Przejdź do treści

„Dobry seks to taki w kontakcie z własnym ciałem, emocjami i drugim człowiekiem. Nawet jeżeli miedzy kochankami nie ma miłości” – mówi Marta Niedźwiecka, psycholożka i sex coach

Marta Niedźwiecka. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kultura wmówiła nam, że musimy nieustannie przekraczać siebie, modyfikować swoje ciało, dążyć do ideału, który tak naprawdę nie istnieje w rzeczywistości. Ale dążymy do niego, żeby pozyskać miłość, akceptację i bliskość – mówi Marta Niedźwiecka, psycholożka i sex coach.

Nina Harbuz: Czy można mieć udane, satysfakcjonujące życie seksualne, kiedy nie lubi się i nie akceptuje własnego ciała?

Marta Niedźwiecka: To będzie bardzo krótki wywiad, bo odpowiedź brzmi: nie.

To nie brzmi optymistycznie, jeśli przypomnimy, że 80 proc. nastolatek w Polsce nie akceptuje swojego ciała, a z badań TNS OBOP wynika, że ponad 80 procent dorosłych kobiet w Polsce, z wyższym wykształceniem, poddałoby się operacji plastycznej, gdyby tylko mogło sobie na nią pozwolić.

Biorę odpowiedzialność za to, co powiedziałam i nie cofam swoich słów. Jednocześnie mam świadomość, że tak radykalne stwierdzenie może sprawić komuś przykrość. Przypuszczam, że zadając takie pytanie i licząc na pozytywną odpowiedź, można mieć nadzieję, że choć nie lubi się własnego ciała, to można mieć udane życie seksualne. A nie da się, bo moje ciało, to jestem ja. Nie jest możliwym oderwanie się od ciała, bo seks jest doświadczeniem cielesnym. A ja mówiąc „nie” chcę pokreślić, że w tej drodze nie ma skrótów w postaci operacji albo ominięcia tematu. Brak akceptacji swojego ciała zawsze oznacza jakiś rodzaj braku akceptacji siebie.

Myślę, że znajdą się kobiety, które powiedzą, że nie lubą np. swojego brzucha, ud, pupy albo piersi, a jednak mają satysfakcjonujące życie seksualne.

Wtedy ja bym zaczęła drążyć. Zaczęłabym pytać, co to jest dobry seks.

Kobieta

A co to jest dobry seks?

Dla mnie „dobry”, to w kontakcie z własnym ciałem, emocjami i drugim człowiekiem. Nawet, jeżeli miedzy kochankami nie ma miłości. Musi być świadomość i obecność. Tylko, jak to zrobić, jeżeli czuję dystans pomiędzy sobą, a swoim ciałem? Kto wtedy jest w tym łóżku obecny? Ja czy jakieś moje wyobrażenie o sobie? Nie uważam, że zoperowanie piersi wyklucza dobry seks, ale w bardzo wielu przypadkach, co potwierdza praktyka, operacja piersi czy poprawianie innej części ciała, jest wierzchołkiem góry lodowej, pod którą leży prawdziwy problem. Jeśli nie lubimy własnego ciała, mamy wobec niego liczne zastrzeżenia, to nie przeżywamy łączności z nim i czułości wobec niego.

Młode dziewczyny i dojrzałe kobiety patrzą niezwykle krytycznie na swoje ciało i często wydaje im się, że ich partnerzy czy partnerki seksualne również widzą w nich same niedoskonałości.

Czyli nieidealny element mojego ciała świadczy o mnie całej. Ten jeden niedoskonały fragment jest tak potężny i tak wszechmocny, że nie dość, że sam w sobie jest nieładny, to jeszcze powoduje, że przysłania mnie całą i boje się, że zostanę przez niego odrzucona. Jakbym była tylko nieidalnym biustem albo grubymi udami, niczym więcej. Większość ludzi realizuje pragnienie bycia idealnym po to, żeby dostać miłość. To nam wmówiła kultura. Musisz nieustannie przekraczać siebie, modyfikować swoje ciało, dążyć do ideału, który tak naprawdę nie istnieje w rzeczywistości. Ale dążysz do niego, żeby pozyskać miłość, akceptację i bliskość.

 

Dla mnie "dobry" seks, to w kontakcie z własnym ciałem, emocjami i drugim człowiekiem. Nawet, jeżeli miedzy kochankami nie ma miłości. Musi być świadomość i obecność

Marta Niedźwiecka

Jeśli ktoś jej nie dostał w domu rodzinnym, to łatwo uwierzy, że tędy droga.

I to jest moment, żeby zadać sobie psychoterapeutyczne pytanie: czy, gdy byłam dzieckiem, moi rodzice przyjmowali mnie w miarę bez zastrzeżeń? Czy doświadczałam w miarę akceptujących warunków do wzrostu? Czy może było tak, że nieustannie trzeba było coś lepiej robić? Być ciągle grzeczniejszą, mieć lepsze oceny, spełniać czyjeś oczekiwania. To w takich momentach życia, przez tego typu doświadczenia, rodziła się w nas świadomość bycia ocenianym.

Dla bardzo małej ilości Polek seks jest przyjemnością i sposobem na wyrażenie siebie

I z tą świadomością lądujemy w łóżku.

I możemy zrobić z nią dwie rzeczy. Zauważyć, że ktoś nas ocenia i się tym nie przejmować albo stanąć w płomieniach ze wstydu. Ta druga sytuacja zdarza się niestety częściej. Żyjemy w czasach, kiedy ludziom dużo łatwiej zrobić operację plastyczną, znieść ból po zabiegu i ewentualne konsekwencje powikłań, niż zobaczyć, że za taką decyzją stoi przeżywanie siebie jako osoby, która nieustannie musi zasługiwać i zapracować na czułość, miłość i bliskość. A seks, nawet jeśli nie jest bezpośrednio wyrazem miłości między ludźmi, a absolutnie nie musi być, to jest emanacją, choćby chwilowej, bliskości i intymności. I gdy dochodzi do intymnego zbliżenia, to choć jest ono cielesne, nie mamy z ciałem kontaktu, bo nauczyliśmy się odcinać od emocji i przeżyć, które są w tym ciele zapisane. W ten sposób nie borykamy się z całym zestawem trudnych historii, które przyniosło nam życie. Z brakiem akceptacji, zranieniami, wspomnieniami osaczających rodziców albo takich, którzy właśnie nie dawali nam wsparcia i nie okazywali sobie nawzajem czułości, na którą moglibyśmy patrzeć i się jej uczyć.

Seks, nawet jeśli nie jest bezpośrednio wyrazem miłości między ludźmi, a absolutnie nie musi być, to jest emanacją, choćby chwilowej, bliskości i intymności

Marta Niedźwiecka

Czyli nasza seksualność zaczęła się w domu rodzinnym.

Oczywiście i to zaraz po urodzeniu. Rodzimy się seksualni i to, czy ktoś traktował z szacunkiem nasze ciało, gdy byliśmy niemowlętami, też może mieć wpływ na to, jak później, w dorosłym życiu to ciało przeżywamy. Wpływ mogą mieć też przeżyte w dzieciństwie choroby, hospitalizacje, wszelkie brutalne naruszenia, wypadki. Przeżywany wtedy ból powodował, że trzeba było się od tego ciała oderwać, porzucić je, żeby przetrwać. Jeśli chcemy odzyskać przyjemność płynącą z ciała, trzeba się z tym ciałem na nowo skontaktować. Nie znajdziemy w naszym życiu nic pięknego, odżywiającego, potężnego, cudownego, jeśli przedtem nie zmierzymy się z trudnymi aspektami wewnątrz naszej psychiki.

Do dobrego seksu potrzebna jest akceptacja

W tym, z przekonaniami na temat wyglądu, jakie wpoili nam rodzice i kultura.

Jeżeli matka żyje w świecie, który jest przepełniony kompleksami na temat wyglądu, to sprzeda to przekonanie dziecku. Choćby mówiła mu najzdrowsze, najlepsze i najbardziej zasilające rzeczy, to niestety, dzieci bardzo dobrze czytają dwulicowość dorosłych. Czasami przychodzą do mnie klientki, które mówią, że widziały swoje matki, jak stały przed lustrem i szczypały swoje fałdki, mówiąc, że ich nienawidzą, albo wypowiadały się negatywnie o swoim ciele i uważały, że są odrzucane przez partnerów ze względu na figurę. Taka matka zostawia córce bardzo duże obciążenie. Ojcowie też mają sporo za uszami. Biegają maratony, pakują na siłowni, trenują ciało traktując je paskudnie, nie mając z nim kontaktu. Taką tresurę pokazują córkom i synom. Liczy się performance, wydajność, efektywność, a nie, żeby temu ciału dać odpocząć, kochać je, przeżywać z czułością. Przecież można uprawiać sport i nie mieć takiej katorżniczej, eksploatującej postawy wobec ciała.

Można, ale presja na idealny wygląd wciąż jest ogromna.

Owszem i facet, który dyscyplinuje swoje ciało prezentowany jest jako męski. Nie taki, który jest dla siebie łagodny i mówi, że słabo się czuje, bo ma stresujący czas w pracy i w związku z tym obniża intensywność treningów. Albo rezygnuje z przygotowań do Ironmana w tym roku, bo jego żona była chora i potrzebował poświęcić jej więcej czasu, chciał być z nią, wspierać i opiekować się domem. To jest zrównoważona postawa. A nie, bolą kolana – nieważne, biodra – nieważne, kręgosłup – nieważny, świat – nieważny, bo ja muszę ukończyć, i to z dobrym wynikiem, Ironmana. Czy ty wiesz, że powstały specjalne implanty dla mężczyzn, które mogą sobie wszczepiać, żeby uwypuklić klatkę piersiową?

Nie miałam pojęcia…

Kultura do tego stopnia nadmuchała wyidealizowane standardy piękna, że trudno zobaczyć prawdziwe ciało i je zaakceptować takim, jakie jest. Uznać, że ciała są różne, cipki są różne, penisy są różne, ludzie mają fałdki, kobiety mają cellulit, a piersi mają różny kształt. Gdy jesteśmy odklejeni od ciała, przestajemy czytać sygnały, które nam wysyła. Np. o tym, że coś lub ktoś przekracza nasze granice. Możemy być używani i nawet o tym nie wiedzieć. Albo wychodzimy z łóżka po seksie i czujemy straszną pustkę i smutek. Przecież to się nie bierze z tego, że seks nie był zbyt dobry technicznie, tylko między ludźmi nie było żadnego połączenia. Coś, co miało nas karmić, a seks ma sycić, zostawiło jeszcze większy głód niż ten, który był przedtem. I ciało nam o tym mówi zmęczeniem, chorobami, bólem. A my zaciskamy szczęki, napinamy pośladki i jedziemy dalej.

 

Rodzimy się seksualni i to, czy ktoś traktował z szacunkiem nasze ciało, gdy byliśmy niemowlętami, też może mieć wpływ na to, jak później, w dorosłym życiu to ciało przeżywamy

Marta Niedźwiecka

To jaki byłby pierwszy krok, żeby połączyć się z ciałem?

Ja bym zrobiła proste ćwiczenie, które polega na przywołaniu zupełnie nieseksualnego dotyku, jakim obdarzamy np. dzieci albo zwierzęta. Czyli nie oczekujemy od biorcy, że będzie inny niż jest. Gdy głaszczemy ratlerka, nie mówimy mu, że gdyby był dobermanem, to byśmy go lubili, tylko mówimy mu, że jest słodki. I z taką jakością dotyku i takim nastawieniem trzeba się spotkać w stosunku do samego czy samej siebie. Dotykać się, ale też nie erotycznie, masturbacyjnie, tylko pieszczotliwie i czule gładzić własne ciało, odkrywając, jakie ono jest. Niektórzy, na początku, czują opór przed tym zadaniem. Mówią wprost, że jest głupie i nie ma nic wspólnego z seksem, więc po co je robić. Odpowiadam, że warto sprawdzić, jakiego dotyku spragnione jest nasze ciało i co naprawdę sprawia mu przyjemność. Można zacząć od łokcia, a z czasem przejść do genitaliów. Jeżeli w tym dotyku, którym się obdarzymy, pojawi się choć trochę akceptacji – że moje piersi czy brzuch nie są idealne, a mimo to mogę je gładzić z czułością, to będzie wspaniały pierwszy krok, żeby wrócić do własnego ciała. Uprzedzam, że to proste ćwiczenie z ucieleśniania może wywołać trudne emocje i ludzie czasami zaczynają płakać. Nagle rozumieją, jak bardzo osierocili własne ciało. Ale w tym wypadku, łzy są oczyszczające, coś się odblokowuje. Zaczyna się proces uznawania, że ja jestem swoim ciałem i czas wrócić do kontaktu z nim.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?