Przejdź do treści

„Zaburzona psycholożka” o życiu z borderline: „W ciągu kilku minut można przejść od ogromnego smutku przez rozpacz i obojętność do wielkiej euforii”

zdjęcie: Zaburzona psycholożka a archiwum prywatne
zdjęcie: Zaburzona psycholożka a archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Gdy usłyszałam diagnozę pierwszy raz, byłam przerażona. Czułam, że wali mi się cały świat. Jako psychologowie mamy pełną świadomość tego, że zaburzenie borderline kojarzy się mocno negatywnie i jest stygmatyzowane. To pojęcie zostało za bardzo spopularyzowane przy jednoczesnym braku zrozumienia dla jego istoty. Ludzie często mówią „ale z ciebie border!”, zupełnie nie zważając na to, że są to słowa, które mają bardzo dużą moc i ranią – mówi Ola, psycholożka, autorka bloga @zaburzonapsycholożka.

 

Marianna Fijewska-Kalinowska: Gdy szykowałam się do rozmowy z tobą, od razu przypomniały mi się czasy studiów i liceum, gdy znajomi nieustannie „diagnozowali” u siebie i innych zaburzenie z pogranicza. Gdyby brać to na poważnie, okazałoby się, że połowa świata ma zaburzenie typu borderline. Jak odróżnić zwykłą „gadaninę” od prawdziwych objawów towarzyszących osobowości chwiejnej emocjonalnie typu granicznego?

Ola: Aby otrzymać rozpoznanie osobowości chwiejnej emocjonalnie typu granicznego, czyli borderline, pacjent musi spełnić pięć na dziewięć kryteriów. Najczęstszym kryterium jest lęk przed odrzuceniem. Bardzo duży i paraliżujący. Nie jest to nawet lęk przed samym aktem rozstania, ale wielka obawa na myśl, że coś takiego mogłoby nastąpić, choć w danej chwili nie ma ku temu żadnych przesłanek. Dlatego zdarza się, że osoby z tym zaburzeniem wolą odrzucać swoich partnerów czy partnerki, zanim to one/oni zostaną odrzuceni.

Drugim ważnym kryterium, które mi osobiście sprawia ogromną trudność, jest chwiejność emocjonalna. To nagromadzenie bardzo intensywnych emocji w krótkim czasie. W ciągu kilku minut można przejść od ogromnego smutku, rozpaczy przez obojętność i zatrzymać się na wielkiej euforii. To niezwykle męczące i bardzo gwałtowne doznanie, które pojawia się spontanicznie i trudno nad nim zapanować. Istny rollercoaster.

Kolejnym ważnym objawem jest impulsywność, która pojawia się w różnych obszarach. Ponieważ pacjenci z osobowością chwiejną doświadczają bardzo silnych emocji, to gdy emocje te znikają, wkrada się uczucie pustki. Żeby czymś tę pustkę zapełnić, pojawia się zachowanie impulsywne. Często są to nieplanowane zakupy, nadużywanie substancji czy podejmowanie ważnych decyzji w sekundę. Poczucie pustki prowadzi też do innego kryterium diagnostycznego, jakim jest samookaleczanie. Nie mówię tutaj tylko o cięciu się, ale do takich zachowań zaliczamy również rozdrapywanie ran aż do krwi, wyrywanie włosów, obgryzanie paznokci i wiele innych. Uszkodzenie swojego ciała, ból, który za tym idzie, ma dać swego rodzaju zamiennik tych silnych emocji, które były i zniknęły. Ma wypełnić pustkę. Ból fizyczny jest łatwiejszy do zniesienia niż ból psychiczny. Samookaleczenia to kryterium, które niestety spełnia aż 70 proc. osób z rozpoznaniem borderline.

Jakie są pozostałe objawy zaburzenia typu borderline?

Do objawów zaburzenia borderline zaliczamy także burzliwe związki międzyludzkie. Nie ma znaczenia, czy są to relacje przyjacielskie, czy romantyczne. Często osoba z zaburzeniem oscyluje między idealizacją a dewaluacją. Idealizacja to przypisywanie nadmiernie pozytywnych cech innej osobie, a dewaluacja to przypisywanie cech nadmiernie negatywnych. Trudne jest to, że osoba z tym zaburzeniem angażuje się w relację na 100 proc. i tego samego oczekuje od drugiej strony, co może być przytłaczające.

Borderline

Objawem, który sprawia mi bardzo dużo trudności, jest zaburzony obraz siebie. Poczucie wartości jest często uzależnione od stanu, w jakim się znajdujemy – albo siebie kochamy, albo nienawidzimy. Prowadzi to także do niskiej samooceny. U osób z borderline bardzo często występują myśli samobójcze i jest dużo większe ryzyko samobójstwa. Badania pokazują, że 70 proc. osób z diagnozą przynajmniej raz w życiu podjęło próbę samobójczą.

Trudnością, która dotyka te osoby, jest nieadekwatna do sytuacji złość, którą bardzo trudno opanować. Wybuchy gniewu są gwałtowne, silne i nieprzewidywalne. Gniew zazwyczaj skierowany jest do wewnątrz, co może kończyć się krzywdzeniem samego siebie. W tym zaburzeniu mogą występować także wyobrażenia paranoidalne i objawy dysocjacyjne. Dysocjacja to rozłączenie funkcji psychicznych, które są zintegrowane, czyli rozłączenie percepcji i świadomości. Czasem pojawiają się przejściowe urojenia, które są określane jako „krótkotrwałe epizody psychotyczne”.

Bardzo świadomie i niezwykle ciekawie opowiadasz o zaburzeniu typu borderline. Jesteś po studiach psychologicznych i zastanawiam się, czy to właśnie studia skłoniły cię do zdiagnozowania się w tym kierunku?

Nie. To ciekawe, bo choć na studiach mieliśmy wykłady na temat zaburzeń osobowości, w tym o osobowości chwiejnej emocjonalnie, nie pomyślałam, że problem może mnie dotyczyć. Być może dlatego, że w okresie studiów moje zaburzenie było wyciszone. Swój szczyt osiagnęło, gdy skończyłam studia i zaczęłam szukać pracy w zawodzie. To było trudne wejście w dorosłość. W tamtym czasie skończył się także mój związek. Popadłam w stany depresyjne i choć udało mi się znaleźć cudowną pracę, którą mam do dzisiaj, stany te ciągle się pogłębiały. Byłam wtedy w bardzo złym stanie. Czułam się zagubiona i bałam się wszystkiego, a przede wszystkim tego, co się ze mną dzieje. Dużo płakałam i najchętniej spędzałam całe dnie w łóżku. Postanowiłam wtedy zawalczyć o siebie. Umówiłam się na pierwszą wizytę do psychoterapeutki, której jestem niezwykle wdzięczna i chcę jej podziękować. Od ponad dwóch lat co tydzień chodzę na terapię. Udało się już sporo przepracować, ale jeszcze trochę przede mną. Przez ten cały czas jest ze mną i mam w niej ogromne wsparcie.

Czym się zajmujesz zawodowo?

Pracowałam w przedszkolu integracyjnym. Obecnie pracuję w przedszkolu terapeutycznym. Jako terapeutka prowadzę zajęcia psychologiczno-pedagogiczne. Prowadzę także TUS, czyli Trening Umiejętności Społecznych. Uczę dzieci zachowań adaptacyjnych w obszarze społecznym i emocjonalnym.

À propos dzieci – czy zaburzenie typu borderline można zdiagnozować już w dzieciństwie pacjenta?

Ani w dzieciństwie, ani w okresie nastoletnim. Wiele zachowań wykraczających poza normy wśród dorosłych, u młodzieży mogą być częścią buntu. To jest bardzo cienka granica i łatwo przeoczyć pierwsze symptomy. Należy być niezwykle uważnym. U mnie wyglądało to tak, że właściwie od zawsze wiedziałam, że coś jest nie tak. Tylko nie wiedziałam co.

Zachowywałam się inaczej niż moi rówieśnicy i odczuwałam inaczej. Wszystko dla mnie było bardzo intensywne, szybsze, mocniejsze. Zwykle dopiero od 18. roku życia mówi się o osobowości rozwijającej się w kierunku borderline, a pełna diagnoza stawiana jest mniej więcej od 21. roku życia. Przyjmuje się, że osobowość kształtuje się do 25. roku życia.

