Przejdź do treści

Kobieta siedziała w pełni ubrana i opowiadała o swojej chorobie, a lekarz „badał wyraz jej oblicza” – jak kiedyś leczono choroby kobiece

ilustracja: Joanna Zduniak źródło: Istock, Rawpixel, Wellcome Collection
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Dawne sposoby leczenia stanów zapalnych jajników i macicy przyprawiają dziś o zawrót głowy. „Te miejsca” traktowano pijawkami, przyżegano kwasem, podawano środki przeczyszczające i mikstury wykonane z odchodów zwierząt. Zapraszamy na przegląd sposobów leczenia dolegliwości intymnych.

 

Macierzyństwo i położnictwo od wieków pozostawało domeną kobiet. Akuszerki i znachorki pomagały przy porodach i mieszały zioła do leczenia doraźnych dolegliwości. Tylko w poważniejszych stanach posyłano po lekarza-mężczyznę. Ten, zazwyczaj, wzbraniał się przed oglądaniem kobiety, a jeśli to było możliwe, nawet przed jej dotykaniem.

Jak opisuje obrazowo Nathan Belofsky w książce „Jak dawniej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie”, kobieta siedziała w pełni ubrana i opowiadała o swojej chorobie, a lekarz „badał wyraz jej oblicza”. Choć wziernik wynaleziono już w czasach rzymskich, lekarze badali za jego pomocą kompletnie ubrane kobiety, patrząc w sufit. Dopiero w 1845 roku amerykański prekursor ginekologii Marion Sims kupił łyżeczkę ołowiano-cynową, wygiął ją w kształt współczesnego wziernika, użył i napisał: „zobaczyłem wszystko, czego żaden mężczyzna nie widział”.

Jedną z nielicznych akuszerek w historii medycyny, której receptury zachowały się do naszych czasów, jest żyjąca w VI wieku w Bizancjum akuszerka nazwana Metrodorą. Badacze spierają się, czy tak rzeczywiście brzmiało jej imię, czy był to raczej pseudonim, ponieważ w języku greckim znaczy „dar łona (macicy)” i sugeruje raczej związek z wykonywanym przez nią zawodem. Jedyny egzemplarz traktatu Metrodory „O chorobach kobiet” znajduje się w bibliotece Laurencjańskiej we Florencji i nieoryginalnym dziełem akuszerki, ale najprawdopodobniej skrótem oryginału wykonanym przez anonimowego kopistę kilka wieków później. Zapisano w nim kompletne receptury na wiele dolegliwości trapiących ówczesne kobiety.

Najbardziej popularną dolegliwością było zapalenie macicy. Do jego objawów zaliczano: ból żołądka, wymioty, ból i drętwienie głowy i języka. Medyczka zalecała w tym stanie wykonanie okładu z maści woskowej zmieszanej z rozdrobnionym koprem i kardamonem. Inna receptura przewidywała użycie dopochwowego pessarium wykonanego z odchodów świni zmieszanych z ekstraktem z róży i polanego płynnymi ekskrementami, winem i miodem.

Inną popularną dolegliwością kobiet były ropnie macicy, którym towarzyszyła gorączka, dreszcze, ciepłe upławy i ból piersi. Akuszerka zalecała doprowadzenie do pęknięcia wrzodu, a na towarzyszący temu ból zalecała wodny roztwór mirtu, cyprysu i rośliny zwanej Stachys germanica z miodem i sodą. Płynem tym przemywano macicę, a następnie natłuszczano ją masłem lub mózgiem jelenia wymieszanym z gęsim, lub kurzym tłuszczem. Na twardnienie macicy Metrodora zalecała maści woskowe zmieszane z tłuszczem, żywicą i masłem.

Ogromnym działem medycyny kobiecej były kwestie związane z miesiączkowaniem. O znaczeniu miesiączki w kulturze, postrzeganiu jej i traktowaniu można by napisać całe tomy, a z pewnością poświęcimy jej osobny artykuł w naszym cyklu. W starożytnej Grecji np. uważano, że jeśli kobieta nie miesiączkuje – może wybuchnąć (!), robiono więc wszystko, by krwawienie wywołać, choćby umieszczając w drogach rodnych trujące chrząszcze. Pod wpływem toksyn kobieta nie mogła opanować drapania do krwi, a to wystarczyło, by uznać „leczenie” za skuteczne.

Metrodora na obfite miesiączki zalecała zmieszanie oczyszczonej szyszki jodły, nardu, szafranu i daktyli namoczonych w kwaśnym winie. Składniki zagniatano jak ciasto, a następnie wyrabiano z nich sześć pastylek, które podawano po dwie z dwoma kubkami wody. Inna starożytna medyczka, nazywana Trotulą, na zbyt obfite miesiączki proponowała gotowanie starego buta i wdychanie oparów.

Metrodora pozostawiła też starożytny sposób na zmniejszenie bólu menstruacyjnego z towarzyszącą mu biegunką, opuchlizną okolic oczu i nóg. Do glinianego należało włożyć stary dąb korkowy, spalić go, a wykonane z popiołu pastylki popijać rano kubkiem kwaśnego wina zmieszanego z wodą, a wieczorem z kobiecym mlekiem.

Przez wieki problemem leczonym u kobiet była „nadmierna huć”. XVI-wieczny francuski lekarz Jacaques Ferrand, autor spalonego przez Inkwizycję traktatu o chorobie z miłości Treatise on Lovesickness ordynował na to kobietom upuszczanie krwi kilka razu do roku, przycinanie nadmiernie długiej łechtaczki i przypalanie ud kwasem. W jego czasach wierzono, że choroba z miłości może u kobiety przekształcić się w wilkołactwo. Ferrand zalecał upuszczanie krwi z żył w rękach, przypalanie czoła i twarzy rozpalonym żelazem.

Inną koszmarną metodą zalecaną w chorobach macicy, ale także nadmiernym podnieceniu seksualnym i nerwowości było przystawianie pijawek do pochwy. Jak pisze Nathan Belofsky, brytyjscy mężowie z wyższych sfer kazali przystawiać pijawki swoim żonom co dwa tygodnie. W XIX-wiecznym podręczniku medycznym A Hanbook of Uterine Terapeutics of Diseases of Women szczegółowo instruowano wykonawców tej „procedury”, by, jeśli jakaś pijawka zgubi się w ciele kobiety, nie mówić jej o tym, by nie wywoływać histerii.

Przyczyną częstych zakażeń dróg rodnych przez wieki były złe praktyki higieniczne lekarzy i akuszerek. „Lekarze są dżentelmenami, a ręce dżentelmenów są czyste” – tak na sugestię o mycie rak przed przyjęciem porodu zareagował Charles Meigs, XIX-wieczny amerykański położnik, który zasłynął też swoim sprzeciwem wobec stosowania znieczulenia u rodzących. Na infekcję podawano zioła, stosowano pijawki, środki przeczyszczające i upusty krwi.

Naszych poprzedniczek nie oszczędzały też choroby nowotworowe. Pierwsze wzmianki o sposobach wycinania macicy znajdują się w manuskryptach pochodzących sprzed 2000 lat, nie wiadomo jednak, czy takie zabiegi wykonywano i co było wskazaniem. Najwcześniejsze opisane przypadki przeprowadzania histerotomii pochodzą z XVI wieku, wszystkie doprowadziły do śmierci pacjentek. Już w starożytności znano problem wypadania macicy, ponieważ wzmianki o tym zjawisku (nie uważano tego wówczas za chorobę) pojawiają się w manuskryptach Soronusa z Efezu, uważanego za autora najstarszej znanej nam współcześnie pracy z zakresu ginekologii. Radził on, by odciąć wypadniętą macicę, jeśli całkowicie sczernieje. Swoją drogą, potwierdzał panujące wówczas przekonanie, że macica nie jest organem niezbędnym kobiecie do życia…

Korzystałam z książki Nathana Belofsky’ego „Jak dawniej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie” wydanej przez Wydawnictwo RM

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.