6 min.
Jak sprawić, żeby te święta były bezpieczne? Dr Paweł Grzesiowski: Zamiast tradycyjnych spotkań przy stole wybierzmy spacer do lasu czy parku

Jeśli tylko możemy, to zamiast tradycyjnych spotkań przy stole wybierzmy się na spacer do lasu czy parku”. Dr Paweł Grzesiowski mówi, jak sprawić, żeby te święta były bezpieczne /iStock
W tym roku mogą stać się modne życzenia: „bezpiecznych świąt!”. Co możemy zrobić, żeby to nie były tylko puste słowa i żeby rzeczywiście zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem w Boże Narodzenie? O tym rozmawiamy z immunologiem, dr n. med. Pawłem Grzesiowskim.
Ewelina Kaczmarczyk: Jak zadbać o to, żeby te święta były bezpieczne?
Dr n. med. Paweł Grzesiowski: Przede wszystkim powinniśmy je spędzać w obrębie rodziny, która mieszka z nami w jednym domu. Odradzam wyjazdy do odległych województw. Po to, żeby zredukować do minimum ryzyko zakażeń.
Teoretycznie możemy zaprosić pięć osób, które z nami nie mieszkają. Mimo to radzi pan, żeby jednak pozostać w gronie domowników?
Tak, jestem za tym, żeby ograniczyć te zaproszenia do niezbędnego minimum wynikającego na przykład z potrzeby opieki nad tymi osobami, np. dlatego że są niesamodzielne czy niepełnosprawne. Wtedy oczywiście uważam za zasadne, żebyśmy te pięć osób mieć pod opieką. Ale trzeba się na to przygotować.
Jeśli tylko możemy, to zamiast tradycyjnych spotkań przy stole wybierzmy spacer do lasu czy parku. Na otwartej przestrzeni jesteśmy mniej podatni na zarażenie
W jaki sposób?
Starajmy się mniej więcej od 15 grudnia zachowywać już bardzo ostrożnie. Chodzi o to, żebyśmy zastosowali sobie taką samokwarantannę, żeby w tym okresie się nie zarazić. Okres wylęgania COVID-19 to przeciętnie 7-9 dni, najdłużej 14. Ale u większość osób następuje to już do 11. doby po kontakcie z chorą osobą. W związku z tym przez te 10 dni umownej kwarantanny przed świętami powinniśmy się rzadziej spotykać ze znajomymi, unikać kontaktu z obcymi ludźmi bez maseczki i dystansu. Jeśli my się nie zakazimy, to przecież nie zarazimy też tych osób, z którymi będziemy siedzieć przy jednym stole. Jeśli ktoś chce być pewny, że jest zdrowy, to może nawet wykonać test na COVID-19 – tak samo jak robi się to przed wyjazdami zagranicznymi.
Druga sprawa to forma spotkań świątecznych. Jeśli tylko możemy, to zamiast tradycyjnych spotkań przy stole wybierzmy spacer do lasu czy parku. Na otwartej przestrzeni jesteśmy mniej podatni na zarażenie. A trzecia sprawa to „selekcja” przed świętami – czyli jeżeli ktoś jest chory, ma objawy, to naprawdę niech nie bierze udziału we wspólnej wigilii. A często niestety tak jest, że ludzie machają ręką i mówią: „A, mam tylko gorączkę, trochę kaszlę. Pójdę”. I potem może się okazać, że po świętach będziemy mieli pogrzeb.
Czyli nawet jeśli czujemy, że jesteśmy lekko przeziębieni, to lepiej dmuchać na zimne i sobie odpuścić wspólną wigilię?
No tak, bo my nie wiemy, czy jutro z tego przeziębienia nie będzie 40 st. gorączki! Jeżeli łamie nas w kościach, bolą nas mięśnie, mamy dreszcze, to zostajemy w domu.
Jeśli zdecydujemy, że jednak spotkamy się z rodziną w domu, to dobrze jest podzielić takie spotkania na raty? Na przykład jednego dnia spotkać się z bratem, a drugiego z rodzicami? Bo teoretycznie jeśli zarazilibyśmy się od członka rodziny, to zaczynamy zarażać innych dopiero po około czterech dniach.
Nie, wręcz odwrotnie. Lepiej zrobić jedno spotkanie niż trzy z rzędu. Bo pamiętajmy, że owszem, okres wylęgania jest cztero- , pięciodniowy, ale tak naprawdę już możemy zarażać w trzeciej dobie. Więc zdecydowanie lepiej pobyć ze sobą na przykład w Wigilię i pierwszy dzień świąt, a potem już sobie odpuścić, niż spotkać się z jedną osobą w Wigilię, z drugą w pierwszy dzień świąt, a z trzecią w trzeci dzień świąt. To paradoksalnie może być bardziej ryzykowne.
