5 min.
Jak się powstrzymać przed dotykaniem twarzy? Eksperci podpowiadają skuteczne sposoby

Jak się powstrzymać przed dotykaniem twarzy w dobie koronawirusa? / Unsplash
„Wciąż za mało powtarzamy, że dotykanie ust, oczu, nosa jest kluczowe w transmisji koronawirusa!”– grzmią na całym świecie eksperci ds. zdrowia. „Musimy dojść do momentu, w którym dotknięcie twarzy w miejscu publicznym będzie wywoływało zdziwienie i obrzydzenie”. Tylko jak się powstrzymać przed czymś, co odruchowo robimy kilkadziesiąt razy w ciągu godziny?
Spis treści
Kilkaset razy na dobę to o dużo za dużo
5 lat temu na Uniwersytecie w Sydney „podglądano” przyszłych lekarzy podczas zajęć. Na wideo zarejestrowano, jak często dotykali dłońmi twarzy. Każdy ze studentów medycy robił to średnio 23 razy na godzinę, a palce najczęściej trafiały w okolice oczu, nosa, ust.
Jak pewnie wszyscy już wiedzą, koronawirus przenoszony jest drogą kropelkową, a kontakt brudnych dłoni z błonami śluzowymi jest najłatwiejszym sposobem na przeniesienie drobnoustrojów do organizmu. Stąd te, do znudzenia powtarzane, apele o jak najczęstsze i jak najdokładniejszy mycie rąk.
Jak jednak alarmuje Robert West, profesor psychologii zdrowia na University College London (razem z innymi ekspertami ds. zdrowia z całego świata), samo mycie dłoni może okazać się niewystarczające. Wysiłki może zrujnować bezwiedne dotykanie twarzy. Przecież nie po każdym użyciu telefonu biegniemy do łazienki.
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
Co wspólnego ma dotykanie twarzy ze zdejmowaniem spodni?
Dlatego też prof. Robert West apeluje, by do tej kwestii przyłożyć nawet większą wagę niż do prawidłowej higieny:
„Jeśli powstrzymasz się przed dotykaniem twarzy, nie będzie miało znaczenia, że nie umyjesz rąk” – stwierdził londyński specjalista psychologii zdrowia w rozmowie z CNN.
Z tego powodu, jak twierdzi ekspert:
„Musimy wbić sobie do głowy, że nie wolno dotykać twarzy. W tym momencie powinno to być równie nieakceptowalne co zdejmowanie spodni w miejscach publicznych”.
No dobrze, ale jak pozbyć się odruchu? Cóż, eksperci mówią tu jednym głosem: łatwiej jest coś zrobić niż czegoś nie robić. Ale nie ma rady, trzeba trenować.
Co robią ręce, gdy nikt nie patrzy?
W pierwszej kolejności, podpowiada Robert West, pomyślmy o maseczce ochronnej. Nie musi (a biorąc pod uwagę braku sprzętu ochronnego w szpitalach – nawet nie powinna) być profesjonalna, może być uszyta w domu z bawełny. Grunt to mieć ją na twarzy – w ten sposób materiał broni dłoniom kontaktu z ustami i nosem, ale również pozwala pracować nad wygaszaniem odruchu kierowania palców w te okolice. Umysł nabiera świadomości bariery, więc jeśli taki „trening” będzie trwał odpowiednio długo, także po zdjęciu maseczki powinniśmy mieć większą łatwość, by zapanować nad rękoma. Co istotne, taki „trening” możemy robić sobie w domu.
„Chociaż szczególnie ważne jest, aby nie dotykać twarzy, gdy jesteś na zewnątrz, najlepszym sposobem na przełamanie nawyku jest ćwiczenie również w domu, nawet gdy nie masz kontaktu z newralgicznymi powierzchniami i umyłeś się ręce” – mówi prof. West.
Osoby bardziej „zaawansowane” mogą spróbować treningu ze „sprzętem cięższego kalibru” – np. z przyłbicami ochronnymi lub siatkami na twarz – takimi, jakie noszą chociażby pszczelarze. Brzmi absurdalnie? Pewnie tak, ale podobno przynosi nadzwyczajne rezultaty.
Kolejnym prostym sposobem na kontrolowanie obecności rąk na twarzy może być spryskanie dłoni nieprzyjemnym zapachem. Albo po prostu jakimkolwiek intensywnym zapachem. Nieprzyjemna woń będzie alarmować, gdy dłoń zacznie zbliżać się do buzi. Ale nawet pachnidło, które nie budzi w nas odrazy, będzie zwracać uwagę na to, co robią ręce, gdy o nich nie myślimy.
„Chodzi o to, by uświadomić sobie ten moment, gdy chcemy dotknąć twarzy. Wtedy możemy zapanować nad nawykiem” – komentuje West.
Jak oni się nie drapią?
Jak przyznaje specjalista z londyńskiego University College, największym wyzwaniem jest swędzenie twarzy. Zarówno w tym przypadku, jak i opisanych wcześniej, przydać się może trening uważności, mindfulness, który pozwala osiągnąć stan świadomości, „będący wynikiem intencjonalnego i nieoceniającego kierowania uwagi na to, czego doświadczamy w chwili obecnej”.
„Kiedy coś mnie swędzi, dostrzegam to, ale nie walczę. Zauważam, ale nie reaguję” – mówi profesor.
Robert West dodaje, że choć wszystko to może brzmieć głupio i trywialnie (trudno nie przyznać racji), on sam jest naprawdę zdziwiony, że w czasie pandemii koronawirusa nie zrobiono więcej, aby zniechęcić ludzi do dotykania twarzy.
„Ludzie myślą, że jeśli masz duży problem, potrzebujesz dużego rozwiązania. Dotykanie twarzy wydaje się tak mało istotne, że trudno uwierzyć, że może mieć tak olbrzymie znaczenie” – mówi ekspert.
A ma, podkreśla West. I dodaje, że dlatego w walce z rozprzestrzenianiem się koronawirusa „musimy dojść do momentu, w którym dotknięcie twarzy w miejscu publicznym będzie wywoływało zdziwienie, a nawet obrzydzenie”.
Poleć artykuł koleżankom
Zobacz także
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

29.03.2023
„Sami zapracowaliśmy na to, że wyżej cenimy wiedzę celebrytki niż profesora psychiatrii”. O fake newsach w kontekście zdrowia psychicznego mówi Marta Glanc, analityczka Stowarzyszenia Demagog

26.03.2023
Są wyrafinowanymi myśliwymi, którzy w wymyślny sposób uśmiercają swoje ofiary. Czy grzyby mogą uratować świat?

24.03.2023
Uważano, że ich przyczyną może być smutek, post, a nawet ciąża. Jak kiedyś leczono galopujące suchoty, czyli gruźlicę

22.03.2023