Przejdź do treści
Artykuł sponsorowany

„Każdy dom ma swój mikrobiom. Wszyscy tworzymy własny mikrokosmos” – mówi internistka lek. Katarzyna Bukol-Krawczyk

Szczęśliwa rodzina w swoim domu /fot. Pexels
„Każdy dom ma swój mikrobiom. Wszyscy tworzymy własny mikrokosmos” – mówi internistka lek. Katarzyna Bukol-Krawczyk /fot. Pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Mieszkając w jednym domu czy przebywając w jednym środowisku, tworzymy swój mikrokosmos. Poprzez poziom higieny utrzymywany w rodzinie, standard sprzątania, sposób odżywiania oraz różne nawyki wpływamy na skład naszej mikroflory jelitowej. Nasze światy zataczają koła i w ten sposób budujemy nasz mikrobiom – wyjaśnia internistka i dietetyczka lek. med. Katarzyna Bukol-Krawczyk.

Choć tego nie widzimy, jesteśmy ze sobą połączeni. Epidemia koronawirusa uświadomiła nam, że pozostajemy ze sobą w niewidzialnym kontakcie. To dotyczy nie tylko wirusów, ale zdecydowanej większości mikroorganizmów żyjących na i w naszym ciele, również mikroflory.

 

 

Co dom to mikrobiom

Nawet para będąca w związku ma zbieżny mikrobom. Korzystanie ze wspólnych przedmiotów, dotyk, pocałunki – wszystko oddziałuje na skład mikroflory. – Mieszkając w jednym domu czy przebywając w jednym środowisku, tworzymy swój mikrokosmos. Poprzez poziom higieny utrzymywany w rodzinie, standard sprzątania, sposób odżywiania oraz różne nawyki wpływamy na skład naszej mikroflory jelitowej – mówi lek. med. Bukol-Krawczyk, która podaje przykład swojej przychodni: – Pracuje w niej ponad sto pięćdziesiąt osób. Korzystamy ze wspólnych talerzy i sztućców. Nie ma więc opcji, żebyśmy nie mieli tej samej flory jelitowej. Nasze światy spotykają się i w ten sposób budujemy nasz mikrobiom – dodaje specjalistka.

Spotkania, wspólne życie i przebywanie, te same nawyki żywieniowe, mogą sprawić, że mikrobiomy na tym skorzystają – będą bardziej różnorodne. Ta wymiana może działać również w drugą stronę – gdy „ktoś” przyniesie wirus do domu, mogą chorować wszyscy domownicy. Warto myśleć o swoim zdrowiu, bo to koniec końców przekłada się na zdrowie naszego małego świata.

Artykuł sponsorowany

Pierwsze spotkanie z mikroflorą

Ta niezwykła wymiana mikroorganizmów zaczyna się już w pierwszych chwilach życia. Dziecko w łonie matki ma w swoim przewodzie pokarmowym tylko wody płodowe. Co do zasady powinny być one jałowe, bo jeśli rozwijają się w nich jakieś bakterie, to zwykle dochodzi do zakażenia. Wody płodowe robią się wtedy zielone, ciąża staje się zagrożona, może dojść do poronienia albo porodu przedwczesnego – tłumaczy lek. med. Katarzyna Bukol-Krawczyk.

Nie ma pewności, czy w wodach płodowych żyją bakterie probiotyczne. Pierwszy kontakt  dziecka ze światem zewnętrznym – i z licznymi mikroorganizmami – to moment porodu. – Z perspektywy mikrobiologicznej optymalny jest poród siłami natury, bo wtedy dziecko ma kontakt z bakteriami kolonizującymi kanał rodny matki – wyjaśnia lek. med. Bukol-Krawczyk. W idealnych warunkach, są to przede wszystkim bakterie z rodzaju Lactobacillus zaliczane do dobroczynnych bakterii kwasu mlekowego. Natomiast dzieci urodzone przez cesarskie cięcie pierwszy kontakt z bakteriami mają w otoczeniu szpitalnym. Wtedy szczególnie ważne jest by zadbać o to by dziecko miało też kontakt z tymi bakteriami, które są dla nas pożyteczne.

Przyjmuje się, że tysiąc początkowych dni życia dziecka to krytyczny okres w jego rozwoju – także dla mikrobiomu. – Mikroorganizmy zasiedlają przewód pokarmowy i skórę. Każdy nasz kontakt z dzieckiem, a także kontakt dziecka ze światem oznacza kontakt z bakteriami: zarówno pożytecznymi, jak i patogennymi– wymienia lekarka.

Artykuł sponsorowany
Dwie dziewczyny jedzą lunch /fot. Adobe Stock

Tam dom Twój, gdzie Twoje bakterie

Zastanawiałeś się kiedyś, ile czasu musi upłynąć, by miejsce, w którym przebywasz, zostało zasiedlone przed „Twoje” bakterie? Odpowiedź może zaskoczyć – mniej niż jeden dzień. Potrzeba też zaledwie kilku dni, by charakterystyczny dla danej rodziny mikrobiom zniknął z miejsca, z którego ta rodzina się wyprowadziła.

To tylko dwa wnioski z szalenie ciekawego badania Home Microbiome Project przeprowadzonego w 2014 roku przez naukowców z Argonne National Laboratory (ANL) i Uniwersytetu Chicagowskiego.

Badacze przez sześć tygodni obserwowali 7 rodzin – w sumie 18 osób, 3 psy i jednego kota. Uczestników badania poproszono, by codziennie pobierali próbki ze swoich dłoni, stóp i nosów a także z różnych powierzchni w swoich domach (klamki, włączniki, podłogi, blaty kuchenne).

Wyniki badania opublikowanego na łamach czasopisma „Science” mogą wprowadzić w osłupienie. Okazało się bowiem, że kiedy trzy z biorących udział w projekcie rodzin, się przeprowadziły, mikrobiom ich domu „przeprowadził” się razem z nimi. Po zaledwie jednym dniu badacze stwierdzili, że mikrokrajobraz nowego domu jest niemal identyczny z tym, który towarzyszył wszystkim trzem rodzinom w poprzednich miejscach zamieszkania.

Stwierdzono również (co już nieco mniej zaskakuje), że bardziej podobne mikrobiomy mają osoby, które mają ze sobą częstszy i bardziej intensywny kontakt fizyczny. Najwięcej wspólnych bakterii miały osoby pozostające ze sobą w związku oraz rodzice z małymi dziećmi. Największą spójność miały ludzkie dłonie. Największymi indywidualistami w zakresie flory bakteryjnej pozostawały nosy uczestników badania.

Kropkę nad „i” w tworzeniu indywidulanego mikrobiologicznego charakteru domów miała obecność w nich zwierząt lub ich brak. W domach, w których były psy, pojawiało się więcej bakterii, których naturalnym środowiskiem są gleba lub roślinność.

Artykuł sponsorowany
Dziewczyna cieszy się odpoczynkiem w słońcu /fot. Adobe Stock

Halo, tu Twój brzuch

Zrównoważona mikroflora jelitowa jest ważna nie tylko dla odporności. – Kiedy mamy do czynienia z zaburzeniem równowagi mikrobiotycznej w jelitach, czyli z dysbiozą, organizm może uporczywie nas o tym informować – mówią specjaliści z Instytutu Mikrobiomiki, który zajmuje się badaniem mikroflory i tworzeniem spersonalizowanych planów eubiotycznych (czyli takich, które mają na powrót przywrócić równowagę w jelitach).

Biegunki, zaparcia, mdłości, wszelkie przewlekłe dolegliwości gastryczne powinny nas skłonić do zastanowienia się nad tym, czy nie potrzebujemy analizy mikrobiomu. Zwłaszcza jeśli chorujemy na schorzenia jelitowe.

– Mój tata i ja mamy tę samą chorobę jelit, choć przez wiele lat o tym nie wiedzieliśmy. Od dziecka pamiętam, że szkodziły nam te same rzeczy. Gdy zostałam zdiagnozowana na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, to skłoniło mojego tatę do badań. Okazało się, że nie tylko mamy tę samą przypadłość, ale i podobny mikrobiom, a wprowadzenie tych samych zmian poskutkowało zarówno u mnie jak i u taty – mówi jedna z pacjentek.

Na dziś nie wiadomo, czy brak równowagi mikrobiologicznej w jelitach jest przyczyną, czy skutkiem wielu chorób, ale pewne jest, że odpowiednie szczepy probiotyczne mogą wesprzeć osoby z przewlekłymi schorzeniami układu pokarmowego i znacznie poprawić komfort ich życia.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.