Zawał szkodzi sercu i… psychice. „To potężna bomba, która spada na człowieka i nie kończy się na szpitalu” – mówi dr n. med. Michał Chudzik
Nawet u 65 proc. osób po przebytym zawale serca stwierdza się objawy depresji. – Szczególnie trudno jest osobom, które wcześniej pełniły w życiu wiele ważnych funkcji, były bardzo aktywne, a teraz muszą z wielu rzeczy zrezygnować. To nie są proste decyzje – zauważa internista i kardiolog dr n. med. Michał Chudzik.
Ewa Podsiadły-Natorska: Czy zawał serca może zostawić ślad w psychice?
Dr n. med. Michał Chudzik: Tak. To w ogóle bardzo ważny aspekt związany z zawałem serca i dobrze, że się o nim mówi, bo w medycynie klinicznej jest on często pomijany. Przyznam, że nawet wśród lekarzy rzadko omawia się ten problem. Być może wynika to z faktu, że nie jesteśmy psychologami ani psychiatrami, tylko kardiologami, internistami.
Co się dzieje z psychiką pacjenta po zawale?
Trzeba zacząć od tego, że zawał serca jest chorobą, która najczęściej spotyka nas nagle. A wszystko, co przytrafia się nagle, wywołuje bardzo duży stres. Zawał serca nierzadko dotyka młodych osób i bardzo często jest pierwszym objawem choroby wieńcowej. To zatem drugi czynnik obciążający psychikę, kiedy ktoś nie podejrzewał u siebie choroby, a nagle przeszedł zawał. Trzeci czynnik jest taki, że szczególnie u osób młodych – to znaczy poniżej 60. roku życia – zawał serca przebiega bardzo niebezpiecznie. U tych osób nie ma bowiem tzw. krążenia obocznego. Naczynie się zamyka, a często jest to jedyne naczynie, które dostarcza krew do danego obszaru serca. Jeśli szybko się go nie otworzy, nie ma szans na ratunek. To powoduje, że przebieg zawału jest bardzo groźny, często wiąże się z utratą przytomności czy nawet z zatrzymaniem akcji serca. Wtedy pacjent, jeśli nie otrzyma szybkiej pomocy, umiera. Kolejny aspekt obciążający psychikę jest taki, że zawał często przebiega z bardzo silnym bólem w klatce piersiowej. Pacjenci mówią, że nigdy nie odczuwali tak silnego bólu. A ból też jest czynnikiem stresowym.
Sporo tego stresu.
Właśnie. Mamy więc w okresie przedzawałowym kilka stresogennych czynników, które spotykają jedną osobę. Do tego dochodzi przebieg szpitalny leczenia zawału. Tu, na szczęście, postęp kardiologii inwazyjnej jest ogromny. Śmiertelność w przebiegu ciężkich zawałów serca udało się zredukować do kilku procent, a kiedy zaczynałem pracę 20 lat temu, to zawał przebiegający z tzw. wstrząsem kardiogennym wiązał się ze śmiertelnością na poziomie kilkudziesięciu procent.
Duża różnica.
Postęp rzeczywiście jest ogromny, a i dostęp do leczenia nieporównywalnie lepszy. Każdy chory w zasadzie w ciągu godziny może otrzymać pomoc. To jest ta „złota godzina”, która ratuje serce. I akurat ten element leczenia jest dla pacjenta pokrzepiający – kiedy ma zawał, ale widzi, że lekarze robią wszystko, aby go uratować. Niestety, po krótkim okresie dobrego przebiegu leczenia przychodzi moment, kiedy zaczynamy się zastanawiać, dlaczego zawał serca nas w ogóle spotkał. Zadajemy sobie pytanie, co zrobiliśmy nie tak, w jaki sposób żyliśmy, że do tego doszło. To sytuacja, w której człowiek uświadamia sobie, że coś zrobił źle, bo jego działania doprowadziły do zawału. Dociera do niego, że w zasadzie mógł już nie żyć.
Pojawia się jeszcze jeden etap w życiu pacjenta po zawale serca, bardzo ważny, a wiążący się z przyjmowaniem leków. Z moich obserwacji wynika, że dla osoby czterdziesto-, pięćdziesięcio-, sześćdziesięcioletniej to namacalny dowód… starości, bo zaczyna się dzień od leku – jak babcia czy dziadek. A to nie jest tabletka, którą przyjmujemy przez tydzień, tylko przez rok czy dwa lata. Dodajmy jeszcze, że często są to osoby bardzo aktywne, żyjące na wysokich obrotach, ludzie sukcesu – a tutaj nagle następuje w życiu duży reset.
”To potężna bomba, która spada na człowieka i która nie kończy się podczas pobytu w szpitalu, tylko ciągnie się przez wiele lat. Pacjent czuje się naznaczony, że przebył zawał serca. Jeśli przytrafi mu się potem jakikolwiek ból w klatce piersiowej, to już odczuwa strach”
Trudno się po zawale pozbierać?
Na pewno trzeba mieć dużą odporność psychiczną, zwłaszcza gdy przy okazji zawału serca rozpoznawane są również inne choroby takie jak np. nadciśnienie, hipercholesterolemia, cukrzyca. Pacjent musi wtedy wykonać ogrom pracy, żeby wejść na dobrą, zdrową ścieżkę, aby ten problem już się nie powtórzył, a zwłaszcza żeby nie musiał przyjmować leków do końca życia. Na pewno szczególnie trudno jest osobom, które wcześniej pełniły w życiu wiele ważnych funkcji, były bardzo aktywne, a teraz muszą z części rzeczy zrezygnować. To nie są proste decyzje, bo czasami trzeba zostawić coś, co budowało się przez wiele lat. Zdrowie jest jednak najważniejsze. To potężna bomba, która spada na człowieka i która nie kończy się podczas pobytu w szpitalu, tylko ciągnie się przez wiele lat. Pacjent czuje się naznaczony, że przebył zawał serca. Jeśli przytrafi mu się potem jakikolwiek ból w klatce piersiowej, to już odczuwa strach, że to może być kolejny zawał.
Czytałam w literaturze medycznej o pacjentce, która tak bardzo bała się kolejnego zawału serca, że ze strachu zamknęła się w domu i ograniczyła kontakty społeczne.
To są rzadkie sytuacje, ale się zdarzają. Najtrudniejszy okres to pierwsze 1–2 miesiące po zawale, kiedy chory wycofuje się z życia społecznego. Trzy lata temu powstał dobry program rehabilitacji kardiologicznej dla osób po zawale serca. Chory trafia do ośrodka, gdzie spotyka inne osoby w podobnej jak on sytuacji. Już sama rozmowa w takiej grupie jest pomocna; ludzie ze wspólnym doświadczeniem nawzajem się od siebie uczą i motywują, by zmienić swoje życie. Mają tam również program ćwiczeń, więc poznają swoją rezerwę wydolności, uczą się bezpiecznego wysiłku fizycznego. Wyniki tych pacjentów są doskonałe. Dzięki temu programowi udało się zredukować roczną śmiertelność po zawale serca prawie dwukrotnie! To jest spektakularny wynik. A czynnik związany ze spadkiem śmiertelności z pewnością pozytywnie wpływa na psychikę pacjentów.
Czym może grozić wycofanie się z życia społecznego po przebytym zawale?
Stan psychiczny odgrywa bardzo dużą rolę w procesie zdrowienia. Myśli wpływają na nasze codzienne funkcjonowanie. Często w rozmowie z pacjentami podkreślam, że stres to jeden z czynników obniżających naszą odporność. Większość chorych po zawale sercarobi krok w tył w codziennym życiu. I owszem, niewielkie ograniczenie aktywności jest wtedy dobre. Nie może być to jednak trwałe wycofanie się z życia. Bez wątpienia wszyscy żyjemy za szybko, bierzemy na siebie zbyt dużo. U niektórych organizm zaprotestuje w sposób delikatny, a u niektórych w sposób okrutny, skutkując zawałem serca.
Kobiety po zawale są bardziej zachowawcze od mężczyzn? Bardziej na siebie uważają?
Z kobietami jest tak, że szczęśliwie dla nich rzadziej dochodzi u nich do zawału serca. W młodym okresie życia mają dobrą ochronę hormonalną. Jeśli kobieta przejdzie zawał serca, zwykle jest to skutek kilkuletniej cukrzycy, hipercholesterolemii, nadwagi. Natomiast kiedy wydawało się, że osoba była zdrowa, a nagle miała zawał, to zdecydowanie częściej są to mężczyźni, choć w ostatnich latach widać odwrócenie tej sytuacji i większą zachorowalność kobiet na zawał serca. Wynika to ze zmiany stylu życia; kobiety pracująna równi z mężczyznami, odczuwają stres zawodowy, pełnią funkcje menedżerskie itp. A zjawiska społeczne wpływają na zmiany w medycynie. Z drugiej strony po zawale serca kobieta zwykle nie ma czasu na chorowanie, podczas gdy mężczyzna ma większy komfort wycofania się ze swoich obowiązków. Mężczyzn obciąża natomiast co innego.
”Jeśli widzimy, że w pacjencie jest ogromny opór, to mówimy, że skierujemy go do psychologa, a wypisujemy skierowanie do psychiatry. Dziś jest inne rozumienie depresji, postrzegamy ją raczej jako przejaw stresu, negatywnego stylu życia. Nie jest to choroba, która stygmatyzuje pacjenta. Dlatego pomocy trzeba koniecznie szukać”
Co takiego?
Zaburzenia seksualne. De facto to właśnie zaburzenia seksualne o 2–3 lata wyprzedzają rozpoznanie choroby wieńcowej czy zawału serca. Zmiany w mikrokrążeniudają o sobie znać w postaci zaburzenia erekcji. Najczęściej jednak mężczyzna czterdziesto-, pięćdziesięcioletni nie pójdzie do lekarza, tylko kupi suplement z reklamy, który problemu nie rozwiązuje, więc po zawale serca problem się nasila. Drugi aspekt negatywnie wpływający na męską psychikę jest taki, że leki, które przepisujemy po zawale, a które są bezwzględnie wskazane, osłabiają czynność seksualną. O tym lekarz rzadko mówi pacjentowi. A to jest ważny aspekt życia i kolejny czynnik mogący skutkować obniżeniem nastroju czy wręcz depresją. Bo nie dość, że po zawale jest się na marginesie życia społecznego, to również w życiu osobistym człowiek czuje, że ponosi klęskę.
Ze statystyk wynika, że u 40–65 proc. pacjentów po zawale serca występują kliniczne objawy depresji, a u co czwartego pacjenta – ciężka depresja [1]. Co zatem po przebytym zawale powinno zwrócić naszą uwagę?
Pierwszym zauważalnym objawem jest uczucie zmęczenia czy osłabienia. Budzę się rano i nic mi się nie chce, a wcześniej wstawałam/em z chęcią. To samo może dotyczyć codziennych czynności domowych. Np. zbliża się rodzinne święto, które kiedyś dawało mi radość, a teraz już mnie nie cieszy. Nie robię planów na przyszłość. Nie mam zapału do pracy. To są pierwsze oznaki, które osobie po zawale serca – i w zasadzie każdemu – wskazują, że psychika jest słabsza. Do tego dochodzą częste przeziębienia będące przejawem osłabienia układu odpornościowego związanego ze stresem czy depresją. A depresja jest jedną z najmniej rozpoznawanych chorób pod tym względem, że nie jest diagnozowana. Statystyki na pewno są niedoszacowane. Depresję może rozpoznać psychiatra i to po długiej rozmowie z pacjentem. My, kardiolodzy czy interniści możemy mieć co prawda podejrzenie depresji u pacjenta, jednak to psychiatra stawia diagnozę. Dziś to jedna z częściej występujących chorób społecznych i cywilizacyjnych, również u pacjentów po zawale, choć okres rozpoznania choroby bywa bardzo długi.
Głównym problemem medycyny jest proceduralność opieki medycznej. Sytuacje, kiedy mogę z pacjentem porozmawiać przez pół godziny, są sporadyczne. Mógłbym wtedy odkryć inne współwystępujące choroby, jednak w czasie 15-minutowej wizyty nie nawiąże się z pacjentem relacji, żeby mógł się on przed lekarzem otworzyć. To jest negatywny aspekt współczesnej medycyny.
Do tego brakuje psychologów klinicznych, którzy byliby obecni w szpitalach, przychodniach.
Tak, ale psycholog do każdego pacjenta nie dotrze, zwłaszcza gdy jest na oddziale jeden, a pacjentów trzydziestu. Nie powinien też być pacjentowi narzucony, a tak często się dzieje. Pacjent leczący się na NFZ nie ma możliwości wyboru.
Ale szukać pomocy w przypadku objawów depresji warto.
Nie tylko warto, ale wręcz trzeba! Depresja jest chorobą, którą należy leczyć, bo taki problem sam się nie rozwiąże. Poza tym to dziś nie jest żaden wstyd. Przez lata powiedzenie choremu „kieruję panią/pana do psychiatry” miało niezwykle negatywny wydźwięk. Od razu w pacjencie pojawiała się blokada. Teraz się to zmienia. A jeśli mimo wszystko widzimy, że w pacjencie jest ogromny opór, to mówimy, że skierujemy go do psychologa, a wypisujemy skierowanie do psychiatry. Dziś jest inne rozumienie depresji, postrzegamy ją raczej jako przejaw stresu, negatywnego stylu życia. Nie jest to choroba, która stygmatyzuje pacjenta. Dlatego pomocy trzeba koniecznie szukać. Pierwszym kontaktem dla pacjenta po zawale serca – czy dla każdego innego – jest lekarz rodzinny. I to on powinien pacjenta pokierować dalej.
Dr n.med. Michał Chudzik – zastępca dyrektora ds. medycznych Medicover Polska, specjalista kardiolog, internista, ekspert medycyny stylu życia i medycyny przeciwstarzeniowej. Od ponad 6 lat powoływany do struktur Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego; prowadzi liczne aktywności edukacyjne dla lekarzy z Europy Środkowo-Wschodniej.
Autor i współautor wielu prac naukowych, członek Komitetów Naukowych europejskich kongresów kardiologicznych. Wykładowca akademicki w łódzkim Uniwersytecie Medycznym. Autor pierwszego w Polsce programu leczenia nagłego zgonu sercowego – „Nie pozwólmy choremu umrzeć po raz drugi”. Obecnie inicjator i wykonawca pionierskiego w Europie programu skoordynowanej opieki nad chorymi po COVID-19 z oceną powikłań sercowo-naczyniowych – „STOP-COVID”.
Źródło:
[1] https://journals.viamedica.pl/choroby_serca_i_naczyn/article/download/18622/14646.
Polecamy
Przeszczepili serce najmłodszemu dziecku w Polsce. Mała Gabrysia miała tylko 7 tygodni
„Jej potencjał jest duży”. Polska szczepionka przeciw miażdżycy może zrewolucjonizować leczenie
Picie 3 kaw dziennie może wspierać zdrowie serca. Tak mówią wyniki dużego badania
Naukowcy opracowali rozrusznik serca w zastrzyku. To rewolucja w kardiologii!
się ten artykuł?