Przejdź do treści

Piotr Świniarski: Wazektomia to najbardziej skuteczna metoda antykoncepcji, z wszystkich dostępnych w Polsce. Najtańsza. Z najmniejszą szkodą dla organizmu

Piotr Świniarski / archiwum prywatne
Piotr Świniarski / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Nie tylko w gabinecie, ale też poza nim słyszę mężczyzn, którzy ją rozważają. Mówią: „Żona ma problemy zdrowotne, nie chcę, żeby przyjmowała pigułki…”. Albo: „Mamy już trójkę dzieci, nie chcemy mieć więcej, rozważam wazektomię”. I ja to popieram: wazektomia pod względem wpływu na zdrowie jest dużo korzystniejsza niż przyjmowanie przez kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat pigułek antykoncepcyjnych przez kobietę – mówi Piotr Świniarski, urolog, androlog, lekarz medycyny seksualnej.

 

Marta Szarejko: W tym roku mija dwudziesta rocznica pierwszej wazektomii przeprowadzonej w Polsce.

Piotr Świniarski: Nie wiemy, ile zabiegów przeprowadzono przez dwie ostatnie dekady, nikt nie prowadzi ewidencji. Nie ma też żadnej instytucji NFZ, która wazektomię wykonuje. Ale prywatnie coraz łatwiej znaleźć lekarza i miejsce, w którym ten zabieg można zrobić.

Na czym on polega?

Plemniki – męskie komórki płciowe jako jedyne w organizmie mają połowę genomu, czyli 23 chromosomy, a nie 46 jak każda inna komórka. Dzięki temu, po połączeniu z komórką jajową, która też ma połowę, mogą stworzyć całość DNA. Plemniki produkowane są w jądrach – żeby wydostać się na zewnątrz, w wytrysku, muszą przejść przez nasieniowody, gruczoł krokowy i cewkę. Sposobem na ich zatrzymanie jest przerwanie ciągłości nasieniowodu.

To właśnie robi się w trakcie wazektomii?

Tak, można ją wykonać na kilka sposobów. Najbardziej klasyczna metoda jest taka, że urolog wykonuje małe nacięcie moszny, lokalizuje nasieniowód, przecina go lub usuwa niewielki fragment, a końce nasieniowodu zamyka przy pomocy klipsów lub podwiązek.

Którą technikę pan wybiera najczęściej?

Stosuję większość możliwych technik chirurgicznych wykorzystywanych podczas wykonywania tego zabiegu: wycinam kawałek nasieniowodu, spalam końcówki, zakładam dodatkowo klipsy, ustawiam je przeciwstawnie, a jeden z końców zamykam – wszystko po to by zapobiec ewentualnej rekanalizacji nasieniowodu, czyli powrotowi plemników w wytrysku. W tym kontekście ważne jest też to, co pacjent robi po zabiegu.

A co powinien robić?

W ciągu trzech miesięcy dwa razy musi zbadać nasienie, żeby sprawdzić w nim obecność plemników. W tym czasie powinien stosować alternatywne metody antykoncepcji, bo nie może się jeszcze opierać na wazektomii. Jeśli te badania potwierdzą, że nie ma plemników w nasieniu, albo jest bardzo znikoma ilość, to znaczy, że zabieg był skuteczny.

Znikoma, czyli?

Poniżej stu tysięcy w ejakulacie. Według norm WHO z 2021 roku minimalna prawidłowa to 39 milionów. Ale żeby szanse na zapłodnienie były realne musi być 60-80 milionów plemników w ejakulacie. Jeszcze lepiej, jeśli będzie 100, 150, czy 200 milionów.

Sto milinów versus sto tysięcy.

No właśnie, delikatna różnica. Ostatecznie i tak najlepiej, kiedy mamy potwierdzenie azoospermii, czyli kompletnego braku plemników w wytrysku. To oznacza, że zabieg był skuteczny i można się opierać na wazektomii jako skutecznej metodzie antykoncepcji. Jednak przez trzy miesiące po zabiegu pacjent powinien wykonać co najmniej dwadzieścia ejakulacji, żeby oczyścić drogi nasienne powyżej miejsca nacięcia.

Pan to rysuje pacjentom?

Zawsze.

I jak reagują? Zaciśnięciem ud?

Nie! Ci, którzy przychodzą są zdeterminowani i wiedzą już sporo o wazektomii, dlatego moje rysunki nie mogą ich przestraszyć, wręcz przeciwnie – rozjaśniają wątpliwości, które czasem mogą się pojawić po lekturze internetowych źródeł. Rzadko pojawia się ktoś, kto nic o wazektomii nie wie, ale chce ją zrobić.

Nasłany przez partnerkę?

Tacy się zdarzają, ale szybko wyczuwam, że nie jest to ich decyzja. Czasem przychodzą z partnerką, i wtedy tę presję widać od razu – kolokwialnie mówiąc, ona swojego męża, czy partnera „ciśnie”. Są też inne sytuacje: on bardzo chce zabiegu, a ona chce mieć kolejne dziecko i ma do niego pretensje, żal. Podkreślam wtedy, że powinna to być ich wspólna decyzja, ale przede wszystkim on musi być jej pewien. I w większości przypadków tak jest.

Podobno w niektórych klinikach nie wykonuje się wazektomii w przypadku bardzo młodych mężczyzn, którzy nie mają dzieci.

Od tego, że mężczyzna ma dzieci ważniejsze jest to, czy jego wizja życia w kontekście posiadania potomstwa jest zamknięta, czy nie. Ja nie wprowadzam kryterium wieku, nie mówię: musisz mieć dwójkę dzieci i skończone 35 lat, żebym wykonał wazektomię. Bo jeśli przyjdzie do mnie 25-latek, który ma troje dzieci i wie, że więcej nie chce mieć, albo 50-latek, który mówi: „Nie mam dzieci i nie chcę mieć”, dlaczego miałbym im odmówić?

A jeśli przyjdzie 23-latek, który nie ma dzieci?

To jest sytuacja, w której dłużej trzeba się zastanowić. Jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości, odsyłam pacjenta na konsultacje do psychoterapeuty, albo psychiatry, żebyśmy mieli pewność, że to świadoma decyzja, która nie jest podjęta pod wpływem chwili, albo pod presją innej osoby. Jeśli ktoś myśli: „Mam 25 lat, zrobię sobie wazektomię, bo dzieci planuję dopiero po 35. roku życia”, to ja mu tego zabiegu nie zrobię. Bo to nie jest tymczasowa antykoncepcja. Zawsze mówię pacjentom, żeby traktowali wazektomię jak zabieg nieodwracalny.

Dlaczego? Przecież możliwa jest rewazektomia.

Skuteczność rewazektomii wynosi około 90 proc. do siedmiu lat od wazektomii. Powyżej siedmiu lat to około 70 proc. Jednak trzeba pamiętać, że wykonujemy ją najczęściej pacjentom, którzy nie mają już dwudziestu lat, tylko czterdzieści parę albo pięćdziesiąt – jakość ich nasienia jest inna. Dlatego przed wazektomią zalecam oddanie nasienia do banku. Bo nawet jeśli rewazektomia się uda, uzyskamy drożność i w nasieniu pojawią się plemniki, to nie jest równoznaczne z tym, że parze uda się zajść w ciążę spontanicznie.

W Stanach Zjednoczonych wazektomia jest najczęściej wykonywanym zabiegiem przez lekarzy rodzinnych. To świadczy o innym myśleniu na temat męskości, rodziny, planowania życia z partnerką. Innym rodzaju odpowiedzialności. Bo w naszej kulturze odpowiedzialność za antykoncepcję wciąż ciąży na kobiecie

Ale może mieć dzieci.

Może udać się z normalnego współżycia, a jeśli mężczyzna odda wcześniej plemniki do banku, to można je wykorzystać do procedury in vitro. Możemy też zrobić biopsję jądra, pobrać plemniki bezpośrednio i również przeprowadzić procedurę in vitro. Wazektomia nie zabiera szans na zostanie ojcem, nie jest zamknięciem tematu dziecka. Jest natomiast niemal stuprocentową pewnością, że nie będzie ciąży z wytrysku.

Czy przez te dwie dekady zmienił się stosunek mężczyzn do wazektomii?

Zdecydowanie tak. Nie tylko w gabinecie, ale też poza nim słyszę mężczyzn, którzy ją rozważają. Mówią: „Żona ma problemy zdrowotne, nie chcę, żeby przyjmowała pigułki…”. Albo: „Mamy już trójkę dzieci, nie chcemy mieć więcej, rozważam wazektomię”. I ja to popieram: wazektomia pod względem wpływu na zdrowie jest dużo korzystniejsza niż przyjmowanie przez kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat pigułek antykoncepcyjnych przez kobietę.

Seksuolodzy twierdzą, że mężczyznom ten zabieg wciąż kojarzy się z kastracją, dlatego tak bardzo się go boją.

Tym bardziej ważne jest edukowanie: wazektomia to przerwanie ciągłości dróg nasiennych, a nie usuwanie jąder. Pacjent po wazektomii ma niezaburzoną funkcję spermatogenetyczną, czyli plemniki wciąż są produkowane, dojrzewają w najądrzu, czekają tam na hasło do wyjścia i nigdy go nie dostają, więc obumierają. A cykl zaczyna się od nowa. Pacjent nawet nie zauważa, że one nie wychodzą. Krótko mówiąc: jądro funkcjonuje tak, jak wcześniej, tylko plemniki nie mają jak wyjść.

Drugie skojarzenie mężczyzn: wazektomia spowoduje zaburzenia erekcji.

Na tle organicznym takie zaburzenia na pewno się nie zaczną, bo nie naruszamy żadnych struktur, które odpowiadają za erekcję, wytrysk, podniecenie, czy przyjemność. Jeśli już, to na tle psychicznego nastawienia pacjenta. Bo jeśli on zacznie myśleć, że nie jest już stuprocentowym mężczyzną, ponieważ w jego wytrysku nie ma plemników, to może go to wprowadzić w taki stres i obniżony nastrój, że będzie miał problemy z erekcją. Ale organicznie zabieg w żaden sposób nie wpływa na funkcje seksualne.

Ile trwa ten zabieg?

Sam zabieg 15-25 minut, cała wizyta od wejścia do wyjścia z gabinetu godzinę. To zabieg chirurgiczny, więc nie możemy go traktować zbyt lekko, zawsze jest ryzyko infekcji, krwiaka, bliznowacenia, bólu pooperacyjnego. Ale prawda jest taka, że to się wiąże z każdym nacięciem skóry.

Jakie to są cięcia?

3-4 milimetry, po kilku miesiącach pacjent często nie może ich znaleźć. Natomiast po samym zabiegu zaleca się brak seksu, masturbacji, siedzenia w wannie, kąpieli w basenie, żeby wszystko szybko mogło się wygoić. Większość mężczyzn mówi po zabiegu, że było znacznie lepiej niż się spodziewali. I faktycznie, ten zabieg ma dużo plusów: jest jednorazowy i daje spokój do końca życia.

Ile kosztuje?

Dwa-trzy tysiące. Rewazektomia: dwadzieścia, czasem więcej. To zabieg bardzo precyzyjny, wykonywany pod mikroskopem, nićmi chirurgicznymi cieńszymi niż włos. Trwa trzy, cztery godziny. Dlatego właśnie lepiej traktować wazektomię jako zabieg nieodwracalny – to najbardziej skuteczna metoda antykoncepcji ze wszystkich dostępnych w Polsce. Najtańsza. Z najmniejszą szkodą dla organizmu, mimo wszystkich powikłań, które wymieniłem.

Jakie może być najpoważniejsze powikłanie?

Utrata części lub całości funkcji jądra, ponieważ operujemy na powrózku nasiennym. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale w literaturze przykłady takich przypadków padają. Inne minusy? Na zabieg trzeba poświęcić jeden dzień, jest to interwencja chirurgiczna – dla niektórych mężczyzn to za dużo. No i może wpłynąć na psychikę, zdarzają się pacjenci, którzy wracają po kilku miesiącach i chcą rewazektomii, ponieważ nie radzą sobie z tym, że w ich mniemaniu nie są już stuprocentowo płodni. Ale to wyjątkowe sytuacje, zdarzają się naprawdę rzadko. Dlatego ja raczej widzę plusy tego zabiegu.

Wazektomia to przerwanie ciągłości dróg nasiennych, a nie usuwanie jąder. Pacjent po wazektomii ma niezaburzoną funkcję spermatogenetyczną, czyli plemniki wciąż są produkowane, dojrzewają w najądrzu, czekają tam na hasło do wyjścia i nigdy go nie dostają, więc obumierają. A cykl zaczyna się od nowa

W wielu krajach w Europie traktowany jest jako równouprawniona forma antykoncepcji.

A w Stanach Zjednoczonych jest najczęściej wykonywanym zabiegiem przez lekarzy rodzinnych. To świadczy o innym myśleniu na temat męskości, rodziny, planowania życia z partnerką. Innym rodzaju odpowiedzialności. Bo w naszej kulturze odpowiedzialność za antykoncepcję wciąż ciąży na kobiecie.

Kobiety nie mogą wykonać podobnego zabiegu w Polsce.

Podwiązanie jajowodów to procedura bardziej inwazyjna, wymaga znieczulenia ogólnego i trudniej ją odwrócić. Natomiast to, dlaczego w ogóle nie można jej zrobić w Polsce, to bardziej prawna i moralna kwestia niż medyczna. Według mnie podwiązywanie jajowodów nie wyszło jeszcze z cienia, wazektomia tak. A świadomość mężczyzn, że taka metoda jest dostępna, rośnie.

Co z innymi formami antykoncepcji dla mężczyzn?

Hormonalna pigułka dla mężczyzn była wielokrotnie testowana, ale nigdy nie weszła do użycia. Żeby hormonalnie wyhamować spermatogenezę, musielibyśmy całkowicie odciąć hormony albo podawać ich bardzo dużą dawkę. To właśnie dzieje się u mężczyzn, którzy chodzą na siłownię i korzystają z różnego rodzaju sterydów i anabolików. Przyjmują na przykład duże dawki sterydów anabolicznych, więc poziom testosteronu rośnie znacznie powyżej górnej granicy. To powoduje wyhamowanie przysadki, która przestaje pobudzać jądra do pracy. Jądra idą na urlop, i to permanentny.

Nie produkują testosteronu, bo mają go za dużo?

I nie produkują plemników. Dlatego ci panowie mają problemy z zapłodnieniem partnerki, albo są kompletnie bezpłodni. Ale odpowiedzią na pytanie jest tak naprawdę to, że hormonalna antykoncepcja męska nie dawałaby takiej pewności. Byłaby znacznie mniejsza niż ta, którą mamy dzięki pigułkom dla kobiet.

 


Piotr Paweł Świniarski – urolog, androlog, lekarz medycyny seksualnej. Zajmuje się diagnostyką, leczeniem i operacjami w zakresie chirurgii prącia i moszny oraz rekonstrukcji i implantologii narządów płciowych. Edukuje w zakresie męskiej seksualności, problemów płodności, a także zdrowia intymnego, uwrażliwiając mężczyzn na potrzebę dbania o siebie. Zaangażowany w działania edukacyjne projektu Sekson i SexED.pl. Prowadzi Klinikę Andrologii i Zdrowia Seksualnego MENVITA w Warszawie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?