Zachowywałam się inaczej niż moi rówieśnicy i odczuwałam inaczej. Wszystko dla mnie było bardzo intensywne, szybsze, mocniejsze. Zwykle dopiero od 18. roku życia mówi się o osobowości rozwijającej się w kierunku borderline, a pełna diagnoza stawiana jest mniej więcej od 21. roku życia

Kiedy ty usłyszałaś diagnozę?

Warto wspomnieć, że mam dwie diagnozy. Pierwszą z nich jest depresja umiarkowana. Tę diagnozę dostałam w marcu w 2021 roku. Od marca właśnie zaczęłam moją przygodę z psychoterapią. Na pierwszej wizycie psychoterapeutka poprosiła mnie, żebym udała się do lekarza psychiatry. Powiedziała, że jestem w takim stanie, że potrzebna jest farmakoterapia.

Drugą diagnozę, czyli borderline, dostałam w czerwcu 2022 roku podczas hospitalizacji. Byłam dwukrotnie hospitalizowana na oddziale psychiatrycznym. Za każdym razem dostawałam taką samą diagnozę. Moja psychoterapeutka również ją potwierdza. Gdy usłyszałam diagnozę pierwszy raz, byłam przerażona. Czułam, że wali mi się cały świat. Jako psychologowie mamy pełną świadomość tego, że zaburzenie borderline kojarzy się mocno negatywnie i jest stygmatyzowane. Jak sama powiedziałaś – to pojęcie zostało za bardzo spopularyzowane przy jednoczesnym braku zrozumienia dla jego istoty. Ludzie często mówią „ale z ciebie border!”, zupełnie nie zważając na to, że są to słowa, które mają bardzo dużą moc i ranią.

Może wynika to z tego, że objawy zaburzenia typu borderline takie, jak choćby strach przed samotnością, ma absolutnie każdy człowiek, ale podejrzewam, że w zupełnie innej formie. Skala tych objawów w przypadku osób niemających osobowości typu borderline jest zapewne nieporównywalnie mniejsza.

Oczywiście! To kryterium, o którym wspomniałaś, ma na pewno większość ludzkości, ale to nie zaburza codziennego funkcjonowania. Dla nas – ludzi z diagnozą – jest to z kolei odczuwalne na bardzo intensywnym poziomie.

Wracając do twojej diagnozy – usłyszałaś, że masz osobowość chwiejną i co dalej? Zostałaś skierowana na dalsze leczenie psychiatryczne, dostałaś leki?

Po wyjściu ze szpitala nadal kontynuuję psychoterapię. Farmakoterapię miałam wprowadzoną na samym początku rozpoczęcia terapii. Nadal jestem pod opieką psychiatrki. Nadal biorę leki. Nie będę wymieniać ich nazw, ponieważ każdy musi dopasować leki do siebie i sam proces dobierania przez psychiatrę skutecznej farmakoterapii może trochę potrwać. Najlepiej umówić się do specjalisty.

Czy zaburzenie typu borderline często idzie w parze z depresją?

Często. Badania pokazują, że nawet 85 proc. pacjentów z borderline mierzy się również z depresją. Borderline często współwystępuje z chorobą afektywną dwubiegunową, zaburzeniami lękowymi czy zaburzeniami odżywiania.

Jak oceniasz swój pobyt w szpitalu psychiatrycznym?

Hospitalizowana byłam dwukrotnie na oddziale zamkniętym. Pierwszy pobyt trwał sześć, a drugi pięć tygodni. Do szpitala trafiłam w kryzysowym momencie zagrożenia życia. Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że szpital mnie uratował. Na tamten moment był bezpiecznym miejscem, gdzie mój stan się ustabilizował. Miałam wówczas modyfikowaną farmakoterapię. Na oddziale były posiłki, ale nikt nie sprawdzał, czy się na nich zjawiłam, czy nie. Były spotkania z lekarzem psychiatrą. Był też psycholog, lecz jest to taka „doraźna” pomoc. Były odwiedziny. Była także gimnastyka, terapia zajęciowa, siłownia – oczywiście jako zajęcia nieobowiązkowe. Były ciężkie momenty, lecz nie żałuję tej decyzji. Moja praca nad sobą trwa oczywiście do tej pory – na terapii nadal opracowujemy strategie radzenia sobie w codzienności i trudniejszych momentach.

