Czy przeciwko COVID-19 będziemy musieli szczepić się co pół roku? Naukowcy wyjaśniają

się ten artykuł?
Po pół roku od przyjęcia szczepionki przeciwko COVID-19 potrzebna jest dawka przypominająca. To konieczne, ponieważ z czasem liczba przeciwciał we krwi zaczyna spadać. Czy tak będzie już zawsze? Naukowcy sprawdzili, czy każdego roku każdy z nas będzie potrzebował szczepień przypominających, takich samych jak w przypadku grypy.
Szczepionka przeciwko COVID-19 – dawka przypominająca
Jak wyjaśniają naukowcy, w przypadku szczepionek typu mRNA (Biontech/Pfizer, Moderna) spadek liczby przeciwciał we krwi następuje z reguły po około sześciu miesiącach od wytworzenia odporności podstawowej. Jeżeli chodzi o jednodawkowy preparat firmy Johnson&Johnson, niemiecka komisja ekspercka STIKO zaleca odświeżenie szczepienia nieco wcześniej.
Czy przyjmowanie dawek przypominających będziemy musieli jednak przeżywać co pół roku? Na ten moment specjaliści nie mają jednoznacznej odpowiedzi.
Być może szczepionki na SARS-CoV-2 będą musiały być w przyszłości dopasowywane do rozprzestrzenionych w danej chwili wariantów wirusa, tak jak już teraz robi się z sezonowymi szczepionkami na grypę. Trwają prace nad nowymi preparatami na koronawirusa, które mają radzić sobie z różnymi mutacjami, w tym z wariantem Delta.
Rola limfocytów T
Naukowcy wyjaśniają także, że wszystko zależy od tego, jak będzie rozwijać się pandemia. Nie znamy odpowiedzi na pytania, czy po kolejnej fali pandemia wygaśnie albo czy poprzez mutacje stanie się endemiczna, czyli będzie regularnie występować w pewnych regionach i zostanie z nami na lata.
Tematem odporności w COVID-19 zajął się m.in. zespół specjalistów z Wielkiej Brytanii i Singapuru. Przebadali oni pracowników ochrony zdrowia, którzy zajmowali się chorymi na COVID-19, czyli byli w dużym stopniu wystawieni na kontakt z koronawirusem, ale nie chorowali. W toku badań okazało się, że przebadani pracownicy mieli więcej tzw. wielospecyficznych limfocytów T niż osoby, które w mniejszym stopniu miały kontakt z wirusem. Wykryte limfocyty utrudniają namnażanie się wirusa.
Jednocześnie wykryto u nich zwiększoną ilość białka IFI27, które wskazuje na bardzo wczesną infekcję SARS-CoV-2. Eksperci podejrzewają, że u badanych osób doszło do tzw. przerwanej infekcji koronawirusem, to znaczy, że limfocyty wygasiły zakażenie w bardzo wczesnej fazie.
Na ten moment nie wiadomo jednak, skąd wzięły się niezwykle silne limfocyty T. Możliwe, że powstały po jeszcze wcześniejszej infekcji innym koronawirusem, np. wirusem przeziębienia.
Odporność populacyjna
Naukowcy wskazują więc na jeden wniosek: powtarzająca się ekspozycja na koronawirusy (na przykład gdyby SARS-CoV-2 stał się endemiczny), może doprowadzić do lepszego przygotowania systemu odpornościowego.
Źródło: Deutsche Welle
Polecamy

„Nie może już siedzieć, stać ani chodzić”. Cierpiąca na long COVID mama czwórki dzieci zbiera na eutanazję

Szczepionka na pneumokoki dla dzieci – wszystko, co musisz o niej wiedzieć

Szczepionka na pneumokoki dla dorosłych, czyli skuteczna obrona przed groźnymi bakteriami
