Przejdź do treści

„Rodzice nieszczepiący dzieci to najczęściej osoby zagubione, poddane ciągłej dezinformacji. Często po spokojnej rozmowie decydują się dziecko zaszczepić” – mówi dr Ilona Małecka

Dr Ilona Małecka: Rodzice nieszczepiący dzieci to najczęściej osoby zagubione, poddane ciągłej dezinformacji. Często po spokojnej rozmowie decydują się dziecko zaszczepić / fot. GettyImages
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W 2020 roku – danych za 2021 jeszcze nie ma – zanotowano 51 tys. przypadków niepoddania dzieci obowiązkowym szczepieniom ochronnym. I choć – na szczęście – zaczepionych jest 90 proc. osób, co zapewnia odporność populacyjną, liczba rodziców uchylających się od tego obowiązku stale rośnie – 10 lat temu było to zaledwie 3 tys. przypadków. Gdzie należy się zgłosić, gdyby jednak opiekunowie dziecka zmienili zdanie? Gdzie pokierować młodego dorosłego, który sam chce uzupełnić brakujące szczepienia? Rozmawiamy o tym z lekarzem pediatrą dr Iloną Małecką pracującą w Oddziale Obserwacyjno-Zakaźnym Szpitala Św. Józefa w Poznaniu oraz w Konsultacyjnym Punkcie Szczepień działającym w tym szpitalu.

 

Dorota Zabrodzka: Czy w swojej praktyce lekarskiej stosunkowo często spotyka się pani z przypadkami niezaszczepienia dzieci zgodnie z obowiązującym kalendarzem szczepień?

Ilona Małecka: Tak, szczególnie w Konsultacyjnym Punkcie Szczepień. Do naszej poradni trafiają osoby kierowane tu przez lekarzy pediatrów pragnących, abyśmy podjęli próbę rozmowy z rodzicami w celu wyjaśnienia wątpliwości związanych ze szczepieniami. Zgłaszają się też rodzice, którzy z jakichś powodów do tej pory nie szczepili dzieci, a teraz zmienili zdanie i przychodzą w celu stworzenia dla swojego dziecka indywidualnego kalendarza szczepień.

Jakie podają powody uchylania się od obowiązku szczepień?

Małą część stanowią zadeklarowani antyszczepionkowcy, którzy niestety nie są otwarci na rozmowę z lekarzem. W ich argumentacji przeważają negatywne skutki szczepień, podważają ich skuteczność, a czasem nawet istnienie chorób zakaźnych. Nie zdają sobie sprawy, jak wiele dobrego wydarzyło się od lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to wprowadziliśmy obowiązkowe szczepienia m.in. przeciw błonicy, krztuścowi i polio. Choroby te występują obecnie rzadko lub wcale.

Większa część zgłaszających się do nas to rodzice potwornie zagubieni, poddani ciągłej dezinformacji. Przeglądając treści w sieci, natrafiają na strony zawierające fałszywe informacje, które tylko utwierdzają ich w wątpliwościach. Ale ci na szczęście bywają otwarci na rozmowę z lekarzem. Są to czasem trudne i długie rozmowy, rozkładające się czasem na kilka wizyt w poradni. Często, po spokojnej rozmowie, decydują się dziecko zaszczepić. Tak było np. w przypadku 3-letniego chłopca, który nie był zaszczepiony z powodu obawy rodziców przed odczynami alergicznymi.

Dr Ilona Małecka / fot. arch. prywatne

Zdarzało mi się przyjmować rodziców wyjeżdżających z Polski do pracy za granicą, m.in. 4-letniej dziewczynki, która bez szczepień nie zostałaby przyjęta do przedszkola. Ich wiedza o szczepieniach skupiała się dotąd na potencjalnych działaniach niepożądanych. A w sieci mowa jest o wielu takich, ale to nie ma nic wspólnego z aktualną wiedzą medyczną. Przekaz antyszczepionkowy odwołuje się do emocji rodziców, jest próbą wzbudzenia w nich lęku lub podtrzymania go. Poczucie lęku wypiera racjonalne argumenty.

Najlepszym przykładem jest chyba mit, który utrwalił się w świadomości wielu osób, jakoby szczepienia były powodem autyzmu. Antyszczepionkowcy powołują się tutaj na publikację z 1998 roku w czasopiśmie medycznym „The Lancet” autorstwa Andrew Wakefielda. I choć redakcja wielokrotnie przepraszała za spowodowanie całego zamieszania, choć dr Wakefield został pozbawiony prawa wykonywania zawodu, a badania prowadzone w kolejnych latach nie potwierdzały istnienia związku pomiędzy szczepionkami MMR przeciwko odrze, śwince i różyczce a autyzmem, niewiedza okazała się silniejsza niż wiedza.

Nie tyle niewiedza, co dezinformacja. Żyjemy w czasach, gdy dostęp do informacji jest prosty. Do informacji, ale nie do wiedzy. Widać to doskonale w czasie pandemii. Dziś każdy, kto ma dostęp do mediów społecznościowych, może wpuścić do sieci dowolną wiadomość – prawdziwą lub fałszywą. Nam, medykom, bardzo trudno walczyć z fake newsami. To samo dotyczyło publikacji doktora Wakefielda. Choć została ona wręcz określona mianem fałszerstwa naukowego, choć niezależne ośrodki, niezależni naukowcy udowodnili, że nie ma związku między szczepieniami i autyzmem, przeciwników szczepień to nie przekonuje. Niestety długo jeszcze będziemy spotykać rodziców, którzy będą używać tego argumentu, by nie szczepić dziecka.

Szczepionka MMR to nie jedyny „winowajca”. O wywoływanie autyzmu był też podejrzewany tiomersal, związek rtęci używany w celu konserwacji szczepionek. Czy nadal się go używa?

Choć nie ma dowodów na jego szkodliwość, na początku lat dwutysięcznych w związku z zamieszaniem medialnym wokół tiomersalu, producenci szczepionek postanowili go wycofać. Dziś zdecydowana większość szczepionek pediatrycznych go nie zawiera.

Czy istnieją jednak czasem ważne medyczne powody, by dziecka nie szczepić?

Przeciwwskazaniem do szczepień może być np. reakcja anafilaktyczna na szczepionkę lub jej składnik. Powodem czasowego odroczenia szczepień, ale nie rezygnacji z nich, może być zaostrzenie choroby przewlekłej. Inny powód to ciężkie niedobory odporności – ale tylko wtedy, gdy chcemy dziecku podać szczepionkę zawierającą żywe, atenuowane, czyli pozbawione właściwości chorobotwórczych, drobnoustroje. Nie podajemy ich, bo boimy się, że mogą namnożyć się w sposób niekontrolowany. Choroby przewlekłe są w wielu sytuacjach nawet wskazaniem do szczepień. W pewnych schorzeniach, np. nowotworowych, stosuje się leki, które osłabiają układ odpornościowy, a wtedy choroby infekcyjne mają bardzo ciężki przebieg, zatem pacjenci wręcz powinni być objęci parasolem ochronnym – spójrzmy, chociażby na wskazania do szczepień przeciwko grypie.

Czy zalecane jest wykonanie wszystkich zaległych szczepień, czy tylko niektórych?

Dążymy do uzupełnienia tych szczepień, które są obowiązkowe. Każdy z pacjentów powinien mieć ułożony indywidualny kalendarz szczepień. Tworząc go, kierujemy się wiekiem i dostępnością poszczególnych szczepionek. Gdy zgłasza się osoba, która ukończyła 18 lat – wtedy zgoda rodziców nie jest już potrzebna – możemy jej uzupełnić większość szczepień. Wyjątkiem jest np. szczepienie przeciwko gruźlicy, przeciw której szczepi się dzieci i młodzież do 15. roku życia. Nie uzupełnimy także schematu podstawowego szczepienia przeciwko krztuścowi czy przeciwko bakterii Haemophillus influenzae.

Nie ma obowiązku, ale może warto?

Oczywiście, że warto, choć pacjent dorosły sam musi za taką szczepionkę zapłacić. Bezpłatnie uzupełniamy szczepienia do końca 19. roku życia.

Żyjemy w czasach, gdy dostęp do informacji jest prosty. Do informacji, ale nie do wiedzy. Widać to doskonale w czasie pandemii. Dziś każdy, kto ma dostęp do mediów społecznościowych, może wpuścić do sieci dowolną wiadomość – prawdziwą lub fałszywą. Nam, medykom, bardzo trudno walczyć z fake newsami

Ile czasu zajmuje uzupełnienie szczepień?

Jeśli chcemy 18-latkowi uzupełnić szczepienie przeciw błonicy i tężcowi, schemat przewiduje podanie trzech dawek: dwóch pierwszych w odstępie 4 tygodni, po 6. miesiącach dawki trzeciej. Podobny jest schemat szczepień przeciwko Wzw B. Zatem minimalnym okresem, żeby zamknąć schematy podstawowe, jest niewiele ponad pół roku.

Czy podczas jednej wizyty można wykonać kilka szczepień?

Nie tylko można, ale wręcz należy. My, lekarze, zalecamy naszym pacjentom takie postępowanie, czyli podawanie kilku szczepionek w trakcie jednej wizyty w gabinecie lekarskim. To znacznie upraszcza i przyspiesza nadrabianie indywidualnych zaległości. Ograniczamy też liczbę wizyt w poradni POZ, dzięki czemu jest większe prawdopodobieństwo, że pacjent się nie zniechęci i nadrobi zaległości.

A jeśli zgłoszą się rodzice, którzy godzą się tylko na realizowanie wybranych przez siebie szczepionek, np. na Wzw B i na tężec?

Jako lekarze stoimy na stanowisku, że trzeba im to umożliwić, informując jednak o konsekwencjach chorób, przeciw którym nie chcą dziecka zaszczepić.

Czy rodzicom, którzy boją się szczepionki MMR przeciw odrze, śwince i różyczce można zaproponować osobne szczepienia przeciw każdej z tych chorób?

Nie ma takiej możliwości, gdyż nie ma takich szczepionek. To, że szczepionki skojarzone są niebezpieczne, to kolejny mit, który funkcjonuje w przestrzeni medialnej. Potrójna szczepionka nie różni się profilem bezpieczeństwa od innych. Szczepionki skojarzone będą zresztą przyszłością wakcynologii. Są one coraz doskonalsze, bo do ich produkcji już nie trzeba używać np. całych bakterii czy wirusów – wystarczy mała cząstka, by uzyskać odporność przeciwko całemu drobnoustrojowi.

Większa część zgłaszających się do nas to rodzice potwornie zagubieni, poddani ciągłej dezinformacji. Ale ci na szczęście bywają otwarci na rozmowę z lekarzem. Są to czasem trudne i długie rozmowy, rozkładające się czasem na kilka wizyt w poradni

Gdzie powinien się udać młody pełnoletni człowiek, który chciałby uzupełnić brakujące szczepienia?

Najlepiej do swojego lekarza rodzinnego w poradni POZ, który może ustalić indywidualny kalendarz szczepień. Tak było m.in. w przypadku 23-letniego studenta biologii, który w dzieciństwie nie został zaszczepiony przeciw żadnym chorobom. Ale przypomnijmy – szczepienia takie nie będą bezpłatne. Szczepionkę trzeba wówczas wykupić w aptece na receptę wypisaną przez lekarza rodzinnego.

Czy młody dorosły może mieć więcej odczynów poszczepiennych?

Nie, do najczęstszych objawów jakie, pacjent może obserwować po szczepieniu, należy ból w miejscu podania szczepionki czy gorsze samopoczucie, ale objawy te zwykle ustępują w ciągu góra 2-3 dni. Natomiast warto podkreślić, że niektóre choroby określane jako choroby wieku dziecięcego, np. odra czy ospa wietrzna, mają u osób dorosłych dużo cięższy przebieg.

W ustawie o szczepieniach z 2008 roku mowa jest o karach, jakie grożą za niedopełnienie obowiązku szczepień. Wydaje mi się, że jest to przepis martwy, który pozostaje jedynie na papierze…

Szczepienia są w Polsce obowiązkowe, ale nie przymusowe. Nikt nie może zmusić rodziców do zaszczepienia dziecka. Jeśli rodzice, mimo rozmowy z lekarzem, nie zgadzają się na szczepienia ich dziecka, lekarz powinien odnotować to w dokumentacji medycznej i zawiadomić o tym fakcie właściwą stację sanitarno-epidemiologiczną, co uruchamia proces administracyjny. I na tym rola lekarza się kończy.

Na koniec chciałabym podkreślić jedną bardzo ważną w mojej ocenie kwestię. Rodzice z nastawieniem antyszczepionkowym traktują często lekarza jak wroga, tymczasem my stoimy po tej samej stronie boiska. Chcemy dla dziecka jak najlepiej. Mamy przekonanie poparte medyczną wiedzą, że szczepienia są jednym z największych osiągnięć w całej historii medycyny. Uratowały życie milionów ludzi, uchroniły przed ciężkim kalectwem. Wiemy, że korzyści ze szczepień wielokrotnie przewyższają ewentualne działania niepożądane. Szczepiąc, chronimy, zabezpieczamy i co istotne, kierujemy się najwyższym dobrem pacjenta.

 


Dr Ilona Małecka – jest lekarzem pediatrą. Pracuje jako adiunkt w Katedrze i Zakładzie Profilaktyki Zdrowotnej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, w Oddziale Obserwacyjno-Zakaźnym Szpitala Św. Józefa w Poznaniu  oraz od kilkunastu lat w działającej w tymże szpitalu konsultacyjnej  poradni szczepień. Jest członkinią i założycielką Zarządu Polskiego Towarzystwa Wakcynologii. Prowadzi w całej Polsce wykłady i warsztaty z zakresu szczepień dla lekarzy pediatrów, lekarzy rodzinnych i pielęgniarek.  Jest autorką szeregu krajowych i zagranicznych publikacji naukowych oraz rozdziałów w podręcznikach dotyczących wakcynologii. Prowadzi także aktywnie działania edukacyjne dla rodziców i pacjentów w zakresie szczepień ochronnych i pediatrii na swoim profilu na instagramie – dr_ilonamalecka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.