Przejdź do treści

Natalia Gołyska: „Na SOR-ze mówili: 'przecież to tylko migrena’. A ja przez tydzień leżałam w zaciemnionym pokoju i nie mogłam funkcjonować”

Natalia Gołyska / archiwum prywatne
Natalia Gołyska / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Potrafiłam mieć 25 migren miesięcznie. 2 opakowania leków przeciwbólowych zużywałam w niecały miesiąc. Nie pracowałam, byłam cały czas na zwolnieniu lekarskim. Nawet zastrzyki, które dostawałam na SOR-ze, nie pomagały. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, zmienić – mówi Natalia Gołyska, dietetyczka z migreną i od migreny, która z chorobą żyje od 10 lat.

 

Anna Korytowska: Kiedy zaczęłaś chorować na migrenę?

Natalia Gołyska: Będąc nastolatką, chorowałam na zaburzenia odżywiania, one szły w kierunku bulimicznym. Byłam przeciążona dietami i treningami. Któregoś dnia poszłam na bardzo intensywny trening zupełnie na czczo. Kiedy wróciłam, zaczęłam mieć coś, co profesjonalnie nazywa się teichopsje. Oczywiście wtedy nie miałam świadomości, co się ze mną dzieje. To są zaburzenia wzrokowe w przebiegu migreny. Widziałam mroczki i zygzaki. Spanikowałam, bo nie wiedziałam, co się dzieje. Położyłam się spać, ale po pół godziny obudziłam się z tak silnym bólem, że nie mogłam otworzyć oczu. Miałam wrażenie, że rozsadza mi gałki oczne. Wtedy przewieziono mnie do szpitala.

Diagnoza padła od razu?

Najpierw podejrzewali udar albo guz. Od razu zrobili mi tomografię, ale nic nie wykazała. Zostałam tydzień na diagnostykę. Stwierdzili, że to migrena, bo zgadzały się wszystkie objawy, a więc między innymi pulsujący ból z gałki ocznej i aura. Miałam wtedy 16 lat.

Czym jest aura?

Aura to objawy neurologiczne przed napadem migreny. Ona nie pojawia się zawsze i u każdego może występować zupełnie inaczej. Jedni będą mieli teichopsje, czyli zaburzenia wzroku tak jak ja. U innych pojawią się mdłości i zawroty głowy.

Co się działo po diagnozie?

Żyłam po prostu z migreną. Raz było gorzej, raz lepiej. Miałam nawet okresy remisji. Przyjmowałam zwykłe leki przeciwbólowe na bazie paracetamolu.

Były skuteczne?

Nie do końca. Jak przychodziła migrena, to potrafiła trwać nawet tydzień. I była tak silna, że byłam praktycznie zupełnie wyłączona z życia. Po kilku dniach trafiałam na SOR. Podawano mi kroplówki, które i tak nie były bardzo skuteczne. Migrena przechodziła po mniej więcej tygodniu.

Jak to na ciebie wpływało?

Zmieniło całkowicie moje funkcjonowanie. Byłam pilną uczennicą, a tu nagle nie przychodziłam do szkoły przez tydzień. Byłam wyjęta z życia. Przez wiele lat stosowałam mechanizm wyparcia. Mówiłam sobie, że to na pewno kiedyś przejdzie, że nie mogę wiecznie na to chorować. Buntowałam się. Dopiero będąc starsza, zrozumiałam, że nie mogę cały czas siłować się z chorobą i robić jej na złość. Że muszę zadbać o siebie.

Kobieta poddaje się zabiegowi akupuntury

Co się wtedy działo w twoim życiu?

Poszłam na psychoterapię, którą bardzo polecam wszystkim chorującym przewlekle. To na spotkaniach w gabinecie nauczyłam się akceptować migrenę. Zrozumiałam, że nie mogę z nią walczyć, tylko nauczyć się żyć. Ona jest nieuleczalna. Dopiero kiedy zaakceptowałam ten fakt, to dużo zmieniło się w moim podejściu.

Co konkretnie?

W migrenie często jest tak, że szukamy jednej przyczyny. Ja na migrenę mówię nadwrażliwa głowa. Bardzo łatwo porównać ją do zespołu jelita drażliwego. Notabene mnóstwo osób z migreną choruje na zespół jelita drażliwego. Ale mechanizmy obie choroby mają podobne – choroba pojawia się przy nagłej zmianie pogody albo kiedy się zestresujemy. Głowa przyjmuje dużo czynników z zewnątrz. Nawet jeśli znajdziemy przyczynę, a więc dowiemy się, że szkodzi nam coś konkretnego, to eliminując ten czynnik, inne mogą powodować jej nasilenia. Zachęcam, żeby do problemu migreny podejść holistycznie, całościowo. Unikanie stresu, odpoczynek i sen. Na tych trzech aspektach warto się skupić.

A to wcale nie jest takie proste.

Niektórzy lekarze mówią: proszę się nie stresować. A przecież nie wypiszemy się z życia, które jest dosyć stresujące. Ja mówię inaczej. Nie unikajmy stresu, a nauczymy się życia z nim. Warto zadbać o sen i odpoczynek. Imprezy do 4 rano dla osób z migreną nie są najlepszą opcją. Ale świetną jest na przykład picie dużej ilości wody w ciągu dnia.

I to są zmiany, które wprowadziłaś?

Dokładnie. Dodatkowo unikam wyjazdów w wysokie góry. Duży wysiłek może powodować migreny. Zamiast bardzo intensywnych i wyczerpujących tras, wybieram te łagodne. Kiedyś mogłam mnóstwo godzin prowadzić samochód, teraz unikam długich tras, bo głowa bardzo się podczas nich męczy.

Po wprowadzeniu zmian stwierdziłaś, że swoje sposoby chcesz przekazywać innym?

Moja decyzja poprzedzona była traumą. Cztery lata temu miałam wypadek, w którym doznałam urazu głowy. Od tamtej pory migreny się nasiliły. Potrafiłam mieć 25 migren miesięcznie. 2 opakowania leków przeciwbólowych zużywałam w niecały miesiąc. Nie pracowałam, byłam cały czas na zwolnieniu lekarskim. Nawet zastrzyki, które dostawałam na SOR-ze, nie pomagały. Poszłam do neurologa, dostałam bardzo silne leki neurologiczne, po których czułam się fatalnie. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, zmienić. Akurat tak się złożyło, że musiałam napisać wtedy pracę magisterską na studiach. Stwierdziłam, że skupię się na temacie, który mnie dotyczy. Wybrałam zagadnienie dietoterapii migreny.

Czego dowiedziałaś się podczas pisania pracy?

Przeprowadziłam ankiety wśród ponad 900 pacjentów z migrenami. Zauważyłam, że osoby z migreną bywają na tyle zdesperowane, że pomocy szukają wszędzie. Sama byłam taką osobą. Stwierdziłam, że skoro pomoc jest potrzebna, to trzeba ją przekazać. Ale w formie, która nie okaże się szkodliwa dla pacjenta. Chciałam dać klarowny sposób.

Badania mówią, że nie ma jednego modelu żywieniowego, który sprawdziłby się u każdej osoby. Jednak z tych dostępnych można wskazać produkty, które mogą przyczyniać się do powstawania migren. Wszystkie sprawdziłam na sobie. Dieta powinna być przeciwzapalna, bo stan zapalny może być generowany przez stres. W żywności do nasilenia migren mogą przyczynić się takie składniki, jak słodziki, azotyny, glutaminian sodu. Ale wyzwalaczami napadów migrenowych w żywności u największej liczby osób są aminy biogenne, takie jak tyramina i histamina. Diety z ich ograniczeniem sprawdzają się bardzo dobrze. Skupmy się na histaminie. To, co obserwuje się u osób z migreną, to jej nietolerancja. Warto to zbadać. U mnie ten trop był dobry.

Migrena wpływa na całe życie. Ale może motywować do wprowadzenia zdrowych zmian. Nauczyłam się żyć z nią w zgodzie. Jak jest późno, mówię wszystkim, że idę do domu, żeby się wyspać. Nie piję alkoholu, bo wiem, że po jego wypiciu będę miała migrenę. Jak ktoś częstuje mnie drożdżowym ciastem, to dziękuję i odmawiam. Staram się tłumaczyć, że choruję

Na co wpływa nietolerancja histaminy?

Okazuje się, że jelita mają nierozerwalny związek z migreną i są w dużej mierze połączone z naszym układem nerwowym. Dlatego mówi się na nie drugi mózg – ponad 90 proc. serotoniny wytwarzane jest właśnie w jelitach. Przez to, że serotonina jest powiązana z migreną i u osób na nią chorujących często obserwujemy obniżony nastrój, warto zadbać o jelita. Druga sprawa jest taka, że w jelitach wytwarzany jest enzym DAO (diaminooksydaza), który odpowiedzialny jest za rozkład histaminy w organizmie. Jeśli nasze jelita nie pracują najlepiej, wytwarzamy za mało enzymu DAO, który powinien metabolizować histaminę, mamy więc zbyt wysokie stężenie histaminy w organizmie, a nadmiar może powodować migreny. Dlatego zaleca się wówczas wprowadzenie diety antyhistaminowej.

Ty taką wprowadziłaś?

Oczywiście. Z 25 migren miesięcznie, po wprowadzeniu zmian w stylu życia i diecie, zeszłam do 1-2 łagodnych migren miesięcznie, co jest dla mnie ogromną zmianą. U osób, które mają dużo migren, zmiana diety może okazać się zbawienna. Jednak warto pamiętać, że nie sama dieta ma wpływ na migreny. Może nic nie dać, jeśli będziemy się stresować albo nie będziemy się wysypiać.

A na czym polega dieta antyhistaminowa?

Musimy wyłączyć produkty z dużą zawartością histaminy. Trzy produkty, z których trzeba bezwzględnie zrezygnować, to kakao, drożdże i alkohol. Ale to nie wszystko. Na okres sześciu tygodni wyłączamy także produkty, które same histaminy dużo nie zawierają, jednak przyczyniają się do uwalniania histaminy w organizmie lub blokują jej rozkład. Takim produktem są między innymi pomidory. Wyłączamy herbatę czarną i zieloną. Z kawą jest różnie – mówi się, że rozpuszczalną należy wyłączyć, a świeżo mielona może być dobrze tolerowana. Banany, szpinak, wędliny, produkty fermentowane. Cola jest zakazana, tak samo niektóre orzechy. Z serami żółtymi i pleśniowymi także warto się pożegnać na sześć tygodni. Po tym okresie stopniowo włączamy po jednym produkcie do diety i obserwujemy, jak zachowa się nasz organizm. Pamiętajmy, że objawy niekoniecznie występują od razu po spożyciu. Mogą pojawić się dopiero kolejnego dnia. Dieta może prowadzić do niedoborów, dlatego kluczowy jest okres sześciu tygodni. Co jemy? Stawiamy na kasze, płatki owsiane, jaglane, wybrane owoce i warzywa, oleje roślinne, pieczywo bez drożdży, pasztety warzywne, ziemniaki, ryż. Da się te sześć tygodni przeżyć.

I rzeczywiście po tym okresie można zaobserwować zmianę?

O konkretne badania określające procentowo, ilu pacjentom z migrenami taka dieta pomogła, jest bardzo trudno, ale te dostępne mówią, że dieta wpływa nie tylko na częstotliwość, ale także na intensywność migren. Pokazuje, że zmniejszają się też objawy aury migrenowej – nudności i zawroty głowy. To też duża nadzieja.

A tej nadziei migrenowcy poszukują?

Jestem przerażona liczbą osób szukających wiadomości tam, gdzie nie powinny – magiczne suplementy, niekonwencjonalne masaże. Ale trudno się dziwić, szukają pomocy tam, gdzie mogą. Mam wrażenie, że w systemie opieki zdrowotnej jesteśmy trochę pomijani. Na SOR-ze mówili do mnie: przecież to tylko migrena. Tymczasem ja przez tydzień leżałam w zaciemnionym pokoju i nie mogłam funkcjonować. Migrena to nie tylko ból głowy, to jest choroba przewlekła.  Trzeba nauczyć się całej otoczki związanej z migreną.

A jak otoczenie osoby chorującej na migrenę powinno się zachowywać, żeby pomóc, a nie rozdrażnić?

Osób z migreną bardzo często dotyczy poczucie lęku. Boimy się, że napad nie przejdzie, że będzie trwał wiecznie. Wtedy czujemy się bardzo przytłoczeni i przerażeni. To, czego potrzebujemy, to wsparcie. Najlepiej zapytać nas wprost, czy czegoś chcemy. Są osoby, które wolą leżeć w samotności w ciemnym pomieszczeniu, są osoby, które potrzebują, żeby trzymać je za rękę. Warto zapytać. Nie narzucajmy propozycji i nie zarzucajmy nimi. Każdy dźwięk przy migrenie dosłownie nas boli i drażni. Choroba może obciążać nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Warto rozmawiać z bliskimi o swoim stanie zdrowia nie tylko podczas napadów.

Cztery lata temu miałam wypadek, w którym doznałam urazu głowy. Od tamtej pory migreny się nasiliły. Potrafiłam mieć 25 migren miesięcznie. 2 opakowania leków przeciwbólowych zużywałam w niecały miesiąc. Nie pracowałam, byłam cały czas na zwolnieniu lekarskim. Nawet zastrzyki, które dostawałam na SOR-ze, nie pomagały

Jak teraz wygląda twoje życie z migreną?

Migrena wpływa na całe życie. Ale może motywować do wprowadzenia zdrowych zmian. Nauczyłam się żyć z nią w zgodzie. Jak jest późno, mówię wszystkim, że idę do domu, żeby się wyspać. Nie piję alkoholu, bo wiem, że po jego wypiciu będę miała migrenę. Jak ktoś częstuje mnie drożdżowym ciastem, to dziękuję i odmawiam. Staram się tłumaczyć, że choruję. Uczęszczałam na psychoterapię, chodzę na fizjoterapię. Dbam o ciało, medytuję, rozciągam się. Pilnuję diety. Pomimo upływu czasu, kakao i drożdże wciąż nie przechodzą, więc po prostu ich nie spożywam. Staram się pracować ze stresem. Choruję też na zaburzenia lękowe, jak wiele osób z migreną, także bywa to wyzwaniem. Dbam o suplementację, przyjmuję magnez, koenzym Q10, probiotyki, kwasy omega-3, witaminy z grupy B, witaminę D. To składniki wykazujące pozytywne działanie w migrenie.

Przez lata wypracowałaś sobie swój sposób na migreny. Co w pierwszej kolejności powinna zrobić osoba, która usłyszy diagnozę?

Na początek umówmy się do lekarza specjalisty neurologa. Należy sprawdzić, czy to na pewno migrena. Ale warto zbadać krew (morfologię, żelazo, glukozę, tarczycę, witaminę B12, warto zbadać ciśnienie krwi) i prowadzić dzienniczek migren. To są dwie rzeczy, które warto mieć ze sobą na pierwszej wizycie. W dzienniczku piszemy, kiedy wystąpiła migrena, jakie leki wzięliśmy, co jedliśmy danego dnia. Warto uwzględnić też stan psychiczny i poziom wyspania.

 

Natalia Gołyska, psychodietetyczka. Koordynatorka kampanii prozdrowotnej, autorka artykułów żywieniowych i e-booków, prelegentka. Specjalizuje się w dietach roślinnych oraz dietoterapii migreny. Sama od 10 lat choruje na migrenę. Propagatorka podejścia holistycznego do pacjenta. Szczególnie interesuje się wpływem diety i stresu na występowanie napadów migreny.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?