Przejdź do treści

Słyszę w głowie stado pszczół, które próbują coś do mnie mówić. Pytam samą siebie, czy nie zwariowałam – tak też może objawiać się menopauza

Nietypowe objawy menopauzy - historie kobiet / adobestock
Nietypowe objawy menopauzy - historie kobiet / adobestock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Zimne poty, huśtawka nastrojów, parę kilo więcej na wadze – z tymi objawami zetknęła się większość kobiet w okresie okołomenopauzalnym. Ale czy łączyć z tym stanem objawy takie, jak dzwonienie w uszach, uporczywe migreny, swędzenie skóry? Zapytałam kobiety, które menopauzę przeszły już kilka lat temu i te, które właśnie ją przechodzą, o ich odczucia. Jak się okazało, na te najbardziej typowe dolegliwości wszystkie jesteśmy odrobinę przygotowane – choć zapewniam, że i tak jest to doświadczenie zaskakujące – jednak wielu z nas towarzyszą objawy, jakich nigdy nie łączyłybyśmy z klimakterium.

 

Jeśli chodzi o moją menopauzę, mogę chyba uważać się za szczęściarę. Wiele lat wcześniej straciłam jajnik, więc spadek poziomu hormonów był u mnie o wiele łagodniejszy niż u innych kobiet. Mimo wszystko jednak pamiętam takie wakacje, kiedy przy drobnych pracach ogródkowych pot płynął mi z głowy strumieniem, zalewając oczy, kapiąc z nosa, po ustach, brodzie, wpadał do dekoltu, płynął po brzuchu i dalej… do kostek u nóg. To były fatalne noce i okropny nastrój od płaczu do histerycznej euforii. Było to na tyle przykrym i odzierającym mnie z poczucia pewności doświadczeniem, że poprosiłam ginekolożkę o pomoc, a ta wskazała mi jeden z suplementów (HTZ w moim przypadku nie wchodziła w grę). Po kilku tygodniach przejrzałam na oczy, po kilku miesiącach polecałam ten preparat wszystkim, czy tego chcieli, czy nie, a po kilkunastu wszystko się u mnie uspokoiło. Trwało to razem może półtora roku.

64-letnia Halina, którą poznałam na turnusie oczyszczającym w jednym z ośrodków w Górach Świętokrzyskich, miała objawy klimakterium przez 17 lat i to bardzo masywne. „Kiedy wszystko się u mnie zaczęło, mój najmłodszy syn miał 6 lat. Kiedy żenił się w wieku 23 lat, miałam przygotowane trzy sukienki na zmianę, a największym moim problemem było, jak się umalować, by wszystko nie spłynęło mi z twarzy. I tak było przez całe jego dorastanie. Co śmieszne, po raz pierwszy poczułam, że moje klimakterium to przeszłość, kiedy chrzciliśmy jego córkę dwa lata później. Mogę więc powiedzieć, że w menopauzie przeżyłam 1/3 życia. Więcej niż w okresie płodności”.

Jak opowiada Halina, zlewne poty nie były jej jedynym problemem, były po prostu uciążliwe i krępujące. Nie zliczy jednak, ile razy w tym czasie miała zapalenie okolic intymnych, dróg moczowych i pęcherza. „Czasami wystarczyło, że trochę za energicznie podtarłam się w toalecie, czasami przez krótką chwilę uwierała mnie gumka od majtek. Co by nie było, zaraz kończyło się nasiadówkami, lekami, pieczeniem i bólem, a tak 3-4 razy do roku posiewem i celowanymi antybiotykami. Uważam, że to było nawet bardziej przykre niż samo klimakterium, a skończyło się dokładnie po chrzcinach wnuczki” – mówi Halina. Od tamtej pory, choć minęło już kilka lat, nie było takiej awarii ani razu.

Materiały promocyjne

Awarie… O ile kojarzymy menopauzę z nietrzymaniem moczu, o tyle problemy ze zwieraczami odbytu nie są już tak oczywiste. Tymczasem, jak opowiedziała mi 59-letnia Bożena, zwieracze odmawiały jej posłuszeństwa tak dotkliwie, że bała się swobodnie usiąść, a nawet zaśmiać, i cały czas była zmuszona zakładać podpaski. Objawy nietrzymania stolca bywają sporym problemem kobiet w wieku pomenopauzalnym, tymczasem u niej problem zaczął się grubo przed 40. i był tak dotkliwy, że odwiedziła z nim kilkunastu lekarzy. „Taka pani uroda – słyszałam i doprowadzało mnie to do rozpaczy i wściekłości. Bo przecież co to za argument, że tak już jest i nic nie można z tym zrobić. Wykluczyłam wszystko – choroby jelit, nawet guza mózgu. Byłam jeszcze młoda, chciałam biegać, skakać, pływać, tymczasem każdy ruch mógł się zakończyć katastrofą” – opowiada. Na szczęście problem zakończył się z pomocą fizjoterapeuty uroginekologicznego, który doszukał się początków jej problemu w trudnym porodzie i wskazał odpowiednie ćwiczenia. Zbiegło się to z wyciszeniem objawów menopauzy.

O zaburzeniach nastroju w okresie okołomenopauzalnym napisano i powiedziano wiele. „Zawsze, kiedy przychodziły niekontrolowane wybuchy wściekłości i irracjonalna histeria, od pierwszej sekundy wiedziałam, że to jest złe, nie chcę tego, ale że to jest jak lawina, której nie jestem w stanie zatrzymać. Po pierwszych takich akcjach wszyscy zaczęli mnie omijać” – to już opowieść Jadwigi z Rzeszowa, którą poznałam podczas jednej z konferencji. „Najpierw ludzie mnie omijali, potem przestali reagować na moje przeprosiny, następnie przestali mnie zapraszać, wreszcie jak moja przyjaciółka nie powiedziała mi o czymś ważnym, bo uznała, że jestem tak skoncentrowana na swoim szale, że nic do mnie nie dociera, postanowiłam pójść z tym do lekarza. Już pierwszy cykl HTZ pozwolił obniżyć napięcie, potem oczywiście było jeszcze trochę podobnych akcji, ale o wiele łagodniejszych. W każdym razie wszystko wróciło do względnej normy” – opisuje.

Jadwiga odstawiła HTZ po 4 latach, razem z lekarzem uznali, że nie jest już jej potrzebna. W tym czasie ustąpiły też inne dolegliwości. Ewa, obecnie 73-letnia, która zaczęła zażywać tabletki w wieku 56 lat, odstawiła je dopiero przed samą 70., kiedy dostała lekkiego udaru. „Kto ci je przepisywał?” – dziwię się, przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie są już do niczego potrzebne. Jak tłumaczy Ewa, Hormonalna Terapia Zastępcza doskonale regulowała jej organizm, dzięki tabletkom była w równowadze, podobała się sobie, miała dużo siły, tryskała energią, co w jej wymagającej pracy (jeszcze dobrze po 60. pracowała w organizacji pozarządowej w zespole młodych ludzi) było dużym ułatwieniem. Jak mówi, wielokrotnie próbowała odstawić tabletki, jednak objawy niepokoju wracały. A przepisywał je lekarz pierwszego kontaktu. „Wstyd się przyznać, od pewnego czasu mówiłam, że to dla młodszej koleżanki” – przyznaje.

Z zupełnie innym problemem w menopauzie zetknęła się Ela. „Miałam wtedy 50 lat. Po miesiączce następnej już nie było. Nadeszły natomiast migreny. To tak bezpiecznie brzmi, migrena, ale ja nigdy wcześniej nie miałam migreny, a głowa bolała mnie może kilka razy w życiu. Tymczasem dolegliwości były takie, że chwilami nie chciałam żyć. To wszystko trwało może 8 miesięcy i przeszło. Do tej pory jak sobie przypominam ten czas, to zaczynam się bać, żeby czasami nie wróciły” – opowiada.

Inna poznana dziewczyna doświadczyła tak silnych migren, że musiała zwolnić się z pracy. „Mała firma księgowa, byłyśmy we trzy, obłożone terminową robotą, nie miał kto za mnie nadrabiać. Musiałam odejść i potem nigdy już nie wróciłam” – opowiada. Maria ma 54 lata, objawy okołomenopauzalne od sześciu, migreny przynajmniej dwa razy miesiącu. „Do biura się na razie nie nadaję, jak się pozbieram, może założę własną działalność” – planuje.

Menopauza. Kobiety, które zmieniły swoje życie po 50-tce

Spadek poziomu estrogenu i progesteronu może wywołać bardzo dziwne konsekwencje. „U mnie był to szum w uszach” – opowiada Alicja. Choć skonsultowała się z laryngologiem i audiologiem, robiła badania, a raz nawet trafiła do szpitala, zawsze kończyło się wnioskiem, że to „choroba peselowa”. W trakcie menopauzy, z powodu spadku estrogenów dopływ krwi do naczyń w uchu wewnętrznym zaczyna się zmniejszać. Doraźnie podaje się leki, jednak na dłuższą metę nie załatwia to problemu, jedynie na chwilę poprawia przepływy. „W dzień, kiedy wszędzie wokół hałas i naturalny szum, jest łatwiej. Najgorzej nocą, bo menopauza to u mnie częste pobudki i słaby sen. Więc kiedy tak wsłuchuję się w ten szum, słyszę w głowie stado pszczół, które próbują coś do mnie mówić. Pytam samą siebie, czy nie zwariowałam” – Alicja od lat próbuje zainteresować swoimi dolegliwościami kolejnych lekarzy, ale jedyną propozycją są leki przeciwpadaczkowe i tabletki nasenne.

Problem ze snem to częsty problem w okresie menopauzy. Niekiedy budzą nas zlewne poty, często stres, jeszcze częściej niepokój. Wiele moich znajomych rozpaczliwie szuka pomocy w uregulowaniu snu. Przerywana pobudkami noc, czasami już kolejna, podbija fatalny nastrój i obniża samoocenę. Do stanów obniżonego nastroju, a nawet do depresji od tego już tylko krok.

Anna, która kilka lat wcześniej trafiła na psychoterapię i dostała leki, w stanie okołomenopauzalnym doświadczyła całego zestawu dolegliwości – huśtawka hormonów kobiecych w towarzystwie zaburzeń wydzielania serotoniny sprawiły, że jej stan gwałtownie się pogorszył. Włączono HTZ, jednak okazało się, że ma problemy zakrzepowe, suplementacja okołomenopauzalna nie działała, leki psychotropowe nie działały… Skończyło się na długim L4 i bardzo trudnym, powolnym składaniu siebie z drobniutkich kawałeczków. „Wydawało mi się, że tak dużo już o sobie wiem, tyle spraw przegadałam z terapeutką, a tutaj fizjologiczny i nieodwołalny etap mojej kobiecości rozchwiał cały mój organizm. Byłam bliska tego, by ktoś zapakował mnie wreszcie w kaftan i wywiózł” – przyznaje Anna. Teraz, po ponad roku, jest nieco lepiej, jednak klimakterium ciągle hula, jak mówi, dlatego nie może sobie w pełni zaufać.

„Miałyście kiedyś tak, żeby język piekł was tak, że tylko lód z lodówki pomagał?” – pyta nas inna uczestniczka naszego turnusu. „Nigdy wcześniej nic takiego nie miałam. Pojawił się zaraz po ostatniej miesiączce, akurat było lato, więc myślałam, że po prostu mam smaka na lody, jednak przyszła jesień, a ja dalej go chłodziłam, potem była zima, a ja byłam gotowa przykładać język do zamarzniętej szyby. To był nie tylko ból języka, ale też warg, które odczuwałam, jakby były poparzone. Przez kilka lat z tego powodu nie miałam w ogóle smaku” – opowiada Maria. Jak sprawdziłam, ten nietypowy objaw ma swoje uzasadnienie – pod wpływem spadku estrogenów nerwy wokół kubków smakowych na języku stają się pobudzone. Dlatego można mieć takie sensacje.

Niektóre kobiety obserwują też u siebie swędzenie skóry, zazwyczaj na twarzy. U mnie takie objawy dotyczyły uszu, które zresztą dolegają mi cały czas. Kiedy po raz kolejny w nich „dłubię”, przypomina mi się mój tato, który miał podobny problem. Laryngolog raczej połączył to z alergią, a nie z menopauzą. Objaw „mrówek” pod skórą jest jednak o wiele dotkliwszy – jedna z moich znajomych opisała go jako stan, w którym pod skórą twarzy toczy się jakieś inne życie, ale każda próba podrapania przynosi tylko nasilenie objawów. Tłumaczy, że w okresie menopauzy wraz ze spadkiem estrogenu obniża się produkcja kolagenu, może to tak nasza menopauzalna skóra daje znać, że wiotczeje i schnie.

„Menopauza to menopauza, szukanie tak szeroko jej objawów nie złagodzi jej przeżywania” – podsumowała ten przegląd moja starsza kuzynka. Kiedy prawie 40 lat temu (ma teraz 85) zaczęła „dziwnie” się czuć, dowiedziała się tylko, że kobiety tak mają, a ona nie jest żadnym wyjątkiem i powinna wziąć się w garść. Minęły cztery dekady i słyszymy to samo. Może już czas, byśmy przestały się jej wstydzić, a zaczęły o niej mówić? Wszystkim to wyjdzie na dobre.

Ten artykuł powstał z opowieści wielu kobiet. Niektóre z nich mają zmienione imiona, żadnej nie miałam odwagi poprosić o zdjęcie, bo uznałam, że to przekraczanie granic ich intymności.

Jednak czy trwający kilka lat stan, dotyczący więcej niż połowy całej ludzkiej populacji, wyłączający kobiety w coraz młodszym wieku z normalnego życia, to naprawdę stan intymny? Cieszę się, że Krótką Instrukcję. O Menopauzie przygotowują u nas w redakcji młode dziewczyny. Myślę, że kiedy menopauza stanie się ich udziałem, będą czuły, że mają do niej prawo.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.