Przejdź do treści

Śpiączka. Jak naprawdę wygląda przebudzenie?

Śpiączka. Jak naprawdę wygląda przebudzenie?
Śpiączka. Jak naprawdę wygląda przebudzenie? fot. BudzimyKasię
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Śpiączka – stan, w którym chory wygląda jakby spał, ale nie może się obudzić. Wybudzenie ze śpiączki to nie jest jedna chwila, lecz długi proces. Jak wygląda proces wybudzania, jakiej pracy wymagają pacjenci? Rozmawiamy z bliskimi osób, które udało się wybudzić.

Śpiączka – przyczyny, rokowanie

Śpiączka to wciąż stan niejednoznaczny i tajemniczy. Zdarza się, że bliscy widzą oznaki świadomości, choć lekarze deklarują, że nie ma na to szans. Rocznie śpiączkę rozpoznaje się w Polsce u ponad 600 osób.

Statystycznie szanse na powrót do życia są największe w ciągu pierwszego roku od zapadnięcia w śpiączkę. Lepiej rokują też pacjenci po wypadkach niż osoby po niedotlenieniu, wskutek np. podtopienia lub próby samobójczej. Mózg po wypadku może być uszkodzony częściowo, a w przypadku niedotlenienia wszystkie komórki są tak samo zniszczone.

Dawniej sądzono, że mózg nie ma zdolności regeneracji. Dziś wiadomo, że choć pewnych zmian cofnąć się nie da, to niezniszczone komórki mogą przejąć funkcje tych uszkodzonych. Jest też coraz więcej metod wybudzania: stymulatory, rehabilitacja, komórki macierzyste.

Jednak przebudzenie ze śpiączki nie wygląda tak, jak na filmach – chory nie przeciągnie się i nie zapyta o datę. To żmudny proces, praca nad ciałem i umysłem, które odmówiły posłuszeństwa.

Kasia w śpiączce po wypadku

Był listopad 2018 roku. Auto, którym podróżowała Kasia jako pasażerka, zostało zmiażdżone między dwiema ciężarówkami. Zapadła w śpiączkę.

Marta Stańczyk, siostra Kasi, nigdy nie wątpiła, że Katarzyna się obudzi. – Od początku wierzyłam, że Kasia słyszy, wie, czuje, że jesteśmy – wspomina. – Nawet gdy na OIOM-ie miała zamknięte oczy i zaczęła je uchylać – dosłownie na sekundę. Gdy poruszała palcem, kiedy dotykałam jej stopy. Chociaż lekarze mówili, że to odruchy bezwarunkowe i nie świadczą o świadomości.

Minęło ponad pół roku, zanim się obudziła. – Od samego początku bodźcowaliśmy Kasi wszystkie zmysły – wspomina Marta. – Ulubiona muzyka, filmy, głosy dzieci, rodziny, znajomych. Zapachy przypraw, perfum. Dotyk, krople soków na język.

Pierwsze znaki, że Kasia „jest”, pojawiły się oczywiście w obecności dzieci. Jednak samo wybudzenie trwało kilka miesięcy. 4 miesiące po wypadku mówiono już o minimalnej świadomości. – Najpierw zamykała i otwierała oczy na polecenie. Później zaczęła wodzić wzrokiem. Przekręcała głowę, wysuwała język, wysyłała buziaki. Ja sama sobie jako dzień wybudzenia ustaliłam 29 czerwca. Wtedy powtórzyła po mnie po raz pierwszy słowo – Marta nie kryje wzruszenia. – To było słowo „mama”.

Marta relacjonuje ogromny progres: – Kolejnego dnia powtarzała już wszystkie słowa. Po kilku dniach podała mi kod PIN do swojego telefonu. Wtedy już wiedziałam, że jest wybudzona.

Marta zwraca uwagę na to, że przez długi czas postępy są niemal nieuchwytne, a zmiany przychodzą powoli. Widzi się je, patrząc wstecz.

– Najgorsza jest niemoc. Tak naprawdę nie wiemy, kiedy Kasia zaczęła być świadoma. Jak wiele razy chciała się podrapać, a nie mogła ruszyć ręką, chciała coś powiedzieć, a nie potrafiła mówić.

Wiele osób myśli, że wybudzenie to happy end w historii pacjenta w śpiączce. A tak naprawdę to początek dalszej długiej i trudnej pracy. Od wypadku minęło 1,5 roku. Kasia wymaga do dziś rehabilitacji 24 godziny na dobę. Nie jest i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie samodzielną osobą, choć jej bliscy głęboko w to wierzą i walczą, zbierając potrzebne na rehabilitację środki.

Amanda w śpiączce po podtopieniu

Amanda miała 13 lat, gdy wpadła do rzeki. To lokalna, płytka rzeczka. Wystarczyła, by mózg uległ w 93 proc. niedotlenieniu. Zapadła w śpiączkę.

Mówiono, że musimy pogodzić się ze śmiercią naszego dziecka. Trzy razy umierała, stawało serce.

Jednak zwyciężyła wola życia. – Oczy otworzyła po prawie miesiącu. Poleciały jej łzy na nasz widok – wspomina ojciec dziewczyny, Mariusz Suszczyk. Dodaje, że wtedy lekarze mówili: przeżyje, ale nie wiadomo, w jakim stanie. Podjęto jednak próbę wybudzenia.

To nie jest pstryknięcie palcami. To było prawie osiem miesięcy – wspomina Mariusz Suszczyk. – Osiem miesięcy pracy lekarzy, rehabilitantów i bliskich, rodzeństwa i nas, rodziców.

Dbaliśmy, by miała to, co lubiła. Lubiła żarty, więc byłem klaunem. Jej siostra dzwoniła, gdy opiekowała się ukochanymi końmi Amandy. Mama czytała książki. Zaczynaliśmy od bajek dla malutkich dzieci, aż doszliśmy do lektur, które Amanda przed wypadkiem omawiała w szkole.

Bolączką jest zbyt mało godzin rehabilitacji w szpitalach. Placówki specjalizujące się w wybudzaniu oferują więcej możliwości. Rehabilitacja ciała przekłada się też na stan ducha. – Amandę pionizowano i aktywowano na leżąco, były masaże, nastawianie kręgosłupa, kręgów szyjnych, rozluźnianie mięśni. Gdy człowiek pracuje ciałem, to też myśli – podkreśla Mariusz Suszczyk.

W przypadku Amandy można mówić o sukcesie, być może nawet cudzie: – Dziś jest osobą w pełni sprawną intelektualnie. Zostało to, że ma spastykę czterokończynową: chodzi trzymana pod pachami, mówi niewyraźnie.

Rodzina pamięta moment, w którym wiedzieli już, że jest dobrze. – Były święta, które spędzaliśmy w klinice „Budzik”. Amanda przyjrzała się choince, a gdy lampki zaświeciły, zrobiła taką fajną minkę. Poczuliśmy, że wraca.

Wybudzona Amanda kontynuuje edukację, dziś jest uczennicą drugiej klasy szkoły średniej. Pracuje z dojeżdżającymi do niej nauczycielami.

Teraz trwa walka o jej sprawność fizyczną – przypomina ojciec. – Trzeba ją czesać, umyć, ubrać, pomóc w toalecie. Postępy z dnia na dzień trudno zauważyć, ale pamiętamy, jaka była, gdy tylko ruszała buzią jak rybka.

Małgorzata Ciszewska Korona

Rehabilitacja pacjentów w śpiączce

Grzegorz Mazurek, fizjoterapeuta z ośrodka Manual-med, pracuje z kilkoma pacjentami w śpiączce. Potwierdza, że wybudzenie to nie jest cudowny moment. Jako fizjoterapeuta każdego dnia spotyka się z tragediami i ich skutkami. – Widzę dużo problemów: udary, różne wypadki, także komunikacyjne. Podobny stan ma kilka osób, które są jeszcze w śpiączce.

Wśród tych osób jest Amanda. – Jest jedyną, która się obudziła.

To praca, która wiąże w szczególny sposób pacjenta i fizjoterapeutę. – To przecież dłuższa współpraca. To nie może być obojętne. Pacjent i jego stan oddziałuje na mnie – przyznaje Grzegorz Mazurek. – Ale myślę, że ja też wpływam na pacjenta – dodaje.

Każdego leczę indywidualnie. To, co założyłem, że można realizować, staram się wykonać. Wyznaczyć cel i do niego razem z pacjentem dążyć. Sprawdzać, gdzie boli i to niwelować.

Co jest najtrudniejsze dla osób pracujących z pacjentami w śpiączce?

– Fizjoterapeuta musi być zarazem psychologiem. Rozmawiam z tą osobą, nawet jeśli nie odpowiada. Myślę, że nie każdy nadaje się do takich zajęć.

Co jest dla pacjenta najtrudniejsze? – zastanawia się Grzegorz Mazurek. – Codzienność. Żeby mieć chęci do działania. Żeby nie czuć bólu. Żeby przejść samodzielnie do toalety.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.