Przejdź do treści

Aga Szuścik: „W gabinecie ginekologicznym kumulują się wszystkie tematy, z którymi jako społeczeństwo nie radzimy sobie najlepiej”

Aga Szuścik / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Problem z wizytami ginekologicznymi jest szeroki i zaczyna się już w dzieciństwie, jeśli w domu nie mówi się o zdrowiu ginekologicznym i nigdy przenigdy nie nazywa się po imieniu genitaliów, używając słów takich jak srom czy penis. Nie ma nic złego w tym, że malutkie dziecko operuje nazwą „kokoszka”, ale powinno także zostać nauczone prawdziwych terminów i nie wstydzić się własnych narządów – mówi Aga Szuścik @agaszuscik, edukatorka, wykładowczyni, specjalistka z zakresu patient experience.

 

Marianna Fijewska-Kalinowska: Prowadzi pani szkolenia dla lekarzy z zakresu komunikacji z pacjentem – znając polskie warunki, przypuszczam, że ma pani masę pracy.

Aga Szuścik: W Polsce funkcjonuje takie okropne powiedzenie, które z pewnością co najmniej raz dziennie pada w jakiejś poczekalni: „Może i cham, ale dobry lekarz”. A dla mnie to oksymoron. Cham nie może być dobrym lekarzem. Badania jasno wskazują na to, że człowiek, który jest zestresowany (a przy chamskiej osobie trudno nie być zestresowanym), mniej zapamiętuje, mniej rozumie, gorzej współpracuje z lekarzem, co w sposób zdecydowany wpływa negatywnie na powodzenie leczenia oraz diagnozowania. Od razu jednak zaznaczę rzecz dla mnie najważniejszą: nie występuję przeciwko lekarzom i lekarkom. Wierzę, że w tej relacji kluczem do poprawy jest partnerstwo, a nie oskarżenia.

Właśnie wróciła pani ze Stanów Zjednoczonych, gdzie doskonaliła pani umiejętności z zakresu komunikacji z pacjentami. Proszę o tym opowiedzieć.

Program nazywa się Open World i jest finansowany przez Kongres Stanów Zjednoczonych. W ramach programu uznane jednostki – w moim przypadku Fundacja Rak’n’Roll – zgłaszają kandydatów do takiej wymiany. Finalną delegację wybiera komisja w Waszyngtonie. To był dla mnie wielki zaszczyt. Przez 10 dni odwiedzałam placówki medyczne – szpitale uniwersyteckie, instytuty onkologiczne i inne ośrodki, w których rozmawiałam z administracją, lekarzami, lekarkami, pielęgniarkami i pielęgniarzami. Myślę, że każdy uczestnik delegacji wyciągał z tych rozmów to, co dla niego było najważniejsze. Ja pojechałam tam po wiedzę związaną z tym, jak urządzić i prowadzić nowoczesną placówkę medyczną w taki sposób, by umożliwić pacjentowi bycie w dobrej kondycji psychicznej.

Jakie były pani wrażenia z wyjazdu?

W mojej ocenie nie da się powiedzieć, czy lepiej jest u nas, czy w USA, natomiast uderzyła mnie świadomość dotycząca całego obszaru związanego z doświadczeniem pacjenckim. Nieważne czy to placówki powiatowe, czy prywatne – osoby, z którymi rozmawiałam, są bardzo świadome tego, jak buduje się samopoczucie u pacjenta. Oczywiście nie chcę być oślepiona zachwytem, bo na pewno są tam rzeczy pozostawiające wiele do życzenia, jednak ta różnica między polskim a amerykańskim podejściem do pacjenta jest ewidentna. Ona oczywiście nie bierze się znikąd. Tam już na etapie kształcenia kładzie się ogromny nacisk na zrozumienie doświadczenia pacjenckiego. U nas też są wykłady na ten temat na uczelniach medycznych – sama mam przyjemność takie prowadzić – ale jest to jeszcze nowość i wciąż coś zupełnie oddzielnego od ścisłej wiedzy medycznej. Tam natomiast podejście do pacjenta jest nierozerwalnie związane z praktyką medyczną. Dla przykładu – jeśli ktoś ma zaliczenie z pobierania krwi, to ocenie podlega także to, w jaki sposób będzie odnosić się do pacjenta, czy się najpierw przedstawi i czy zapuka, jeśli nie ma możliwości zapukania do drzwi, to chociaż w stolik przy łóżku. Ocena jest całościowa.

Czy mogłaby pani wymienić kilka takich małych rzeczy, które razem tworzą komfortową atmosferę dla pacjenta w Stanach?