Powinniśmy zadbać o większy stół, żeby ludzie siedzieli trochę dalej od siebie – nie łokieć w łokieć, jak to często bywa. Można też rozważyć rozgęszczenie - dzieci i dorośli mogą jeść osobno
O czym jeszcze warto pamiętać, jeśli zdecydujemy się na tradycyjne spotkanie przy świątecznym stole? Warto na przykład wietrzyć pomieszczenie przed takim spotkaniem i po nim?
Tak, to jest oczywiste. Rozszczelniamy okna, staramy się utrzymać dobrą cyrkulację powietrza, żeby nie było zaduchu i zredukować do minimum ilość wirusa w powietrzu – zakładając, że może się pojawić. Wigilię najlepiej zrobić w dużym pomieszczeniu, w którym jest jak najwięcej okien i dobra wentylacja.
Poza tym, warto odpowiednio przygotować przebieg takiego spotkania. Powinniśmy zadbać o większy stół, żeby ludzie siedzieli trochę dalej od siebie – nie łokieć w łokieć, jak to często bywa. Można też rozważyć rozgęszczenie – dzieci i dorośli mogą jeść osobno, przy dwóch stołach. Po to, żeby nie było takiego tłumu ludzi w jednym miejscu.
Ciężko wyobrazić sobie święta bez łamania się opłatkiem. W tym roku lepiej tego unikać?
Dzielić się opłatkiem możemy w ten sposób, że jedna osoba go przedzieli umytymi rękami i położy na talerzyku i każdy weźmie sobie po kawałku. Natomiast nie całujemy się oczywiście i nie obejmujemy się. Bo przecież zawsze życzenia są składane dosyć intymnie, prawda? W tym roku możemy złożyć je wszystkim naraz, „hurtowo”, żeby nie było bezpośredniego przytulania się przy opłatku.
Nowy rytuał, który może się pojawić w tym roku, to każdy po kolei, obowiązkowo idzie do łazienki i myje ręce.
Oczywiście. Pamiętajmy też, że będziemy mieć pewnie wyjście na tzw. pasterkę, więc miejmy świadomość, że to też może być coś, co może być okazją do przeniesienia wirusa, jeśli zbierze się tłum ludzi. Trzeba wykazać zdrowy rozsądek.
Ale nawet jeżeli będziemy przestrzegać wszystkich możliwych zasad, to i tak, gdy będziemy siedzieć przez dłuższy czas przy jednym stole, możemy się zarazić.
Bezwzględnie. Dlatego że razem jemy, rozmawiamy, siedzimy. Nie mamy maseczek, bo przecież nie ma możliwości, żeby je mieć przy stole. Jeśli chcemy czuć się w stu procentach bezpiecznie, to dobrą alternatywą może być kontakt online. Czy to będzie wideo, czy to będzie jakiś czat – wszystko jedno. Abyśmy tylko byli ze sobą blisko i mogli uczestniczyć razem w tej wigilii, nawet na zasadzie życzeń i wspólnego posiłku w formie wirtualnej. To złagodzi skutki rozłąki.
Zobacz także

„Gdy nadchodzą święta, jesteśmy zazwyczaj tak zmęczeni i sfrustrowani, że przestają nas cieszyć” – mówi psycholożka

„Nie ma czystego altruizmu. Coś sobie po prostu tym pomaganiem kompensujemy” – mówi Kasia Nicewicz, która od kilku lat rozdaje bezdomnym herbatę i ciepłe posiłki

„Brak dowodu na skuteczność nie jest dowodem na brak skuteczności!”. Małgorzata Ponikowska o „maseczka-gate”
Spodobała ci się rozmowa? Poleć ją znajomym
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

29.05.2023
„20 proc. pacjentek, niejednokrotnie nawet z zaawansowaną endometriozą, nie ma żadnych dolegliwości bólowych” – mówi dr Jan Olek

27.05.2023
Uważano, że kobietom papierosy szkodzą szczególnie, niszcząc nie tyle ich zdrowie, co moralność. Jak kiedyś leczono tytoniem

25.05.2023
„Perspektywa psychoterapeuty nie ogranicza się do spojrzenia na indywidualne cierpienie. Sięga do tego, co się dzieje między światem a człowiekiem” – mówi Bogdan de Barbaro

23.05.2023