22.07.2019
3 min.
Masz kłopoty z zaśnięciem, budzisz się niewyspana? Jedź na biwak! Zdaniem naukowców to świetny sposób na bezsenność. Ale pod jednym warunkiem ‒ żadnych sztucznych świateł i elektroniki, przynajmniej przez tydzień. Wytrzymasz?
Lubisz tuż przed zaśnięciem pogapić się w telewizor, posprawdzać maile, poczytać na smartfonie ostatnie doniesienia z kraju i ze świata? Oj, nie pomagasz sobie. Zaburzasz w ten sposób funkcjonowanie swojego zegara biologicznego, który wyznacza rytm snu i aktywności. Na szczęście wystarczy zaledwie tydzień, aby zresetować i ponownie nastawić ów wewnętrzny zegar, który tyka w twoim mózgu.
Dowiódł tego eksperyment, który wymyślił i przeprowadził neuropsycholog Kenneth Wright, profesor Uniwersytetu Kolorado w Boulder (USA). Na tej uczelni kieruje on laboratorium chronobiologii, gdzie od ćwierć wieku zgłębia tajemnice snu. Ma za sobą dziesiątki eksperymentów z udziałem ochotników. W najnowszym wzięło udział osiem osób narzekających na umiarkowane problemy z zasypianiem.
Najpierw przez tydzień naukowiec analizował ich rytm biologiczny. Ten okazał się reprezentatywny dla aktywnych i zapracowanych mieszkańców miast, czyli poważnie zaburzony. Następnie cała ósemka pojechała w Góry Skaliste, gdzie przez tydzień przebywała z dala od ludzkich siedzib i źródeł sztucznego światła.
Zakazane były nawet latarki. W domu zostały też wszystkie urządzenia elektroniczne. Natomiast można było rozpalać ognisko.
Pod koniec wyjazdu organizmy wszystkich uczestników biwaku dostosowały się do naturalnego rytmu dnia i nocy. Wcześniej niektórzy z nich byli rannymi ptaszkami, inni – nocnymi sowami. Te indywidualne różnice uległy zatarciu podczas biwaku. – Wszyscy zsynchronizowali swój zegar biologiczny z rytmem wschodów i zachodów słońca. I zupełnie przestali narzekać na sen, choć przecież nie spali więcej – mówi prof. Wright.
Prosto z biwaku uczestnicy eksperymentu pojechali do jego laboratorium. Wykonane tam testy pokazały, że u wszystkich osób wskazówki wewnętrznego zegara cofnęły się o mniej więcej dwie godziny. O tyle wcześniej wzrastała wieczorem i spadała rano produkcja melatoniny, czyli hormonu snu. – Zanim osoby te pojechały na biwak, poziom melatoniny utrzymywał się u nich na podwyższonym poziomie jeszcze długo po obudzeniu. Dlatego rano były niewypoczęte, zniechęcone i pozbawione energii – opowiada prof. Wright.
Naukowiec zauważa, że poranne zmęczenie i ospałość są dziś częste wśród tych ludzi, którzy od urządzeń elektronicznych odłączają się dopiero po północy, a potem chcą szybko zasnąć. Tyle że to ostatnie staje się coraz trudniejsze. – Traktują siebie jak roboty, które wyłącza się wieczorem, a włącza rano. Ale nie są przecież robotami i w efekcie śpią coraz gorzej – mówi naukowiec.
Na szczęście można temu zaradzić. Wystarczył tydzień odizolowania od świata i intensywnego kontaktu z naturą, by ludzie zaczęli zasypiać i budzić się jak ich przodkowie z neolitu. Poziom melatoniny zaczynał się obniżać już w ostatniej godzinie snu, a w momencie przebudzenia nie było już po niej śladu. Wszyscy budzili się rześcy i gotowi do działania. Kłopoty ze snem zniknęły. Wright podkreśla, że kto nie ma odwagi na taką biwakową terapię, może w wakacje sięgnąć po półśrodek, czyli za dnia przebywać jak najwięcej na słońcu, natomiast po zmroku gasić zbędne światła i nie włączać komputera. – Po paru tygodniach nasz zegar biologiczny powinien odzyskać równowagę – twierdzi naukowiec.