Przejdź do treści

„W ginekologii holistycznej chodzi o szacunek do kobiecego ciała” – mówi dr n. med. Preeti Agrawal

Dr n. med. Preeti Agrawal
Dr n. med. Preeti Agrawal/ Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Prawdziwej ginekologii holistycznej w Polsce nie ma. To pacjentki same często szukają alternatywy dla leków, bo np. nie chcą do końca życia przyjmować hormonów albo źle się po nich czują. Brakuje mądrości, która powinna być wpisana w leczenie każdej dolegliwości – tłumaczy dr n. med. Preeti Agrawal, specjalistka medycyny integracyjnej, ginekologii i położnictwa, prezeska Fundacji Kobieta i Natura.

 

Ewa Podsiadły-Natorska: W Polsce wielu ginekologów patrzy na pacjentkę holistycznie?

Dr n. med. Preeti Agrawal: Niestety jest to rzadkością. Niektórzy lekarze zaczynają zgłębiać tę wiedzę, ale prawdziwej ginekologii holistycznej w Polsce nie ma.

Jakie są jej założenia?

Ginekologia holistyczna leczy przyczynę choroby, a nie same objawy. W ginekologii standardowej patrzy się na dolegliwości. Gdy kobieta przychodzi do gabinetu z problemem zdrowotnym, np. obfitymi miesiączkami, robi jej się badania, USG, a gdy nie znajduje się zmian wymagających przeprowadzenia zabiegu, to zwykle dostaje tabletki hormonalne, żeby wyciszyć objawy. I ona musi je brać, bo gdy je odstawi, objawy wrócą. Często kończy się więc tym, że pacjentka musi przez cały czas przyjmować hormony. Tymczasem ginekologia holistyczna łączy aktualną wiedzę z medycyną wschodnią. Chodzi tutaj o to, by kobieta otrzymała od lekarza wsparcie. A także o szacunek do kobiecego ciała i o zrozumienie, od czego zależy funkcjonowanie gospodarki hormonalnej.

A od czego zależy?

Przede wszystkim od stylu życia. Jeśli dieta nie jest właściwa, szwankuje wydalanie, to po jakimś czasie zacznie rzutować to na gospodarkę hormonalną. W ginekologii holistycznej patrzy się na cały organizm: jak funkcjonuje wątroba, śledziona, układ pokarmowy. Czy pacjentka nie ma wieloletnich zaparć, a jeśli tak, to z jakiego powodu? Może w dzieciństwie brała dużo antybiotyków, często chorowała, miała alergie? Jeśli okazuje się, że np. spożywa za dużo białka zwierzęcego czy cukru, które mogą zaburzać działanie układu pokarmowego, to należy jej wytłumaczyć, że musi zmienić dietę. Wtedy prawdopodobieństwo, że długofalowo jej organizm będzie lepiej funkcjonował, staje się dużo większe.

Kiedy w medycynie holistycznej włącza się leki?

Oczywiście kiedy jest to niezbędne, ale gdy np. widzimy, że wątroba wymaga wzmocnienia, to pacjentce podaje się zioła – to są założenia medycyny chińskiej. Jeśli w badaniach wychodzą niedobory, należy oczyścić przewód pokarmowy i włączyć suplementy. Ogromne znaczenie mają też czynniki emocjonalne. Stres wpływa na gospodarkę hormonalną, jeśli więc widać, że pacjentka żyje w dużym napięciu, staramy się dojść do tego, co takiego wydarzyło się w jej życiu. Ginekologia holistyczna opiera się zatem również na psychologii. Czasem młoda, 35-letnia kobieta przychodzi do gabinetu, bo od pół roku nie miała miesiączki. Podczas rozmowy okazuje się, że jej mąż zmarł w wypadku samochodowym. Niekiedy już kilka pytań wystarczy, by pacjentka sama zauważyła pewne zależności. W medycynie holistycznej szukamy źródła problemu: co takiego i kiedy się stało, że pojawiły się takie objawy.

Ciało trzeba wspierać, a nie mu przeszkadzać, bo wtedy zaczynają pojawiać się różne dolegliwości. Objawy to forma komunikacji ze strony naszego organizmu – musimy umieć tę komunikację właściwie odczytać. Medycyna zachodnia tego nie zapewnia

Polskie pacjentki są otwarte na tę formę leczenia?

Jak najbardziej. One nie chcą do końca życia przyjmować hormonów, cierpieć z ich powodu. Albo widzą, że hormony mają wiele skutków ubocznych i źle się po nich czują. Gdy leczy się je w standardowy sposób, często stwarza się kolejne problemy. Np. ciągłe przyjmowanie tabletek hormonalnych może osłabiać żołądek, wątrobę, powodować dysbiozę (zaburzenia równowagi mikrobiologicznej – przyp. red.). Jeśli ktokolwiek ma zdrowy rozsądek, to zawsze będzie chciał poznać przyczynę choroby, więc to nie jest tylko kwestia bycia otwartym na holistyczną formę leczenia, a niekiedy kwestia konieczności. Każdy chce się czuć dobrze, nie chce być uzależniony od tabletek, które pomagają w danej chwili, ale nie są rozwiązaniem w długofalowej perspektywie. Problem polega na tym, że polskie pacjentki nie mają dostępu do takiej medycyny, dlatego stworzyliśmy Szkołę Świadomego i Zdrowego Stylu Życia. Mam pomysł, by swoje doświadczenie przekazać dalej. Szkolimy z emocji, ruchu, stylu życia, praktyk oddechowych i duchowych, terapii wschodnich oraz fizjoterapii. To jest to, co mogę zrobić jako lekarz, bo system się nie zmieni.

Wielu lekarzy, z którymi rozmawiam, przyznaje, że ma coraz mniej czasu dla pacjenta. Trudno w takiej sytuacji wyobrazić sobie przeprowadzenie szczegółowego wywiadu i dogłębną analizę.

Tak, ale brak czasu wynika z tego, jak system jest zorganizowany. Dlatego w ginekologii i w ogóle w medycynie holistycznej zawarta jest edukacja. Pacjentka uczy się, że codzienne funkcjonowanie ma wpływ na jej ciało, zdrowie, gospodarkę hormonalną. Przykładowo, jeśli ostatnio dużo podróżowała, to jej ciało mogło różnie zareagować na zmianę stref klimatycznych – i już mogą pojawić się przejściowe zaburzenia. Każdej swojej pacjentce mówię: „Nie należy w każdej zmianie doszukiwać się choroby. Spróbuj zrozumieć, że twoje ciało reaguje na otoczenie, a miesiączka jest pewnego rodzaju informacją”. Moje pacjentki, gdy zaczynają korzystać z moich metod, zawsze mogą do nich wrócić. Dzięki temu często pomagają sobie same, nie są uzależnione ode mnie. Miałam pacjentkę, która w okresie okołomenopauzalnym zaczęła krwawić. Zapytałam ją, co się stało; wiedziałam, że jest zasmucona. Okazało się, że ktoś z jej bliskich niedawno zmarł. Wtedy często wystarczy podać naturalne leki na uspokojenie – magnez, olej z wiesiołka.

I to działa?

Oczywiście. Czasem homeostaza (równowaga organizmu – przyp. red.) jest na tyle nadwyrężona, że organizm nie potrafi funkcjonować w sposób prawidłowy. Jeśli źle się odżywiamy, żyjemy w biegu, napięciu, to przychodzi moment, gdy organizm nie daje rady. Chodzi więc o przywrócenie homeostazy z pomocą odpowiedniej diety, ziół. Czasem pacjentce rzeczywiście trzeba podać hormony, ale staramy się jednak leczyć bardziej naturalnie. To działa również w ten sposób, że właściwa dieta niweluje skutki uboczne przyjmowania syntetycznych hormonów. Ciało trzeba wspierać, a nie mu przeszkadzać, bo wtedy zaczynają pojawiać się różne dolegliwości. Objawy to forma komunikacji ze strony naszego organizmu – musimy umieć tę komunikację właściwie odczytać. Medycyna zachodnia tego nie zapewnia. W ginekologii holistycznej używa się wszystkich dostępnych narzędzi. Musiałam nauczyć się medycyny ajurwedyjskiej i chińskiej, która jest przyjazna ciału; uczy, jak z nim współpracować, jak je zrozumieć. A nie tylko, jak pozbyć się objawów.

Przychodzi do pani pacjentka i mówi, że chciałaby zajść w ciążę. Od czego pani zaczyna?

To zależy. Czy jest to pacjentka, która od lat próbuje zajść w ciążę, zrobiła już wszystkie badania, nic nie znaleziono i np. zaproponowano jej in vitro, czy też pacjentka, która dopiero planuje ciążę. Takie dwie pacjentki będą prowadzone w inny sposób, zawsze jednak podstawą jest zebranie bardzo dokładnego wywiadu, poznanie przeszłości medycznej itd. Każda kobieta przed ciążą potrzebuje dobrego przygotowania – musi o siebie zadbać, jeść zdrowo, wypoczywać, wysypiać się, korzystać z różnych zabiegów, np. masaży, stosować odpowiednią suplementację. Należy przebadać też jej partnera, bo przecież oboje przygotowują się do poczęcia. Jeśli pojawiają się blokady, to je usuwamy. A jeśli pacjentka ma już za sobą jakąś drogę, to trzeba ją przeanalizować, uzupełnić luki medyczne i odpowiednio do ciąży przygotować.

Czasem młoda, 35-letnia kobieta przychodzi do gabinetu, bo od pół roku nie miała miesiączki. Podczas rozmowy okazuje się, że jej mąż zmarł w wypadku samochodowym. Niekiedy już kilka pytań wystarczy, by pacjentka sama zauważyła pewne zależności

Czym holistyczna opieka okołoporodowa różni się od standardowej?

Standardowa medycyna jest interwencyjna; gdy coś złego się dzieje, to podajemy odpowiednie leki, hormony, operujemy. Pomagamy, ratujemy życie. To oczywiście jest bardzo dobre, ale nam chodzi o to, by kobieta nie musiała długofalowo korzystać z tych interwencji. W trakcie porodu zapewniamy jej ciepłą opiekę i komfort – przede wszystkim obecność partnera i wspierającą położną, która jest dobrze wyszkolona w zakresie fizjologii porodu i zna się na psychologii, wie, że gdy rodzi się dziecko, bywają trudne momenty. Jeśli kobieta odczuwa silny ból, to zanim poda się jej znieczulenie, próbuje się go uśmierzyć w inny sposób. Po przyjściu dziecka na świat zapewniamy intymną atmosferę; nie ma światła ani dziesiątek osób wokół pacjentki. Noworodka zaraz podaje się mamie, bo dla dziecka wyjście z łona matki to jest szok. Powinno mieć poczucie bezpieczeństwa. Dlatego jeśli nie jest to konieczne, nie należy śpieszyć się z procedurami medycznymi. Robimy kangurowanie, pomagamy mamie przystawić dziecko do piersi itp.

Pani zajmuje się też holistycznym leczeniem niepłodności.

Natura dała nam podstawowe funkcje – jedzenia, wzrastania i rozmnażania. Mamy więc wszystko, co potrzebne, by zajść w ciążę. Dawniej w Chinach czy Indiach nie było większych problemów z płodnością. Dlaczego? Bo tam ludzie żyli w zgodzie z naturą i ze sobą. Na zachodzie styl życia oddalony jest od natury. Wydaje nam się, że wszystko nam się należy, nie szanujemy swojego ciała. A niepłodność w dużej mierze wynika ze współczesnego stylu życia. Leki, zabiegi czy operacje nie zawsze są rozwiązaniem. Znów wracamy do tego, żeby tworzyć jakość.


Dr n. med. Preeti Agrawal – specjalistka medycyny integracyjnej oraz specjalistka II stopnia ginekologii i położnictwa z Kliniki Integrative Medical Center w Żernikach Wrocławskich. Ukończyła medycynę integracyjną na Uniwersytecie Arizona Center for Integrative Medicine. Prezeska Fundacji Kobieta i Natura, założycielka pierwszego w Polsce ośrodka leczenia integracyjnego. W okresie 1995–2001 odbyła szereg staży naukowych specjalizacyjnych w Niemczech (m.in. ośrodek Integracyjnego Leczenia Nowotworów prof. Alexandra Herzoga), Danii, Anglii i Kanadzie. Od ponad 20 lat prowadzi praktykę lekarską w Polsce. Za swoją działalność była wielokrotnie nagradzana. Autorka publikacji poświęconych zdrowiu kobiet. Za zasługi na rzecz rozwoju świadomości zdrowotnej odznaczono Złotym Krzyżem od Prezydenta RP.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.