Przejdź do treści

Podstawową lekturą studentów medycyny był wiersz francuskiego lekarza „O moczu”. Jak kiedyś leczono: urynoterapia

ilustracja: Joanna Zduniak / fot. Rawpixel.com, Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Choć medycyna alternatywna przedstawia wiele dowodów na skuteczność urynoterapii, jak dotąd nie zostały one potwierdzone jednoznacznymi badaniami klinicznymi i towarzyszy jej wiele mitów. Zapraszamy na wycieczkę śladami leczenia moczem.

 

Urynoterapia – metoda niekonwencjonalnego leczenia polegająca na: piciu, okładach i kąpielach w moczu ma zwolenników i przeciwników. Ci pierwsi wyliczają długą listę dolegliwości, na które ma mieć leczniczy wpływ: łuszczyca, trądzik, astma, migrena, cukrzyca, borelioza, hemoroidy, wrzody żołądka czy nawet nowotwory i niepłodność. Przeciwnicy uważają, że picie uryny – zbędnego i wydalonego z organizmu produktu przemiany materii – nie jest niczym innym, jak aplikowaniem sobie bakterii na własne życzenie. Prawda pewnie leży pośrodku, jednak jak dotąd żadne rzetelne kliniczne badania nie potwierdziły dobroczynnego działania moczu.

Pierwsze wzmianki o urynoterapii pochodzą sprzed 5000 lat z terenu Indii, gdzie zasady stosowania moczu opisywano w traktatach. Starożytni Egipcjanie wykorzystywali mocz do testów ciążowych. Polewali nim nasiona, a kiedy zaczynały kiełkować, uznawano, że „ziarenko” rośnie też w ciele kobiety. Galen, który ponoć nie mógł znieść zapachu moczu, zalecał picie „złotego kleju” – uryny niewinnego chłopca zamieszanej w miedzianym naczyniu. Pliniusz Starszy opisywał recepturę leku na rany i wysypkę na skórze u dzieci – była to papka ze zmielonych spalonych skorup ostryg i starego moczu. Rzymskie położne miały podobno wykorzystywać mocz jako bardzo skuteczny środek odkażający, a połączony z sodą był skutecznym preparatem myjącym części intymne ciała.

Hipokrates obserwował kolor moczu, by na tej podstawie wnioskować o zarażeniu kiłą czy gruźlicą. Także w Średniowieczu lekarze oceniali stan zdrowia pacjenta po wyglądzie jego moczu. Próbkę trzykrotnie oglądano w świetle słońca i określano, czy mocz jest żółty, zielony czy czarny, czyli „rozgotowany” przez żołądek. Jak pisze Nathan Belovsky w książce „Jak dawnej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie”: „Najlepszy wynik badania uzyskiwano, posługując się pojemnikiem na urynę w kształcie ludzkiego pęcherza moczowego, ozdobionego cennymi klejnotami. Badanie moczu zaoszczędzało lekarzowi kłopotliwego dotykania ciała chorego, czy nawet samego oglądania pacjenta”. Analiza moczu nabrała z czasem tak duże znaczenia, że – jak czytamy dalej – w XVII wieku francuski lekarz Egidiusz napisał liczący 347 wersów wiersz „O moczu”, który był podstawową lekturą studentów medycyny. Musieli nauczyć się go na pamięć.

W XVII wieku picie moczu było popularną metodą profilaktyki przed nawracającymi epidemiami chorób zakaźnych. Urynoterapia była też jedną z szeroko stosowanych metod leczenia zębów. Jonathan J. Moore w książce „Przerażające choroby i zabójcze terapie” opisuje bardzo osobliwe „lekarstwo” produkowane z moczu 12-letniego chłopca. Na kilka miesięcy zostawiano go do fermentacji, a następnie mieszano z różnymi ziołami i traktowano jako panaceum na dolegliwości trawienne i zaparcia.

W czasach renesansu mocz był wykorzystywany także do innych, niemedycznych zadań – folusznicy i farbiarze wykorzystywali amoniak z moczu do wybielania tkanin. Kwitła także przedsiębiorczość – tak cenną substancję trzeba było jakoś pozyskiwać, prześcigano się więc w budowaniu pierwszych toalet, które miały zbierać ludzkie odchody. Równie wartościowe były też ludzkie ekskrementy.

W medycynie ludowej mocz stosowano do odkażania ran, leczenia zajadów i pleśniawek, a także do celów kosmetycznych. Mocznik i amoniak wykazywały właściwości zmiękczające i wybielające, stosowano więc je do płukania włosów, robiono z moczu maseczki rozjaśniające twarz i wybielające dłonie.

Za „ojca” autoterapii moczem uważa się żyjącego na początku XX wieku brytyjskiego naturopatę Johna W. Armstronga. W swoich książkach opisywał on tradycje leczenia moczem stosowane w jego rodzinie od pokoleń, prowadził też wielodniowe lecznicze posty, podczas których stosował tylko mocz i wodę. Jego traktat „Woda życia” wydany w 1918 roku, z rozpisanymi recepturami i sposobami dawkowania moczu w różnych dolegliwościach, stał się „biblią” medycyny alternatywnej.

Jak tłumaczą naturoterapeuci, zawarte w moczu witaminy, składniki mineralne, hormony i enzymy, a przede wszystkim antybakteryjny mocznik mają działanie podobne do leków homeopatycznych. Kiedy organizm dostanie je jeszcze raz, spowodują wytworzenie się przeciwciał i podniesienie odporności. Do innych zalet urynoterapii zalicza się też działanie przeciwzapalne regenerujące komórki i rozpuszczające szkodliwe złogi. Ma to sprzyjać autonaprawie organizmu – likwidacji problemów skórnych, nowotworzących się komórek, depresji i cukrzycy.

Przeciwnicy nie kwestionują składu moczu – faktycznie znajduje się w nim pewna ilość składników odżywczych, uważają jednak, że jako produkt przemiany materii mocz jest odpadem i skoro organizm go wydala, to znaczy, że nie jest mu on do niczego potrzebny. Witaminy i inne składniki odżywcze można przecież aplikować w bardziej przystępnej postaci, skoro i tak jest ich w moczu znikoma ilość (95 proc. moczu to woda). Kwestionują także sposób pozyskiwania moczu do picia – poza pęcherzem moczowym przestaje on być sterylny i może być nośnikiem bakterii.

Szczególna batalia dotyczy mocznika, który bardzo długo był uważany za trujący i niebezpieczny, jego właściwości moczopędne zostały jednak potwierdzone i obecnie wykorzystywany jest w kardiologii, ginekologii i położnictwie, dermatologii czy endokrynologii. W żadnym razie jednak nie pochodzi z moczu!

Potwierdzono też, że wydalany z moczem kwas moczowy, choć jest szkodliwym produktem, może wykazywać właściwości przeciwnowotowrowe i antyoksydacyjne, może też być nośnikiem hormonu folikulotropowego (FSH) i luteinizującego (LH) u kobiet w procesie menopauzy, a gonadotropiny w czasie ciąży. Czy to jednak dostateczny powód, by pozyskiwać go, pijąc mocz?

Jak do tej pory nie przeprowadzono rzetelnych badań, które potwierdziłyby jednoznacznie skuteczność leczniczą moczu, wiedza o nim jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wiele krajów oficjalnie zakazuje stosowania urynoterapii. Naczelna Izba Lekarska w Polsce, w ślad za stałym Komitetem Lekarzy Europejskich oficjalnie odniosła się do alternatywnych metod leczenia, stwierdzając, że nie są one medycyną i zobowiązując lekarzy do informowania o tym pacjentów.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.