8 min.
Z żółtkiem i kobiecym mlekiem na oczy, z wódką z babki lancetowatej na rany. Jak kiedyś leczono ołowiem

Ołów nie jest naszym organizmom do niczego potrzebny, a wręcz przeciwnie – nawet niewielka jego ilość może spowodować poważne problemy zdrowotne i nieodwracalne zmiany. Wiemy jednak o tym od niedawna. Wcześniej, przez tysiące lat był popularnym lekiem na wiele dolegliwości, składnikiem żywności i kosmetyków.
Ludzie znają i wykorzystują ołów od kilku tysięcy lat. Starożytni Egipcjanie budowali z ołowianych cegieł zachowane do naszych czasów budynki. Materiał ten był cenną zdobyczą wojenną, ale także środkiem poronnym i składnikiem ówczesnych kosmetyków. Grecy pisali na ołowianych tabliczkach i produkowali z ołowiu puder do bielideł na twarz. Starożytni Rzymianie wykorzystywali ołów na skalę przemysłową – ołowianymi rurami rozprowadzali swoje słynne akwedukty. Były one niebywale trwałe, skoro część z nich możemy podziwiać do dziś. Funkcjonuje jednak i taka teoria, że woda z dodatkiem ołowiu, jaka płynęła tymi rurami, doprowadziła do degeneracji populacji w konsekwencji do upadku Rzymu! Obecnie, kiedy dobrze znamy toksyczne właściwości ołowiu i jego zabójczy wpływ na organizmy żywe, nie można tego oczywiście wykluczyć, choć teorie te pozostają w sferze naukowych domysłów.
W Polsce rudy cynku i ołowiu (minerały te lubią występować razem) były wydobywane już w XII wieku na Wyżynie Śląskiej i Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Polska przez setki lat była jednym z głównych producentów ołowiu. W pochodzących z tamtych czasów zapiskach znajdują się opisy systemu sprzedaży tzw. bochnów ołowiu. Kilkusetkilogramowe bryły przewożona do instytucji Wielkiej Wagi, która mieściła się w pobliżu krakowskich Sukiennic. Tam odbywał się handel tym powszechnie używanym materiałem. W średniowiecznej Europie ołowiem pokrywano dachy, robiono z niego misy, garnki i puchary na alkohole, a także biżuterię. Produkowano z niego kule strzelnicze i czcionki drukarskie, kosmetyki i zabawki (słynne ołowiane żołnierzyki).
Do produkcji leków używano proszków ołowianych, czyli soli ołowiu, które były jednym z podstawowych surowców w ówczesnych aptekach. Cukier ołowiany, czyli octan ołowiu, ze względu na swój słodki smak, był składnikiem wielu preparatów wykorzystywanych do leczenia szczególnie owrzodzeń czy zmian skórnych. Balsamy ołowiane z żelazem stosowano na czerwonkę, krwotoki i biegunki, a balsam ołowiany doktora Cardilucciego, składający się z cukru ołowianego rozpuszczonego w wódce i spirytusie terpentynowym, nakładano na rany cięte i kłute, ponieważ wykazywał właściwości wysuszające.
W XVII-wiecznych poradnikach zdrowotnych cukier ołowiany był panaceum na wiele różnorodnych dolegliwości. Na stany zapalne oczu zalecano okłady z octanu ołowiu z wódką różaną, stosowano też specjalną maść z żółtek, cukru ołowianego, kobiecego mleka i pieczonych jabłek. Miało to leczyć zapalenie spojówek. Po upustach krwi zalecano emulsję z siemienia lnianego z cukrem ołowianym, ołów był też podstawowym składnikiem preparatów przy ospie. Miały one skutecznie zapobiegać pozostawaniu blizn. Ponieważ octan ołowiu był słodki, podawano go w lekach dla dzieci – na katar, „czerwoność nosa”, a także w chorobach żołądka, woreczka żółciowego, ślinianek, nerek. Ołowiany cukier dodawano do leków na gruźlicę, hemoroidy, czy biegunkę. Cukier ołowiany z wódką z babki lancetowatej i wody źródlanej był uważany za skuteczne lekarstwo na kiłę.
Wśród „metod leczniczych” z tego czasu można też znaleźć terapię ołowianą sztangą, stosowaną u osób ze skrzywieniami kręgosłupa. Ludzie z kifozą nosili to obciążenie ciasno przytroczone do pleców. Popularne też było noszenie na piersi ołowianych ozdób, co miało być skutecznym lekarstwem na uzdrowienie i wzmocnienie głosu. Żony polskich królów ceniły sobie kosmetyki z ołowiem w składzie – na bazie cukru ołowianego przyrządzano toniki z dodatkiem kamfory, skrzeku żaby i wyciągów kwiatowych, które miały sprawić, że ich cera będzie śnieżnobiała. Z ołowiu były „czernidła” na brwi i rzęsy, a także „bielidła” – sypki puder na alabastrową, bladą cerę. Jakie były „efekty” stosowania tych medykamentów, możemy się tylko domyślać. Nasza obecna wiedza o toksyczności ołowiu podpowiada, że zdecydowanie odwrotne od zamierzonych.
Przez całe tysiąclecia ołów był środkiem konserwującym żywność, szczególnie wino. To właśnie z tym trunkiem, naszpikowanym cukrem ołowianym i produkowanym w ołowianych kadziach, wiąże się pierwsza refleksja związana ze szkodliwością tego metalu. W XVII wieku medycy zaobserwowali objawy tzw. kolki piktawskiej, nazwanej też później ołowicą.
Po raz pierwszy tajemniczą epidemię zaobserwowano u mieszkańców francuskiego regionu Poitou (Piktawii). Mieszkańcy zaczęli tam zapadać na tajemniczą chorobę, która zaczynała się od bólu głowy, gorączki, utraty apetytu, by w krótkim czasie doprowadzić do biegunki, skrętu kiszek, kolki jelitowej, a następnie zaburzeń ze strony układu nerwowego, później dochodziło do tego otępienie, halucynacje, paraliż i bolesna śmierć. Prowadzący badania tej choroby lekarz kardynała Richelieu Francis Citois zalecał chorym… niesolone masło, by wywołać perystaltykę jelit, długie przejażdżki konne i leki z rtęcią i ołowiem.
Obserwacje przypadków zatrucia, które występowały także w innych rejonach Europy, doprowadziły do ustalenia, że mnisi pijący produkowane przez siebie wino, zapadali na chorobę, a ci, którzy wina nie pili, byli zdrowi. W takich okolicznościach przeanalizowano proces produkcyjny tego trunku i stwierdzono, że jego wspólnym elementem, bez względu na miejsce, są ołowiane naczynia i dodawanie cukru ołowianego, by poprawić jego smak, a także zapobiec zamianie w ocet. Obserwujący te zależności niemiecki medyk Eberhard Gockel zauważył, że podobne objawy jak u winiarzy występują też u hutników i garncarzy pracujących z ołowiem. Te obserwacje doprowadziły z czasem do wprowadzenia zakazów stosowania ołowiu w produkcji wina.
Związki ołowiu jeszcze przez setki lat były wykorzystywane w przemyśle chemicznym, doprowadzając do degradacji zdrowie pracujących przy ich wydobyciu pracowników. W XX wieku wykonano setki badań potwierdzających degeneracyjny wpływ ołowiu na organizmy żywe. Ludzie, którzy mieli w dzieciństwie kontakt z ołowiem w powietrzu (związki ołowiu są jednym ze składników zanieczyszczenia powietrza, benzyny ołowiowej) mają niższy IQ, są gorzej przystosowani do życia, a w ich rodzinach częściej rodzą się osoby z niepełnosprawnościami. Ołowica wpływa na pracę nerek i wątroby, często przebiega z problemami neurologicznymi – drżeniem mięśni, halucynacjami, zaburzeniami pamięci i koncentracji.
Niestety, wokół nas ołowiu ciągle jest dużo – jeszcze kilkadziesiąt lat temu wykonywano z niego kable i produkowano farby. Do dziś takie budynki znajdziemy w naszym otoczeniu, a pył łuszczącej się farby przenika do gleby, wód źródłowych i wraz z nimi do naszych organizmów. Związki ołowiu wykorzystywano także w preparatach owadobójczych i benzynie ołowiowej. Choć, jak ogłosiła ONZ, w 2021 roku zakazano jej wykorzystywania w ostatnim kraju na świecie, skutki wielu dekad jej powszechnego stosowania ciągle jeszcze będziemy odczuwać – w Polsce zakaz wprowadzono w 2005 roku. Zagrożenie ołowicą występuje ciągle w przemyśle chemicznym, poligraficznym czy zbrojeniowym. Co więcej, zanieczyszczenie gleby czy wód utrzymuje się przez wiele lat po zakończeniu toksycznej produkcji.
Ołów z łatwością kumuluje się w korzeniach roślin jadalnych, a pochodzące z zanieczyszczeń toksyczne osady osiadają też na łodygach i liściach. Tak samo jest z rybami (największe stężenia notuje się w mięsie pangi, tilapii czy płotki). Choć prawo tego zakazuje, niewielkie ilości ołowiu mogą trafić też do kosmetyków – cieni do powiek czy szminek.
Najwięcej ołowiu trafia do organizmu drogą oddechową, od 30 do 70 proc. zatrzymuje się w płucach, będąc niejednokrotnie przyczyną zmian nowotworowych. Obecności ołowiu sprzyja też dieta białkowo-tłuszczowa. Dlatego dla własnego dobra warto komponować posiłki z produktów z zaufanych miejsc. Szczególnie groźny jest ołów w produktach podawanych dzieciom, ponieważ jak zbadano, maluchy wchłaniają od 30 do 80 proc. przyjętej dawki ołowiu. Półtrwanie ołowiu w organizmie to aż 20 lat!
Ołów szczególnie niebezpieczny jest u kobiet w ciąży, ponieważ z łatwością przedostaje się przez łożysko, może też wpłynąć na przebieg ciąży i być przyczyną poronienia. Ekspozycja zanieczyszczeń może doprowadzić u płodu do problemów neurologicznych, wpłynąć na poziom agresji i być przyczyną problemów w nauce.
Dowiedziono też, że osoby pracujące w środowisku zanieczyszczonym ołowiem częściej mają zaburzenia hormonalne utrudniające posiadanie potomstwa. U kobiet spada stężenie estradiolu, mężczyźni mają obniżony poziom testosteronu, co powoduje upośledzenie ilości i jakości plemników. Zatrucie ołowiem nasila także występowanie chorób neurodegeneracyjnych, np. choroby Alzheimera. Szeroko zbadano też wpływ ołowiu na układ immunologiczny człowieka, szczególnie na występowanie chorób z autoagresji, takich jak stwardnienie rozsiane czy alergia.
Korzystałam z opracowania „Ołów – czy jest się czego obawiać” Ingi Krzywy, Edwarda Krzywy, Magdaleny Pastuszak-Garbinowskiej i Andrzeja Brodkiewicza opublikowanego w Rocznikach Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie w 2010 roku, informacje historyczne dotyczące historii ołowiu pochodzą ze strony internetowej Muzeum Pałacu króla Jana III w Wilanowie.
Poleć artykuł
Zobacz także

Nazywano go „złotem duszy”, wierząc, że poprawia nastrój, podawano z winem i gotowano w ryżu. Jak kiedyś leczono złotem

Wierzono, że ssanie srebrnej łyżeczki chroni przed dżumą, a ciemnienie łańcuszka to objaw chorej wątroby. Jak kiedyś leczono srebrem

Do nacinania skóry stosowano pchły lub lancety, ranę przecierano świńskim tłuszczem lub tlenkiem ołowiu – jak kiedyś leczono bańkami
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

29.05.2023
„20 proc. pacjentek, niejednokrotnie nawet z zaawansowaną endometriozą, nie ma żadnych dolegliwości bólowych” – mówi dr Jan Olek

27.05.2023
Uważano, że kobietom papierosy szkodzą szczególnie, niszcząc nie tyle ich zdrowie, co moralność. Jak kiedyś leczono tytoniem

25.05.2023
„Perspektywa psychoterapeuty nie ogranicza się do spojrzenia na indywidualne cierpienie. Sięga do tego, co się dzieje między światem a człowiekiem” – mówi Bogdan de Barbaro

23.05.2023