Przejdź do treści

Wino z mysim łajnem na włosy, „paląca woda” na niestrawność, piwo na rumieńce. Jak kiedyś leczono alkoholami

ilustracja: Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Już Paracelsus miał mawiać, że tylko dawka decyduje o tym, czy dana substancja jest lekiem, czy trucizną. Tak było z trunkami, które od początku świata nie tylko poprawiały ludziom nastrój, ale pomagały też złagodzić wiele dolegliwości, wzmocnić organizm, a nawet poprawić urodę. Zapraszamy na przegląd procentowych „leków” w historii medycyny!

 

Wydany ok. 1792-1750 roku p.n.e. Kodeks Hammurabiego poświęcał warzeniu i piciu piwa aż cztery paragrafy. Egipcjanie wierzyli, że piwo wynalazł bóg Ozyrys i podarował je ludzkości wraz z nauką uprawy roli. W Egipcie po raz pierwszy zauważono też, że nadmiar alkoholu może być problemem społecznym i wprowadzano zakazy picia w świątyniach i w armii faraonów. Wino, którego kolebką była antyczna Grecja, szybko stało się podstawowym trunkiem Rzymian. Także Biblia pełna jest odniesień do alkoholu, a zasady jego używania są wyraźnie opisane. Co ciekawe, w starożytnej Mezopotamii warzeniem piwa zajmowały się wyłącznie kobiety.

W średniowieczu pito więcej piwa niż wody! Nic w sumie dziwnego – jakość wody była bardzo zła, a fermentowanymi trunkami trudno było się zatruć. Jak szacują współcześni historycy, mnisi, którzy XII wieku mieli monopol na produkcję piwa, mogli spożywać od 1,5 do 5 litrów piwa dziennie.

Alkohole były popularnym lekarstwem nie tylko na dolegliwości duszy – w końcu wprawiały pijących w dobry nastrój – ale także ciała. Nieprzypadkowo przetrwała sentencja: in vino salus, czyli „w winie zdrowie”, a nasi staropolscy przodkowie pili swojską okowitę, wierząc, że aqua vitae, czyli woda życia, rzeczywiście wpływa na długowieczność.

Do dziś zachowało się wiele sposobów leczenia opartych na alkoholu. Ciągle próbuje się łagodzić skutki przejedzenia kieliszkiem wódki z pieprzem, spirytusem naciera się obolałe z przedźwignięcia kości i mięśnie w początkach infekcji.

Staropolskie zielniki zalecały picie wódki z przetopioną okrasą, czyli z tłuszczem, na gorączkę, tyfus i zmęczenie. Napoje takie podawano zarówno dzieciom, jak i dorosłym. Na wzmocnienie sił witalnych, do wódki dodawano korzenia arcydzięgla czy pięciornika kurzego ziela. Zachowała się receptura tej nalewki: korzenie pięciornika moczono w spirytusie przez 9 dni, a następnie, by dodać lekarstwu trwałości, butelkę wypiekano w chlebie lub gotowano z sianem.

Wódka była też używana do leczenia ran i tamowania krwi. Na krwotok z nosa stosowano np. młode listki brzozowe moczone w spirytusie. Na skaleczenie stosowano nalewkę na kokoryczce, świeże rany polewano wódką z żółtkiem. Na paraliż i reumatyzm podawano specjalną nalewkę z muchomora i spirytusu. Nalewka nabierała mocy zakopana w ziemi przez trzy tygodnie.

W XIX wieku na ziemiach polskich popularnym lekarstwem na epilepsję było podawanie wódki zmieszanej z krwią kota lub jeża. Na Kresach na ataki padaczki stosowano wysuszoną „żółć szczenięcia czarnego ssącego, po łyżeczce w wódce”, a także proszek ze spalonego żywcem kreta wymieszany z okowitą. Na ból głowy zalecano codzienne picie szklanki wódki z „kwasem jabłecznym”, okłady z lawendy skropionej wódką czy okłady z barwinka moczonego w winie. Okładami z wódką leczono choroby oczu, w stanach ropnych wkrapiano pod powieki alkoholową nalewkę z jaskółczego ziela.

Świetnym nośnikiem substancji czynnych z ziół było także wino. Już Pliniusz w I wieku n.e. opisywał właściwości wina z roślinnymi dodatkami, takimi jak piołun, tatarak, hyzop, ciemiernik, rozmaryn czy oman. Nalewki winne stosowano na leczenie dolegliwości trawiennych czy na uspokojenie nerwów.

Winne „specjalizacje” były bardzo rozbudowane. W wydanym w 1501 roku zbiorze przepisów Liber de vinis, którego autorem był Arnold de Villanova, znalazły się receptury na wino dla melancholików, wino hyzopowe przeciwko zatrzymaniu moczu czy wino dobre na febrę. Receptury nie wydają się szczególnie skomplikowane i – jak się wydaje – można by wykonać je także dzisiaj. Oto przepis na wino przywracające pamięć: „Weź imbiru, długiego pieprzu i galgantu (rzęsy wodnej – red.), każdego po dwie uncje, goździków i kubebów (odmiany pieprzu – red.) po pół uncji, orzeszków piniowych jedną uncję i półtorej drachmy. Zrób z tego wszystkiego proszek, przesyp go do woreczka, który dobrze zawiąż i włóż do siedmiu funtów dobrze wyfermentowanego wina. Przykryj wino dobrze, tak aby nie traciło swego aromatu. Używaj go, kiedy tylko uznasz, że jest ci potrzebne, ale nie wyjmuj z niego woreczka ze sproszkowanymi ingrediencjami”.

Do najbardziej rozpowszechnionych leków należało tzw. piwo żołądkowe, będące połączeniem trunku z gencjaną lub rzewieniem. By ulżyć w przeziębieniu, podawano chorym łajno wieprza z piwem przyprawione pieprzem, miodem i szafranem, nie stroniono też od łajna innych zwierząt, np. szczura czy wróbla. Uważano też, że piwo z odrobinką szałwii pomaga na ból głowy, a z rozmarynem – na serce.

Przez stulecia alkohol używany był jako środek znieczulający przy bolących zębach, a przede wszystkich przy zabiegach wyrywania zębów. Uważano także, że alkohol łagodzi trudy niełatwego porodu. Na Podlasiu, by wywołać bóle porodowe, podawano ciężarnym okowitę lub specjalny napój złożony z kwaterki wódki zmieszanej z kwaterką octu i miodu, z łyżką masła i trzema jajkami. Na Kresach z kolei podawano rodzącym sporysz z wódką. Sporysz to trujący grzyb pasożytujący na kłosach zboża, który w zbyt dużych dawkach powoduje silne zatrucia.

Alkohole, jako panaceum na wszystkie choroby, były stosowane także do leczenia… alkoholizmu. Uważano, że pijaństwo obrzydzi picie wódki, w której wcześniej moczono np. pieniądze należące do zmarłych. Popularny był obyczaj wkładania zmarłym monet do ust, a następnie zalewania ich wódką.

Alkohole stosowano też powszechnie w kosmetyce. Uważano, że wino wymieszane z mysim łajnem świetnie służy na porost włosów i likwiduje łysinę. Na winie produkowano farby do włosyby otrzymać czarny kolor, przypalano pijawki w czerwonym winie, a na złoty odcień stosowano sok z szałwii. Alkohol był także ważnym składnikiem mikstur, które miały pomóc osiągnąć pożądany wówczas blady odcień cery. Przestrzegano przed silnym stężeniem procentowych toników, które ściągają skórę i powodują zmarszczki.

Doskonałą płukanką do włosów jeszcze kilkadziesiąt lat temu było piwo rozcieńczone z wodą. Starodawne receptury proponują piwo także na „czerstwą, rumianą i glancowaną” cerę. Piwo grzane z kminkiem i koprem włoskim należało połączyć z masłem i pić taką miksturę rano na czczo i przed snem.

Co z tych wszystkich sposobów wykorzystania alkoholu przetrwało do naszych czasów? Nauka w pierwszej kolejności zwraca uwagę na szkody zdrowotne, jakie wynikają z nadużywania alkoholu. Nieprzypadkowo, wg WHO, alkohol jest w pierwszej piątce przyczyn zgonów na świecie. Wiemy jednak, że słabe piwo pomaga w leczeniu chorób dróg moczowych i kamicy nerkowej. Jak miał mówić Paracelsus, tylko dawka decyduje o tym, czy dana substancja jest lekiem, czy trucizną…


Korzystałam z opracowania Lilianny Wdowiak „Alkohol – panaceum medycyny ludowej dawnych ziem polskich w XIX stuleciu i na początku XX w. Część II” opublikowanego w piśmie Medycyna Ogólna i Nauki o Zdrowiu w 2013 roku i Zbigniewa Beli „Materiały do historii stosowania wina w farmacji” opublikowanym w 65. tomie „Historii Farmacji” w 2009 roku

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.