Są sytuacje trudne, gdy człowiek nie może się skupić i czuje potrzebę bardzo silnego samookaleczania. Wtedy warto mieć w zamrażarce coś, co można przyłożyć do ciała i co spowoduje chwilowe odczucie podobne do odczucia bólu. Ta metoda jest zarezerwowana wyłącznie na najgorsze chwile

Jakie to strategie?

Strategie wyciszające w momencie dużego napięcia, które mogłoby prowadzić np. do aktów samookaleczania. W moim przypadku są to: długie spacery z psem, zaangażowanie się w treningi z psem, prowadzenie pamiętnika, wypisywanie na kartce emocji, z którymi nie mogę sobie w danym momencie poradzić, intensywne ćwiczenia fizyczne. Są sytuacje trudne, gdy człowiek nie może się skupić i czuje potrzebę bardzo silnego samookaleczania. Wtedy warto mieć w zamrażarce coś, co można przyłożyć do ciała i co spowoduje chwilowe odczucie podobne do odczucia bólu. Ta ostatnia metoda jest zarezerwowana wyłącznie na najgorsze chwile, które na szczęście zdarzają mi się coraz rzadziej. Zaznaczam jednak, że wszystkie wymienione przeze mnie strategie są dobre dla mnie, a nie uniwersalne. Każdego wycisza, uspokaja, stabilizuje i cieszy coś innego. Część osób ma świadomość, jakie to czynności, inni muszą dojść do tego w trakcie terapii.

Co poleciłabyś osobom, które podejrzewają u siebie osobowość chwiejną, ale nie miały czasu, siły czy przestrzeni, by potwierdzić diagnozę?

Poleciłabym im przede wszystkim, by nie szukały potwierdzenia diagnozy w internecie. To może zrobić wyłącznie lekarz, co nie znaczy, że w sieci nie ma rzetelnych stron na temat osobowości chwiejnej. Dla mnie bardzo pomocne okazało się przeczytanie książki „Nienawidzę cię, nie odchodź”. Jest tam opisanych wiele badań i wniosków specjalistów zajmujących się dokładnie tym zaburzeniem. Druga książka, którą polecam, to „Na huśtawce emocji”, może być bardzo pomocna, jeśli chodzi o budowanie relacji. Trzecia książka nosi tytuł „Uratuj mnie” i opowiada historię żony i matki dwójki dzieci, która trafia do szpitala psychiatrycznego, zupełnie nie rozumiejąc, co się z nią dzieje. Na kolejnych kartkach książki odkrywa – wraz ze specjalistami – że ma osobowość chwiejną emocjonalnie. Czytając tę książkę, nieustannie miałam łzy w oczach, bo to bardzo autentyczna lektura.

Zachęcam też do umówienia się do psychoterapeuty. Często taki krok kojarzy nam się z początkiem wieloletniej, kosztownej i czasochłonnej terapii, a wcale nie musi tak być. Jeśli czujemy, że mamy objawy, z którymi ciężko nam się uporać, wystarczy, że opowiemy o nich specjaliście podczas jednorazowej konsultacji. W ten sposób „ugryziemy” swój problem i zobaczymy, czy rzeczywiście to, co opisujemy, to objawy nasilone i czy wymagają one diagnozy bądź terapii.

Na koniec chciałabym dodać, że to nie jest wstyd prosić o pomoc. To ogromna odwaga. To okej czuć się nie okej. Nawet jeśli jesteś na samym dnie, to wiedz, że nie jesteś sam/sama. Ja też tam byłam. Na podstawie moich doświadczeń mogę powiedzieć, że da się pokonać te najgorsze momenty. Teraz też nie jest idealnie, bo nigdy nie będzie. Miewam lepsze i gorsze dni. Walczę i nadal tutaj jestem. Pamiętaj, jesteś ważny/ważna. Twoje zdrowie jest ważne. To, co czujesz, jest ważne. Przytulam każdego z was i mocno trzymam za was kciuki.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: