Przejdź do treści

Majtki menstruacyjne WIMIN: chciałabyś spróbować, ale trochę się obawiasz? Ja przetestowałam i polecam!

Anna Sierant /fot. archiwum prywatne
Anna Sierant /fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Kiedy byłam nastolatką, wśród produktów do higieny intymnej nie tyle dominowały, co dostępne w drogeriach, jeszcze wtedy wyłącznie stacjonarnych, były jedynie podpaski i tampony. W ciągu ostatnich lat wiele się jednak zmieniło i w czasie miesiączki można korzystać także z kubeczków czy majtek menstruacyjnych. Część dziewcząt i kobiet cały czas ma jednak obawy przed sięgnięciem po te „wynalazki”. Na własnej skórze (w tym przypadku akurat dosłownie) przekonałam się jednak, jak działają majtki menstruacyjne WIMIN. Wiem już też, że zmienią moje wieloletnie comiesięczne tradycje w zakresie higieny intymnej.

 

Zanim zdecydowałam się na wypróbowanie majtek menstruacyjnych WIMIN, postanowiłam oczywiście poszukać na ich temat – a także ogólnie na temat tego rodzaju produktów – jak najwięcej informacji. Jak to jednak z „wujkiem Google” bywa, gdy już się naczytałam, on i tak podsuwał mi cały czas kolejne posty na ten temat, a pod nimi znajdowało się mnóstwo komentarzy od osób, które z majtek już korzystały lub które się nad ich zakupem cały czas zastanawiają. Zauważyłam, że inne kobiety, dziewczyny mają takie same pytania i wątpliwości związane z użytkowaniem majtek menstruacyjnych, które i mi towarzyszyły. Dlatego też te najważniejsze dla mnie (i, jak się okazało, również dla innych) kwestie poruszę w tym właśnie tekście. Mam nadzieję, że rozwieje on część waszych obaw.

Dlaczego zdecydowałam się na majtki menstruacyjne WIMIN?

W (nie takim znów odwiecznym) podziale na zwolenniczki noszenia tamponów i podpasek, ja od dawna należę do tej drugiej grupy. Wiem, że są osoby, którym wygodnej chodzi się w tamponach czy kubeczkach menstruacyjnych, dla mnie lepszą opcją były jednak podpaski, więc kolejnym, „naturalnym” krokiem były dla mnie właśnie majtki. Dlaczego „krokiem dalej”? Zależało mi na tym, by móc nosić je dłużej niż jedną podpaskę, a majtki mogą być noszone nawet do 12 godzin, mają chłonność odpowiadającą 4 tamponom, wiadomo jednak, że wszystko zależy od tego, jak intensywnie dana osoba miesiączkuje, a także od dnia menstruacji.

Sama nigdy nie miałam obfitych okresów, więc nie obawiałam się, że będę musiała zmieniać majtki częściej. Poza tym, choć tego rodzaju bielizna, zakupiona jednorazowo, kosztuje więcej niż pojedyncze opakowanie podpasek, to – biorąc pod uwagę długoletnie użytkowanie – zakup majtek menstruacyjnych okaże się po prostu bardziej oszczędny. Także dla środowiska, ponieważ jedną parę można nosić – przy odpowiednim użytkowaniu – przez wiele lat.

Dobrze jednak kupić sobie nawet dwie sztuki, ponieważ po każdym noszeniu majtki należy opłukać w wodzie (jeśli używałaś ich podczas menstruacji czy w połogu, a nie np. tylko na czas treningu), a następnie wyprać z innymi rzeczami w temperaturze 40 stopni Celsjusza. Potem majtki trzeba powiesić na suszarce, ale – co ważne – nie można ich suszyć w suszarce bębnowej, aby nie straciły swoich chłonnych właściwości. Nie jest wskazane też ich prasowanie i traktowanie wybielaczem.

Jeszcze zanim włożyłam produkt do wirtualnego koszyka, musiałam sprawdzić, który rozmiar wybrać (dostępne są rozmiary od XXS do XXL). Na stronie allwimin.com znajdziecie dokładną rozmiarówkę, ja w końcu zdecydowałam się na S, czyli rozmiar majtek, który noszę na co dzień, i okazało się, że był to trafiony wybór.

Wimin Głębokie Skupienie / arch. prywatne

Jak zadziałały majtki menstruacyjne WIMIN?

Po wyjęciu majtek z eleganckiego granatowego pudełka, moją uwagę zwrócił przede wszystkim fakt, że wyglądają tak, jak zwykła bielizna, z „mocniejszą” warstwą chłonną w kroku. Majtki są czarne, po bokach znajduje się koronka, co dodatkowo sprawia, że nie ma się wrażenia noszenia wielkich miesiączkowych gaci.

W moim przypadku pierwszy dzień okresu jest tym najbardziej obfitym w krwawienie, więc – ponieważ nigdy wcześniej takich majtek nie nosiłam – ubrałam je dopiero drugiego dnia. I co? I nic. Nic się nie stało. Pracowałam wtedy z domu, więc czułam się bezpieczniej, mając toaletę w pobliżu i wiedząc, że „w razie czego” nikt niepowołany żadnej plamki krwi nie zobaczy (jakby było się czego wstydzić, jednak wieloletnie przyzwyczajenie do myśli, że „nie może nic być widać” robi swoje). Żaden tego typu problem się nie pojawił, po prostu czułam się, jakbym nosiła zwyczajne majtki. Krew na majtkach (od wewnątrz) również była niewidoczna. A co, gdy u kogoś podczas miesiączki pojawiają się skrzepy? Wystarczy je zdjąć np. za pomocą papieru toaletowego.

Anna Sierant /fot. archiwum prywatne

Anna Sierant /fot. archiwum prywatne

Co więcej, jako osobie przyzwyczajonej do noszenia podpasek, było mi o wiele wygodniej bez nich. Po raz pierwszy założyłam majtki na 4 godziny (dość zachowawczo), potem na 5, 6 i 10 godzin i nadal nic nie przeciekało. Zapewne mogłabym je nosić i dłużej, gdybym nie musiała iść spać. A jeśli o noc chodzi – w moim przypadku majtki także w nocy sprawdziły się świetnie, ale – jak wspomniałam – mam raczej skąpe miesiączki, zwłaszcza nocami (ogólnie gdy pozostaję w spoczynku). Osobom, które obawiają się, że w ich przypadku konieczna mogłaby się okazać zmiana bielizny w nocy, polecam najpierw wypróbować majtki w dzień, gdy zazwyczaj krwawi się bardziej intensywnie i na tej podstawie sprawdzić, na jak długo wystarczy im jedna para.

Ponadto majtki można też przecież nosić razem z wkładką higieniczną czy kubeczkiem menstruacyjnym – nie tylko jako jedyny środek do higieny intymnej w czasie miesiączki.

Z czego wyprodukowano majtki?

Ważną kwestią dotyczącą każdej bielizny, także menstruacyjnej, jest ta dotycząca materiału, z którego została ona wykonana. Same majtki składają się w 95 proc. z bawełny i  5 proc. z elastanu. Dzianina chłonąca wilgoć i chroniąca przed przeciekaniem, a także działająca antybakteryjnie i dbająca o dobrą cyrkulację powietrza, jest wyprodukowana w 80 proc. z bambusa, a w 20 proc. z bawełny. Natomiast warstwa ochronna, której zadaniem jest dbanie o to, by na ubraniach nie pozostawały żadne ślady, zawiera 50 proc. bawełny i 50 proc. poliuretanu. Koronka to w 89 proc. poliamid, a w 11 proc. – elastan. Majtki zostały wyprodukowane w Polsce i z polskich materiałów z certyfikatem OEKO-TEX®. Ich skład przekonał mnie, że nie zaszkodzą zdrowiu wrażliwych i intymnych części ciała. Poza tym, gdy tylko jest to możliwe, staram się kupować polskie produkty.

7 suplementów stworzonych z myślą o kobietach

Podsumowując…

Pozytywnie zaskoczyło mnie, że majtki bardzo przypominają wyglądem zwykłą bieliznę, a w warstwie chłonnej są nawet cieńsze niż podpaski, których przez lata używałam. Jeszcze większym zaskoczeniem był fakt, że naprawdę nie przeciekają. Czym innym jest bowiem czytać o tym, a czym innym samej doświadczyć. Zdecydowanie polecam je na co dzień, a jeśli obawiasz się, że masz zbyt obfity okres, by móc je zmienić „na czas”, gdy jesteś w pracy czy w podróży, na pewno okażą się dla Ciebie dodatkowym wsparciem podczas jednoczesnego korzystania z innych środków do higieny intymnej. Ja jak na razie mam tylko jedną parę bielizny menstruacyjnej WIMIN, ale planuję kupić kolejne dwie, aby móc je nosić bez przerwy, nie czekając, aż jedyna para wyschnie po praniu.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.