Przejdź do treści

„Jeśli jesteś kobietą, musisz ciągle udowadniać swoją wartość. Może to mnie nauczyło pracować intensywniej niż inni? Choć taka sytuacja doprowadza mnie do wściekłości” – mówi Agnieszka Sierotnik

Agnieszka Sierotnik
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– To zabawne, że z jednej strony kobiety krzyczą, że chcą mieć wybór, że ich ciało, to ich sprawa, a z drugiej, kiedy w mediach społecznościowych pokazuje się krągła dziewczyna w spodniach opinających brzuch, to stawiają przed nią mur, krytykują ją i nie akceptują jej wyglądu – mówi Agnieszka Sierotnik w rozmowie z Hello Zdrowie.

Nina Harbuz: Gdyby ten artykuł nie był opatrzony twoimi zdjęciami, to jak byś siebie opisała?

Agnieszka Sierotnik: Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jakich słów bym użyła, ale z pewnością powiedziałabym, że jestem grubsza, krąglejsza. Słowo „gruby” nie jest wyrazem obraźliwym. Nie lubię tylko określenia puszysty. Puszysty może być sernik, kot albo serek Almette.

Co ze słowem „puszysty” jest nie tak?

Mam wrażenie, że gdy ktoś nie chce urazić osoby z nadwagą, to zaczyna używać przedziwnych słów, które mają złagodzić rzeczywistość. Brzmi to dziwnie, koślawo, nieadekwatnie. Czasem lepiej być szczerym niż owijać w bawełnę. Osoby otyłe naprawdę wiedzą jak wyglądają i zdają sobie sprawę z tego, że nie noszą rozmiaru 36. Ja mam tego świadomość. Słowo „puszysty” kojarzy mi się ze sklepami „moda dla puszystych”, w których można dostać sukienki wyglądające jak worki pokutne i koszule rodem z Hawajów. W Chorzowie, gdzie się wychowywałam, otwarto taki sklep i to było miejsce, do którego wszyscy wstydzili się wchodzić, niezależnie od tego, jaki rozmiar nosili. Na wystawie wisiały bezkształtne koszule i sukienki, a ekspedientki źle traktowały klientki.

Agnieszka Sierotnik. Zdj: archiwum prywatne

Ciebie ktoś źle potraktował?

Wielokrotnie. W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że jeśli jesteś gruby/a, to powinieneś/naś czuć się  brzydszy/a i gorszy/a. Nawet w sprawach zawodowych. Przez kilka lat pracowałam w branży modowej i od kolegi  z firmy usłyszałam, że „grubasy nie znają się na modzie, więc co ja tu robię”. Przyznam, że trochę mnie to zabolało.

Coś mu odpowiedziałaś?

Nie, wróciłam do domu i płakałam kilka godzin. A potem pomyślałam, że udowodnię, jak bardzo się mylił. Przyszłam następnego dnia do pracy z pomysłem na świetny projekt, pracowałam 10 razy intensywniej niż inni i zrealizowałam swój pomysł. Wszyscy byli zaskoczeni, bo wyszło świetnie. Niestety, w niektórych branżach, jeśli wyglądasz inaczej niż normy społeczne nakazują, to musisz udowadniać, że twoje kompetencje nie mają nic wspólnego z  tym, co prezentujesz na zewnątrz.

 

Czasem lepiej być szczerym niż owijać w bawełnę. Osoby otyłe naprawdę wiedzą jak wyglądają i zdają sobie sprawę z tego, że nie noszą rozmiaru 36

Agnieszka Sierotnik

Nie złości cię to?

Złości, ale przyzwyczaiłam się, choć wiem, że nie powinno być na takie różnicowanie przyzwolenia. Wcześniej pracowałam przy wydarzeniach sportowych i już tam spotkałam się z tym, że nie wszyscy traktowani są równo. Jeśli jesteś kobietą, musisz ciągle udowadniać swoją wartość. Może to mnie nauczyło pracować intensywniej niż inni? Choć taka sytuacja doprowadza mnie do wściekłości.

Napisałaś na Instagramie zdanie: „Te same dziewuchy, które krzyczą, moje ciało, mój wybór, krytykują też ciało drugiej kobiety”. Częściej negatywne komentarze słyszysz od kobiet czy mężczyzn?

Zdecydowanie od kobiet. Pamiętam moment, kiedy zalała mnie fala hejtu. Jedna z marek, z którą współpracowałam, wrzuciła moje zdjęcie w spodniach z wysokim stanem. Gdyby tak ubrała się dziewczyna szczuplejsza ode mnie, przeszłoby to bez echa, ale w tym wypadku, setki kobiet znalazło czas, w tym swoim zabieganym życiu, żeby dać wyraz zniesmaczeniu, oburzeniu, zapytać, jak ja w ogóle mogłam się tak ubrać i czy ja wstydu nie mam. Nazwały mnie grubą świnią i skwitowały, że w takim stroju powinnam siedzieć w domu i nie pokazywać się nikomu na oczy. A mnie się wydawało, że fajnie jest się tak ubrać, bo może zainspiruję tym jakąś dziewczynę, która tak jak ja, musiała pozbyć się kompleksów. I że może nie warto czekać z noszeniem fajnych ciuchów do następnej zimy, wiosny albo momentu aż się schudnie.

Nie było żadnych pozytywnych komentarzy?.

Były i to na nich próbowałam się skupić. Dziewczyny wspierały mnie i kibicowały mi, ale jak tylko przyszedł gorszy dzień, to okazało się, że te „grube świnie” i „siedź w domu” siedzą mi z tyłu głowy. To zabawne, że z jednej strony kobiety krzyczą, że chcą mieć wybór, że ich ciało, to ich sprawa i nie podobają im się modelki prezentowane w mediach, bo średnia w normalnym świecie wygląda jednak inaczej, a z drugiej strony, kiedy w mediach społecznościowych pokazuje się krągła dziewczyna w spodniach opinających brzuch, to stawiają przed nią mur, krytykują ją i nie akceptują jej wyglądu. Skoro uważają, że każda kobieta powinna mieć wybór, to czemu negują moją decyzję, że chcę zaakceptować swoje ciało?

Agnieszka Sierotnik. Zdj: archiwum prywatne

Poprosiłaś o usunięcie swojego zdjęcia?

Nie, zaczęłam odpisywać na komentarze, wychodząc z założenia, że hejt trzeba zwalczać miłością. I w wielu przypadkach, te kobiety zaczęły usuwać swoje wpisy. Chyba zaskoczyło je, że ktoś, kogo hejtują, na kogo wylewają jad, odpowie im życzliwością. Kilka dziewczyn napisało nawet prywatne wiadomości do mnie, w których przyznały, że nie zdawały sobie sprawy z tego, co robiły. Nie wiem, jak mogły nie być tego świadome? Pomyślałam, że może te hejtujące kobiety chciałyby mieć taką odwagę czy pewność siebie, żeby wyglądając tak jak ja, ubrać coś innego, niż worek pokutny.

Kobiety bez diety

Pewnie nie każdy miałby siłę, żeby odpowiadać na hejt.

Są dziewczyny, które po jednym negatywnym komentarzu totalnie się załamują. Kiedy pracowałam dla pewnej marki modowej, wstawialiśmy zdjęcia klientek, w tym jednej plus size. Pod jej fotografią posypały się wpisy, w których wyzywano ją od grubych świń i krów. Poprosiła nas o usunięcie posta z jej wizerunkiem, co oczywiście zrobiliśmy, ale odezwałam się do niej prywatnie, żeby sprawdzić, jak się trzyma. Okazało się, że w ogóle się nie akceptuje, jest jej z tym strasznie ciężko i finalnie trafiła do psychoterapeuty.

 

To zabawne, że z jednej strony kobiety krzyczą, że chcą mieć wybór, że ich ciało, to ich sprawa i nie podobają im się modelki prezentowane w mediach, bo średnia w normalnym świecie wygląda jednak inaczej, a z drugiej strony, kiedy w mediach społecznościowych pokazuje się krągła dziewczyna w spodniach opinających brzuch, to stawiają przed nią mur, krytykują ją i nie akceptują jej wyglądu

Agnieszka Sierotnik

A ty siebie akceptujesz?

Teraz już tak, ale nie zawsze tak było. Najśmieszniejsze jest to, że kiedy byłam o wiele szczuplejsza, nienawidziłam siebie i miałam momenty, że nie mogłam patrzeć na swoje odbicie w lustrze. Nosiłam dziwne, workowate rzeczy, które miały mnie zasłonić, bo wydawało mi się, że będę mogła modnie się ubierać dopiero wtedy, gdy z rozmiaru 38, 40 schudnę do 36. A potem zaczęłam chorować hormonalnie, okazało się, że mam gruczolaka przysadki mózgowej i w ciągu miesiąca przytyłam 30 kg. Miałam do wyboru siąść i płakać albo zacząć siebie akceptować.

Łatwo powiedzieć.

W tym czasie chodziłam na terapię po śmierci taty. Miałam świetną terapeutkę, która powiedziała mi, że dopóki nie nauczę się akceptować swojego ciała i organizmu, nie wyzdrowieję ani fizycznie, ani psychicznie. I to był dla mnie kop. Podpowiedziała mi ćwiczenie, które polegało na tym, żeby stanąć nago przed lustrem i mówić sobie, co ci się we własnym ciele podoba. Na początku było mi strasznie trudno dostrzec coś ładnego, bo widziałam wyłącznie rzeczy, których nie chciałam akceptować, czyli przede wszystkim duży brzuch. Ale z czasem dostrzegłam, że mam fajny biust, ładną talię i całkiem niezłe nogi. Zobaczenie tego kosztowało mnie trochę wysiłku, ale zrozumiałam też, jak bardzo hejtowałam samą siebie, gdy byłam młodszą dziewczyną. Przez cały czas chciałam być w innym ciele. I o ironio, dostałam je, choć nie takie, o jakim myślałam, bo marzyłam o rozmiarze 34. Moja babcia zawsze mówi, uważaj o co prosisz, bo możesz to dostać nie w takiej wersji, w jakiej byś chciała. I tak się właśnie stało. Myślę, że gdybym była szczuplejsza, to paradoksalnie mogłabym się nie akceptować. Tym bardziej, że gdy chudłam na dietach, wcale nie czułam się szczęśliwsza. Okazało się za to, że pracując nad sobą, nad świadomością siebie i swojego ciała, jestem w stanie polubić się nawet w większym rozmiarze. Myślę, że teraz jestem dużo bardziej pewna siebie niż dawniej, gdy byłam chudsza.

Niestety, w niektórych branżach, jeśli wyglądasz inaczej niż normy społeczne nakazują, to musisz udowadniać, że twoje kompetencje nie mają nic wspólnego z tym, co prezentujesz na zewnątrz.

Agnieszka Sierotnik

Twój chłopak ma wpływ na to, jak postrzegasz siebie?

Bardzo mi pomógł i nieustannie mnie wspiera. Poznaliśmy się 4 lata temu, gdy zaczęłam chorować. Początkowo byłam bardzo otwarta na tę relację, a potem zaczęłam mieć wątpliwości, jak to będzie między nami, skoro moje ciało, pod wpływem choroby, tak bardzo się zmienia. Wstydziłam się swojej nagości, bo sama nie znałam dobrze własnego ciała, które wyglądało zupełnie inaczej. Ale to był też czas, w którym wstydziłam się nosić szortów, a do sukienek, nawet w największy upał, zakładałam rajstopy, żeby przysłonić grube nogi i cellulit. Kiedy teraz to mówię, nie mogę w to uwierzyć, bo dziś nie mam z tym żadnego problemu. Zakładam krótkie spodenki, sukienki mini i jest mi totalnie obojętne, co inni pomyślą. Ważne, żebym dobrze się czuła sama ze sobą. Dziś też czuję się seksowna i piękna. Może nie wyglądam jak Monika Belucci, ale to nie jest ważne, żeby nią być. Istotne jest, żeby być sobą i czuć się pięknie we własnej skórze.

A co byś odpowiedziała Ewie Chodakowskiej, która zwróciła uwagę rodzinie zajadającej hot dogi i panu kupującemu zupki, że się trują, po czym dodała, że trzeba reagować, tak samo, jak  gdy widzimy samobójcę skaczącego z mostu?

Szanuję to, co robi Ewa Chodakowska, ale porównania ludzi grubych do samobójców nie pochwalam ani trochę. Ewa ma wielką i oddaną społeczność. To niejednokrotnie młode dziewczyny, które dopiero kształtują siebie, swój charakter. Może inaczej rozumiem pojęcie odpowiedzialności społecznej, ale jeżeli słuchają cię miliony, nie namawiaj do krytykowania innych. Czasem zdrowe jedzenie i ruch to nie wszystko. Sama choruję i wiem, że walka z wagą przy chorobach hormonalnych to niekończąca się historia. Inną kwestią jest to, że zdrowe jedzenie jest drogie, a społeczeństwo wcale nie bogaci się w tak zawrotnym tempie, w jakim Ewie przybywa followersów. A co jeśli ten rzeczony miły pan w supermarkecie mógł sobie pozwolić tylko na zupkę chińską czy suchą bułkę? I najważniejsze, coraz częściej samobójcami są młodzi ludzie, którzy targają się na własne życie właśnie dlatego, bo nie radzą sobie właśnie z takimi słowami krytyki i podobnie jak w tym przypadku, wypowiedzianymi nie wprost. Może nie był to przytyk imienny, w moją stronę, ale razem z Ulką Galantą Lalą, która skrytykowała Ewę na swoim blogu, mówię głośno i wyraźnie – FUCK OFF.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.