Przejdź do treści

„Uważam, że za jakiś czas badanie mikrobioty będzie standardem, takim, jakim teraz jest morfologia” – o przełomie w rozumieniu relacji mikrobioty z człowiekiem mówi Marcin Dzioba, współtwórca Instytutu Mikrobiomiki

Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Ostatnia dekada przyniosła ogromny postęp w badaniach nad mikroorganizmami bytującymi w ciele człowieka. Dziś wiemy już, że nie ma zdrowia bez mikrobioty, a razem tworzymy jeden, współpracujący ze sobą „super-organizm”. Z Marcinem Dziobą, współtwórcą Instytutu Mikrobiomki rozmawiam o tym, jak wiedza o mikrobicie zmienia podejście do zdrowia i choroby.

 

Barbara Dąbrowska-Górska: Mikrobiom, mikrobiomika, mikrobiota, flora bakteryjna… tyle podobnych pojęć. O czym tak naprawdę będziemy dziś rozmawiać?

Marcin Dzioba: Rzeczywiście tych pojęć jest bardzo dużo. Ich zróżnicowanie odzwierciedla tempo rozwoju wiedzy o mikroorganizmach współbytujących z człowiekiem. Pojawiają się coraz to nowe pojęcia, ale brakuje ich powszechnego zrozumienia. Czasem nim zdążymy ustalić oficjalną definicję, pojawia się już nowy termin. Pierwsze doniesienia o probiotykach pochodzą z naprawdę dawnych czasów, ze starożytnych Chin, to było około 500 lat temu. Jednak prawdziwy przełom w rozumieniu zależności między zdrowiem a mikrobiotą nastąpił dużo później, w XIX wieku. Stopniowo, w miarę jak zyskiwaliśmy wiedzę, instrumenty czy aparat poznawczy, to te pojęcia zaczęły się różnicować, precyzować. Najstarszym pojęciem jest flora bakteryjna, właśnie to określenie jest najsilniej zakorzenione w świadomości społecznej. Jednak określenie flora bakteryjna nie jest prawidłowe, bo flora to świat roślin, a bakterie to kompletnie oddzielne królestwo. Zajmując się przez wiele lat marketingiem zrozumiałem jednak, że wiedza i praktyka bywają ważniejsze od precyzyjnego nazewnictwa.

Masz rację, bo czy nie jest tak, że im większy stopień skomplikowania, tym mniejsze zainteresowanie?

Naukowcy potrzebują precyzyjnego języka żeby się komunikować, prowadzić badania, wymieniać wynikami. Potem, z czasem, pojęcia naukowe w naturalny sposób przenikają do języka potocznego, ale tego się nie da zrobić na siłę, to jest proces. Jeśli człowiek słyszy pojęcie, którego nie zna, to staje się głuchy na ten konkretny komunikat. Odrzucam to, czego nie rozumiem. Jednak ten chaos pojęciowy będzie miał miejsce, bo ten, kto się nauką zajmuje wie, że w nauce mamy do czynienia z prawdą na dziś. To, że dzisiaj uznajemy jakiś stan rzeczy za prawdziwy nie oznacza, że jutro nie przyjdzie nowe odkrycie, które wiele zmieni. Tak się dzieje np. w kosmologii. Mówię o tym nie bez przyczyny, bo mikrobiomika jest trochę jak zaglądanie w kosmos wewnątrz nas.

Wiedza o mikrobiomie uczy pokory. Pokazuje, że my ludzie nie jesteśmy bogami, jesteśmy za to częścią ekosystemu, w tym także tego ukrytego głęboko w naszych trzewiach. Nasze zdrowie zależy od wzajemnych relacji z mikrobiotą

Jak najprostszymi słowami wytłumaczyć, czym się zajmuje mikrobiomika?

Mikrobiomika opisuje złożone, dynamiczne i niezwykle zmienne relacje między mikroświatami, ekosystemami mikroorganizmów zamieszkujących ludzkie ciało. Pomaga w zrozumieniu tych wszystkich połączeń między ludzką mikrobiotą a zdrowiem. A jaka jest różnica między mikrobiotą a mikrobiomem? Mikrobiota odnosi się do mikroorganizmów zasiedlających konkretne stanowisko np. w układzie pokarmowym lub poza nim. Mówimy o mikrobiocie dróg oddechowych, skóry czy układu rozrodczego. Nawet na poziomie układu pokarmowego możemy mówić o kilku mikrobiotach – mikrobiocie ust, żołądka, jelita cienkiego czy grubego. Panują tam drastycznie odmienne warunki i, w konsekwencji, obszary te zamieszkują różne ugrupowania mikroorganizmów.

Natomiast mikrobiom jest pulą genetyczną mikroorganizmów tworzących mikrobiotę. To pojęcie odnosi się bardziej do możliwości metabolicznych mikroorganizmów. Mikrobiom poznajemy dzięki sekwencjonowaniu genetycznemu. Kiedyś byliśmy ograniczeni tylko do możliwości hodowli mikroorganizmów na różnych pożywkach i obserwacji pod mikroskopem, a to stwarzało spore ograniczenia. Dziś mamy narzędzia, które pozwalają badać geny mikrobioty. Dzięki tym badaniom dowiedzieliśmy się, że ten wewnętrzny kosmos jest inny niż sądziliśmy. To był właśnie jeden z tych momentów, w których nauka zweryfikowała swoje przekonania, swoje prawdy. Nic nie jest wyryte w kamieniu.

Kiedy mieliśmy okazję porozmawiać ze sobą przed wywiadem ujęło mnie to, z jaką pasją mówisz o mikrobiomie. Co sprawiło, że zająłeś się tym tematem? Co Cię zafascynowało?

Wiesz, to był trochę przypadek, jak to zazwyczaj w życiu bywa (śmiech). Z wykształcenia jestem chemikiem, trafiłem do firmy farmaceutycznej, w której zajmowałem się lekami, ale też, między innymi, probiotykami. Wyszedłem jednak z założenia, że żeby się czymś zajmować, to trzeba mieć na ten temat wiedzę, by rozumieć, o czym się mówi. Wciągnęło mnie i wciąga coraz bardziej każdego dnia. Ta wiedza pomaga mi teraz rozwijać Instytut Mikrobiomiki, moje kolejne zawodowe wyzwanie. Niezwykle fascynujące jest dla mnie to, jak człowiek i mikrobiota tworzą razem jeden „super-organizm”.

To zaskakująca koncepcja – połączenia człowieka z mikrobiomem w jeden „super-organizm”. Jakie zależności nas łączą?

Wiedza o mikrobiomie, którą posiedliśmy jako ludzkość bardzo dużo zmienia w podejściu do zdrowia i choroby człowieka. Od pierwszej dekady XXI wieku, kiedy zakończył się słynny Human Microbiome Project, w którym zmapowano pule genetyczną mikrobiomu człowieka, zaczęto mówić o tym, że mikrobiom to druga pula genetyczna, z której człowiek korzysta w swoim życiu. Powoli, choć z pewnymi oporami, zaczyna zmieniać się podejście medycyny do człowieka w kontekście mikrobioty. Medycyna dostrzega, że nie można oddzielić człowieka od mikrobioty, a wszystkie interwencje mogą ją zmieniać i przez to wpływać na zdrowie. Przybywa coraz więcej informacji na temat tego, jakie są konsekwencje zaburzenia tego wspólnego egzystowania. Wiele wskazuje na to, że właśnie w tym zaburzeniu źródło mają różne choroby, w tym choroby cywilizacyjne związane z ze stanem zapalnym czy z dysfunkcją układu immunologicznego.

Artykuł sponsorowany
Dwie dziewczyny jedzą lunch /fot. Adobe Stock

O jakich chorobach mówimy?

Dużo jest tych chorób. To są np. choroby neurodegeneracyjne (Alzheimer, Parkinson), choroby układu krążenia, takie jak hipercholesterolemia czy zespół metaboliczny. Do tego reumatoidalne zapalenie stawów, różne schorzenia nerek, niealkoholowe stłuszczenie wątroby – cała lista chorób, które u podstaw mają proces zapalny. Nie możemy zapomnieć oczywiście o chorobach jelit (np. IBS, IBD), celiakii, alergiach pokarmowych.

Ważnym zagadnieniem są także zaburzenia, które pojawiają się na wczesnych etapach rozwoju i dotyczą najmłodszych dzieci. Wreszcie, jest cała gałąź badań, które zajmują się starzeniem, gdzie również przypisuje się ogromne znacznie mikrobiomowi, który mógłby odegrać pozytywną rolę w doświadczaniu starzenia. Bada się na przykład tak zwane „blue zones”, czyli obszary na ziemi, w których ludzie żyją średnio dużo dłużej niż przeciętnie. Sprawdza się, jaka jest mikrobiota tych ludzi, która, jak się okazuje, znacząco się różni. Zgłębiając wiedzę na temat mikrobiomu możemy poprawić nasz los – to, jak żyjemy, jak chorujemy i wreszcie, jak umieramy.

Czy sądzisz, że kiedyś okaże się, że mikrobiom stoi u podstaw wszystkich chorób przewlekłych? Czy znajdziemy odpowiedź w mikrobiomie?

Powiem tak – im dalej w las, tym więcej drzew. Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do takich jednoznacznych stwierdzeń, że wystarczy skorygować strukturę mikrobiomu i unikniemy choroby. Dlaczego? Wiedza o zależności mikrobiom – zdrowie bardzo często opiera się o badania na modelach zwierzęcych czy na hodowlach tkankowych in vitro. Nie mamy aż tak wielu dobrej jakości badań klinicznych, które w sposób jednoznaczny wykazałyby, że interwencja w mikrobiotę zmniejsza prawdopodobieństwo zachorowania czy wręcz leczy. Do tego wciąż jest nam jeszcze daleko.

Bardzo trudno prowadzi się badania kliniczne z probiotykami. Probiotyki to nie są leki ze stabilną substancją czynną, którą można idealnie dawkować i której metabolizm łatwo jest kontrolować. Mikrobiom jest niezwykle zmienny, wrażliwy i on się dostosowuje do naszego trybu życia, np., gdy zmieniamy dietę, to tym samym zmieniamy też swoją mikrobiote. To, co jemy jest też pożywieniem dla mikroorganizmów, które zasiedlają nasz układ pokarmowy. Jak zabraknie niektórych składników, to bakterie, które się nim odżywiają zostaną pozbawione „środków do życia”. Wtedy ich liczebność spadnie na rzecz innych, które akurat będą przez nas obficiej dokarmiane. Na stan mikrobioty wpływa w zasadzie wszystko, co włożymy do ust, także leki i suplementy. Ważny jest także poziom aktywności fizycznej, to czy podróżujemy, czy dobrze śpimy, jaki mamy poziom stresu, jakie jest nasze BMI. Tak wiele rzeczy wpływa na mikrobiom, że niezwykle trudno jest sprawdzić, czy podawanie danego preparatu tak, a nie inaczej wpływa na mikrobiotę.

To, że dzisiaj uznajemy jakiś stan rzeczy za prawdziwy nie oznacza, że jutro nie przyjdzie nowe odkrycie, które wiele zmieni. Tak się dzieje np. w kosmologii. Mówię o tym nie bez przyczyny, bo mikrobiomika jest trochę jak zaglądanie w kosmos wewnątrz nas

Jaka jest zdrowa mikrobiota?

Nie ma jednego wzorca zdrowej mikrobioty. Wiemy, że korzystniej jest, żeby mikrobiota była jak najbardziej zróżnicowana, bo te ekosystemy mikroorganizmów, o których mówiliśmy, są trwałe, jeśli panuje w nich bioróżnorodność, wzajemna równowaga gatunkowa. Lubię myśleć o mikrobiomie jak o lesie, w którym współżyje ze sobą ogromna ilość żywych organizmów, żeby las był zdrowy i piękny. Podobnie jest w naszych jelitach. Wyobraźmy sobie, że prowadzimy badania i sadzimy w lesie sadzonki np. jednego gatunku jagody. Czy cały ekosystem leśny będzie sobie lepiej radził tylko dzięki nim? Trudno powiedzieć, złożoność wzajemnych relacji jest tak ogromna, że ciężko o klarowne wnioski z takiego badania.

Odwróćmy sytuację – badacz sprawdza, jaki wpływ na mikrobiom ludzki mają zmiany w liczebności bakterii z rodzaju Lactobacillus. Jednak osoba, która jest uczestnikiem takiego badania normalnie żyje – odżywia się, chodzi do pracy, przeżywa różne emocje. To wszystko wpływa na mikrobiom. Ba, sama żywności jest źródłem mnóstwa bakterii, prawda? Przecież wykorzystujemy bakterie do produkcji żywności np. w nabiale czy wędlinach. W zasadzie trudno wskazać taki produkt spożywczy, który byłby pozbawiony bakterii, więc jak to wszystko zróżnicować? Co ma na co wpływ? Dlatego w badaniach klinicznych nad probiotykami wykorzystuje się często populacje ludzi chorych, z zaawansowaną daną jednostką chorobową po to, by uzyskać większy kontrast, by poprawa była wyraźniejsza, by w ogóle zauważyć efekt.

Tylko te skrajności, gdy choroba jest już mocno zaawansowana nie są wcale takie częste, prawda?

Tak i na zdrowych ludziach te wyniki okazują się nie być tak spektakularne. Nie bez kozery EFSA, czyli Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności odrzucił wszystkie oświadczenia zdrowotne dla probiotyków (informacje o prozdrowotnym wpływie danego składnika, które można zamieszczać na opakowaniach żywności – dopisek redakcji). W Polsce probiotyki to wciąż suplementy diety, które z założenia są przeznaczone dla ludzi zdrowych, a człowiek zdrowy to osoba, której równowaga mikrobiologiczna w jelitach jest zachowana. Na prawdziwy przełom w mikrobiomice jeszcze trochę poczekamy, ale warto wspomnieć, że są już pewne sygnały nadchodzącego przełomu. W USA zarejestrowano pierwszy lek probiotyczny do leczenia zakażenia Clostridium difficile. Społeczność naukową elektryzują również możliwości terapii z użyciem bakterii Akkermansia muciniphila.

Rzeczywiście, przygotowując się do wywiadu natknęłam się na liczne publikacje na temat Akkermansia muciniphila.

To ekscytujące, bo może się okazać, że uda nam się radykalnie obniżyć problem związany z występowaniem zespołu metabolicznego (współwystępowanie różnych czynników zwiększających ryzyko chorób układu krążenia – dopisek redakcji), który jest cichym zabójcą na całym świecie. Jednak to pieśń przyszłości, na dzisiaj mogę powiedzieć, że najważniejsze jest to, by dbać o równowagę jelitową, czyli tzw. eubiozę. To jest klucz do zdrowia.

Artykuł sponsorowany
Szczęśliwa rodzina w swoim domu /fot. Pexels

A co to z praktycznego, życiowego punktu widzenia oznacza dla człowieka? Co każdy z nas może zrobić, by codziennie wspierać swój mikrobiom i utrzymywać „super-organizm” w równowadze? Wspomniałeś, że ogromna ilość czynników może tą równowagę zaburzać.

Wiesz, to jest taki paradoks. Z jednej strony mówi się, że mikrobiom u dorosłego człowieka jest stabilny i właściwie sam się reguluje. Z drugiej strony słyszymy, tak jak mówisz, że mikrobiota jest niesłychanie delikatna, wrażliwa, każdy fałszywy ruch może spowodować „katastrofę”, która zamieni się chorobę przewlekłą. Taki często jest przekaz medialny. Wróćmy na chwilę do leśnego porównania. Las może zachorować, bo pojawił się szkodnik, ale na ogół ekosystem leśny sobie jakoś z tym poradzi. Chyba, że coś mu będzie ustawicznie przeszkadzało, w dłuższej perspektywie czasu, wtedy równowaga leśna padnie. W przypadku mikrobioty jest podobnie i faktycznie wiele jest w naszych rękach, ale środowisko jelitowe nie jest aż tak delikatne jak mogłoby się wydawać. Na większe problemy trzeba sobie zapracować. Kluczem wydaje się dieta, która jest, moim zdaniem, najważniejszym czynnikiem kształtującym równowagę jelitową. Dieta to jest de facto pula substancji odżywczych, z których korzystają mikroorganizmy. Im mniej roślin w diecie, tym mniej błonnika, który jest niestrawny dla człowieka, ale ważny dla mikrobioty. Im dieta zawiera więcej produktów zwierzęcych, tym mikrobiota jest uboższa, mniej zróżnicowana, bo ona się po prostu dopasowuje do tego, co jej serwujemy.

Duże znaczenie mają także początkowe wydarzenia z okresu naszego życia – sposób przyjścia na świat i karmienia. Jednak badania pokazują, że wpływ tych czynników jest najsilniejszy w pierwszych latach życia. Wśród starszych dzieci różnice te się zacierają. Wiadomo, że dzieci, które są urodzone i karmione w taki sposób, w jaki nasz gatunek wyewoluował mają bardziej zróżnicowany mikrobiom. Jednak cesarka czy karmienie mlekiem modyfikowanym to nie wyrok, to nie jest tak, że te dzieci są od razu skazane na gorszą jakość życia.

Wokół mikrobiomu narosło również wiele mitów. Czy to prawda, że mamy w sobie 2 kg bakterii, a mikrobiota to oddzielny organ? Rozprawmy się z tym!

Mity, uproszczenia – one są nam potrzebne, bo mózg nie jest w stanie analizować każdej sytuacji oddzielnie. Gdyby nie uproszczenia, to cały dzień spędzalibyśmy na rozmyślaniach. Określnie organ na mikrobiotę jest właśnie takim uproszczeniem, co ciekawe stosowanym także przez naukowców i praktyków. Mikrobiota to taka fabryka biochemiczna, niesłychanie aktywna, która ma duże znaczenie z punktu widzenia układu pokarmowego, immunologicznego, hormonalnego, nerwowego. Reguluje lub współreguluje ogromną ilość procesów fizjologicznych w naszym organizmie i z tego punktu widzenia można śmiało nazwać ją organem. Natomiast, gdy myślisz o organie, to widzisz twór, który składa się z jednorodnych komórek, o znanej fizjologii. Mikrobiota to obszar dużego zróżnicowania i to zdecydowanie odróżnia ją od organu. Serce, wątroba czy płuca nie podlegają ustawicznej przebudowie i nie zależą od tego, co jemy, jak śpimy, czy mamy stresującą pracę.

Lubię myśleć o mikrobiomie jak o lesie, w którym współżyje ze sobą ogromna ilość żywych organizmów, żeby las był zdrowy i piękny. Podobnie jest w naszych jelitach. Wyobraźmy sobie, że prowadzimy badania i sadzimy w lesie sadzonki np. jednego gatunku jagody. Czy cały ekosystem leśny będzie sobie lepiej radził tylko dzięki nim?

Co z tymi kilogramami bakterii w jelitach?

Niektóre publikacje, nawet naukowe, twierdzą, że pula komórek bakteryjnych zasilających ludzki organizm o rząd, a według niektórych czasem o dwa rzędy, przewyższa liczbę komórek ludzkich. Jednak metoda kalkulacji, która leży u podstaw tego szacunku wywodzi się z lat 70. i jest zwyczajnie niedokładna. Naukowcy z Izraela wzięli na warsztat to przekonanie i zweryfikowali je najnowszymi metodami. Okazuje się, że ilość komórek bakteryjnych jest mniej więcej taka sama jak ludzkich. Poza tym pojawiają się doniesienia, że mamy w jelitach od 2 do nawet 5 kg bakterii. W rzeczywistości to tylko około 0,4 kg. Nie da się jednak ukryć, że te powtarzane w kółko mity znakomicie dramatyzują temat mikrobioty, to sprytny zabieg marketingowy. Takie stwierdzenia łatwo się zapamiętuje, bo to uzmysławia, że nie mówimy o jakiś tam bakteriach, ale o ich kilogramach, a to musi mieć znaczenie, prawda? Nie zmienia to faktu, że mikrobiom wpływa na zdrowie i to w znaczący sposób.

Czy pośród tych mitów jest taki, który uważasz za wybitnie szkodliwy?

Ostatnio bardzo dużo mówi się o psychobiotykach. Na całym świecie, w obliczu mnóstwa szoków, których doznaliśmy w ostatnich latach – pandemia, wojna, hiperinflacja, problemy na rynku pracy – rzeczywistość nas nie oszczędzała, ucierpiała kondycja psychiczna ludzi. To otworzyło rynek, na psychobiotyki, czyli mikroorganizmy modulujące dobrostan psychiczny. Obserwuję dużą aktywność marketingową na tym polu i jestem tym zaniepokojony. Nie ulega wątpliwości, że oś jelita-mózg jest niesłychanie ciekawa, ale dotychczasowe odkrycia łączące mikrobiotę i zdrowie psychiczne opierają się w dużej mierze na badaniach na myszach, których nie można wprost przekładać na człowieka. Owszem serotonina jest produkowana przez bakterie w jelitach. Natomiast, ta serotonina z jelit nie przechodzi bariery krew-mózg i nie wchodzi do puli serotoniny, która w mózgu odpowiada za nasz nastrój. Serotonina, która jest w jelicie oddziałuje wyłącznie na receptory serotoninowe regulując perystaltykę, ale tego już się ludziom nie mówi.

Kolejnym obszernym zagadnieniem jest wpływ leków na mikrobiotę.

O tym też niewiele się mówi. Zazwyczaj każdy wie, że antybiotyk wpływa na zmianę równowagi mikrobioty. Mogą to też robić leki z grupy IPP (leki hamujące wytwarzanie kwasu solnego w żołądku, stosowane często na zgagę – dopisek redakcji) czy popularne środki przeciwbólowe, które również istotnie zmieniają środowisko jelitowe, szczególnie, jeśli są przyjmowane przewlekle. Te grupy leków powinny być traktowane z taką samą uwagą jak antybiotykoterapia. Do leczenia nimi warto się przygotować, zabezpieczyć np. odpowiednią probiotykoterapią.

Przeciętna osoba probiotyki kojarzy wyłącznie z antybiotykami, a przecież to znacznie szersza grupa produktów.

Na rynku europejskim probiotyki to suplementy diety, regulowane według prawa żywnościowego. Według WHO to żywe mikroorganizmy, które podawane w odpowiedniej ilości wywołują korzystny wpływ na zdrowie. To bardzo szeroka definicja, takie trochę wszystko i nic. Przeciętny człowiek nie wie, że są gatunki, że są szczepy, że te szczepy mają różne działanie. Dany szczep, nawet w obrębie jednego gatunku, może się zupełnie inaczej adaptować, wytwarzać inne substancje czy enzymy. Powróćmy znów do lasu. W lesie rośną drzewa iglaste, ale jakie – sosna, świerk, modrzew? Każde z nich będzie miało inne wymagania, choć wszystkie są drzewami iglastymi. Sosna też ma kilka różnych gatunków. Przypomina mi się zdanie, które usłyszałem na jednej z konferencji naukowych. Jeden z uczestników powiedział, że jemu przypadkowa probiotykoterapia przypomina próbę sadzenie palm na Mount Everest. W ten obrazowy sposób można pokazać, że podawanie pewnych bakterii jest często bezsensowne, jeśli nie bierze się pod uwagi konkretnej, indywidualnej sytuacji.

Na przykład popularny szczep LGG aktywuje układ odpornościowy i jeśli chcemy wspomóc nasze siły obronne, postawić je w stan gotowości, to LGG będzie odpowiedni. Jeśli z kolei bierzemy antybiotyk i chcemy odbudować mikrobiotę po leczeniu, szczególnie zabezpieczyć się przed rozwojem Clostridium difficile, to wtedy korzystniej jest podać bifidobakterie. To rodzaj bakterii, które zapobiegają rozwojowi beztlenowych patogenów.

W takim razie jak podejść świadomie do probiotykoterapii, do kogo zgłosić się po pomoc?

Jest coraz więcej firm, które zajmują się badaniem mikrobioty. Jeśli ktoś choruje na chorobę przewlekłą, to najprawdopodobniej towarzyszy tej chorobie stan dysbiotyczny w jelitach. Warto sprawdzić, co się w tych jelitach naprawdę dzieje. Można bezpośrednio badać kał pod kątem obecności patogenów, ale można też wykonać szereg badań pośrednich np. z krwi i moczu czy badań obrazowych, takich jak gastroskopia czy kolonoskopia. To nam daje bazę do działania. W Instytucie Mikrobiomiki postawiliśmy na badania mikrobiologiczne kału, w których oceniamy potencjalne występowanie przerostu kilkunastu patogenów. Dzięki temu możemy dość jednoznacznie potwierdzić występowanie dysbiozy i ustalić sposób jej skorygowania. Nie obiecujemy ludziom niesamowitych rezultatów, wyleczenia chorób przewlekłych. Skupiamy się na tym, co faktycznie potrafimy zrobić. Takie działanie, przywracające równowagę jelitową, może towarzyszyć leczeniu dowolnej choroby, jako działanie uzupełniające.

Jeśli dobrze rozumiem, to w badaniu mikrobioty łapie się skrajności, takie „czerwone flagi”, które wskazują na dysbiozę?

Dokładnie tak i na tej bazie przygotowujemy celowaną probiotykoterapię. Korzystamy przy tym z katalogu przebadanych szczepów probiotycznych, o których wiemy, jak się zachowują względem siebie i względem najczęstszych patogenów.

Artykuł sponsorowany
Dziewczyna cieszy się odpoczynkiem w słońcu /fot. Adobe Stock

Komu poleciłbyś takie badania i celowaną probiotykoterapię?

Oczywistym wskazaniem są zaburzenia pracy układu pokarmowego. Wzdęcia, zaparcia, biegunki, odbijanie się – jeśli objawy te zdarzają się często, to warto się nad tym pochylić, poszukać przyczyny. Kolejnym wskazaniem jest długotrwały pobyt w szpitalu, z uwagi na zakażenia szpitalne i potencjalny kontakt z bakteriami opornymi na antybiotyki. To szczególnie ważne dla osób z osłabionym układem odpornościowym. Na badanie kału warto się też zdecydować w przypadku przewlekłego leczenia, bo żaden lek nie pozostaje bez wpływu na mikrobiotę. Można rozważyć je także u dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie czy karmionych mlekiem modyfikowanym ze względu na początkowe różnice w mikrobiocie, wynikające ze sposobu porodu czy karmienia.

A co z chorobami autoimmunologicznymi?

Warto sprawdzić mikrobiotę zawsze wtedy, gdy choroba ma podłoże zapalne, a taką charakterystykę mają choroby autoimmunologiczne.

Jakich efektów można się spodziewać po celowanej probiotykoterapii? Bo przecież to nie jest „gwiazdka z nieba”…?

Wiesz, dla wielu zastosowanie celowanej probiotykoterapii to duża ulga, która może nawet odmienić ich życie. Znamy takie spektakularne przypadki. Natomiast trzeba pamiętać, że to jest zawsze kwestia osobnicza. Celowana probiotykoterapia to przede wszystkim sposób na przywrócenie równowagi w układzie pokarmowym – eubiozy. My nie chcemy środowiska jelitowego przebudowywać (nie sadzimy palm na Mount Everest), stawiać na nowo, dążymy tylko i aż do przywrócenia zgubionej, naturalnej równowagi.

Uważam, że za jakiś czas badanie mikrobioty będzie standardem, takim, jakim teraz jest podstawowa morfologia. Warto mieć świadomość, że badanie kału nie zawsze kończy się podaniem probiotykoterapii. Odpowiedzią na wynik może być także zmiana diety czy stylu życia. Naszym celem, celem Instytutu Mikrobiomiki jest przede wszystkim pomaganie ludziom, w takim bardzo praktycznym i nieinwazyjnym wymiarze. Chcemy pomagać skutecznie – dlatego jednocześnie wciąż budujemy wiedzę, by udoskonalać nasze metody pracy.

Jaka jest przyszłość badań nad mikrobiomem? Zagłębiając się w literaturę mam wrażenie, że każdy dzień niesie ze sobą nowe informacje, a my jesteśmy na skraju medycznej rewolucji. Czy faktycznie tak jest?

Ludzie mają problem z przewidywaniem przyszłości, choć wydaje im się inaczej (śmiech). Badania nad mikrobiomem są przełomem w medycynie, a teraz, gdy do gry wchodzi sztuczna inteligencja zyskujemy gigantyczną pomoc. AI ułatwi analizę danych i modelowanie mikrobiomu, co przyspieszy postęp. Jednak kiedy i czy w ogóle uda nam się pokonać choroby (z pomocą mikrobiomu), które zabijają nas przedwcześnie? Tego nie wiem, jest za wcześnie, by o tym mówić. Choć wiele wiemy, to tak naprawdę, coś tam w trawie piszczy, widzimy korelację, ale trudno mówić o rewolucji. Zresztą mam wrażenie, że to cicha rewolucja, w której nie będzie jednej, spektakularnej zmiany. Małe zmiany dokonują się codziennie, nawet teraz, gdy rozmawiamy i to one zsumują się w przełom.

Wiedza o mikrobiomie uczy pokory. Pokazuje, że my ludzie nie jesteśmy bogami, jesteśmy za to częścią ekosystemu, w tym także tego ukrytego głęboko w naszych trzewiach. Nasze zdrowie zależy od wzajemnych relacji z mikrobiotą.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.