Przejdź do treści

Katarzyna Chotkowska: „Nawet jeśli chcielibyśmy jako społeczeństwo mówić niestygmatyzująco o osobach w kryzysach psychicznych, to nie mamy się gdzie tego nauczyć”

Jak mówić o osobach w kryzysach psychicznych / pexels
Jak mówić o osobach w kryzysach psychicznych / pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– W przestrzeni publicznej słowa związane z zaburzeniami psychicznymi są nadużywane w tym negatywnym znaczeniu, co wzmacnia stygmatyzację. Musimy być odpowiedzialni za wypowiadane słowa i mieć świadomość, jaki wpływ mają one na osoby w kryzysie – tłumaczy Katarzyna Chotkowska, psycholożka, wolontariuszka Fundacji eFKropka oraz współautorka poradnika „Jak mówić i pisać o osobach chorujących psychicznie”.

 

Ela Kowalska: W ostatnich latach dużo mówi się o kryzysach i chorobach psychicznych. Wydawałoby się więc, że rośnie nasza świadomość i zmienia się sposób postrzegania osób chorujących. Tymczasem wciąż się zdarza, że mówiąc o ludziach w kryzysie, używa się słów nacechowanych pejoratywnie. Dlaczego tak się dzieje?

Katarzyna Chotkowska: Wpływa na to wiele czynników. Po pierwsze, to, jak w świecie mówi się o takich ludziach. Mimo iż świadomość dziennikarzy znacząco wzrosła, to wciąż raz na jakiś czas jesteśmy świadkami spektakularnych wpadek, które – niestety – odbijają się szerokim echem. Także w świecie influencerów zdarza się, że orężem do walki z internetowymi przeciwnikami są sformułowania np. „ten świr”, „jesteś psychiczny/a”. W ostatnich latach byliśmy również świadkami, jak pewne aspekty kryzysu psychicznego są wręcz wyśmiewane w telewizji. Zdarza się, że nawet w debatach publicznych czy politycznych, gdy chce się kogoś zdyskredytować, sięga się po sformułowania: schizofreniczne poglądy, maniakalne zachowanie, paranoja.

Kto z nas nie czytał newsa napisanego na podstawie właśnie takiej historii? Przecież publikowane są one nie tylko na portalach plotkarskich czy tabloidowych, ale także tych informacyjnych. Pokazywane są także w telewizji w trakcie debat czy dyskusji. Nawet jeśli w takim tekście znajdziemy sporo merytorycznych informacji, wypowiedzi ekspertów, to i tak tytuł będzie krzyczał przykładowo: „X twierdzi, że Y jest chora na głowę” albo „czy poseł X ma schizofreniczne poglądy”. I w większości przypadków będzie mu towarzyszyć zdjęcie o przerysowanym przekazie.

W ten sposób z jednej strony trywializuje się problemy osób w kryzysie psychicznym, a z drugiej – utrwala ich negatywny obraz. Niestety, jako społeczeństwo nie mamy gdzie nauczyć się tego, jak niestygmatyzująco mówić o osobach w kryzysach psychicznych. Ogólnopolska kampania „Zobacz człowieka”, mająca na celu destygmatyzację osób chorujących psychicznie, ruszyła dopiero w ubiegłym roku.

Kolejną kwestią jest lęk przed osobami chorującymi psychicznie. I w tym przypadku trafiamy do zamkniętego kręgu, bo lęk wywodzi się ze stygmatyzacji. Nie pomagają też stereotypy, według których ludzie chorujący psychicznie są przedstawiani jako niebezpieczni, nieuleczalnie chorzy czy niezdolni do funkcjonowania w społeczeństwie, tacy, którzy całe życie będą pacjentami szpitali psychiatrycznych. Tylko odpowiednia edukacja może zmienić nasze podejście.

Jakie błędy popełniamy najczęściej, gdy wypowiadamy się o osobach chorujących psychicznie?

Przede wszystkim jest to używanie sformułowań nacechowanych pejoratywnie, jak np. „szaleniec” czy „psychol”. To jest niedopuszczalne. Powinno się mówić: osoba doświadczająca kryzysu psychicznego, osoba chorująca na depresję/schizofrenię/zaburzenia lękowe. Można użyć sformułowania: osoba z doświadczeniem kryzysu psychicznego. Osoby chorujące psychicznie często mówią o sobie: ekspert przez doświadczenie.

