne.

Jest sporo organizacji pozarządowych, które działają w tym obszarze, ale mam wrażenie, że wciąż dominuje podejście „rozdawania”, a nie „uczenia”. Problemem jest też myślenie komercyjne, że lepiej sprzedać, niż pokazać, jak to zrobić. Dla mnie kluczowe jest to, by przekazywać wiedzę i umiejętności, a nie tylko gotowy produkt. Jednorazowa podpaska się skończy, nawet ta wielorazowa po pół roku regularnego używania przestaje spełniać swoją funkcję. Ale jeśli kobieta sama umie uszyć sobie kolejną, to wtedy mamy prawdziwą zmianę.

Kenijka w trakcie szycia podpaski wielorazowej

W trakcie trzeciego Rajdu Wiktoria udało się przeszkolić ponad 1000 kobiet w szyciu wielorazowych podpasek / Zdjęcie: Archiwum prywatne

Pamiętasz, kiedy zaiskrzyła w twojej głowie myśl, by zająć się tym problemem na poważnie?

Temat ubóstwa menstruacyjnego pojawił się równolegle do mojej głównej działalności Sewing Together – szkoły dla kobiet, które nie ukończyły edukacji. W Kenii to mężczyźni mają pierwszeństwo w dostępie do nauki, a edukacja na każdym szczeblu jest płatna, więc wiele dziewczynek przerywa naukę już w wieku 12-13 lat. Główną misją mojej szkoły jest danie kobietom narzędzi, by mogły być niezależne. Dlatego uczę je wszystkiego, co związane z branżą mody – od szycia, przez projektowanie, po biznes, marketing czy fotografię. Dzięki temu mogą zakładać własne firmy.

Zajęcia prowadzę od poniedziałku do piątku w dużym pokoju w moim domu w Mombasie. Z czasem zauważyłam, że wiele studentek regularnie, co miesiąc znika z zajęć. To był moment, kiedy zaczęłam się interesować tematem ubóstwa menstruacyjnego. Poznając historie moich studentek, zrozumiałam, jak złożony, powszechny i dramatyczny to problem.

Mówimy o milionach kobiet, które przez brak dostępu do środków higienicznych nie mogą chodzić do szkoły czy pracy. Wykorzystują liście, piasek, pióra, kawałki materacy, dzielą się brudnymi podpaskami. Niektóre są zmuszone wymieniać stosunki seksualne za paczkę podpasek. To mnie złamało.

A jakie były twoje osobiste doświadczenia?

Takim momentem zwrotnym był dla mnie powrót z Tanzanii, z gór Usambara. Dostałam wtedy okresu i nie miałam nic, czym mogłabym się zabezpieczyć. Użyłam skarpetek, żeby zatamować krwawienie. I wtedy olśniło mnie, że przecież tutaj wiele osób nie ma nawet skarpetek, więc, jak sobie radzą w takich sytuacjach… Toalety, a często ich całkowity brak, nie sprzyjają temu, by w higieniczny sposób wymienić tampon, podpaskę czy oczyścić kubeczek menstruacyjny. Ale nawet wtedy, taka podpaska jest lepszym rozwiązaniem niż liście, piasek czy kawałki starej szmaty. Nie da się wygrać wszystkiego naraz, ale jeśli możemy poprawić choć trochę komfort i godność kobiet, to warto próbować. Zaczęłyśmy więc szyć podpaski wielorazowego użytku z resztek tkanin z naszych kolekcji albo z materiałów przekazanych nam przez polskie marki. Skala problemu nas jednak przerosła.

Historie, które usłyszałam, cały czas wybrzmiewają w mojej głowie i budzą we mnie silną potrzebę robienia więcej, szczególnie gdy uświadamiam sobie, że równolegle z ubóstwem menstruacyjnym są wczesne małżeństwa, obrzezanie kobiet

I jak rozumiem, tak zrodził się pomysł na „Rajd Wiktoria” – drugi projekt, dzięki któremu walczysz z ubóstwem menstruacyjnym. Jak taki rajd wygląda?

Rajd Wiktoria to podróż, podczas której zakładamy i wyposażamy mini szwalnie. Jego najważniejszą misją jest przywrócenie kobietom godności podczas menstruacji, dlatego nie tylko dostarczamy im podpaski, ale uczymy je, jak te produkty szyć ręcznie i na maszynie. Chodzi o to, by dać im „wędkę”, nie tylko „rybę”.

Pierwszy rajd odbył się wokół Jeziora Wiktorii – przez Kenię, Ugandę, Rwandę i Tanzanię, stąd jego nazwa, ale Wiktoria to też symbol zwycięstwa i kobiecości. Druga edycja rajdu objęła Kenię, Tanzanię, Malawi i Mozambik. W tym roku naszym celem była północna Kenia – skupiłyśmy się tylko na tym regionie, bo jest wyjątkowo trudny i wymagał od nas więcej czasu, zaangażowania i zdrowia. Nie było łatwo, ale wiem, że było warto. W trak­cie 30-­dnio­wej po­dró­ży, której partnerem była organizacja Haart Kenya, prze­je­cha­łyśmy po­nad 3000 km, za­kła­da­jąc aż 9 mi­ni szwal­ni i szko­ląc po­nad 1000 ko­biet w szy­ciu wie­lo­ra­zowych pod­pa­sek.

Jak wymagająca była to wyprawa dla ciebie i innych uczestniczek?

Dla moich wolontariuszek to było głównie obciążenie fizyczne. Warunki, w których spałyśmy czy jedzenie, które spożywałyśmy, nie sprzyjały zdrowemu trybowi życia. Ja dodatkowo czułam ogromną odpowiedzialność za całą grupę i za kobiety, które poznałyśmy. Każda z nich to opowieść o sile, walce o godność i marzenia. Historie, które usłyszałam, cały czas wybrzmiewają w mojej głowie i budzą we mnie silną potrzebę robienia więcej, szczególnie gdy uświadamiam sobie, że równolegle z ubóstwem menstruacyjnym są wczesne małżeństwa, obrzezanie kobiet… To wszystko jest silnie związane z menstruacją. Obrzezanie często odbywa się po pierwszej miesiączce.

Dajesz sobie przestrzeń na własne słabości?

Po rajdach zwykle przychodzi czas na wewnętrzne porządkowanie wszystkiego, na szukanie terapeuty, który zrozumie nie tylko moje emocje, ale też obie kultury. Bo nie wszystko wygląda tak samo z zewnątrz, jak od środka. Nie wszystko można oceniać przez pryzmat białego człowieka w Afryce.

Mam tendencję do wypierania własnych emocji i często umniejszam też swoje sukcesy, bo wiem, jak wielka jest skala potrzeb. To bywa bardzo przytłaczające. Dlatego cieszę się na naszą imprezkę menstruacyjną „Po nitce do głosu”, która zawsze jest świetną okazją do podsumowania i celebrowania naszych działań. Wydarzenie odbywa się przy okazji Światowego Dnia Higieny Menstruacyjnej. To dla nas pretekst, by jeszcze głośniej mówić o menstruacji, o higienie i problemach kobiet, szczególnie w Afryce Wschodniej.

Jak co roku, 28 maja, tuż przed przyjściem gości, pewnie stanę pośrodku sali, łzy napłyną mi do oczu i po raz pierwszy od miesięcy poczuję, że mogę odetchnąć. To ten moment, kiedy na chwilę mogę przestać biec i po prostu cieszyć się tym, co udało się wspólnie osiągnąć.

Kenijskie dziewczynki uczą się szyć w szkole Sewing Together

Kenijskie uczennice w trakcie zajęć w szkole Sewing Together w Mombasie / Zdjęcie: Archiwum prywatne Mai Kotali

To już piąta edycja imprezki menstruacyjnej. Co zmieniło się na przestrzeni lat?

To wydarzenie z roku na rok rośnie razem z nami, z naszym doświadczeniem i odwagą. Pięć lat temu to był po prostu piknik – dwa koce, jeden wieszak z ubraniami z projektu Sewing Together, trzy manekiny i ciastka kupione po drodze. Ale już wtedy była w nas potrzeba, by to pokazać, by celebrować, by podziękować naszym sponsorom za wspólne działania. Co roku dołączają do nas niezwykłe osoby i firmy, wspierając nas produktowo, medialnie, logistycznie.

W tym roku nasze spotkanie odbędzie się w Studio Up, które udostępniło nam swoją przestrzeń niemal za darmo. I ten piękny gest właśnie pokazuje, że każdy może pomagać na swój sposób. Nie trzeba jechać do Afryki, brać udziału w rajdzie. Można, będąc tu, w Polsce, oddać cząstkę siebie – swojej wiedzy, czasu, przestrzeni, możliwości – drugiemu człowiekowi.

Jak ta droga zmieniła cię jako kobietę? Jak dbasz o swój dobrostan psychiczny?

Muszę szczerze przyznać, że mam 34 lata i dopiero teraz naprawdę uczę się, jak dbać o siebie. Dopiero niedawno zaczęłam dostrzegać, jak bardzo gdzieś po drodze umyka mi moje własne życie. Musiałam zmierzyć się z wieloma prywatnymi problemami, a kolejne zdrowotne wciąż przede mną. Nie są one bezpośrednio związane z rajdami czy Afryką, ale z moim własnym organizmem, który wysyła mi sygnały, że czas się zatrzymać i pomyśleć też o siebie.

Mam w sobie ogromną potrzebę dawania, działania, wspierania, bycia w ruchu, ale coraz wyraźniej dostrzegam, że muszę zacząć wyznaczać granice – nie po to, by robić mniej, ale by móc angażować się mądrzej i dłużej. To mój pierwszy powrót do Polski, kiedy naprawdę świadomie postanowiłam zadbać o siebie. Dołączyłam do tzw. „klubu 5 rano” – zaczynam dzień w pozytywny sposób, w ciszy, z intencją, z uważnością na siebie. Dużo czytam, inwestuję w sport i szeroko pojęty wellbeing. Dla niektórych to może brzmieć abstrakcyjnie, ale ja tak naprawdę nigdy nie nakładałam kremu na twarz. Nie dlatego, że czułam się niezniszczalna, tylko po prostu nie uznawałam, że mam prawo zająć się sobą. Teraz uczę się na nowo swojej kobiecości. I chociaż wciąż robię to trochę pod pretekstem bycia silną i potrzebną, to wiem, że szanowanie własnych potrzeb jest konieczne.

Jakie emocje towarzyszą ci na co dzień? Częściej jest to wdzięczność czy bezsilność?

Kenia to dla mnie duża lekcja cierpliwości, empatii i pokory. Spotykam kobiety, które nie mają praktycznie nic, wstają o świcie, niosą wodę, opiekują się dziećmi, zajmują się domem i mężem, bo często nie mają innego wyboru. A mimo to mają w sobie ogromną radość. Patrząc na nie, uświadamiam sobie, jak proste i uprzywilejowane jest moje życie w porównaniu do ich codzienności. W chwilach własnych trudności mam w głowie jedną zasadę: jeśli nie możesz zmienić sytuacji, zmień sposób, w jaki o niej myślisz i działaj dalej.

Jakkolwiek ciężko może brzmieć to, co mówię, kiedy relacjonuję sytuację w Afryce, to ja jestem tam naprawdę szczęśliwa. Każdego wieczoru kładę się spać z poczuciem spełnienia, z uśmiechem na twarzy. W Kenii przede wszystkim czuję się wolna. Nawet zwykły spacer po plaży, bo mieszkam nad oceanem, działa na mnie kojąco i daje mi poczucie uziemienia, takiego naturalnego zakotwiczenia w świecie. To bardzo uzdrawiające. Mam też wokół siebie niesamowitą grupę kobiet, które swoją ciężką pracą, dobrocią i sercem, przypominają mi, że naprawdę warto robić to, co robimy.

Czy wyobrażasz sobie moment, w którym twoja praca przestanie być potrzebna?

Bardzo bym chciała, ale realnie wiem, że to perspektywa raczej bardzo długoterminowa. Przez cztery lata przeszkoliliśmy około 3,5 tysiąca kobiet. A rajd odbywa się tylko raz w roku! Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby takich rajdów było więcej, gdyby więcej ludzi się zaangażowało… Skala mogłaby się naprawdę zmienić.

Mam bardzo konkretny plan – chcę dotrzeć do kenijskiego Ministerstwa Edukacji i zaproponować modyfikację programu zajęć „home science”, które dziś uczą głównie jak być „idealną panią domu, a mogłyby doskonalić umiejętność szycia wielorazowych podpasek. To byłby realny, systemowy krok ku zmianie.

W przyszłym roku mam już dwa pomysły na kolejne edycje rajdu. A moim wielkim marzeniem jest zorganizowanie w 2030 roku sześciomiesięcznej podróży wokół całej Afryki i odwiedzenie wszystkich miejsc, które udało się do tej pory zbudować i wesprzeć. Plany są, potrzebne jeszcze siły i fundusze.

Jak można wesprzeć twoje działania?

Jeśli ktoś wierzy w to, co robię, najprostszym sposobem wsparcia jest dołączenie do naszej zrzutki. Można ustawić cykliczną darowiznę – symboliczne 10 zł miesięcznie to naprawdę realna pomoc. Te pieniądze przeznaczam na szycie podpasek lub zakup materiałów na miejscu, wspierając jednocześnie lokalny rynek.

Można też kupić „księżycową” koszulkę – cały dochód z niej przeznaczony jest na walkę z ubóstwem menstruacyjnym. Albo coś z naszej kolorowej kolekcji inspirowanej Afryką – wtedy symbolicznie ma się cząstkę naszej historii w swojej szafie. A jeśli ktoś chciałby zaangażować się bardziej – może do mnie napisać przez stronę mkotala.com. Na miejscu w Mombasie każdy może dołożyć swoją cegiełkę: poprowadzić zajęcia z biznesu, marketingu, szycia, fotografii, cokolwiek, co może stać się dla kobiet narzędziem zmiany. Dlatego zamiast pytania: „Chciałbym przyjechać – co mogę zrobić?”, lepsze będą konkretne propozycje inicjatyw. Pomoc powinna wypływać z serca i być zgodna z tym, co naprawdę chcemy dać, wtedy przynosi najwięcej dobra.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?