Przejdź do treści

MAKE SEX EASIER: Czy w stałych związkach jesteśmy skazani na kiepski seks?

ludzie w związku
Czy w stałych związkach jesteśmy skazani na kiepski seks? /Zdj. Getty/ Grafika: Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

 Czy to jest cena, jaką płacimy za bezpieczne bycie w relacji? A może nudę w związku warto potraktować jako punkt wyjścia, a nie dojścia? Bo jeżeli uznamy, że “tak po prostu się dzieje” – na własne życzenie skazujemy się na seksualną banicję, samotną masturbację i zapewne nieuchronną zdradę.

Habituacja i spadek libido

Amerykańska dziennikarka Helen Rowland powiedziała kiedyś: „Gdy wchodzimy w długotrwałą relację, zamieniamy zainteresowanie ze strony wielu mężczyzn/kobiet na brak zainteresowania ze strony tego jednego/tej jednej”. Wiele jest w tym, niestety, prawdy.

Badania amerykańskich i europejskich naukowców są nieubłagane. Wynika z nich, że po czterech latach stałego związku kobiece libido spada o połowę. Po 20 latach bycia z jednym I tym samym mężczyzną tylko 15-20 proc. kobiet odczuwa popęd seksualny. – Taka jest cena, którą płacimy za poczucie bezpieczeństwa w długotrwałej relacji – mówi Michał Pozdał, psychoterapeuta. – U niektórych par da się utrzymać wysoki poziom namiętności, u innych – niestety nie.

Habituacja – to słowo odpowiada za spadek libido. Po prostu przyzwyczajamy się do siebie. Podczas tego procesu – mniej więcej rok od poznania – opada namiętność, szaleństwo, obsesja. Fizjologicznie chodzi o to, że organizm przestaje tak mocno reagować na bodźce. Wzrasta poczucie bezpieczeństwa, a z nim wiąże się przewidywalność, stałość, stabilność. Im bardziej obie strony zbliżają do siebie swoje światy, tym bardziej spada namiętność w związku. Zróżnicowanie w parze mocno się zmniejsza. Już po ok. trzech latach razem ludzie czują się jak papużki nierozłączki, jak najlepsi przyjaciele. I nie sypiają ze sobą, bo siebie nie pożądają.  Nie mają czego różnicować, bo się zlali w jedno ciało. I wtedy trafiają do seksuologa z „jakimś poczuciem nudy”. Niektórzy są znudzeni już po pół roku czy po roku. Czy średni lub żaden seks w związku to rutyna czy po prostu realność? A może nudę w związku warto potraktować jako punkt wyjścia, a nie dojścia? Bo jeżeli uznamy, że “tak po prostu się dzieje” – na własne życzenie skazujemy się na seksualną banicję, samotną masturbację i zapewnie nieuchronną zdradę.

Po czterech latach stałego związku kobiece libido spada o połowę. Po 20 latach bycia z jednym I tym samym mężczyzną tylko 15-20 proc. kobiet odczuwa popęd seksualny

Co mówią mądrzy o nudzie w związku?

Esther Perel, izraelsko-amerykańska terapeutka par, ma na to gotową odpowiedź, a nawet kilka:

“Konieczny jest dialektyczny pokój, połączenie przeciwieństw. Pary chcące zachować namiętność, mają dużo prywatności seksualnej, bo rozumieją, że istnieje przestrzeń erotyczna, która należy do każdego z nich. Rozumieją, że gra wstępna to nie jest coś, co się zaczyna na 5 minut przez tą prawdziwą rzeczą. Gra wstępna zaczyna się z końcem poprzedniego orgazmu. Rozumieją, że przestrzeń erotyczna nie zaczyna się wtedy, gdy zaczynają głaskać drugą osobę. Tworzysz przestrzeń, gdy zostawiasz zarządzanie, gdy porzucasz swoją rolę dobrego obywatela, rozsądnego i odpowiedzialnego. Odpowiedzialność i pożądanie zderzają się, nie idą w parze. Pary erotyczne rozumieją także, że namiętność ma swoje przypływy i odpływy, podobnie jak księżyc ma swoje fazy. Wiedzą, jak powstać na nowo, wiedzą co zrobić, by pożądanie zmartwychwstało. Wiedzą, jak je przywrócić, bo zdemistyfikowali jeden wielki mit, jakim jest mit spontaniczności. Przestali wierzyć w to, że pożądanie spadnie nam z nieba, gdy robimy pranie, niczym deus ex machina. Pary erotyczne w rzeczywistości zrozumiały, że cokolwiek ma się wydarzyć w długoterminowym związku, już się wydarzyło. Seks w stałym związku jest seksem zaplanowanym, wynikającym z intencji”.

David Schnarch, amerykański psycholog kliniczny, terapeuta, autor książki „Namiętne małżeństwo”, idzie pod prąd. Uważa, że stereotypowe mówienie o „przełamywaniu rutyny w stałych związkach” jest jednym z poważniejszych błędów w myśleniu i o relacjach. Przyznaje, że ziewa z nudów, kiedy to słyszy.

„Ludzie opowiadający o kupnie nowej sukienki czy zapaleniu świec – co ma natychmiast przełamać nudę w związku, tracą szansę na to, żeby zrozumieć, na czym polega ich relacja seksualna. Tracą tym samym szansę na to, by ją wykorzystać do własnego rozwoju osobowego i to w sposób, który mógłby poszerzyć ich zdolność do kochania.  Generalnie, chodzi o to, żeby się ucieszyć z tej erotycznej stagnacji. Bo to właśnie ona daje nam szansę na rozwój – radzi Schnarch.

O czym się boimy powiedzieć?

Zamiast wpadać w panikę radzimy zadać sobie dużo pytań:

  1. Czego jeszcze o sobie nie wiemy?
  2. Jakich obszarów nie odkryliśmy?
  3. Co zawsze chciałam/em zrobić?
  4. O czym marzę? A jeżeli jest to straszne, niepokojące, zawstydzające, odważne, a nawet bardzo odważne – to co to o mnie mówi?
  5. Co mówi o moim potencjale seksualnym, w którą stronę chce iść? Co na to mój/moja partner/ka? Czego się boi, czego oboje się boimy?
  6. Co podoba się nam obojgu?

Nie warto traktować wkradającej się seksualnej nudy jako alarmującego sygnału: oto w związku źle się dzieje, bo w porównaniu do tego, jak się zachowywaliśmy na początku (czyli: nie mogliśmy się od siebie oderwać), teraz czujemy kompletny brak pożądania. Relacja seksualna jest ciągłym rozwojem, a nuda nie jest jej zatrzymaniem – powinna stać się impulsem do rozwoju. Bo to właśnie ona mówi: działaj, zrób coś z tym, zmień to.

Otwórz oczy!

Nie zawsze ludzie zdają sobie sprawę, że każdy z nas uprawia taki seks, na jaki pozwala mu stopień jego rozwoju seksualnego. Co to oznacza? Że „dopasowanie seksualne” w parze (ludzie najczęściej starają się uzgodnić swoje temperamenty i doświadczenia) staje się na dłużą metę problemem, ponieważ ludzie wspólnie zgadzają się na takie zachowania, jakie wynikają ze stopnia ich rozwoju seksualnego. Bez względu na to, jak bogaty byłby początkowy repertuar zachowań seksualnych pary, powtarzanie go wciąż i wciąż na nowo staje się strasznie nudne.

Dawid Schnarch nie jest zwolennikiem łóżkowych rewolucji, ale radzi wprowadzić nieoczywiste nowości. Jakie? Np. zacząć się całować z otwartymi oczami. Albo jeżeli uprawiamy seks po ciemku (bo tak jest romantycznie) – zacząć się kochać w świetle dnia.

„Ludzie chętniej kochają się ze swoimi fantazjami w głowie niż z realną osobą. Kilka lat później skarżą się: nie jesteś tym, kim myślałem/-am, że jesteś” – uważa Schnarch.

Co ciekawe, część par boi się światła dziennego i otwartych oczu, bo to zwiększa intymność związku – nic się już przed naszym wzrokiem nie ukryje. Ludzie boją się także spróbować czegoś nowego mimo potencjalnych korzyści – często dzieje się tak, kiedy związki są już tylko formalnością. Wiele osób zwyczajnie boi się zajrzeć w głąb tych, których kochają,

Jak zaproponować nowość?

Nowość w seksie ZAWSZE będzie związana z niepokojem. I okaże się ujawnieniem ukrytej części naszej erotyki. Grzeczny, elegancki mężczyzna okaże się fanem przebierana w damskie sukienki, a ona pomyśli sobie, że penetrowanie go sztucznym penisem zawsze ją podniecało. I jak o tym powiedzieć? Raczej delikatnie, ale bezpośrednio. I być przygotowanym na to, że – jako partner/partnerka masz prawo zaproponować swoje pomysły. Że to jest po prostu część siebie i uznałaś/eś ją za ważną. Czy twój partner /ka podąży twoim śladem, to się okaże? Najważniejsze w tym procesie odkrywania swojego potencjału seksualnego jest to, by nie uzależniać się od tego, czy druga strona zgodzi się na to i uzna to za wartościowe. Oczywiście, mówimy o nowościach mieszczących się w ramach normy partnerskiej w związku.

Odważ się zamiast umrzeć z nudów!

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: