Przejdź do treści

Magda Kuszewska: „Zarówno mężczyźni, jak i kobiety, zapytani o idealną waginę, mówią, że musi być różowa, mała i symetryczna”

Magdalena Kuszewska / fot. Marta Porębska
Magdalena Kuszewska / fot. Marta Porębska
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Do terapeutek trafiają kobiety takie jak pacjentka Joanny Flis, która od piętnastu lat codziennie depiluje bikini, ponieważ jej partner tego wymaga. „Nie możesz mieć ani jednego włoska na ciele” – powiedział, a ona wzięła to sobie do serca i nabawiła się zapalenia skóry. Zwyczajnie ją to boli, ale depiluje się. Bo on każe – mówi Magda Kuszewska, autorka książki „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych”.

 

Marta Szarejko: Jak zareagowałaś na propozycję jednej z bohaterek twojej książki na to, żeby zrobić wywiad nago?

Magdalena Kuszewska: Byłam zaskoczona. To była pierwsza taka propozycja w ciągu ponad dwudziestu lat mojej pracy dziennikarskiej i naprawdę się nad nią zastanawiałam, bo z jednej strony noszę na sztandarze walkę ze wstydem: „Hej, pozbądźmy się zawstydzenia, kochajmy swoje ciała i akceptujmy je!”, a z drugiej moja pierwsza myśl była taka, że jednak nie chcę tego robić w sferze zawodowej, bycie nago to dla mnie sytuacja prywatna. Ostatecznie uratowało mnie to, że w dniu wywiadu była brzydka pogoda. Sierpień, a tu chmury i wiatr!

Prywatnie nagość zupełnie cię nie krępuje?

Po domu często chodzę nago, lubię to. Nie mam problemu z rozbieraniem się w towarzystwie przyjaciółki, coraz śmielej biegamy bez staników, kiedy wyjeżdżamy i razem jesteśmy w hotelu. Nigdy nie byłam na plaży nudystów, ale raz czy dwa zdarzyło mi się leżeć nago na plaży – nikogo wokół nie było, a gdyby ktoś przechodził, zasłoniłabym się ręcznikiem. Jestem zwolenniczką wolności – niech każdy robi, co chce, jeśli nie krzywdzi siebie ani innych. Ale swoją nagość zostawiam dla siebie. I moich bliskich. Może dlatego piszę o seksualności? To pewnie rodzaj autoterapii.

Czy coś zmieniło się w twoim postrzeganiu ciała po napisaniu książki o urologii i ginekologii estetycznej?

Pisanie jej nałożyło się z tym, że kończyłam podyplomowe studia psychologiczne, więc siłą rzeczy przeżywałam nieco bardziej złożoną transformację. Jakiś czas temu stworzyłam listę najważniejszych dla mnie wartości, a na jej szczycie znalazł się szacunek. On dotyczy każdej sfery: życia prywatnego, relacji, pracy, mojego ciała też. I nie jest to ani egocentryczne, ani narcystyczne podejście – wciąż dostrzegam mankamenty swojego ciała, ale w tej chwili już go nie hejtuję, tylko doceniam, że jest zdrowe i pozwala mi dobrze funkcjonować.

Mniej się wstydzisz? Często piszesz o tym, że u podstawy chęci zmiany ciała zwykle leży wstyd.

Wiele lat temu, kiedy zaczynałam pisać o seksie, zadając pytania terapeutom, psychologom i seksuologom, zwyczajnie się wstydziłam. Dziś, nawet jeśli robię wywiad z ekspertem w miejscu publicznym, nie przychodzi mi do głowy, żeby zniżać głos, ciszej wypowiadać takie słowa jak penis, wagina czy penetracja. Lecę na maksa! Moja książka jest w jakimś sensie konsekwencją tego, że mniej się wstydzę.

Piszesz, że ludzie często traktują operacje czy zabiegi ginekologii i urologii estetycznej jako dokończenie pewnego procesu: zaczynają poprawianie ciała od tego, co widać: uszu, powiek, nosów, policzków, piersi i brzuchów, a kończą na genitaliach.

Motywacje są różne, czasem nieoczywiste. Zdarza się, że ktoś czuje przymus poprawiania ciała, decyduje się na operacje, a zabiegi urologii czy ginekologii estetycznej są zwieńczeniem pewnego procesu. Czyli: zrobiłam już powieki i brzuch, a teraz czas na waginoplastykę. Ale kolejność może być odwrotna. Doktor Barbara Blicharczyk, ginekolożka, prekursorka laseroterapii stosowanej w ginekologii estetycznej, opowiadała mi o pacjentkach, które przychodzą do niej na zabieg, bo właśnie się rozwiodły, chcą się poczuć lepiej „tam na dole”, i potem może „zrobią” też usta. A może nie.

Często jest to efekt przemocowego związku, zawstydzania przez partnera, szyderstw. Poniżania kogoś całymi latami.

Albo jednego niezbyt życzliwego zdania, rzuconego przez partnera seksualnego w nieodpowiednim momencie. Doktor Piotr Świniarski, urolog i androlog, opowiedział mi historię pewnego pacjenta: przystojny, wykształcony, zabawny, ale od dwudziestu lat nie uprawiał seksu, ponieważ jego pierwsza partnerka tuż przed zbliżeniem roześmiała się i powiedziała: „Z czym do ludzi?!”. Dla niego to był koniec. Mimo iż z jego penisem było wszystko w porządku, a kobiety praktycznie wchodziły mu do łóżka.

To bardzo ciekawe: większość penisów mężczyzn, którzy zgłaszają się do gabinetów z myślą o powiększaniu ich, jest w normie.

Ale mężczyźni i tak się wstydzą, ponieważ te penisy, które mają szansę oglądać w przestrzeni publicznej: w szatniach, na basenach czy w filmach pornograficznych, są zwykle ogromne. Z relacji wielu mężczyzn wynika, że nago paradują głównie ci, którzy mają wielkie penisy. Inni je chowają, po jakimś czasie ewentualnie idą do urologa.

Które zabiegi cieszą się w Polsce największym powodzeniem?

Jeśli chodzi o mężczyzn, to powiększanie penisa kwasem hialuronowym – wstrzykuje się go u podstawy prącia. Ten zabieg powoduje powiększenie obwodu penisa o dwa, trzy, cztery centymetry. Efekt utrzymuje się kilka miesięcy, czasem rok. Wypełniaczem wykorzystywanym do powiększenia prącia może być też tłuszcz pobierany z różnych części ciała pacjenta – ud, pośladków, brzucha.

Przez Światową Organizację Zdrowia hymenoplastyka została uznana za jedną z form okaleczania żeńskich genitaliów. (...) Lekarka z Gdańska, z którą na ten temat rozmawiałam, powiedziała mi, że w klinice, w której przyjmuje, tego typu zabiegi odbywają się raz lub dwa razy w miesiącu

Co wybierają kobiety?

Waginoplastykę, korektę warg sromowych. Tu też motywacje są różne: kobieta może zdecydować się na zabieg, bo coś w budowie warg jej przeszkadza, na przykład są tak duże, że powodują ból podczas jazdy rowerem.

Przytaczasz historię nastolatki, z której koledzy śmiali się na basenie.

Marta, czternastolatka, wróciła któregoś dnia do domu i oświadczyła rodzicom, że nigdy nie wróci na basen. Płakała w swoim pokoju, symulowała choroby, żeby tylko nie iść do szkoły. W końcu mama Marty porozmawiała z koleżankami córki i jedna z przyjaciółek nastolatki powiedziała jej, że na basenie któryś kolega krzyknął przy całej klasie do Marty: „Ej, ty! Masz penisa, jesteś facetem?”.

Dzieci zaczęły przyglądać się koleżance, a potem szydzić z niej.

Marta miała przerost warg sromowych większych, co stało się obiektem szyderstw. Matka nastolatki postanowiła działać, dziewczynka została poddana korekcie warg sromowych. Jej historia i wiele innych, które przytaczam w książce, pokazują, że kompleksy w tej sferze mogą wpłynąć na każdy obszar życia: wykluczyć z grona rówieśników, rozbić relację albo rodzinę. I nie ma co tego bagatelizować. Ale z drugiej strony dość często zdarza się, że kobieta nie czuje bólu, budowa waginy jest ok, a jej wizualnie i tak coś nie pasuje.

To znaczy, że ogląda swoją pochwę? Czy partner jej coś sugeruje?

Z moich rozmów wynika, że niestety częściej to drugie. Doktor Agata Loewe, seksuolożka, która prowadzi warsztaty mające na celu oswojenie się z własną cipką, zaprzyjaźnienie się z nią, mówi, że nawet dziewczyny studiujące psychologię czy seksuologię często mają z problem z oglądaniem swojej waginy. Jedna z moich bohaterek, Zuzanna, która ma niewiele ponad dwadzieścia lat, twierdzi, że mężczyźni bez skrępowania wyrażają oczekiwania co do wyglądu pochwy. Podobno młodzi mężczyźni mówią dziś wprost, jak ma być wydepilowana cipka ich partnerki.

Najczęściej całkowicie.

A potem do gabinetów ginekolożek, ale też psycholożek, terapeutek trafiają kobiety takie jak pacjentka Joanny Flis, która od piętnastu lat codziennie depiluje bikini, ponieważ jej partner tego wymaga. „Nie możesz mieć ani jednego włoska na ciele” – powiedział, a ona wzięła to sobie do serca i nabawiła się zapalenia skóry. Zwyczajnie ją to boli, ale depiluje się. Bo on każe.

Już sama depilacja jest bolesna.

Zwłaszcza, jeśli musisz robić to cały czas! Smutna ciekawostka jest taka, że on oczywiście w ogóle się nie depiluje, bo nie musi. Takie oczekiwania łączą się z powszechnym od jakiegoś czasu kultem młodości, bo przecież całkowicie naga wagina, pozbawiona owłosienia, to cecha ciała dziewczynki, a nie dojrzałej kobiety, jak słusznie zauważa w mojej książce terapeutka Joanna Flis.

Gładka skóra jest synonimem piękna, nie tylko w okolicach intymnych.

Przywołuję w książce historię z fantastycznej, ważnej książki „Obsesja piękna” Rene Engeln. Autorka wchodzi do jednej ze swoich ulubionych kawiarni i słyszy perorującego przy barze starszego pana, który nagle mówi do baristki: „Nie ma takiej rzeczy uznawanej za piękną w jednej kulturze, której nie uważano by za brzydką w innej”. Rene Engeln nie mogła się powstrzymać i wypaliła: „Myli się pan, każda kultura za piękną uznaje gładką, młodzieńczą skórę”. Starszy pan nie miał kontrargumentu. Tak samo jest w sferze intymnej – stąd chęć poprawiania, ujędrniania, ujednolicania koloru. W Stanach Zjednoczonych od jakiegoś czasu bardzo popularne jest wybielanie odbytu i warg sromowych. W Polsce zresztą też staje się coraz bardziej powszechne.

Kolejny zabieg inspirowany pornografią.

Oczywiście: zwykle aktorzy porno mają jednolitą, młodą, gładką skórę w okolicach intymnych. W życiu rzadko się to zdarza: kolor zmienia się przecież z wiekiem, ale też po różnych doświadczeniach, na przykład po porodach. Nie zmienia to faktu, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety, zapytani o idealną waginę, mówią, że musi być różowa, mała i symetryczna. Niezależnie od pochodzenia, szerokości geograficznej, kultury – taki jest ideał.

Kiedy zaczynałam pisać o seksie, zwyczajnie się wstydziłam. Dziś, nawet jeśli robię wywiad z ekspertem w miejscu publicznym, nie przychodzi mi do głowy, żeby zniżać głos, ciszej wypowiadać takie słowa jak penis, wagina czy penetracja

Jakiś zabieg szczególnie cię zaskoczył?

Zaskoczyło mnie to, że chęć zrobienia hymenoplastyki, czyli rekonstrukcji błony dziewiczej, nie zawsze jest związana z religią. Opisuję dziewczynę po wypadku, która zdecydowała się na ten zabieg, mimo iż nie jest muzułmanką ani ortodoksyjną katoliczką. Chciała, żeby jej ciało wróciło do stanu sprzed wypadku.

Ten zabieg – w Polsce traktowany jako część ginekologii estetycznej, mimo iż z estetyką ma niewiele wspólnego, za granicą jest dość ostro krytykowany.

Przez Światową Organizację Zdrowia hymenoplastyka została uznana za jedną z form okaleczania żeńskich genitaliów. Doktor Otto J. Placik, amerykański chirurg plastyczny, który sam wykonuje ten zabieg, mówi, że to najbardziej kontrowersyjna i jednocześnie najmniej zbadana technika stosowana w ginekologii estetycznej. Lekarka z Gdańska, z którą na ten temat rozmawiałam, powiedziała mi, że w klinice, w której przyjmuje, tego typu zabiegi odbywają się raz lub dwa razy w miesiącu.

Bardzo często.

Na hymenoplastykę decydują się Polki, które pochodzą z tradycyjnych, religijnych środowisk, albo takie, które pragną z nowym partnerem przeżyć kolejny „pierwszy raz”. Ewentualnie dziewczyny, których błony dziewicze zostały uszkodzone przy masturbacji albo podczas badania lekarskiego. Nie współżyły, a nadal chcą mieć błonę dla „tego jedynego”.

Jakie jest podejście Polaków do urologii i ginekologii estetycznej?

W niektórych kręgach takie zabiegi zaczynają być modne: rozmawiałam z zamożnymi kobietami, które pracują w korporacji i mówią, że w ich środowisku taki jest trend – koleżanki to robią, więc one też się zdecydowały. Ale dla większości to jednak tabu. Zauważ, że żadna z osób, które rozmawiały ze mną o zabiegach, nie wystąpiła pod swoim nazwiskiem.

A ty co o niej myślisz?

Nie oceniam pacjentów, którzy decydują się na zabiegi chirurgii estetycznej. Jeśli robią to w zdrowy dla siebie sposób, nie jest to efekt szantażu, mają prawo korzystać z jej dobrodziejstw. Marzę tylko, żeby każdy zabieg był poprzedzony konsultacją psychologiczną, żeby pacjent miał pewność: robię to dla siebie, a nie dlatego, że osiemnaście lat temu ktoś mnie zawstydził.

Widzisz jakieś zmiany w podejściu do niektórych zabiegów?

Zapamiętałam dobrze wypowiedzi kilku mężczyzn, na przykład Jana, który mówi, że jego żona już wystarczająco się poświęciła, rodząc troje dzieci, więc teraz on powiększy sobie prącie, zamiast oczekiwać, że ona zoperuje pochwę. W podobnym nurcie działa Ekskluzywny Menel, który otwarcie mówi o tym, że zrobił wazektomię, żeby jego żona nie musiała brać antykoncepcji. Mówienie o takich rzeczach nie jest jeszcze popularne, ale daje mi nadzieję na to, że za jakiś czas może nauczymy się rozmawiać o naszych ciałach, nagości i o seksie. Bez wstydu.

Magdalena Kuszewska: dziennikarka Newsweek.pl, ekspertka intymności, autorka książek: „Chciałbym… Męskie fantazje seksualne”, „Dobre nawyki. Zakochaj się w życiu na nowo”, i współautorka książek „ Co boli związek”, „Ginekolodzy. Tajemnice gabinetów, Rozmowy o odpowiedzialności (tom 4 i 5)”. Ostatnio nakładem wydawnictwa Znak Horyzont ukazała się jej książka „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: