5 min.
Lek. Bartosz Fiałek: „Trupy na ulicach leżeć nie będą, ale w oczekujących na przyjęcie karetkach czy poczekalniach szpitalnych, już niestety tak”

Pandemia koronawirusa w Polsce / gettyimages
„Pierwszą falę epidemii COVID-19 na terytorium Polski przeszliśmy, może poza recesją gospodarczo-ekonomiczną, niemalże suchą stopą. Dzięki temu zyskaliśmy dużo czasu, bo około 6 miesięcy, aby przygotować się na drugą, z racji pory roku i nakładania się epidemii innych wirusów powodujących infekcje dróg oddechowych, cięższą falę zachorowań. No, ale po co. […]. Tym razem braki umiejętności i pomysłu się zemściły” – tak o pandemii pisze lek. Bartosz Fiałek.
Spis treści
Kolejny rekord nowych zakażeń
W czwartek, 15 października, Ministerstwo Zdrowia poinformowało o kolejnych nowych zakażeniach. Tym razem liczba dobowego przyrostu wynosi 8099. To kolejny rekord, jeżeli chodzi o przyrost zakażeń koronawirusem w naszym kraju. Resort podał do informacji również liczbę zgonów. Z powodu COVID-19 zmarło 7 osób, natomiast z powodu współistnienia COVID-19 z innymi schorzeniami zmarły 84 osoby.
Na temat pandemii i walki z koronawirusem w polskiej ochronie zdrowia wypowiedział się po raz kolejny lek. Bartosz Fiałek – specjalista w dziedzinie reumatologii, działacz społeczny w obszarze ochrony zdrowia. I po raz kolejny trafił w samo sedno.
„Pierwszą falę epidemii COVID-19 na terytorium Polski przeszliśmy, może poza recesją gospodarczo-ekonomiczną, niemalże suchą stopą. Dzięki temu zyskaliśmy dużo czasu, bo około 6 miesięcy, aby przygotować się na drugą, z racji pory roku i nakładania się epidemii innych wirusów powodujących infekcje dróg oddechowych, cięższą falę zachorowań. No, ale po co. A nuż, widelec uda się przemknąć znowu bez większych szkód, w końcu Polska jest mickiewiczowskim Chrystusem Narodów.
Tym razem braki umiejętności i pomysłu się zemściły. Wychodzi bokiem również to, że pół roku decydenci zajmowali się sobą, kampanią prezydencką, a nie nowym koronawirusem, który był przecież w odwrocie.
Skoro tragedii uniknąć nie można, o czym wiedzą już wszyscy „na górze”, rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie winnych, bo podstawową umiejętnością rządzących jest przecież zrzucanie z siebie odpowiedzialności” – pisze lekarz na swoim profilu na Facebooku.
Lek. Fiałek dodaje, że wszystko zaczęło się od wypowiedzi wicepremiera Sasina, który powiedział, że w Polsce istnieje problem z zaangażowaniem części środowiska lekarskiego. Następnie wspomniał portal „wpolityce”, który doniósł, że na ok. 100 wezwań do pracy przy zwalczaniu epidemii, do walki zgłosiły się jedynie 3 osoby.
„Nie mogło zabraknąć laurki od – dofinansowanego rocznie kwotą blisko 2 miliardów polskich złotych przez polskich podatników – medium rządowego, czyli telewizji polskiej. W końcu minister Dworczyk wskazał, że liczba wykonywanych w ciągu doby testów na obecność zakażenia SARS-CoV-2 zależy tylko od lekarzy, co można interpretować w sposób: za małą liczbę wykonywanych testów obarczać można tylko lekarzy” – dodaje specjalista.
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
Lekarz odpowiada na zarzuty
Lek. Fiałek pisze dalej, że zmiana strategii, polegająca na przekazie atakującym personel medyczny, głównie lekarzy, nie jest niczym nowym.
„Już ponad 10 lat temu marszałek Dorn mówił: „pokaż lekarzu, co masz w garażu”, „lekarze w kamasze”, a minister Ziobro wskazywał na jednego z lekarzy, że „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. Takie wrzutki zostały odebrane przez społeczeństwo bardzo pozytywnie, więc pomyślano, aby wrócić do korzeni.
Jednak jestem też i ja, który wyjaśni, że gromy w nas wymierzone są bezpodstawne” – pisze specjalista.
Lekarz Fiałek wyjaśnia, że większość lekarzy pracuje w wymiarze równoważników dwóch lub więcej etatów (300-320, a nawet więcej godzin miesięcznie) i nie mają jak zaangażować się bardziej.
„Chyba, że mamy umierać z przepracowania, ale tego – szczęśliwie – składane przez nas przyrzeczenie lekarskiej (a nie przysięga Hipokratesa, jak większość sądzi) nie zakłada” – dodaje.
A co z zarzutami dotyczącymi nieprzyjmowania wezwań do pracy przy zwalczaniu epidemii? Większość z nich była błędna.
„Wystarczy prześledzić, że jedno takie wezwanie trafiło do już nieżyjącego lekarza, inne do kobiet w ciąży czy karmiących, matek samotnie wychowujących dzieci, rodziców małych dzieci czy dzieci niepełnosprawnych, lekarzy emerytów, czyli grup, które nie podlegają skierowaniu do pracy przy zwalczaniu epidemii. Fakt, ustawodawca nie przewidział, bo w akcie prawnym taki zapis nie widnieje, że zmarli również takiego wezwania otrzymać nie powinni. Gdyby urzędnicy państwowi słuchali, a wyżej wspomniane media były zainteresowane, to wiedzieliby, że demografia środowiska lekarskiego jest bardzo zła – blisko 1/4 (ok. 25 proc.!) lekarzy jest w wieku emerytalnym. Mówiliśmy, ale mieliście to gdzieś, a teraz udajecie zaskoczonych” – komentuje lek. Fiałek.
Liczba testów zależy od lekarza?
Lek. Bartosz Fiałek przyznaje, że wykonanie testu zależy od lekarza. Jednak diagności laboratoryjni od kilku tygodni zgłaszają ogromne braki odczynników, czyli materiału pozwalającego testy wykonać.
„Jak nie ma gdzie i na czym, to testu się nie przeprowadzi. I znowu, z praktyki – kiedy ja zlecam wykonanie testu na obecność nowego koronawirusa u pacjenta, czekam na jego wynik kilka dni. A raz czekałem tych dni 7. I to było trochę ponad tydzień temu” – dodaje.
Na koniec lekarz dodaje, że Polacy właśnie „przebili” głową sufit. Mówi to o ponad 8000 potwierdzonych zakażeń.
„Trupy na ulicach leżeć nie będą, ale w oczekujących na przyjęcie karetkach czy poczekalniach szpitalnych, już niestety tak. Nie straszę, lecz oceniam realnie nadchodzący scenariusz…” – kończy lek. Fiałek.
Poleć artykuł innym
Zobacz także

WHO wskazuje na to, kto najczęściej zaraża koronawirusem. „Epidemia się zmienia. Napędzają ją młodzi ludzie”

„Już wkrótce wiele osób powinno zaobserwować poprawę samopoczucia. Wspaniałą ludzką cechą jest adaptacja do panujących warunków” – mówi psycholog Małgorzata Dragan o zdrowiu psychicznym w czasach koronawirusa

„Koronawirus odebrał mi wszystkie siły” – mówi chora na Covid-19 Anna, 40-letnia pielęgniarka z Kalisza
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

24.03.2023
Są wyrafinowanymi myśliwymi, którzy w wymyślny sposób uśmiercają swoje ofiary. Czy grzyby mogą uratować świat?

24.03.2023
Uważano, że ich przyczyną może być smutek, post, a nawet ciąża. Jak kiedyś leczono galopujące suchoty, czyli gruźlicę

22.03.2023
„Neurolog uznał, że nie mam zespołu Tourette’a, bo nie mam tiku przeklinania, który dotyczy 10 proc. chorych” – mówi Piotr, który z zaburzeniem tym żyje od 25 lat

21.03.2023