Przejdź do treści

Prof. Zbigniew Izdebski: „Wiele związków się wzmocniło w czasie lockdownu. Wreszcie możemy się sobą cieszyć”

prof. Zbigniew Izdebski
prof. Zbigniew Izdebski/ fot. Mirosław Kaźmierczak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Wielu ludzi dawno nie spędzało ze sobą tak dużo czasu. Niektórzy przekładali to na bycie ze sobą w sensie bliskości, ale także częstotliwości współżycia, na które po prostu wcześniej nie mogli znaleźć ani chwili – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie prof. Zbigniew Izdebski, który komentuje dla nas wyniki swojego najnowszego raportu dotyczącego zdrowia, relacji w związkach oraz życia seksualnego w czasie pandemii COVID-19.

22 proc. Polek i Polaków wskazało, że ich związek wzmocnił się podczas lockdownu, a 66 proc. z nich oceniło, że w czasie izolacji w ich związku nic się nie zmieniło – tak wynika z badania, które prof. Zbigniew Izdebski przeprowadził w okresie od marca do maja. W rozmowie z nami wyjaśnia, które związki zyskały na społecznej izolacji a które straciły, i jaki wpływ na relacje może mieć druga fala pandemii.

 

Ewelina Kaczmarczyk: Wiele prognoz mówiło o tym, że lockdown może zakończyć dużą część naszych relacji. Wyniki pana badania wydają się więc dosyć optymistyczne.

Prof. Zbigniew Izdebski: Tak, górę wzięła bardziej optymistyczna wersja. Ja bardzo często powtarzam: my, jako Polacy, często pracujemy zbyt dużo, a jednocześnie zbyt mało inwestujemy w nasze związki – czasu, poczucia bliskości. Myślę, że sytuacja lockdownu, w którym byliśmy na wiosnę, pokazała wielu ludziom taką perspektywę, że wreszcie możemy być ze sobą. Wreszcie możemy się sobą cieszyć. Wreszcie możemy mieć czas dla siebie – poprzytulać się albo poświęcić go na seks. Ale jednocześnie po prostu lepiej siebie poznać. I myślę, że dlatego wiele związków się wzmocniło.

Jaka grupa wiekowa najbardziej doceniła lockdown?

Największy wskaźnik tego, że związek się wzmocnił jest w grupie najmłodszych osób – 18-29 lat. I to jest też bardzo optymistyczne. Oni bardziej niż inni, bo aż w 35 proc., są przekonani, że ich związek stał się mocniejszy po lockdownie. Z tym że to dotyczy przede wszystkim par bezdzietnych. Tam, gdzie dzieci były bardzo obciążające swoją ciągłą obecnością i tam gdzie rodzice chcieli nadrabiać czas na wychowanie w czasie lockdownu, związki się nie wzmocniły. Ale rzeczywiście, ogólnie rzecz biorąc więcej mieliśmy korzyści z tego okresu.

Michał Lew-Starowicz/Agencja Forum

To był jeden z mechanizmów poradzenia sobie z trudną, zupełnie nieznaną dotąd sytuacją – szukanie oparcia w najbliższej osobie?

Zawsze jest tak, że w sytuacji zagrożenia szukamy oparcia w osobach najbliższych. To jest typowe. Natomiast warto też podkreślić, że te 66 proc. badanych, które powiedziało, że ich związek się nie zmienił, to głównie osoby po 60. roku życia, niekoniecznie uważają, że ten związek jest dobry.

Może niektórym ciężko też było zdać sobie sprawę, że coś się zmieniło – na plus albo na minus? Bo czas lockdownu to był jednak dosyć krótki okres.

Ale jak najbardziej wystarczający. Mogliśmy poczuć, czy się z kimś dobrze czujemy, czy nie. Wiele osób – pacjentów, znajomych, dzwoniło do mnie mówiąc: „Ja już nie wytrzymam”. Często ludzie mają poczucie, że ich związek się nie zmienił, bo nieustająco czują się w nim kiepsko. Niewątpliwe dużo trudniej przeżyły tę sytuację osoby, które mają poczucie, że są w związku, bo są. Nie dlatego, że jest ekscytujący, namiętny – tylko po prostu już się do tego przyzwyczaili. Albo do tego, że jest kiepsko, albo do tego, że jest dobrze.

Niewątpliwe dużo trudniej przeżyły lockdown osoby, które mają poczucie, że są w związku, bo są. Nie dlatego, że jest ekscytujący, namiętny – tylko po prostu już się do tego przyzwyczaili. Albo do tego, że jest kiepsko, albo do tego, że jest dobrze

Raport pokazuje także, że co piąty Polak myśli o rozwodzie. I to już są zdecydowanie mniej optymistyczne dane.

Tak, ale proszę zwrócić uwagę na to, że 6 proc. Polaków zaczęło o nim myśleć dopiero na początku pandemii. Aż dla 6 proc. z nas lockdown był okresem, w którym pomyśleliśmy o rozwodzie, o rozstaniu – dokładnie w tym czasie. To znaczy, że nie znaliśmy siebie i dopiero w tym czasie zaczęliśmy się sobie przyglądać.

Tutaj mamy pewną niespójność. Bo mówił pan, że młodzi ludzie, którzy mają mniejsze zobowiązania wobec siebie, docenili lockdown, ale z raportu wynika, że ci młodzi, którzy są już małżeństwem, częściej myśleli o rozstaniu.

Tak, największy odsetek osób, które pomyślały w tym okresie o rozstaniu, to byli ludzie młodzi, do 29. roku życia – aż 12 proc. To osoby, które często dużo pracują albo pracują i studiują. Idą do pracy rano, ok. 8, i wracają do domu ok. 18-20. To co im zostaje? Niejednokrotnie tylko wspólna kolacja. Ale jeśli mają jeszcze własne pasje, to gdzieś z tego domu wychodzą. Mają grupę wsparcia w postaci przyjaciół, znajomych. Sytuacja, w której byliśmy zamknięci non-stop, a dodatkowo może jeszcze na małej przestrzeni, pokazała, że bardzo często młodzi ludzie myśleli: „Ja w ogóle jej takiej nie znałem” albo „Ja w ogóle go takiego nie znałam”. Bo kiedyś, nawet jak im było trochę ciężko, to a to się z kimś umówili, a to trzasnęli drzwiami i wyszli z domu… A w czasie lockdownu nie można było tego zrobić.

Ja to traktuje też, wbrew pozorom, jako dobrą informację. Bo jeżeli ci ludzie w młodym wieku mieli okazję w szybkim tempie, trzech miesięcy, lepiej się poznać i podjąć decyzję o rozstaniu, a nie poznawać się przez następne lata i dopiero wtedy dochodzić do wniosku, że ten związek to jednak nie było coś, o co im chodziło, to z mojej perspektywy, jako doradcy rodzinnego, to jest korzystniejsza sytuacja.

Ludzie powinni przede wszystkich chcieć ze sobą rozmawiać. Ciche dni w związku - czy był lockdown, czy nie było lockdownu – to nigdy nie jest dobra sytuacja. One nie rozwiązują naszych problemów

Takie rzucenie na głęboką wodę.

Tak. I podjęcie decyzji wcześniej. Żeby nie pójść w ślady tych, którzy odpowiadają: „Nic się nie zmieniło”. Bo czasem, tak jak mówiłem, to oznacza: „Jest kiepsko, ale no trudno – mamy dzieci, mamy wspólne zobowiązania – trzeba już być ze sobą”.

Można uratować te związki, w których już jest źle?

Ludzie powinni przede wszystkich chcieć ze sobą rozmawiać. Ciche dni w związku – czy był lockdown, czy nie było lockdownu – to nigdy nie jest dobra sytuacja. One nie rozwiązują twojego problemu, bez względu na to, czy masz dzieci, czy nie. Ciche dni nas tylko psychicznie dobijają. Nie obrażajmy się na siebie, np. na to, że ktoś siedzi w internecie. Nie róbmy problemu, tam gdzie nieraz go nie ma. Każdy szuka swojej drogi poradzenia sobie z tą sytuacją.

W czasie lockdownu codziennie lub kilka razy dziennie współżyło 6 proc. Polaków, w 2017 r. było to 4 proc. „Gazeta Wyborcza” wysnuła śmiały wniosek, że w czasie lockdownu aktywność seksualna Polaków wzrosła. Ale jednak ten okres pomiędzy dwoma badaniami jest spory. Możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że to akurat pandemia spowodowała ten wzrost?

Do tych procentów musimy podejść bardzo spokojnie. Ale fakt jest taki, że częstotliwość współżycia wzrosła, głównie wśród ludzi młodych. W grupie 18-29 lat codziennie albo prawie codziennie współżyło 32 proc. Podczas gdy we wszystkich grupach wiekowych było to 21 proc. Co prawda pojęcie „codziennie lub prawie codziennie” jest dosyć szerokie i może być różnie rozumiane, ale i tak mamy wzrost.

Z czego on może wynikać?

W 2017 r. większość badanych mówiło, że trudnością, jeśli chodzi o częstą aktywność seksualną, jest zmęczenie i stres. Teraz one wciąż utrzymują się na wysokim poziomie, ale jednak doszedł tu jeszcze fakt, że ludzi spędzali ze sobą więcej czasu. Nie musieli się mijać i tylko wieczorem spotykać przy kolacji. Nie chcę mówić, że to była wymuszona bliskość, ale niewątpliwie wielu ludzi dawno nie spędzało ze sobą tak dużo czasu. Niektórzy przekładali to na bycie ze sobą w sensie bliskości, ale także częstotliwości współżycia, na które po prostu wcześniej nie mogli znaleźć ani chwili.

Kiedy patrzyłem na wyniki badania, to miałem poczucie, że u niektórych stres szedł w parze z popędem i tak naprawdę nie wiadomo było, co jest silniejsze – czy popęd, czy stres

Raport mówi, że mimo ograniczeń lockdownowych na realny seks umówiło się przez internet 14 proc. badanych. Wśród nich najwięcej było ludzi młodych, grupie 18-29 lat. Skusił ich zakazany owoc?

To nie była tylko kwestia zakazanego owocu. Zawsze mamy w populacji osoby z większą tendencją do podejmowania ryzyka – i to był jeden czynnik. Ale w dużej mierze to była kwestia popędu seksualnego. Mężczyźni w tym przedziale wiekowym są w okresie największego popędu seksualnego. U niektórych wynikało to też ze stresu związanego z faktem, że już po prostu nie wytrzymywali siedzenia w domu. W tego typu relacje wchodziły zarówno osoby, które są w związku, jak i single.

Czyli seks z osobą poznaną w intrenecie był sposobem na rozładowanie stresu?

Kiedy patrzyłem na wyniki ostatniego badania, to miałem poczucie, że u niektórych stres szedł w parze z popędem i tak naprawdę nie wiadomo było, co jest silniejsze – czy popęd, czy stres. Niektórzy mogli myśleć, że są cały czas podnieceni seksualnie, a tak naprawdę mylili popęd ze stresem. I rozładowywali go przez współżycie.

Teraz mamy o wiele więcej zarażeń koronawirusem niż na wiosnę i wydaje mi się, że czuć w powietrzu większe napięcie, bo więcej osób z naszego bliskiego otoczenia choruje. Czy lęk przed tym, że możemy zarazić naszego partnera albo on może nas zarazić, bo mogliśmy mieć kontakt z osobą zarażoną, może sprawiać, że pary będą się bardziej od siebie oddalać niż na wiosnę?

Tego nie wiem. Mam wrażenie, że to jest dla mnie kolejne wyzwanie badawcze. Z jednej strony możemy pójść w takim kierunku, że już bardziej oswajamy się z sytuacją pandemii. Już wiemy, co to jest. Widzimy, że przybywa ofiar śmiertelnych, ale więcej jest też osób, które wyzdrowiały. Jednocześnie mamy też perspektywę bliskich z rodziny czy znajomych, którzy się zarażają. Ta sytuacja epidemiologiczna, społeczna, poczucie lęku, teraz jeszcze doszła kwestia wyroku Trybunału Konstytucyjnego – to nie daje poczucia bezpieczeństwa Polakom. I sam jestem ciekaw, jaki to będzie miało wpływ na nasze dalsze życie i relacje.


Prof. dr hab. n. hum. Zbigniew Izdebskiseksuolog kliniczny, pedagog, doradca rodzinny, certyfikowany doradca w zakresie HIV/AIDS, specjalista w zakresie zdrowia publicznego. Kierownik Katedry Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Katedry Humanizacji Medycyny i Seksuologii Uniwersytetu Zielonogórskiego. Inicjator i organizator Ogólnopolskich Debat o Zdrowiu Seksualnym.

Jest autorem licznych polskich i międzynarodowych badań z zakresu seksualności człowieka, m.in. „Seksualność Polaków na początku XXI wieku” i „Seks po polsku. Zachowania seksualne jako element stylu życia Polaków”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: