Szpital odesłał dziecko na rutynowy zabieg do placówki oddalonej o 150 km. 5-latek cierpiał kilka godzin
„Zero empatii, zero jakiejkolwiek pomocy, nic” – mówi o lekarzach ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze Aleksandra Rymkiewicz, mama poszkodowanego Filipa. Pięciolatkowi odmówiono pomocy w nastawieniu żuchwy po wypadku. Chłopiec musiał zostać przewieziony na rutynowy zabieg do placówki oddalonej o 150 km.
„Zero empatii, zero jakiejkolwiek pomocy, nic”
Pięcioletni Filip mieszkający w Gubinie w trakcie zabawy ze swoją siostrą doznał dotkliwego urazu. Chłopiec przewrócił się i uderzył twarzą w stopień schodów. W wyniku upadku dziecku wypadła żuchwa.
„Jeden wielki krzyk. Zorientowaliśmy się dosłownie po sekundzie, że coś jest nie tak, bo on nie był w stanie zamknąć buzi” – mówiła w rozmowie z Polsat News Aleksandra Rymkiewicz, mama Filipa.
Rodzice natychmiast zaczęli szukać pomocy. Wezwali karetkę, która zabrała chłopca do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Tam jednak odesłano ich z kwitkiem. Jak podano w Polsat News, pięciolatek z powodu urazu miał problemy z oddychaniem, dusił się i nie mógł przełykać śliny. Niestety żaden z czterech lekarzy pracujących w szpitalu nie próbował pomóc Filipowi. Na zabieg nastawiania żuchwy odesłano go do szpitala oddalonego o 150 km, do którego rodzina miała udać się we własnym zakresie.
„Zero empatii, zero jakiejkolwiek pomocy, nic” – skomentowała Aleksandra Rymkiewicz.
Lekarze „nie czuli się na siłach”
Rodzice pięciolatka postanowili zawalczyć o zdrowie chłopca. Po dwóch godzinach pobytu na szpitalnym korytarzu i kłótniach z lekarzami udało im się wyegzekwować zawiezienie chłopca do szpitala w Poznaniu karetką. W poznańskiej placówce chłopcu nastawiono żuchwę niemal natychmiast. Jak stwierdzili tamtejsi lekarze, jest to zabieg rutynowy, który zajmuje kilka minut. Następnie skierowali dziecko na dalsze badania, które wykazały, że stan dziecka jest w porządku.
Rodzice Filipa złożyli skargę na lekarzy ze szpitala w Zielonej Górze do konsultanta wojewódzkiego do spraw medycyny ratunkowej. Pismo trafiło także do dyrekcji szpitala, która powołała specjalną komisję w celu zbadania całego zdarzenia. Jak podkreśliła jednak rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w rozmowie z Polsat News, działanie medyków nie miało na celu zaszkodzenie chłopcu. Tłumaczyła, że wszyscy chirurdzy dziecięcy w momencie pobytu Filipa w szpitalu byli w trakcie pilnych zabiegów operacyjnych.
„Nie czuli się też na siłach, ponieważ takie urazy u takich małych dzieci, choć wydają się urazami prostymi w obsłudze, to jednak nie każdy chirurg dziecięcy podejmie się tego” – wyjaśniła.
– To sprawa bardzo bulwersująca, która nie powinna mieć miejsca. Ubolewam nad zachowaniem lekarza dyżurnego, który postąpił w ten sposób – przekazał w rozmowie z Polsat News Michał Czarnuszewicz, konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej.
Źródło: Polsat News
Zobacz także
Na salę operacyjną wjeżdżają luksusowym autem. „Każde dziecko jest zachwycone”
Lekarze rezydenci ujawnili listę wulgarnych cytatów profesora ginekologii. „Wszyscy są straumatyzowani, zaszczuci”
„Pacjenci! Dlaczego nie piszecie skarg?”. Pan Pielęgniarka apeluje, by reagować na nieprawidłowości w szpitalach
Polecamy
Absurd na włoskim pogotowiu. Pacjentowi ze złamaniem usztywniono nogę… kartonem
„To prywatyzacja służby zdrowia jest chora”. Agata Passent ostro o leczeniu na NFZ i prywatnie
Jakich chorób Polacy boją się najbardziej? To nie wirusy budzą w nas grozę
Anna Puślecka: „Często z mojej choroby żartowałam, ale tylko z mojej. Takie mam do niej podejście, a w zasadzie do zdrowienia, bo choroba jest początkiem zdrowienia”
się ten artykuł?