Szpitale w Stanach są zobligowane, by posiadać szersze krzesła dla osób z otyłością. Tam jest więcej takich osób niż u nas, ale niezależnie od tego, należy je traktować z szacunkiem i zapewnić możliwość wygodnego siedzenia. Kolejna rzecz – wydzielone pokoje do przekazywania złych wieści, w których można spokojnie porozmawiać, a na stoliku stoi opakowanie chusteczek higienicznych. Widziałam również tabliczki przy drzwiach do gabinetów ginekologicznych, które lekarz przesuwa palcem w zależności od tego, czy w środku jest pacjentka, czy nie. To nie są żadne elektroniczne urządzenia, zaawansowane technologiczne. To zwykła tabliczka, która daje pacjentowi poczucie bezpieczeństwa. Nie wspomnę już o tak uroczych szczegółach, jak wiszące na ścianie buciki, które są nawiązaniem do filmu Forest Gump. Jeśli pacjent przejdzie dany dystans po operacji, by się rehabilitować, to może ściągnąć sobie taki właśnie bucik ze ściany, a potem wymienić w pielęgniarskiej dyżurce na jakiś mały symboliczny prezencik. Wartość finansowa takiego pomysłu jest prawie żadna, a wartość emocjonalna ogromna!

To rzeczywiście urocze. Wróćmy do Polski – na pewno dostaje pani wiele wiadomości od pacjentów rozczarowanych zachowaniem lekarzy. Z mojego doświadczenia rozmów z pacjentami w ramach najróżniejszych wywiadów wynika, że rozgoryczenie najczęściej dotyczy tego, że lekarz w jakiś sposób ich upokorzył – od mówienia po imieniu po wchodzenie do przebieralni w gabinecie ginekologicznym bez pytania. Czy pani doświadczenie z rozmów z pacjentami jest podobne?

Absolutnie tak. Zgodnie z badaniami to, czego pacjenci najbardziej się boją ze strony lekarza, to zlekceważenie. A jednocześnie bardzo często czują się zlekceważeni, czyli niewysłuchani, odsyłani z kwitkiem, nie wiadomo gdzie, bo lekarz nie podaje konkretnych informacji. Część pacjentów wychodzi z gabinetu, nie mając pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Nawet wczoraj dzwoniła do mnie pacjentka diagnozowana onkologicznie (nie jestem lekarką, ale wspieram koleżeńsko i często dostaję takie telefony), która od czerwca jest odsyłana do kolejnych lekarzy i zupełnie nie rozumie, co oni do niej mówią, bo jedyne, co słyszy, to tylko kolejne terminy medyczne. Nikomu nie zależy, by wszystko jej wytłumaczyć. Zrobiłam to dopiero ja, zgodnie z tym, co wiem, choć, powtarzam – nie jestem lekarką.

Na szczęście stworzyła pani Wielką Listę Ginekologów i Ginekolożek – można tam znaleźć lekarzy, którzy są godni polecenia.

Owszem, ale należy pamiętać, że jest to subiektywna lista. I nie sposób zrobić innej listy, bo ludzie mają subiektywne podejście do lekarzy. Miałam sytuację, gdy pani pisała do mnie wiadomość, że lekarz X to najwspanialszy człowiek, z jakim miała do czynienia, ponieważ gdy przekazywał jej wiadomość o złych wynikach badania, złapał ją za rękę i to dodało jej otuchy. Po kilku dniach dostałam wiadomość na temat tego samego lekarza, w której inna pacjentka pisała, że kontakt z nim jest skandaliczny, ponieważ przy przekazywaniu jej złych wiadomości dotknął jej dłoni, a tym samym przekroczył jej granicę. W naszej ocenie lekarzy jest wiele, wiele subiektywizmu, bo mamy różne potrzeby jako ludzie i jako pacjenci. Oczywiście w kwestiach przemocy czy chamstwa nie ma mowy o subiektywizmie.

Dla mnie powiedzenie "może i cham, ale dobry lekarz" to oksymoron. Cham nie może być dobrym lekarzem. Badania jasno wskazują na to, że człowiek, który jest zestresowany (a przy chamskiej osobie trudno nie być zestresowanym), mniej zapamiętuje, mniej rozumie, gorzej współpracuje z lekarzem, co w sposób zdecydowany wpływa negatywnie na powodzenie leczenia oraz diagnozowania

Prowadzi pani warsztaty z zakresu komunikacji z pacjentami dla lekarzy. Zastanawiam się, z jakimi trudnościami spotykają się sami lekarze w kontakcie z pacjentami?

Właśnie, warto powiedzieć, że każdy medal ma dwie strony i personel medyczny też nie zawsze ma łatwo. Przypomina mi się pani ginekolog, która podczas prowadzonego przeze mnie wykładu powiedziała, że ma problem z niektórym pacjentkami, które idą się przebrać na badanie ginekologiczne i nie zamykają drzwi, gdy siadają na sedesie i sikają. Trzy metry od biurka, przy którym siedzi. Ta lekarka zdawała się zagubiona, mówiąc o tym. Powiedziała, że wie, że nie powinien być to dla niej problem – przecież minutę później i będzie badała te pacjentki – ale mimo to czuje się z tym bardzo niekomfortowo.

Co jej pani powiedziała?

Że stając się ginekologiem, wzięła na siebie bardzo wiele trudnych rzeczy, ale nie to, że ktoś będzie się przy niej załatwiał. Poradziłam, by kulturalnie i miło, ale zdecydowanie mówiła w takich sytuacjach, że prosi o zamknięcie drzwi.

To są dylematy, z których ludzie niezwiązani z medycyną w ogóle nie zdają sobie sprawy… W dodatku — nie wiem, czy mam rację – ale wydaje mi się, że najwięcej tego typu dylematów dotyka właśnie ginekologów i pacjentów ginekologicznych. Mam wrażenie, że wizyta ginekologiczna jest najbardziej specyficzną wśród wszystkich wizyt lekarskich.

Jest w tym jakaś prawda, ponieważ w gabinecie ginekologicznym kumulują się wszystkie tematy, z którymi jako społeczeństwo nie radzimy sobie najlepiej: nagość, plany prokreacyjne, życie jako wartość, satysfakcja seksualna kobiet, nietrzymanie moczu, rak, wstyd. Problem z wizytami ginekologicznymi jest szeroki i zaczyna się już w dzieciństwie, jeśli w domu nie mówi się o zdrowiu ginekologicznym i nigdy przenigdy nie nazywa się po imieniu genitaliów, używając słów takich jak srom czy penis. Nie ma nic złego w tym, że malutkie dziecko operuje nazwą „kokoszka”, ale powinno także zostać nauczone prawdziwych terminów i nie wstydzić się własnych narządów.

Wyobraźmy sobie, że tę rozmowę czyta kobieta, która od dawna nie była u ginekologa. Wie, że powinna, ale wstydzi się iść. Co by jej pani powiedziała?

Jeśli z jakiegoś powodu boisz się iść do ginekologa, a wiesz, że powinnaś, to postaraj się w bezpiecznym dla siebie miejscu – u mamy, siostry, przyjaciółki, a może na zaufanej stronie internetowej – dowiedzieć się, jak krok po kroku wygląda taka wizyta. Jeśli jest coś, czego się boisz, porozmawiaj o tym z bliską osobą. A może poproś tę osobę, by poszła z tobą do lekarza. Może najpierw usiądziecie tylko w poczekalni, zobaczycie, jak wygląda to miejsce i dopiero wtedy zdecydujesz się zapisać na badanie. Zapraszam też na moją stronę internetową (https://agaszuscik.com/przewodniki/), gdzie spisałam krótkie teksty afirmacyjne do przeczytania przed wizytą u ginekologa. A jeśli mimo tego wszystkiego dalej czujesz opór nie do pokonania, skorzystaj z pomocy specjalisty, np. psychologa. To powinno pomóc w bezpieczny sposób udać się na wizytę.

Jeszcze słowo do osób, które chcą przekonać swoich bliskich – babcię, koleżankę czy mamę – do wizyty ginekologicznej: droga, by kogoś zmotywować, nie wiedzie przez straszenie. Pamiętajmy, że jeśli ktoś nie chce udać się do lekarza, zwykle wynika to z jego lęku i tylko danie wsparcia, które zapewni poczucie bezpieczeństwa, może pomóc ten opór przełamać.

 

Aga Szuścik – kreatywnie objaśnia ginekologię, profilaktykę onkologiczną i przechodzenie przez raka, bada i kreuje ginekologiczne patient experience oraz przestrzeń między sztuką a medycyną

Aga Szuścik poprowadzi warsztaty „Odzyskać głos – jak rozmawiać z lekarzem” podczas konferencji online „O chorowaniu po ludzku” organizowanej przez Fundację Ludzie i Medycyna, która odbędzie się już 11 lutego, a udział w niej jest bezpłatny. Jej celem jest poruszenie tematów istotnych dla wszystkich osób, które żyją z chorobą przewlekłą. Hello Zdrowie objęło konferencję swoim matronatem medialnym.

 

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?