Przejdź do treści

„Najczęściej słyszę, że hormony są przyczyną nowotworów piersi. Sprostujmy – terapia hormonalna nie generuje nowotworów” – mówi dr n. med. Katarzyna Skórzewska

dr n. med. Katarzyna Skórzewska archiwum prywatne
dr n. med. Katarzyna Skórzewska archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Terapia hormonalna wraca do łask. Mamy nowe badania i ekspertów, którzy są wolni od naleciałości z poprzednich lat. Ekspertów, którzy mają większą wiedzę i szybszy dostęp do danych źródłowych. Dziś mamy też zdecydowanie lepszy przepływ informacji, co ma ogromny wpływ na świadomość kobiet w zakresie zagadnień okołomenopauzalnych – mówi dr n. med. Katarzyna Skórzewska, specjalistka w dziedzinie położnictwa, ginekologii i endokrynologii.

 

Ewa Koza: Zadzwoniłam z pytaniem, czy przyjmie pani zaproszenie do rozmowy na temat hormonalnej terapii zastępczej, i już na wstępie popełniłam błąd. O co chodzi z tą „zastępczą”, która zastępczą nie jest?

Katarzyna Skórzewska: Nomenklatura, którą posługują się i pacjentki, i lekarze, jest nieprecyzyjna i generuje wiele błędów. Zacznijmy od tego, że leczenie hormonalne w okresie transformacji menopauzalnej i po menopauzie nie zastępuje czynności jajników. Stosuje się w nim jedynie minimalne ilości estrogenów – znacznie mniejsze niż produkowane przez jajniki w cyklu miesiączkowym, oraz jeśli kobieta nie ma macicy – progesteron lub jego pochodne, również w minimalnych ilościach. Podajemy dawki, które pozwolą na likwidację nieprzyjemnych objawów związanych z okresem okołomenopauzalnym, takich jak nadmierna potliwość, pogorszenie jakości snu i zmniejszenie objawów urogenitalnych związanych z narządem rodnym i układem moczowym, oraz na poprawę samopoczucia.

Przecież jajniki kobiet, które miesiączkują, produkują nie tylko hormony, ale przede wszystkim zdolne do zapłodnienia komórki jajowe. Mówiąc o terapii zastępczej, sugerujemy, że substytuujemy wszystko, a to nieprawda. Nie zastępujemy przecież funkcji rozrodczej, a hormonalną tylko częściowo. Stosując standardową terapię hormonalną, nie uzupełniamy ani androgenów, ani insuliny, ani innych hormonów produkowanych przez jajniki. Powszechnie używane określenie „hormonalna terapia zastępcza” jest niezgodne z tym, na czym ona polega.

Jak ją zatem nazwać?

Lepszym sformułowaniem mogłaby być „uzupełniająca”, ale to też nie jest do końca poprawne. Z założenia uzupełniamy coś do konkretnego poziomu, a my wprowadzamy do organizmu jedynie minimalne ilości hormonów jajnikowych.

Problemem jest przede wszystkim to, że większość osób nie rozumie, na czym polega proces transformacji menopauzalnej i na czym polega leczenie hormonalne. Mówię nie tylko o nazewnictwie, którym posługujemy się w języku potocznym, ale też o przekazach stosowanych w mediach, a także o języku, którego używa wielu lekarzy – przyzwyczajonych do starej nomenklatury, sprzed 20–30 lat. Terapia hormonalna jest leczeniem, a ono niczego nie zastępuje. W nomenklaturze medycznej używamy określenia „hormonalna terapia menopauzalna” albo – najbezpieczniej – „terapia hormonalna”, przecież stosuje się ją nie tylko o okresie transformacji menopauzalnej, ale też u osób z zaburzeniami miesiączkowania czy z przedwczesną niewydolnością jajników.

Jakiej nomenklatury używa się w innych krajach?

W przodujących, w których wiedza w tym zakresie jest najbardziej zaawansowana, mówię przede wszystkim o Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii, używa się sformułowania „terapia hormonalna”. W Europie, a szczególnie w Anglii, pokutuje stare nazewnictwo. Myślę, że głównie dlatego, że leczeniem i stosowaniem terapii hormonalnej zajmują się w Wielkiej Brytanii lekarze rodzinni, może nie do końca rozumiejąc różnice, o których rozmawiamy.

W Polce ta wiedza też jest przestarzała. Edukacja na temat procesów transformacji menopauzalnej zawsze była na podstawowym poziomie, a od czasu opublikowania pierwszych wyników badania WHI (Women’s Health Initiative – przyp. red.), czyli od 20 lat, praktycznie zamarła. Młodzi lekarze często nie wiedzą, na czym polega to leczenie, dlatego robią błędy i podejmują nieprawidłowe działania. Być może część specjalistów używa w rozmowie z pacjentkami nomenklatury potocznej, bo wydaje im się, że przekaz będzie wtedy lepiej zrozumiany. To może generować nieporozumienia.

Jesteśmy w światowej czołówce narodów, które nadużywają leków. Skąd zatem tak silny i powszechny lęk przed hormonami?

Bo hormony zabijają! (śmiech). Boimy się tego, czego nie znamy. Jeśli nie wiemy, jak coś działa, a wszyscy dookoła mówią, że to jest szkodliwe – przyczynia się do rozwoju chorób układu krążenia i nowotworowych, demencji i innych schorzeń, a nawet zgonów – to nikt nie chce tego stosować.

Swego czasu otwartość kobiet na stosowanie terapii hormonalnej była zdecydowanie większa. Prawie trzydzieści lat temu, kiedy zaczynałam pracę, korzystało z niej około 12 procent kobiet w okresie klimakterium czy przekwitania – bo tak to nazywamy w nomenklaturze medycznej. Niestety, po opublikowaniu wyników badania WHI, w 2002 roku, większość zrezygnowała.

Co to za badanie?

Obserwacyjne, które toczy się od wielu lat – bodajże od 1995 roku – w Stanach Zjednoczonych. To nie jest badanie, do którego dobrano kobiety pod kątem przeciwwskazań do stosowania jakichś terapii. To obserwacja ludzi, którzy stosują różne modele leczenia. Jedną z grup były i nadal są kobiety, które stosowały i wciąż stosują terapię hormonalną. Warto zauważyć, że w tamtych czasach terapię hormonalną podawano jak „cukierki” – trzeba czy nie trzeba, dostawała ją niemal każda kobieta. I rzeczywiście, były sytuacje, gdy osoby starsze – mówię o kobietach po siedemdziesiątym roku życia czy nawet bliżej osiemdziesiątki – miały włączaną – podkreślam! – włączaną, nie kontynuowaną, terapię hormonalną.

Podawano im hormony, bo źle się czuły, miały osteoporozę, uderzenia gorąca czy nadmierną potliwość. Włączano leczenie, często zanim zdiagnozowano przyczynę tych dolegliwości. I u tych starszych osób – co było do przewidzenia – hormony podane de novo mogły wywołać i wywołały różne komplikacje. Chodziło przede wszystkim o powikłania sercowo-naczyniowe i wzrost śmiertelności z tego powodu.

Problemem jest przede wszystkim to, że większość osób nie rozumie, na czym polega proces transformacji menopauzalnej i na czym polega leczenie hormonalne. Mówię nie tylko o nazewnictwie, którym posługujemy się w języku potocznym, ale też o przekazach stosowanych w mediach, a także o języku, którego używa wielu lekarzy – przyzwyczajonych do starej nomenklatury sprzed 20–30 lat. Terapia hormonalna jest leczeniem, a ono niczego nie zastępuje

Najczęściej słyszę, że hormony są przyczyną nowotworów piersi.

Ja też. Pomyślmy tylko przez chwilę – przecież kobiety, które dostają hormony, są pod regularną kontrolą, więc częstość wykrywania nowotworów będzie u nich statystycznie wyższa. Zwłaszcza u osób starszych, przecież ryzyko chorób nowotworowych wzrasta z wiekiem, na co ma wpływ szereg różnych czynników. Terapia hormonalna nie generuje nowotworów. Powtórzę – kobiety, które ją stosują, są po prostu częściej badane i skrupulatniej obserwowane.

Tylko że o tym nikt nie mówi.

Upraszczamy jak wiele innych aspektów. W metodologii badania WHI popełniono sporo błędów, ale media podchwyciły ten temat. Wiadomo, sensacyjne nagłówki budzą największe zainteresowanie, więc pojawiły się hasła typu: „Hormony zabijają!”, „Zażywasz hormony? Natychmiast je odstaw i skontaktuj się z lekarzem”. Takie informacje rozprzestrzeniają się lotem błyskawicy. Internet nie był wówczas tak powszechnie dostępny jak dziś, ale poprzez telewizję, radio i prasę te „rewelacje” dotarły i do nas. Kobiety były przerażone. Odbierałam telefony od spanikowanych lekarek i lekarzy, przecież oni też nie od razu wiedzieli, co się dzieje. Dziś wystarczy wpisać pytanie do PubMed-u (anglojęzyczna wyszukiwarka obejmująca artykuły z dziedziny medycyny i nauk biologicznych – przyp. red.) i znajdziemy tysiące rzetelnych komentarzy eksperckich. Wtedy niczego takiego nie było, więc kazano kobietom natychmiast odstawiać hormony. Ta powszechna panika utrwaliła się mocno w ludzkiej świadomości.

I pokutuje do dziś.

Przez ponad 20 lat, od 2002 roku, kiedy opublikowano pierwsze wyniki, wielokrotnie je podważono i uznano za niewiarygodne. Dziś wiemy, że badanie zostało źle skonstruowane, niewłaściwie dobrano metodologię i dokonano błędnej interpretacji. W prasie medycznej opublikowano sprostowanie, ale te treści nie miały już takiej siły nośnej jak sensacje o „zabójczych hormonach”.

Ani kardiolodzy, ani onkolodzy nam nie pomagali. Jak niemal wszyscy, oni też utknęli w błędnym przekonaniu o śmiertelnym zagrożeniu związanym ze stosowaniem terapii hormonalnej, więc większość kobiet, które przechodziły transformację menopauzalną w ciągu ostatnich 20 lat, nie otrzymywała leczenia. Bojąc się spraw sądowych i oskarżeń, lekarze nawet go nie proponowali.

A jednak nadchodzi zmiana.

Tak, bo dochodzi do głosu moje pokolenie. Zajmując się ginekologią endokrynologiczną, wiedziałam, jak wygląda sytuacja z hormonalną terapią menopauzalną, wiedziałam też, że gdy dla moich koleżanek nadejdzie ten etap życia, będą chciały poprawić samopoczucie. My mamy już inne podejście do zdrowia. Stosowałyśmy antykoncepcję hormonalną, nie bojąc się jej aż tak bardzo, chociaż nią też nas straszono. Kobiety urodzone w późnych latach 60. i wczesnych 70. nie chcą się źle czuć, chorować ani szybciej starzeć. Zaczynają walczyć o jakość swojego życia.

Jak niemal wszyscy, lekarze też utknęli w błędnym przekonaniu o śmiertelnym zagrożeniu związanym ze stosowaniem terapii hormonalnej, więc większość kobiet, które przechodziły transformację menopauzalną w ciągu ostatnich 20 lat, nie otrzymywała leczenia. Bojąc się spraw sądowych i oskarżeń, lekarze nawet go nie proponowali

Chcemy mieć energię, działać, korzystać ze zdobytego doświadczania i rozwijać swoje pasje. Nie mamy ochoty schodzić na dalszy plan ani stawać się przezroczyste. Przecież samopoczucie przekłada się na każdą sferę życia, w tym na kontakty w pracy czy karierę. Terapia hormonalna wraca do łask. Mamy nowe badania i ekspertów, którzy są wolni od naleciałości z poprzednich lat. Ekspertów, którzy mają większą wiedzę i szybszy dostęp do danych źródłowych. Dziś mamy też zdecydowanie lepszy przepływ informacji, co ma ogromny wpływ na świadomość kobiet w zakresie zagadnień okołomenopauzalnych.

Nie jest tak, że przez dwie dekady kobiety nie chciały sobie pomóc w przejściu przez ten niełatwy etap życia. Nie bez powodu rynek suplementów diety proponowanych na dolegliwości związane z transformacją menopauzalną jest tak ogromny. Preparaty dostępne bez recepty zdominowały rynek farmaceutyczny, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.

Bliska znajoma, kobieta ledwo po czterdziestce, zgłosiła niedawno swojemu ginekologowi, że wyraźnie skrócił jej się cykl, a PMS-y ma tak dokuczliwe, jak wtedy, gdy była nastolatką, i zapytała, czy to mogą być pierwsze symptomy menopauzy. Rozbawiło go to. Dla wyregulowania cyklu zaproponował jej antykoncepcję. Dodam, że ona nie mieszka w maleńkim miasteczku, ale w stolicy.

O tym właśnie mówiłyśmy: brak specjalistycznej wiedzy, brak świadomości, protekcjonalne traktowanie pacjentek i potrzeba bycia tym, który wszystko wie najlepiej. Nie mam w zwyczaju wypowiadać się na tematy, na których się nie znam. Czasem odnoszę wrażenie, że część moich kolegów i koleżanek wstydzi się przyznać do tego, że czegoś nie wie. Być może w obawie, że zostanie uznany czy uznana za osobę niekompetentną, nie potrafi przekierować pacjentki do osoby, która specjalizuje się w danej dziedzinie. Ja nie mam takich dylematów.

Uważam, że to lepsze rozwiązanie niż wprowadzanie kogoś w błąd. Przecież nie ma takiej możliwości, żeby wiedzieć wszystko i w każdej dziedzinie czuć się ekspertem. Niestety, mało kto ma w sobie tyle pokory, żeby się do tego przyznać i pogodzić się z tym.

Jeśli chodzi o antykoncepcję, którą jej zaproponował – to nie musi być zły pomysł. Bo antykoncepcja z hormonami o budowie najbardziej zbliżonej do estradiolu i progesteronu jest jedną z form leczenia objawów w perimenopauzie, czyli kilkuletnim okresie przejściowym. Nie ulega jednak wątpliwości, że powinien z nią tę sprawę przedyskutować, wyjaśnić, dlaczego to jest dobre rozwiązanie, a nie wyśmiać. Przecież ponowne pojawienie się uciążliwych objawów PMS-u jest często objawem wchodzenia w okres transformacji menopauzalnej – podkreślę – często, choć nie zawsze. I to należałoby zweryfikować w pierwszej kolejności.

 

Dr n. med. Katarzyna Skórzewska – lekarka, specjalistka w zakresie położnictwa i ginekologii, specjalistka w dziedzinie endokrynologii. Autorka wielu publikacji naukowych w periodykach polskich i zagranicznych oraz artykułów popularnonaukowych. Zajmuje się diagnostyką i leczeniem zaburzeń hormonalnych u kobiet, szczególnie w obszarze endokrynologii ginekologicznej oraz leczeniem współistniejących zaburzeń hormonalnych innych gruczołów wydzielania wewnętrznego. Prowadzi dwa medyczne profile edukacyjne na Instagramie

Kobieta siedzi przy oknie. tekst dotyczy objawów depresji w menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie

KIOM, czyli Krótka Instrukcja. O Menopauzie, powstała, żeby wspierać wszystkie kobiety, które przechodzą menopauzę, i te, które czują, że aktualnie doświadczane przez nie objawy mogą być z nią związane. Powstała także z myślą o osobach, które po prostu chcą się lepiej przygotować do tego etapu: czy dla siebie samych, czy po to, by wiedzieć, jak wspierać bliskie sobie kobiety.

Instrukcja jest po to, aby życzliwie, z troską i w sposób rzeczowy przedstawić Ci zagadnienia związane z menopauzą. Myślimy o niej jak o przyjaciółce, która już przeszła drogę, którą masz przed sobą. Dzieli się z Tobą wiedzą, doświadczeniem, podpowiada możliwości działania tak, żebyś mogła nawigować przez ten etap jak najlepiej dla siebie.

Instrukcję stworzyłyśmy wspólnie z ekspertkami wielu dziedzin, które w sposób jasny, ciekawy i merytoryczny wyjaśniły wiele aspektów menopauzy, a także wspólnie z kobietami, które podzieliły się doświadczeniem tego okresu.

Krótka Instrukcja. O Menopauzie jest darmowa. Możesz przeczytać ją na stronie krotkainstrukcja.pl lub pobrać ją w formie PDF-a.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.