Nie powinno się również używać nazewnictwa związanego z jednostkami chorobowymi do obrażania innych. Tutaj przykładami mogą być np. „depresant”, „schizofrenik” albo „borderka”. Niekiedy po tego typu stwierdzenia sięgają też osoby świadome. Używają ich celowo, aby skompromitować kogoś, o kim się wypowiadają. Znajomy profesor – psycholog, chcąc zdyskredytować swoją podwładną, mówił, że ma ona zaburzenie osobowości i jest na granicy psychozy. Tymczasem ta kobieta nie miała problemów ze zdrowiem psychicznym. Ten przykład to także doskonały dowód na to, że stereotyp „wariatki” lub, jak kto woli, „baby psychicznej”, też jest mocno ugruntowany w naszej kulturze.

Tego typu słownictwo przenosi się również na szpitale psychiatryczne, które nazywane są „wariatkowem”. Wciąż można spotkać się z ostrzeżeniem: „Uważaj, bo odwiozą cię do czubków/psychiatryka”.

Rzeczywiście ze szpitalami psychiatrycznymi mamy problem. Często te placówki dysponują za małą liczbą miejsc, zdarza się, że nie zawsze panują w nich warunki takie, jakie powinny – to jest fakt, ale nie oznacza to, że powinniśmy nimi straszyć. Osobom chorującym psychicznie już na starcie jest bardzo trudno przełamać lęk, wstyd i poprosić o pomoc. Jeśli więc miejsca, w których mają uzyskać pomoc, określamy mianem „wariatkowa”, dodatkowo wzmagamy strach w tych, którzy mają być hospitalizowani. To opóźnia moment rozpoczęcia leczenia, co jest kluczowe w kontekście życia. Nie tylko poprawy samopoczucia, ale właśnie życia. W przypadku zaburzeń psychicznych, w tym depresji, niesłychanie ważna jest szybka reakcja i szybkie wdrożenie odpowiedniego leczenia.

A język potoczny? Zdarza się przecież, że mianem „psychola” albo „wariata” określamy osobę, która np. łamie przepisy ruchu drogowego i stwarza zagrożenie dla innych. Z kolei, gdy mówimy „mam deprechę”, oznacza to, że mam po prostu gorszy nastrój. Natomiast „szalony pomysł” to pomysł odważny, kreatywny. Jak, z perspektywy tego, o czym rozmawiamy, rozpatrywać takie sformułowania?

Tutaj wchodzimy w kwestie związane z kontekstem i intencjami. W mowie potocznej zapewne zawsze będą pojawiały się takie komunikaty. W związku z tym, że nie mamy jeszcze jasno ustalone, jakie zwroty w kontekście zaburzeń psychicznych są stygmatyzujące, a które nie, zapytałam kilka osób po kryzysie psychicznym, czy gdyby usłyszeli, że kobieta zajmująca się grupką rozkrzyczanych dzieci mówi „zaraz zwariuję”, to czy to jest stygmatyzujące. Moi rozmówcy uznali, że nie potraktowaliby tego jako stygmatyzację. Jedna osoba powiedziała, że nie uznałaby tego za stygmatyzujące, ale po prostu za niewłaściwe. Nie mamy konsensusu w ocenie takich potocznych komunikatów.

Jeśli chodzi o zwroty „mam deprechę”, może nie jest to stygmatyzacja, ale pewnego rodzaju społeczne wprowadzanie w błąd. Takie zwroty mogą powodować niewłaściwy obraz depresji, a pamiętajmy, że my jako społeczeństwo nie mamy gdzie zdobywać rzetelnej wiedzy o zaburzeniach psychicznych, więc jesteśmy podatni na różne stereotypy, zakłamania.

W kontekście mówienia o języku potocznym, nie sposób pominąć popkultury, gdzie choroby psychiczne stały się pewnego rodzaju „chłopcami do bicia”. Z jednej strony – nie możemy zakazać robienia seriali o mordercach z zaburzeniami osobowości (w tym tzw. osobowości psychopatycznej), z drugiej – osobie w kryzysie psychicznym nie wypada powiedzieć, że powinna mieć większy dystans. Ponownie nie mamy tutaj porozumienia, co na pewno jest szkodliwe i stygmatyzujące, a co nie.

Co zrobić, jeśli w rozmowie z osobą chorującą psychicznie popełnimy językowe faux pas?

Po prostu przeprosić i powiedzieć: „Czuję, że powiedziałam coś nie tak. Nie chciałam cię urazić”. Albo: „Nie miałam złych intencji, bardzo cię przepraszam”. Jeśli zależy nam na kontakcie z osobą, która choruje psychicznie albo wyszła z kryzysu psychicznego, można też zapytać, jakich sformułowań powinniśmy używać w rozmowie. Przy okazji warto zadeklarować swoją otwartość, mówiąc: „Gdybym użyła nieodpowiednich słów, powiedz mi, jak mam mówić”.

Mimo iż świadomość dziennikarzy znacząco wzrosła, to wciąż raz na jakiś czas jesteśmy świadkami spektakularnych wpadek, które – niestety – odbijają się szerokim echem. Także w świecie influencerów zdarza się, że orężem do walki z internetowymi przeciwnikami są sformułowania np. "ten świr", "jesteś psychiczny/a"

Dobrym pomysłem jest również zapoznanie się z treścią poradnika „Jak mówić i pisać o osobach chorujących psychicznie”. Jest on dostępny na stronie etykajezyka.pl. Ważna w kontekście komunikacji jest po prostu autentyczność w kontakcie. Jeśli rozmawiając z osobą po kryzysie, będę zastanawiała się cały czas, czy jakimś zwrotem jej nie urażam, to nie będzie to otwarta, swobodna, autentyczna rozmowa. Są zwroty jednoznacznie uznane za stygmatyzujące i większość społeczeństwa o tym wie. Wiemy, że „wariat”, „świr”, „czubek” są zwrotami pejoratywnymi, poza tym myślę, że nie ma dużego znaczenia sytuacja, gdy nazwiemy coś (na przykład jakieś zaburzenie) nieadekwatnie. Lepiej takie rozmowy w ogóle mieć, przeprowadzać, niż unikać kontaktu z osobami po kryzysach, ze strachu, że niechcący ich zestygmatyzuję lub powiem coś nie tak.

Jak używanie stygmatyzujących określeń wpływa na kondycję mentalną osób w kryzysach psychicznych?

Może to doprowadzić do autostygmatyzacji, zwanej też „drugą chorobą”, która jest bardzo niebezpieczna. Taki człowiek myśli sobie: skoro zewsząd odbieram komunikaty, że coś ze mną jest nie tak i lepiej, abym był odizolowany od społeczeństwa, to pewnie to jest prawda. W takim razie jak ja sobie poradzę? Nigdy nikogo nie poznam, nie założę rodziny, nie będę miał przyjaciół. Może też nie będę szukać pracy, bo nawet jak znajdę ciekawe ogłoszenie, to przecież nikt mnie nie zatrudni. Nic dobrego mnie nie czeka. Gdzie tu nadzieja na dobre życie?

Mam pacjentów, którzy po usłyszeniu diagnozy przestali być zapraszani na uroczystości rodzinne. Byli też tacy, którym znacząco skurczyło się grono znajomych. Mogę też podać przykłady tych, którzy otrzymali bardzo dużo wsparcia od najbliższych. Badania naukowe udowodniły, że doświadczanie stygmatyzacji społecznej, autostygmatyzacja i przyjmowanie negatywnych komunikatów za prawdziwe jest nie tylko przeszkodą w zdrowieniu, ale także zwiększa ryzyko nawrotów choroby. I znów mamy do czynienia z pewnego rodzaju błędnym kołem. Osoby chorujące psychicznie chcą zdrowieć, chodzą na terapię, korzystają z farmakoterapii. I chcą też społecznie się aktywizować, ale nie mogą.

Jakiego języka używać, jeśli chcemy wspierać osoby w kryzysie psychicznym?

To kwestia indywidualna. Komunikatami wspierającymi mogą być m.in. sformułowania: jestem przy tobie, nie jesteś sam, chciałbym ci pomóc, możesz na mnie liczyć, jesteś dla mnie ważny. Możemy też zapytać: czego potrzebujesz? Jak mogę ci pomóc? Te słowa powodują, że dana osoba nie będzie czuć się sama, będzie mieć poczucie, że chcemy ją wesprzeć i pomóc na miarę naszych możliwości. No i przede wszystkim daje osobie w kryzysie decyzyjność, w jaki sposób chciałaby być wspierana, a czego sobie nie życzy. W chorobach somatycznych jest przecież podobnie, jedna osoba chce być bardzo emocjonalnie wspierana, przytulana, a inna chce się tylko wygadać.

Towarzyszenie zarówno w chorobie, jak i zdrowieniu jest bardzo ważne, bo daje nadzieję, a ona jest niezbędna. Unikajmy lepiej deklaracji takich jak: „będzie dobrze” i „rozumiem cię”, jeśli nie jest to prawdziwe i szczere. Możemy mieć nadzieję, że będzie dobrze, ale przecież nie wiemy, kiedy to może nastąpić. Jestem psychologiem od wielu lat i kiedy pacjenci opowiadają mi o swoich doświadczeniach z chorobą, nie mogę im powiedzieć, że ich rozumiem. Bo nie przeżyłam tego, co oni – nigdy nie słyszałam głosów, nie miałam omamów wzrokowych. Nie wiem, jak to jest, ale mogę taką osobę wesprzeć i wysłuchać.

Najbardziej destygmatyzująco działa kontakt z osobą stygmatyzowaną – potwierdzają to badania. Jako społeczeństwo musimy dać osobom z doświadczeniem kryzysu psychicznego przestrzeń, w której będą mogły mówić o swoim doświadczeniu choroby i funkcjonowaniu

Co można zrobić, aby trwale zmienić sposób mówienia o osobach chorujących psychicznie?

Potrzebna jest edukacja. Kampanie społeczne są ważne, ale to wciąż za mało; tej świadomości i odpowiedzialności za słowa powinniśmy się uczyć od najmłodszych lat. Pierwsze programy Promocji Zdrowia Psychicznego są dedykowane przedszkolakom, czyli kilkulatkom. W szkołach zaś młodzież powinna zdobyć informacje nie tylko o najczęściej występujących zaburzeniach, ale również o tym, gdzie szukać pomocy i co zrobić, gdy bliski potrzebuje wsparcia profesjonalisty. Ważne jest również to, aby zmienił się język mediów i debat publicznych.

Istotny jest też fakt, iż najbardziej destygmatyzująco działa kontakt z osobą stygmatyzowaną – potwierdzają to badania. Jako społeczeństwo musimy dać osobom z doświadczeniem kryzysu psychicznego przestrzeń, w której będą mogły mówić o swoim doświadczeniu choroby i funkcjonowaniu. To będzie dobra społeczna edukacja i zmniejszenie lęku przed samym tematem zaburzeń psychicznych, jak i przed osobami po kryzysach. Chodzi o to, aby inni mogli posłuchać i zrozumieć, jak to jest, gdy się doświadcza kryzysu psychicznego czy jakiejś konkretnej choroby. Takie warsztaty antystygmatyzacyjne są organizowane właśnie w Fundacji eFKropka. Prowadzą je eksperci przez doświadczenie, czyli osoby, które chorowały. O tym, że tego typu działania przynoszą pozytywne rezultaty, widać na przykładzie depresji, o której publicznie mówi wiele osób.

 

Katarzyna Chotkowska – psycholożka i psychoterapeutka w trakcie szkolenia. Pracuje w nurcie poznawczo-behawioralnym. Obecnie pracuje naukowo w Społecznej Akademii Nauk w Warszawie, pracuje również jako psycholog w mieszkaniu chronionym dla osób chorujących psychicznie Szpitala Wolskiego. Ma doświadczenie w pracy w środowiskowych systemach wsparcia osób chorujących psychicznie. Wolontariuszka Fundacji eFKropka oraz współautorka poradnika „Jak mówić i pisać o osobach chorujących psychicznie”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: