Przejdź do treści

Prof. Bolesław Samoliński: Pandemia jest jak rozpędzony pociąg. On nie stanie nagle w miejscu. A jeżeli dorzuciliśmy paliwa, to hamowanie będzie bardzo trudne

prof. dr hab. Bolesław Samoliński - foto Agencja Deva
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Uważam, że minister edukacji powinien ponieść karę za to, do czego doprowadził. Oczywiście nikt tego w 100 proc. nie udowodni. Podejrzenie epidemiologiczne jest tutaj jednak wysoce prawdopodobne” – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie prof. dr hab. n. med. Bolesław Samoliński, specjalista zdrowia publicznego. Co jeszcze specjalista uważa na temat pandemii? I co każdy z nas może zrobić, by zminimalizować ryzyko zakażenia? 

Magdalena Bury, Hello Zdrowie: Koronawirus nie odpuszcza. Co każdy z nas powinien robić, by się nie zarazić?

Prof. dr hab. n. med. Bolesław Samoliński, specjalista zdrowia publicznego, alergolog, otorynolaryngolog: Mamy badania czarno na białym. Mówię o tych opublikowanych w jednym z najlepszych medycznych pism na świecie – „The Lancet”, które jest szanowane przez wszystkich lekarzy. Badania pokazują, że mniej więcej pięciokrotnie zmniejsza się ryzyko zakażenia, jeżeli nosimy maseczkę, trzymamy odległość oraz, gdy chronimy oczy.

Ta pięciokrotna różnica jest rozpatrywana dla każdej z tych metod indywidualnie. Jeżeli natomiast łączymy wszystkie trzy metody, wówczas nasza ochrona rośnie, a ryzyko zakażenia zmniejsza się. Dodatkowo powinniśmy oczywiście myć ręce, bądź dodatkowo je odkażać.

Drugim niezwykle ważnym elementem są wyniki kolejnych badań, które pokazywały, na ile ryzyko zakażenia koronawirusem występuje w pomieszczeniu zamkniętym, a na ile na świeżym powietrzu. W drugim przykładzie to ryzyko zakażenia jest zminimalizowane. Co to dla nas oznacza? Wietrzmy pomieszczenia, a gdy się spotykamy, to na dworze.

A co z lotami samolotem?

Opublikowano duże badania IATA, czyli Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych, by wyjaśnić ryzyko zakażenia podczas podróży samolotem. Nie mówię tutaj o lotniskach czy o transporcie do samolotu za pomocą autobusu, ale o samym samolocie. Zakażenie stwierdzono, w oparciu o szczegółowe badania epidemiologiczne, tylko u 1 osoby na 350 tys. pasażerów.

Jak to możliwe?

Gdy w 2004 roku pojawił się SARS, we wszystkich samolotach wprowadzono filtry powietrza, wymianę powietrza w trakcie lotu oraz dodatkowo – nawiew pionowy. Powoduje on, że ograniczamy kontakt z powietrzem osoby siedzącej obok. Czyli mamy opływ powietrza przez nas nabierany przez sieć filtrów HEPA nieprzepuszczających wirusów. Do tego co godzinę mamy całkowitą wymianę powietrza na pokładzie samolotu.

To pokazuje, jak duże znaczenie ma to, jakim powietrzem oddychamy, jak ono różni się w zależności od otoczenia, w którym się znajdujemy.

Jak możemy minimalizować nasz kontakt z wirusami?

Nie mam na to dowodów, jedynie literaturę i własne przemyślenia, ale chciałbym się tym podzielić. Opowiem jak ja, jako lekarz, funkcjonuję, żeby zminimalizować ryzyko zakażenia od pacjenta i odwrotnie, gdyby się zdarzyło tak, że ja lub personel współpracujący ze mną się zarazimy.

Po pierwsze, postawiliśmy w przychodni plexi pomiędzy lekarzem a pacjentem oraz między recepcją a pacjentem, który przychodzi. Po drugie – pacjent na terenie poradni nosi maskę, sterylizuje ręce i wypełnia ankietę, gdzie podpisuje się pod tym, że nie ma żadnych typowych objawów, które mogłyby siać wirusa. Warto dodać, że nasze działania są dopasowane do poradni, w której pracuję, czyli alergologicznej.

Mam też dwa uchylone okna w gabinecie: jedno jest po stronie pacjenta, tam za plexi. Drugie okno jest uchylone po mojej stronie. Dodatkowo w okno wstawiam wyciąg, wystarczy zwykły wiatrak, z którego korzystamy latem, gdy chcemy się ochłodzić. Kieruję go na zewnątrz, by powietrze było wyciągane z pomieszczenia. W ten sposób minimalizuję ilość aerozolu, który mógłby dotrzeć do mnie ze strony pacjenta i rozrzedzam to powietrze powietrzem zewnętrznym, czyli dokonuję jego stałej wymiany. To jest jeden z ważniejszych elementów.

Dzięki tym zasadom ryzyko zarażenia się jest zminimalizowane. I tego wszystkiego życzę innym.

Te zasady można zastosować praktycznie wszędzie…

W urzędach czy zakładach pracy. Moglibyśmy nauczyć się żyć z koronawirusem, minimalizując ryzyko gwałtownego rozwoju epidemii, czyli tego, co teraz obserwujemy.

Mogliśmy je wprowadzić w stosownym momencie, po pierwszych miesiącach budowania naszej wiedzy o koronawirusie i naszych doświadczeń. Ten moment został zmarnowany i takiej instrukcji nikt z nas nie znajdzie. Nie ma instrukcji, jak organizować miejsce pracy czy wzajemnej, ludzkiej komunikacji. Mamy tylko powiedziane, że mamy siedzieć 2 metry od siebie. To jest za mało.

A można było postawić w restauracjach parawany, zamontować wyciągi, by powietrze z danego pomieszczenia wychodziło.

Czy wzrost zakażeń może być związany z okresem jesiennych infekcji?

Obawiałem się, że będziemy mieli dużą liczbę pacjentów z objawami infekcji, u których trzeba będzie różnicować, czy mają koronawirusa, czy inną infekcję. Tu się wydarzyło coś kompletnie innego. W Polsce nastąpił gwałtowny wzrost zakażeń tzw. jednoimiennych. Oznacza to, że w 60 proc. testów w wyniku wychodzi koronawirus. Wszystkie inne infekcje prawie nie istnieją.

Mamy eksplozję koronawirusa, którą możemy tłumaczyć tylko masowym rozsiewem zakażenia. Stąd moja hipoteza, że prawdopodobnie odpowiadają za to szkoły.

Jak pan to rozumie?

To jest niewyobrażalne, co się wydarzyło. Jak można było w jednym dniu wpuścić parę milionów dzieci do szkół?

Wyobraźmy sobie korytarz, szatnie, łazienki. Dzieci siedzą parę godzin w klasie. Wystarczy, że jedno z nich jest zarażone. Teraz jest coraz zimniej, okna w salach są zamknięte. Po 45 minutach wszyscy oddychają tym samym powietrzem, które wydycha osoba chora.

Nie trzeba było pozwalać na powrót dzieci do szkół. Moje podejrzenie jest takie, że w tej chwili przyczyną rozwoju nieogniskowej pandemii, tylko rozlanej, rozsianej, jest to, że dzieci poszły do szkół nieprzygotowane. Uczniów nie nauczono dyscypliny epidemicznej. Nauczyciele też nie mieli wiedzy w tym zakresie. To wszystko było bardzo amatorskie.

Uważam, że minister edukacji powinien ponieść karę za to, do czego doprowadził. Oczywiście nikt tego w 100 proc. nie udowodni. Podejrzenie epidemiologiczne jest tutaj jednak wysoce prawdopodobne. Dzieci weszły na tereny szkół bez maseczek, wymieszały się ze sobą. Jedno zaraziło kolejne, nikt o tym nie wiedział, następnie dziecko wróciło do domu i przeniosło chorobę na rodziców, sąsiadów.

W tej chwili wszyscy mówią o izolacji, noszeniu maseczek, chronieniu oczu, myciu rąk. Według mnie trzeba jednak jeszcze wprowadzić do organizacji naszego życia społecznego pojęcia izolacji grupowej.

Na czym miałaby polegać „izolacja grupowa”?

Jej elementy czasami się pojawiają – m.in. zamykaliśmy granicę. Teraz mamy nakaz, by osoby starsze nie komunikowały się z resztą społeczeństwa, są godziny, kiedy mogą chodzić do sklepów, itd. Izolacja grupowa polega więc na tym, by nie transmitować tego wirusa pomiędzy grupami.

Za przykład weźmy szkołę, w której jest 10 klas. W jednej z nich zarazi się uczeń. Jeżeli przeprowadzimy izolację grupową, czyli nie będzie przestrzeni wspólnych, w których pojawią się uczniowie z różnych klas w tym samym czasie, to mamy szansę, że tylko jedna klasa będzie chora. Natomiast, jeżeli tego nie zrobimy, za chwilę wszystkie klasy będą chore, włącznie z nauczycielami.

Izolacja grupowa polegałaby tu również na tym, by pozostawać w klasach na czas przerw, a do toalety uczniowie idą w czasie lekcji tak, by nie było żadnego zagęszczenia. Do barku czy sklepiku szkolnego wychodziłaby wydelegowana, jedna osoba z klasy, a nie hurtowo wszyscy na raz.

W szkole należałoby też zlikwidować szatnie, ponieważ to miejsca, gdzie mieszają się wszystkie klasy. Na wąskich powierzchniach, korytarzach transmisja wirusa jest bardzo prawdopodobna – i to już nie tylko przez aerozole, ale przez osobisty kontakt fizyczny. A co z zajęciami wychowania fizycznego? Przenosimy je na świeże powietrze, by nie było osobistego kontaktu. Żadna z klas nie ćwiczy z inną klasą.

Oprócz „izolacji grupowej” zaleca pan „kwarantannę czynnościową”. Na czym ona polega?

Na tym, że gdy ktoś chce pójść na wesele bądź na inne wydarzenie, w którym uczestniczy wiele osób, powinien przez minimum 7 dni unikać wszelkich ryzykownych zachowań. Ograniczać kontakty międzyludzkie, przestrzegać zasad ochrony indywidualnej.

Jeśli nie ma żadnych objawów, mamy wysokie prawdopodobieństwo, że nie jest zakażony. Możemy wtedy taką osobę dopuścić np. do udziału w weselu.

Wesele w czasie pandemii?

Wydaje mi się, że warunkiem odbycia wesela powinna być taka kwarantanna czynnościowa weselników, a być może nawet na dzień przed – wykonanie testu na koronawirusa u wszystkich osób.

Co do samej kwarantanny czynnościowej – to pojęcie należy popularyzować, ponieważ to nas uczy, że do pewnych rzeczy możemy się przyzwyczaić. Możemy brać udział w wielu wydarzeniach, pod warunkiem, że do każdego z nich odpowiednio się przygotujemy.

W dziennych raportach mamy już powyżej 20 tys. nowych zakażeń…

… i będzie gorzej. Tego się nie da tak zatrzymać. Nie ma tak, że dzisiaj mamy 20 tys., a jutro 15 tys., bo od dzisiaj się nie zarażamy. Jeżeli nie wprowadzimy izolacji grupowej i indywidualnej, to będziemy się zarażać. Jedna osoba zakaża 1,5-1,7 kolejnych osób, co powoduje, że pandemia narasta.

Niektórzy, tzw. „super zakażacze” mogą nawet zakazić kilkaset osób. I nie wiemy dlaczego. Odkryto np., że jeden listonosz zakaził 500-700 osób.

Jeżeli jedna zakażona osoba będzie zarażała mniej niż jedną osobę, wtedy dopiero pandemia zacznie się wygaszać. Pandemia jest jak rozpędzony pociąg. On nie stanie nagle w miejscu. A jeżeli dorzuciliśmy paliwa, to hamowanie będzie bardzo trudne.

 


Prof. dr hab. n. med. Bolesław Samoliński – profesor medycyny, alergolog, otorynolaryngolog, specjalista zdrowia publicznego. Kierownik Katedry Zdrowia Publicznego i Środowiskowego, Zakładu Profilaktyki Zagrożeń Środowiskowych i Alergologii WUM oraz Zakładu Alergologii i Immunologii UCK WUM. Wice przewodniczący Rady Uczelni WUM. Założyciel i przewodniczący Koalicji na rzecz Zdrowego Starzenia się wyróżnionej Godłem Promocyjnym „Teraz Polska” (2015 r.), przewodniczący Rady ds. Polityki Senioralnej przy Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (2013-2016),  stały doradca Sejmowej Komisji Polityki Senioralnej Sejmu RP VII kadencji, fundator Fundacji na Rzecz Zdrowego Starzenia się, organizator krajowego i międzynarodowego Kongresów Zdrowego Starzenia się,  konsultant krajowym ds. zdrowia publicznego (2012-2014). Członek Komitetu Sterującego STRATEGMED Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Członek Korpusu Prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej w 2011 roku, przewodniczący Podzespołu ds. Priorytetów Zdrowia Publicznego Rady UE. Założyciel i były przewodniczący Stowarzyszenia Zagrożenia Cywilizacyjne i Zdrowie Publiczne. Były v-ce Przewodniczący Polskiego Stowarzyszenia Medycyny Środowiskowej oraz członek rad naukowych NIZP-PZH, Inst. Matki Polki, Inst. Med. Wsi , Rady Sanitarno-Epidemiologicznej Kraju. Dorobek naukowy w ochronie zdrowia: Ekspert w dziedzinie epidemiologii alergii i rynologii zachowawczej, szczególnie czynników środowiskowych i ich znaczenia dla alergii i chorób cywilizacyjnych, diagnostyki nieżytów górnych dróg oddechowych oraz strategii terapeutycznych nieżytów nosa i zatok przynosowych, a także zdrowia publicznego i  polityki senioralnej. Członek Międzynarodowego Komitetu d/s Standaryzacji Obiektywnych Technik Badania Drożności Nosa (The International Committee on Objective Assessment of the Nasal Airway IRS), Członek planning group światowej inicjatywy GARD (Global Alliance against Resporatory Diseases) WHO, 2011 – 2012 wiceprzewodniczący sieci naukowej GA2LEN – europejskiej sieci współpracy w zakresie alergii i astmy, od 2012 r. przewodniczący regionalnego komitetu ARIA Collaborating Center w Polsce. 2012-2015    Prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. Autor ponad 300  artykułów i 50 pozycji książkowych i wielu raportów.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.