Przejdź do treści

„Dziś wrażliwość kojarzy się ze słabością. Tymczasem dawniej u boku dobrego władcy często stał wysoko wrażliwy doradca” – mówi Małgorzata Pawlińska

Psycholożka Małgorzata Pawlińska
Psycholożka Małgorzata Pawlińska/ Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Wysoka wrażliwość to dar, na którym może skorzystać cała ludzkość. Trzeba przestać z niej szydzić – uważa psycholożka Małgorzata Pawlińska.


Świat stworzony jest dla większości, choć to mniejszości i różnorodność robią różnicę, dodają światu kolorytu. Wysoka wrażliwość to cecha 15-20 proc. populacji każdego gatunku, nie tylko ludzkiego. Np. gazele wykorzystują mądrość osobników o wysoko wrażliwym układzie nerwowym, ponieważ to one w stadzie odpowiedzialne są za przetrwanie. A ludzie? Dla znakomitej większości to, co czują i dostrzegają osoby wysoko wrażliwe, jest abstrakcją. To, co nie mieści się w normie przeciętności, jest szufladkowane jako „dziwne”. Skąd się bierze uprzedzenie do wrażliwości i jak moglibyśmy wykorzystać jej potencjał? Wyjaśnia Małgorzata Pawlińska, psycholożka, certyfikowana międzynarodowo coach (ECPC, PCC ICF) oraz licencjonowana konsultantka i trenerka Odporności Psychicznej, specjalizująca się w tematyce wysokiej wrażliwości.


Ewa Bukowiecka-Janik: „Jesteś przewrażliwiona”, „przesadzasz”, „nie histeryzuj” – te zwroty są w naszych rozmowach z bliskimi (i nie tylko) żywe i nierzadkie. Dlaczego uciszamy cudzą wrażliwość?

Małgorzata Pawlińska: Takie komunikaty mogą zaboleć każdego, kto otwarcie wyraża uczucia, jednak szczególnie krzywdzące są one dla osób wysoko wrażliwych. Wysoka wrażliwość jest cechą różnych gatunków, nie tylko naszego, przekazywaną genetycznie. U wszystkich około jedna piąta populacji ma wyżej uwrażliwiony układ nerwowy. Pod tym względem od innych zwierząt nic nas nie różni, poza faktem, że u ludzi dochodzi do rozwiniętych procesów poznawczych.

W świecie zwierząt osobniki wysoko wrażliwe są dla reszty błogosławieństwem, ponieważ to one odpowiadają za przetrwanie. To one jako pierwsze usłyszą złowrogi szelest, wyczują napięcie, czyjąś obecność. Kiedy się zmrożą lub zaczną uciekać, stado zacznie naśladować te reakcje, to dla nich sygnał. Natomiast w naszym ludzkim świecie prawo większości sprawia, że osoby wysoko wrażliwe traktowane są jako odstające od normy. Do tego dochodzi ocenianie, porównywanie się, lęk przed innością, tym, co nieznane. Próby szufladkowania wysoko wrażliwych osób przez społeczną „większość” i zamknięcie się na to, co dla niej nowe, właściwie zawsze wynika z lęku i niewiedzy.

Psycholożka Małgorzata Pawlińska/ Archiwum prywatne

Psycholożka Małgorzata Pawlińska/ Archiwum prywatne

Czyli całe stado np. gazeli może korzystać z wysokiej wrażliwości jednego osobnika, a my, ludzie, robimy coś odwrotnego – krytykujemy, dziwimy się, bo to jakoś nie po naszemu.

Dokładnie. Zwierzęta to cenią, ale nie doprowadza ich do tego myślowa dedukcja: „Wow, super, ale ta nasza gazela jest inteligentna”, tylko zwyczajnie ufają, nie oceniają, nie wartościują. Mają zaufanie do czyjejś mądrości, nie doszukują się w niej podstępów, złych zamiarów.

Nie da się ukryć, że większość ludzi nie żyje w sytuacji zagrożenia życia. Nie potrzebujemy zatem czatować i wciąż czuwać dla swojego bezpieczeństwa. Jednak każdy z nas dąży do dobrego życia, pełnego, szczęśliwego, a osoby wysoko wrażliwe mają na nie większe szanse niż pozostali. I właśnie tego możemy się od nich uczyć.

Dlaczego tak jest?

WWO mocniej czują, ale też mają potrzebę zgłębiania sensu, poszukiwania prawdy, dążenia do sedna. Potrafią dostrzegać łańcuchy przyczynowo-skutkowe, ich wrażliwszy układ nerwowy to narzędzie, dzięki któremu widzą więcej, zatem mogą sprawniej docierać do tego, co np. im szkodzi, a to z kolei ułatwia budowanie dobrego życia po swojemu.

To osoby wysoko wrażliwe wyraźnie widzą, gdzie za kilka pokoleń wylądujemy, jeśli już teraz np. nie zaczniemy dbać o środowisko albo nie zainwestujemy w odpowiednią edukację, by dobrze wychowywać dzieci. Co więcej, często zostają świetnymi pracownikami sektora zdrowotnego, dziennikarzami, naukowcami. Właśnie dzięki swojej potrzebie poszukiwania prawdy, troski o innych i umiejętności analizowania. Tymczasem nierzadko mamy do czynienia z takim paradoksem: świat chce korzystać z tych umiejętności, z kreatywności wysoko wrażliwych, ale narzuca im własne zasady, które stoją w opozycji do potrzeb tych osób. To jest nie tylko nie fair, ale też nie ma sensu.

Wiele osób podpina się pod wysoką wrażliwość, wcale tej cechy nie posiadając. Spłaszcza się ją, sprowadza do wrażliwości rozumianej jako wybuchowa emocjonalność. Co więcej, wysoka wrażliwość bywa używana jako wymówka, przykrywka dla problemów, które nie mają nic wspólnego z tą cechą układu nerwowego

Trzeba poszukiwać kompromisu, by znaleźć rozwiązanie, dzięki któremu i świat skorzysta, i my odczujemy satysfakcję, a wysiłek będzie optymalny. Warto temu zaufać, bo badania pokazują, że efekty pracy osób wysoko wrażliwych (nawet jeśli trzeba na nie dłużej czekać czy wymagają specjalnych warunków) są o wiele wyższej jakości niż osób przeciętnie wrażliwych.

Elaine Aron, znana badaczka, która kompleksowo przestudiowała wysoką wrażliwość, pisała, że historia wskazuje na fakt, że u boku dobrego władcy często stał wysoko wrażliwy doradca. Osoba mądra, która potrafiła obiektywnie spojrzeć na problem, głęboko go przeanalizować. To bardzo cenne na wszystkich poziomach. Gdyby większość zeszła z piedestału większości, wszyscy mogliby na tym skorzystać. Tylko trzeba przestać szydzić i oceniać.

Wysoka wrażliwość w powszechnym uznaniu nie brzmi tak godnie… Na facebookowych grupach, które w nazwie mają WWO, pojawiają się pytania typu: „Mój chłopak kupił mi inną słodycz niż ta, o którą prosiłam, zrobiło mi się tak przykro, że płakałam. Czy jestem wysoko wrażliwa?”, „Czy to normalne, że boli mnie głowa, gdy ktoś głośniej mówi? Co robić?”, „Przeszkadza mi tłum w tramwaju. Czy jestem WWO?”. Takie podejście może prowokować wyszydzanie.

Rzeczywiście, wiele osób podpina się pod wysoką wrażliwość, wcale tej cechy nie posiadając. Spłaszcza się ją, sprowadza do wrażliwości rozumianej jako wybuchowa emocjonalność. Co więcej, wysoka wrażliwość bywa używana jako wymówka, przykrywka dla problemów, które nie mają nic wspólnego z tą cechą układu nerwowego. To nierzadko dotyczy osób neurotycznych albo z zaburzeniami psychicznymi, u których występuje uwrażliwienie wtórne wynikające np. z przebytej traumy. Wysoka wrażliwość nie jest zaburzeniem, więc to wymówka idealna, by nad sobą nie pracować, nie mierzyć się z tym, co najtrudniejsze, dać sobie prawo do pewnych zachowań, które tak naprawdę są wskazówkami, że coś jest nie tak.

Taka grupa osób „wysoko wrażliwych” sprawia, że pozostali nie traktują wysokiej wrażliwości poważnie. Neuroplastyka jako nauka rozwija się potężnie i pokazuje, że układ nerwowy jest bardzo plastyczny, zmienia się i modyfikuje pod wpływem wydarzeń w życiu. Na przykład osoby, które dorastały bez poczucia bezpieczeństwa, żyły cały czas w napięciu i poczuciu zagrożenia, musiały być czujniejsze, by przetrwać. One nabywają tę umiejętność wyłapywania nastrojów ludzi wokół, bo dawniej od tych nastrojów w ich życiu wszystko zależało. Nauczyły się zwracać na to uwagę. Jednak to nie jest dowód na wysoką wrażliwość. Dlatego trzeba być wobec siebie bardzo uczciwym, jeśli rzeczywiście chce się odkryć, czy nasze reakcje i umiejętności są wynikiem wysokiej wrażliwości.

Jak zatem rozpoznać, że wysoka wrażliwość, którą u siebie podejrzewamy, jest tą genetycznie przekazaną wrażliwością, a nie wrażliwością wtórną?

Wysoko wrażliwa osoba, gdy ma przeciążony układ nerwowy, jest pobudzona, może się czuć zalękniona, ale to zawsze ma konkretne źródło. Ta sama osoba, gdy znajdzie się w bezpiecznym środowisku i jej układ nerwowy odpocznie, funkcjonuje optymalnie lub nawet lepiej niż osoby o niższej wrażliwości. Osoby wysoko wrażliwe zawsze bowiem wiedzą, co i jak powiedzieć, kiedy przerwać, potrafią przewidzieć, jakie skutki będą miały dane decyzje, a to znacząco pomaga im odnaleźć się w życiu. Tymczasem osoby neurotyczne czy z różnymi nerwicami są stale pobudzone, bez konkretnego źródła i nie potrafią się uspokoić, nawet jeśli mają odpowiednie warunki. Na tym polega zaburzenie, choć reakcje osób wysoko wrażliwych i zaburzonych bywają podobne.

Kim jest wysoko wrażliwa osobowość?

Wrażliwość jest kojarzona ze słabością. Nikt nie chce być słaby.

Tak, to wywołuje lęk. Wszyscy mamy potrzebę więzi, budowania fajnych relacji. To boli, kiedy ktoś nas odtrąca, kiedy nie czujemy się akceptowani. Często trudno się do tego przyznać nawet przed sobą samym. Jest taki stereotyp, że człowiek silny to taki, po którym tragedie spływają jak po kaczce. Tymczasem emocjonalność każdego człowieka wiąże się z cierpieniem. Cierpienie osłabia, więc wrażliwość uznajemy za wadę, za słabość. Trudne emocje bardziej doskwierają osobom wysoko wrażliwym, ale to nie znaczy, że startujemy z osłabionej pozycji. Przytoczony przeze mnie stereotyp jest nieprawdziwy i bardzo krzywdzący. Bo osoby silne psychiczne to nie te, które nie czują cierpienia. To osoby, które potrafią wziąć na klatę swoje emocje, zrozumieć i przepracować je. Osoby wysoko wrażliwe mają do tego doskonałe warunki, bo czują bardziej i mogą mieć przez to większą potrzebę i zdolność rozumienia tego.

Dlatego tak ważne jest, by zrozumieć naturę wysokiej wrażliwości. Oddzielić ją od krzywdzących stereotypów, niedopowiedzeń, „zaburzeniowych” etykietek. To ważna zmiana, której potrzebuje ludzkość.

Według Artura Schopenhauera każda prawda, którą przedstawia się społeczeństwu, przechodzi przez trzy etapy. Najpierw jest wyszydzana, potem napotyka wielki opór i dopiero potem zostaje uznana. Ludzie boją się zmian i nieznanego. Koncepcja wysokiej wrażliwości moim zdaniem jest na drugim etapie. 10 lat temu, gdy zaczęła się pojawiać w polskiej nauce i pisałam o tym na różnych forach, lawina obśmiewających komentarzy łamała mi serce. Przez to myślałam nawet, że wycofam się z tej tematyki. Obecnie reakcje są oporowe: „coś jest was za dużo, za bardzo napieracie”, pojawia się kwestionowanie: „teraz to wszyscy są wysoko wrażliwi”. Jednak nie ma już wyszydzania i takiego jawnego komunikowania, że wysoka wrażliwość to stek bzdur. Opór też się w końcu wysyci i społeczeństwo przyjmie wysoko wrażliwców.

Mam jeszcze jedną optymistyczną myśl: wydaje mi się, że koncepcja stylu życia nastawionego na sukcesy, władzę, pieniądze, wyniki, dążenie do perfekcji wyczerpuje się. Przez dekady wyścigu szczurów przekonaliśmy się, że nie ma to większego sensu i wartości. To otwiera przestrzeń na wyjście z cienia osób wysoko wrażliwych jako przewodników, doradców, którzy wskażą, co nam, ludziom, służy.

Częściowo na pewno, ale wyraźniej widzę jeszcze ciągle charakterystykę drugiego etapu. Działa również to, że łatwiej jest otwierać się kolejnym osobom, gdy wysoka wrażliwość już nie jest tabu, nie jest zaskoczeniem. Wszyscy stworzyliśmy tę przestrzeń. Osobiście wiele lat temu podjęłam decyzję o przebranżowieniu, byłam księgową, wszyscy mówili, że wydziwiam, że to fanaberia. A rok po roku obserwowałam, że coraz więcej osób wokół mnie podejmuje decyzje, które są w zgodzie z nimi, a nie są obliczone na sukces i zysk. Taka gotowość bierze się z poczucia wolności.

Czy pandemia też nie popchnęła sprawy do przodu? Wiele zaczęło się mówić o zdrowiu psychicznym, zatrzymano nas i pokazano: hej, można wolniej, można inaczej. Uświadomienie sobie tej możliwości to jest wielka zmiana mentalna, której nie da się cofnąć, nie da się zapomnieć uczucia swobody i życia po swojemu – paradoksalnie, bo przecież nas zamknięto.

Pandemia mogła uwrażliwić niektórych wtórnie. Układ nerwowy warto trochę hartować, do pewnego momentu da się budować odporność na bodźce, uczyć się je znosić, oswajać. Jednak jest granica, po której przekroczeniu jest tylko gorzej, to już nie jest hartowanie, tylko przeciążenie. Obecnie wszyscy są przebodźcowani, a pandemia to uwypukliła, więc mamy okazję, by to dostrzec i uczyć się od osób wysoko wrażliwych.

Jednak spójrzmy przykładowo na historię Janiny Daily (znana statystyczka i blogerka, która udzieliła wywiadu odnośnie do swojej choroby dwubiegunowej – przyp. red.), pokazującą, że mamy jeszcze wiele lekcji do odrobienia. Jej wyznanie o tym, że cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, wywołało lawinę komentarzy, świadczących o wielkim niezrozumieniu. Dla mnie to jest nie do pojęcia. Choroba to choroba. Jak ktoś walczy z rakiem, wszyscy mu kibicują w powrocie do zdrowia. Jak ktoś walczy z chorobą psychiczną, ludzi stać na okrucieństwo. Byłam przerażona skalą tych reakcji, kiedy to czytałam, nie mogłam przez kilka dni dojść do siebie.

Nierzadko mamy do czynienia z takim paradoksem: świat chce korzystać z tych umiejętności, z kreatywności wysoko wrażliwych, ale narzuca im własne zasady, które stoją w opozycji do potrzeb tych osób. To jest nie tylko nie fair, ale też nie ma sensu

Wiele było też „zarzutów” wobec Janiny, że afiszuje się z prywatną sprawą.

Janina zrobiła rzecz absolutnie wspaniałą, ponieważ pokazała na własnym przykładzie, że żaden sukces zawodowy, pieniądze, publiczny szacunek i podziw nie chronią nas przed tym, że jesteśmy ludźmi i dotyczy nas wszystko, co ludzkie, m.in. choroby. Zarzuty, o których mówisz, to forma samoobrony poprzez udawanie, że choroby psychiczne nie istnieją. Ludzie w ogóle tak robią – odcinają się od problemów, udają, że zło nie istnieje. Żeby odreagować, włączają sobie słodkie kotki na YouTube albo nierealistyczną komedię romantyczną i już. U osób wysoko wrażliwych takie rozwiązanie nie przejdzie, na nas nie działa metoda „odwracania uwagi”. My chcemy problemy rozwiązywać, ratować świat, nie udawać, że „wszystko gra”. I świat takiego spojrzenia potrzebuje.

Jak zatem komunikować innym swoją wysoką wrażliwość?

Przez opanowaną, pewną siebie postawę, która wynika z akceptacji tego, jacy jesteśmy. Ludzie nie potrafią sobie radzić z etykietami, „diagnozami”, więc nie ma ich co używać. Widzimy to choćby na podstawie tego, jak reagują na hasło „depresja”. Nie wiedzą, co powiedzieć, żeby było dobrze. Gdy te 80 proc. populacji słyszy, że 20 proc. jest wysoko wrażliwa, myśli: „Czyli co? Ja jestem niewrażliwy? Jestem robotem bez serca?”. To zupełnie nie tak. Wszyscy są wrażliwi i wiele osób tęskni do świata, w którym wrażliwość jest ceniona. To porównanie sprawia, że nie czujemy się równi. Dlatego komunikujmy po prostu swoje potrzeby, byśmy mogli o naszą wysoką wrażliwość zadbać, tak jak szanujemy potrzeby innych i ich prawo do ich zaspokajania. Brońmy tego, co wiemy, że nam służy, konsekwentnie unikajmy tego, co nam szkodzi. Każdy, niezależnie od poziomu swojej wrażliwości, ma do takich rzeczy prawo. Do życia bezpiecznie, spokojnie, po swojemu. I gdy i my nasze prawo zaczniemy egzekwować, świat tylko na tym skorzysta. Traktujmy się na równi w poszanowaniu tych praw.

Wysoka wrażliwość objawia się od dzieciństwa?

Tak, i bardzo ważne jest to, jak na nią reagujemy. Nietrudno sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który dostaje komunikaty: „coś z tobą jest nie tak”, „jesteś przewrażliwiony”, „nie przesadzaj”, „nie masz powodu do płaczu”… To wszystko są słowa, które budują przekonanie, że nie warto ufać uczuciom, że nie są one godne uwagi, a ponieważ uczucia wychodzą z nas, dziecko zaczyna czuć się niesłuchane, pomijane, nieważne. Spada samoocena i rozwija się poczucie patologicznego wstydu, z którym boryka się wiele moich klientek.

Co to jest patologiczny wstyd?
To wstydzenie się za to, jacy jesteśmy. To poczucie, że taka, jaka jestem, jestem niewystarczająca, że to nie wypada, nie pasuje, więc jeśli chcę być akceptowana, muszę udawać, a to już prowadzi do poważnych konsekwencji. Brak zdrowej ekspresji siebie, brak przyzwolenia sobie na bycie sobą bardzo często prowadzi do depresji. Wysoko wrażliwe osoby, które negują w sobie tę cechę, mogą prowadzić styl życia, który nimi poniewiera, jest ponad ich siły. Osoby wysoko wrażliwe mają zazwyczaj niższy poziom serotoniny niż reszta społeczeństwa, więc po nagłych tąpnięciach spadki nastroju występują szybciej. Poczucie wstydu może być też kompensowane perfekcjonizmem, dążeniem do wyparcia cech, które są „kłopotliwe” i dopasowaniem się do idealnej, obłej, pozbawionej indywidualności, wygodnej dla innych, „normy”.

Jednak sama wysoka wrażliwość nie jest powodem, by kierować się na terapię. Jeśli wiemy, że mamy te cechę, wiemy, jak to jest „po naszemu”, ale czujemy, że coś nas blokuje i ogranicza, to wtedy warto sięgnąć po pomoc. By z odwagą stanąć po swojej stronie. To popłaca.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: