Przejdź do treści

Gruba w głowie. „Schudłam 18 kg i poczułam się oszukana. Czekałam na wielką zmianę, a czułam się tylko gorzej”

Gruba w głowie. Dlaczego postrzegamy swoje ciało inaczej, niż ono wygląda? / fot. pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W filmach wszystko jest proste i ekspresowe – wystarczy kilka szybkich scen, przebitek na siłownię, ujęć koszyka pełnego warzyw i bieganie na bieżni, żeby z „brzydkiego kaczątka” narodził się zgrabny łabędź. Przekaz ma być jasny i jednoznaczny: szczupłe ciało da ci szczęście, na twojej twarzy na stałe zagości uśmiech, a akceptacja pojawi się wraz ze zniknięciem fałdki i okrągłych boczków. W rzeczywistości pozaekranowej bywa, że „nabycie” zgrabnej sylwetki nie daje nic, ba, pogłębia poczucie wyobcowania i nienawiści do samej siebie.

Każda z nas bywa „smutną grubaską”

Tyjemy. Globalnie i lokalnie – obecnie już ponad połowa polskiego społeczeństwa ma problemy ze zbyt dużą wagą. Powodów mieliśmy nad wyraz dużo, a potem nadeszła pandemia, więc do stresów, przetworzonej żywności i „braku czasu” dołączyły izolacja, lęk i utrata pracy. Nic, tylko tyć. Warunki idealne. Z nadwagą boryka się już 44 proc. mężczyzn i 30 proc. kobiet. Na otyłość choruje 18 proc. Polaków i 15 proc. Polek.

Z raportu NIZP-PZH wynika, że w zaledwie pół roku pandemii – od wiosny do jesieni 2020 roku – 28 proc. Polaków powyżej 20. roku życia zadeklarowało, że zwiększyło masę ciała. Problem jednak zaczyna się dużo, dużo wcześniej – WHO alarmuje, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Problem nadmiernej masy ciała dotyczy 10 proc. małych dzieci (1-3 lat), 30 proc. dzieci w wieku wczesnoszkolnym i 22 proc. młodzieży do 15. roku życia – informuje NFZ.

Ramię w ramię z tymi niepokojącymi danymi idą trendy fitness, nowe diety cud i zdjęcia w mediach społecznościowych, na których i tak zgrabne sylwetki „podkręcane” są wygładzaczami i filtrami. Bez wątpienia żyjemy w czasach presji, paradoksów i absurdów, co na naszą psychikę nie wpływa korzystnie. Kiedy mieszają się tak skrajne oczekiwania, różne możliwości, nieustanny pęd, kult piękna, ale i współczesne niepokoje, powstają coraz to nowe zaburzenia, lęki i dysocjacje.

Jedną taką historią poznałam przypadkiem – opowiedziała mi ją koleżanka, która schudła. I zamiast cieszyć się nową sylwetką (wszak o niej marzyła), zaczęła pielęgnować w sobie poczucie, że została oszukana – bo nie było jak na filmie. Przyjrzałam się temu, co kobiety piszą o sobie w sieci i jak reagują na inne ciała, z kilkoma porozmawiałam i mam wrażenie, że problem zaburzonego obrazu własnego ciała jest bardzo powszechny i demokratyczny.

I szczuplejsze, i grubsze (w artykule używam określenia „gruby” wyłącznie w celu opisania cechy budowy ludzkiego ciała, co nie do końca jest równoznaczne z medycznym określeniem „otyły”) rozmówczynie zwracały uwagę na swoje mankamenty, wytykały miejsca, które „muszą zakrywać”, wspominały o spuchniętych nogach, uciążliwym brzuchu, który w niektóre dni wydaje im się największym brzuchem świata, uznawały, że ich uda są stanowczo za wielkie na szorty, a ramiona nie zasługują na bluzkę na ramiączkach. Często nie były to ich samodzielne wnioski, a pokłosie usłyszanych przed laty komentarzy (z ust matek, ojców czy byłych partnerów). Komentarzy, które zostawiły trwały ślad i objawiły się w codziennych decyzjach w dorosłym życiu.

Gruby, ale uśmiechnięty

W 2011 roku przeprowadzono badania w jednym z radomskich gimnazjów. Anna Witek, Teresa Lewandowska-Kidoń i Agnieszka Pawluk-Skrzypek ich wynik opisały w artykule „Percepcja otyłego rówieśnika a przekonania zdrowotne młodzieży gimnazjalnej”. 71 proc. respondentów przyznała, że osoby otyłe są odrzucane i nieakceptowane. Niemal połowa badanych (49 proc.) nie umówiłaby się z rówieśnikiem, który jest otyły. 45 proc. wyraziło niezdecydowanie, a jedynie 6 proc. wyraziło chęć takiego spotkania – osoby udzielające odpowiedzi „tak” i „to zależy” motywowały, że ważny jest charakter. Pojawiał się również argument, że „to zależy, jak bardzo jest otyła”. Jedynie dla 15 proc. gimnazjalistów dzieci otyłe niczym nie różniły się od innych.

„Przedstawione treści dowodzą, że otyłość oddziałuje na wszystkie aspekty zdrowia młodego człowieka. Osoby otyłe, w tym dzieci, postrzegane są jako leniwe (czego skutkiem jest otyłość), mało sprawne fizycznie i społecznie, o niskim poziomie inteligencji, a więc mało interesujące, dużo czasu poświęcające na oglądanie programów telewizyjnych i to tych, które kierowane są do widza masowego. Taką zdecydowanie stereotypową i krzywdzącą opinię na temat otyłych rówieśników prezentują również badani gimnazjaliści” – podsumowują autorki badania.

Nie są to jednak nowe wnioski i zapewne byłyby bardzo podobne niezależnie od wieku grupy badawczej. – Społeczne spostrzeganie osób otyłych ma charakter negatywny. Od wielu lat nie ulega zmianie, czego dowodem są wyniki badań psychologicznych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Przekaz o nieatrakcyjności otyłych pojawia się wcześnie, wyniki badań ukazują, że już 3-latki są w stanie powiedzieć, że nie lubią otyłych dzieci i że nie będą się z nimi bawić. Rezultaty innych badań ujawniają, że otyła sylwetka uaktywnia negatywne przekonania innych na jej temat, negatywne stereotypy i dyskryminację – tłumaczy dr hab. Joanna Radoszewska z Katedry Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Warto dodać coś jeszcze. Wśród pozytywnych cech, które uczniowie z radomskiego gimnazjum dopasowali do osób grubszych, znalazły się bycie sympatycznym i uśmiechniętym, a także pozytywne nastawienie do życia. Tu znowu pojawia się kontekst filmowy. Do niedawna aktorzy o posturze mniej kanonicznej byli brani pod uwagę jedynie do określonych ról – grubych, głupkowatych znajomych głównego bohatera. Mieli bawić żarcikami i swoją nieporadnością. W zeszłym roku w wywiadzie z BBC mówiła o tym, obecnie już lżejsza o 35 kilogramów, Rebel Wilson – zaszufladkowana jako „zabawna, gruba dziewczyna”. Aktorka nie omieszkała również skomentować zainteresowania, jakie wywołała jej metamorfoza. – Czy to jest to, co kobieta musi zrobić – schudnąć, aby zwrócić na siebie uwagę? – pytała.

To zaledwie jeden z punktów, który pokazuje, jak wygląd jednego człowieka staje się nicią, która łączy go z innymi, a nawet urasta do rangi relacji społecznej. Dr hab. Joanna Radoszewska tłumaczy to, odwołując się do młodszych pacjentów.

Można zmienić właściwości ciała, ale jego obraz tak łatwo się nie zmienia. Przykładem może być zachowanie osoby, która schudła i idzie do sklepu kupić nowe ubrania – odruchowo sięga po większe rozmiary, chociaż nosi już rzeczy o wiele mniejsze. (...) To, że osoba schudnie, nie znaczy, że polubi swoje ramiona i przestanie wstydzić się swoich ud

Dr hab. Joanna Radoszewska

– Z badań dzieci i młodzieży leczonych z powodu otyłości wynika, że istnieje związek pomiędzy sposobem doświadczania siebie, czyli poczuciem własnej tożsamości, a utrzymywaniem się objawu. Otyłość może stanowić element poczucia siebie dziecka, odzwierciedlający się w przekonaniu: „Jestem gruby, więc jestem”. Można powiedzieć, że stanowi punkt odniesienia dla doświadczenia siebie, co może odpowiadać za trudności w odchudzaniu dzieci. Prowadziłam kiedyś grupę terapeutyczną dla dziewcząt w wieku dorastania. Jedna z pacjentek powiedziała do mnie: „No dobrze, schudnę i co będzie? Co ja będę robiła, o czym ja będę z mamą rozmawiała?”. Wypowiedź pacjentki ilustruje znaczenie otyłości dla jej istnienia i relacji z najbliższymi – mówi ekspertka.

„Mielenie” tematu Rebel Wilson (ale i setek innych osób) przez media jest wodą na młyn dla przekazu, że życie staje się piękniejsze, gdy twojego ciała jest mniej. I wiele osób wierzy, że aby osiągnąć szczęście, muszą zrobić to samo – schudnąć. I chudną. Ale szczęścia jak nie było, tak nie ma.

Schudłam i co z tego?

Monika ma 32 lata i trudną relację ze swoim ciałem. Myślała, że problemem jest to, że mówiąc krótko i jej słowami – jest gruba. – Schudłam i przyznam, że to nawet nie było dla mnie tak trudne, jak myślałam, że będzie. Pierwsze efekty dały mi motywację i przez kilka tygodni cieszyłam się, że wcisnęłam się w mniejsze spodnie, a znajoma powiedziała, że świetnie wyglądam. Mam wrażenie, że od tych pochwał innych ludzi coś zaczęło się we mnie pękać – komentuje kobieta.
Pojawiły się komplementy, ale Monika oczekiwała czegoś więcej – że wraz z kilogramami odejdą kompleksy, niepewność i strach przed oceną, a pojawią się skąpe, podkreślające figurę sukienki i otwartość na wszystko, czego do tej pory sobie odmawiała. Zdawało jej się, że to „wielkie uda” i „tłusty brzuch” ją blokują. Myliła się. Zmieniająca się sylwetka i zwrócenie na siebie uwagi innych – właśnie za sprawą metamorfozy – przywlekły za sobą nowe problemy (lub ujawniły stare, długo nieodkurzane).

Ciało Moniki się zmieniło. Zrzuciła 18 kilogramów i się wysmukliła. Na tym jednak koniec zmian: kobieta nawet nie pomyślała, żeby długie spodnie latem zamienić na szorty (ma „zbyt monstrualne uda i pomarańczową skórkę”), nigdzie nie rusza się bez bluzy lub narzutki, chociaż pot płynie jej strumieniem po plecach (ale „grube ramiona należy zakrywać”), ma jeden krój sukienki (oczywiście jest to obszerny oversize, żeby „tuszował boczki i fałdki”). I nadal czuje się gruba. To ona mówi mi, śmiejąc się nerwowo, że jest „gruba w głowie”.

– Gdy byłam w procesie chudnięcia, wyobrażałam sobie siebie w obcisłych topach, patrzyłam na zdjęcia koleżanek i myślałam, że już za chwilę i ja będę mogła się tak ubrać. W coś obcisłego, coś, co podkreśli ciało, bo przecież miało być idealne, takie właśnie do pokazywania. Dlatego poczułam się oszukana. Z każdej strony słyszałam, że trzeba o siebie dbać, że choroby, że otyłość jest nieestetyczna. Schudłam i czekałam na jakąś wielką zmianę, a czułam się tylko gorzej – mówi Monika.

Dodaje, że w swojej głowie zbudowała osobisty kodeks: co jako kobieta gruba może, a czego nie. Nie może na przykład uważać, że mężczyzna w knajpie, który się do niej uśmiecha, chce ją poderwać. Przecież nie jest atrakcyjna. Nie może nosić kostiumu kąpielowego na plaży. W restauracji musi zamawiać mniejsze porcje, żeby nikt nie pomyślał, że taka gruba i jeszcze je. Musi być czujna podczas zakupów, bo w koszyku grubej nie powinno znaleźć się pudełko lodów. Nie może korzystać z niektórych atrakcji (sauny, basenu, karuzeli). Z pomocy lekarza korzysta tylko, gdy musi, bo po co znowu słuchać przykrych komentarzy?

– Schudłam, a ten kodeks został ze mną. Zmieniłam ciało, ale nie zmieniłam głowy. Nadal nie potrafię zjeść lodów na spacerze w parku, bo mi wstyd, a jak mam ochotę na wielkiego burgera, to zamawiam go do domu, płacę wcześniej i proszę o zostawienie pod drzwiami. I wciąż bardzo stresują mnie wizyty u lekarzy. Raz podczas rutynowego badania ginekologicznego usłyszałam żarcik, że jakbym była w ciąży, to nawet by nie było widać – opisuje kobieta.

Monika w swojej głowie zbudowała osobisty kodeks: co jako kobieta gruba może, a czego nie. Nie może na przykład uważać, że mężczyzna w knajpie, który się do niej uśmiecha, chce ją poderwać. Przecież nie jest atrakcyjna. Nie może nosić kostiumu kąpielowego na plaży. W restauracji musi zamawiać mniejsze porcje, żeby nikt nie pomyślał, że taka gruba i jeszcze je

To nie jest tylko historia Moniki. Wiele podobnych można znaleźć na forach i grupach, na których kobiety anonimowo dzielą się swoimi rozterkami. Jedna dziewczyna pisze: „Byłam szczęśliwsza jako grubaska, teraz tak myślę i nie wiem co mam z tym robić”. Powód rozżalenia? Ograniczenia. Nieustanna dieta. Liczenie kalorii. I brak radości: bo gdy inni cieszą się pysznymi lodami, frytkami, kolorowymi drinkami i jedzeniem z grilla, autorka wpisu „może na nie jedynie popatrzeć”.

– Można zmienić właściwości ciała, ale jego obraz tak łatwo się nie zmienia. Przykładem może być zachowanie osoby, która schudła i idzie do sklepu kupić nowe ubrania – odruchowo sięga po większe rozmiary, chociaż nosi już rzeczy o wiele mniejsze. Sięganie po największą sukienkę odzwierciedla to, jak osoba przeżywa siebie. Brak modyfikacji wyobrażenia kształtu i wielkości ciała to także brak zmiany w stosunku emocjonalnym do własnego wyglądu. To, że osoba schudnie, nie znaczy, że polubi swoje ramiona i przestanie wstydzić się swoich ud. Innym przykładem są pacjentki z anorexia nervosa, czyli z jadłowstrętem psychicznym, które wychudzone, balansujące na granicy życia i śmierci doświadczają siebie jako otyłych. Pokazuje to, że ta nieadekwatność w postrzeganiu siebie ma charakter psychiczny – tłumaczy dr hab. Joanna Radoszewska. I dodaje, że odchudzanie to proces zmiany, który dotyczy wielu aspektów stylu życia.

– Wiele zachowań należy w swojej codzienności zmienić na stałe. Na przykład trzeba siadać w innym miejscu, żeby nie sięgać ręką tam, gdzie do tej pory sięgało się po niezdrowe przekąski. Wydaje się, że to niewielka zmiana, ale to właśnie ona może pociągać za sobą duże zmiany w relacji z otaczającym światem i sobą. Koniec z lampką wina wieczorem, z podjadaniem czy obfitymi posiłkami. Trzeba również zacząć się więcej ruszać, co dla niektórych jest wyzwaniem, bo może wymagać zmiany w sposobie myślenia o sobie – mówi ekspertka.

Zatem nie tylko o tęsknotę za swobodą w wyborze jedzenia czy ubrań tutaj chodzi. Bardzo często za tym poczuciem oszukania, żalem i niezadowoleniem kryje się coś znacznie głębszego. O tym, jak niezrozumiały i nieodkryty jest to stan (bo przecież jak można nie cieszyć się ze zgrabnej sylwetki i zrzuconych kilogramów?!) przekonaliśmy się w 2017 roku za sprawą publicznej działalności Dominiki Gwit.

Aktorka w rozmowie z Vivą mówiła: „Opowiadałam wszędzie, że jest super, a prawda jest taka, że nie miałam innego życia poza odchudzaniem. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, ale nie byłam. […] Wróciłam z zaświatów własnej ambicji, która mnie zjadła. To strasznie trudny temat. Całe życie wydawało mi się, że jak schudnę, będzie super. Ja się tak nakręciłam na to chudnięcie, byłam taka szczęśliwa. Wszystkie moje pasje, marzenia, to co wtedy, kiedy zaczynałam dietę, było dla mnie ważne, po trzech miesiącach diety przestało istnieć. Ja przestałam istnieć”.

Jak się widzisz, tak się piszesz

Komunikaty, które dostajemy od najwcześniejszych lat na temat naszego ciała, wpływają na to, jak „widzimy” siebie i co o sobie myślimy. Często działa to niestety na zasadzie zaklętego koła – osoba nieustannie atakowana przekazem, że powinna schudnąć, może się wycofać i stać się bierna, a „troskliwe uwagi”, zamiast motywować, wpędzą ją w jeszcze głębsze wyobcowanie.

„Długotrwała stygmatyzacja przyczynia się również do pojawiania się zaburzeń tożsamości, zaburzeń zachowania oraz rzutuje na wybór drogi życiowej. Choć zwyczajowo odnosi się ona do osób starszych, chorych, niepełnosprawnych czy ubogich, coraz częściej zauważa się, że dotyczy ona również osób otyłych. […] Nadwaga i otyłość mogą bowiem wpłynąć nie tylko na stan zdrowia i samopoczucie osób, ale również na ich sposób postrzegania siebie i świata czy kontakty z otoczeniem, szczególnie jeśli młodzi ludzie byli z tego powodu wyśmiewani czy stygmatyzowani” – pisze Sandra Kryska w artykule „Stygmatyzacja dzieci otyłych jako przykład braku akceptacji rówieśniczej”.

Nie jest jednak tak, wracając do opinii gimnazjalistów z radomskiej szkoły (zresztą bardzo powszechnej), że osoba z nadwagą czy otyłością jest leniwa, nieinteligentna i bez zainteresowań (nic nie robi, więc tyje). Współcześni specjaliści odwracają myślenie o tym, skąd się biorą dodatkowe kilogramy i mówią: ciało pokazuje nam, co dzieje się w głowie.

kobieta ćwiczy

– W psychologii klinicznej uważamy, że problemy somatyczne są ekspresją stanu emocjonalnego. Gdy popatrzymy w różnego rodzaju interpretacje psychologiczne otyłości, to znajdziemy tam informacje o trudnych relacjach z rodzicami, o silnym związku zależnościowym matka-dziecko, który może prowokować ograniczenia autonomii czy bezradność. W związku z tym osoby otyłe mogą mieć wiele trudnych doświadczeń emocjonalnych, których często nie pamiętają, nie mają do nich dostępu, bo pochodzą z czasu wczesnego dzieciństwa. Trudności emocjonalne osoby mogą wyrażać się w poczuciu otyłości, nieatrakcyjności czy brzydoty. Taki sposób myślenia o sobie wyjaśnia osobie otyłej, dlaczego nikt jej nie lubi i dlaczego wiele rzeczy się nie udaje – tłumaczy dr hab. Joanna Radoszewska z Katedry Psychologii Klinicznej Dziecka i Rodziny Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Dlatego Monika (i setki innych osób) schudła, ale nie poczuła się lepiej. Zmiana sylwetki nie wpłynęła pozytywnie na jej stan psychiczny, bo paradoksalnie to nie ciało (a raczej nie tylko ciało) wymagało interwencji. Ekspertka precyzuje, że „w tej naszej otyłości często mieszka dużo trudnych przeżyć, myśli o sobie i życiu”.

– Odchudzanie chroni przed konfrontacją ze sobą, trudnościami emocjonalnymi i problemami w relacjach z innymi osobami. Odwraca uwagę, bo łatwiej jest zająć się swoją figurą niż problemami w związku lub trudnej relacji z własnym dzieckiem. Koncentracja na odchudzaniu pozwala nie myśleć o braku własnych kompetencji, problemach z nawiązywaniem relacji, podtrzymywaniem ich. Bywa też, że jest to związane z trudnością w uświadomieniu sobie, że posiada się trudne cechy, które uniemożliwiają utrzymywanie kontaktu z innymi. W takich przypadkach można powiedzieć, że otyłość pełni funkcję zasłony, by ukryć i nie widzieć pewnych elementów siebie – mówi dr hab. Joanna Radoszewska i dodaje, że bardzo istotnym wątkiem jest również obraz ciała – „to nie tylko wyobrażenie o powierzchowności, o kształcie, o budowie swojego ciała”. To także stosunek emocjonalny do swojego wyglądu. Trudno zadbać o brzuch czy nogi, których nie lubimy.

– Przeżywaniu ciała może towarzyszyć wiele trudnych emocji: złość, wtręt, wstyd czy nawet obrzydzenie. Trudno w takiej sytuacji inwestować w ciało, żeby było ładniejsze, skoro się go tak bardzo nie lubi. Co również ważne – osoby otyłe często mają zniekształcony obraz ciała, co wyraża się w przeszacowywaniu lub niedoszacowaniu jego wielkości i kształtu. Zniekształcony obraz ciała pozostaje w związku z nieadekwatnym obrazem siebie, na przykład zaniżoną samooceną. Może także wiązać się z brakiem wglądu we własne potrzeby, co tworzy nierealistyczne przekonania o swoich możliwościach psychicznych i somatycznych. Przykładem może być podejmowanie restrykcyjnych diet, bardzo często przypadkowych i niedopasowanych do realnych potrzeb, składających się z przysłowiowego listka sałaty dziennie – precyzuje ekspertka.
Dlatego do odchudzania najlepiej podejść holistycznie i z pomocą specjalistów. I tutaj zaczyna się największe wyzwanie, bo jak wskazuje doktor Radoszewska, może okazać się, że w procesie metamorfozy będziemy musieli zmierzyć się nie tylko z nadprogramową fałdką, ale i najtrudniejszymi myślami.

– Niektóre osoby otyłe mogą objadać się, żeby zapełnić przeżywaną przez siebie pustkę emocjonalną, związaną na przykład z poczuciem samotności i wyobcowania. W przypadku podjęcia decyzji o odchudzaniu należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest się gotowym skonfrontować się ze swoją pustką. Dla niektórych osób taka zmiana może być zbyt trudna, zbyt modyfikująca całość życia, żeby można było ją przyjąć. Warto też wziąć pod uwagę, że jeżeli jedzenie stanowi dla osoby wieloletni sposób radzenia sobie z problemami emocjonalnymi, to może to wymagać ich rozwiązania. Podobnie może być z wyglądem. Zmiana wyglądu ma pociągać za sobą przekształcenie myślenia o sobie, swoim samopoczuciu, w relacjach z innymi… Jeżeli ktoś był otyły „odkąd pamięta” i schudnie, zmieniając tylko swoje ciało, w swoim wnętrzu pozostaje taki, jak był wcześniej. W efekcie nie osiąga tego, co chciał: nie tylko zgrabnego ciała, ale pozytywnego obrazu siebie, sympatii, akceptacji czy podziwu innych. Brak spełnienia oczekiwań może być źródłem frustracji doprowadzającej do przekonania: „Będę przynajmniej sobą, jak wrócę do dawnej wagi”. Jeżeli chce się osiągnąć sukces, taki w wymiarze ciała i ducha, to często może to wymagać przemiany w myśleniu o sobie, stosunku emocjonalnym do siebie. I nie chodzi tutaj jedynie o obraz ciała, ale całościową zmianę obrazu siebie jako osoby – podsumowuje ekspertka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.